Fragment książki: Według Boga czy według świata? O stanie liturgii i wiary z Pawłem Milcarkiem rozmawiają Jacek Paweł Laskowski i Bogusław Kiernicki.
Od „odwróćmy się twarzą do Boga” trzeba zawsze iść ku „nie odwracajmy się plecami do biedaka”.
Deklaracja "Nostra aetate" co prawda, nie posiada wysokiej rangi ani nie zawiera nauczania wyrażonego w sposób szczególnie autorytatywny, a jednak od początku przyciągał wyjątkową uwagę.
Kilka dni temu odbyło się w warszawskiej Świątyni Opatrzności Bożej coś niezwykłego: „Święto Ubogich”.
Wraz z postacią Magdaleny docieramy do serca powołania kobiety, do czegoś co zwykle czyni z niej matkę, ale istnieje już wcześniej: być nadzieją. Pamiętacie Charlesa Péguy? On mówił: nadzieja, ta mała dziewczynka. Powiedzmy dzisiaj: Maria Magdalena, ta nadzieja zwycięska.
Rocznicowe powroty do życia i dzieła Prymasa Wyszyńskiego rzadko lub zupełnie wyjątkowo dotyczą jego usytuowania wobec ruchu liturgicznego, soborowej dyskusji o liturgii i posoborowej reformy liturgicznej.
Trudniej jest praktykować prawdziwą pokorę – niż zastąpić ją egzaltacją uniżenia.
Im dalej idziemy w „stopnie pokory”, tym mocniejsze jest wrażenie, że jest to cnota głęboko sprzeczna z mentalnością naszego świata.
Niedawno arcybiskup Georg Gänswein, osobisty sekretarz papieża-emeryta, powiedział, że jest jeszcze zbyt wcześnie, by podsumowywać pontyfikat Benedykta XVI, gdyż on w pewien sposób trwa i dziś.
Pokora to znalezienie się w tej całości, lub w tych całościach, w których człowiek żyje z woli Bożej.
„Niech wszyscy, nawet za cenę najboleśniejszych ofiar, ostatecznie poddadzą się wspólnemu Ojcu wiernych, gdyż bez tego można jedynie podążać na manowce, udawać się w najniebezpieczniejsze drogi, a w ten sposób poważnie zagrozić swemu zbawieniu wiecznemu”.
Widzę jak w tym dość krótkim czasie najgorętsi dyskutanci o różnych wrażliwościach zdążyli wytworzyć wrażenie, że w tym dokumencie „została otwarta furtka” do zmiany stanowiska Kościoła w sprawie dopuszczania rozwodników w ponownych związkach do Komunii świętej.
Są więc dziś w Polsce tłumy ludzi potrzebujące takiego duszpasterstwa, które dobrze by się czuło w klimacie morza biało-czerwonych flag, ale nie poprzestawałoby na klimacie wspólnoty.
Adhortacja Franciszka ma tak wiele różnych ważnych zalet, że długo by o nich mówić – ale już od wstępu sygnalizuje niechęć do rozstrzygania na poziomie doktrynalnym.
W sprawie zakresu ochrony życia nienarodzonych nie było żadnego kompromisu politycznego.
W specjalnym komunikacie biskupi przypomnieli, że „nie można poprzestać na obecnym kompromisie wyrażonym w ustawie z 7 stycznia 1993 roku, która w trzech przypadkach dopuszcza aborcję”.
Reżyser nie musiał wychodzić poza stary dewocyjny dramat piór przeora jasnogórskiego – żeby powiedzieć miejscami więcej i „lepiej” niż on. To się nazywa tradycja. I to się nazywa mistrzostwo.
Dlaczego kobiety nie miałyby „głosić kazań wobec wszystkich w trakcie celebracji”?
Rozgrywana na najróżniejsze sposoby, sprawa konfidenckich uwikłań Lecha Wałęsy jest złożona z warstwy odpowiedzialności stanu i z warstwy osobistego dramatu człowieka.
Wyższa szkoła o. Tadeusza Rydzyka ma dostać dość wysokie dofinansowanie z budżetu państwa. Albo nie ma dostać.
Ósmy stopień pokory: jeżeli mnich czyni to tylko, do czego zachęca go wspólna reguła klasztoru i przykłady starszych.
Właśnie przeczytałem wystąpienie przedstawiciela redakcji „Kontaktu”, pisma warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej, który „zakłada, że pewna forma regulacji prawnej związków jednopłciowych musi prędzej czy później zaistnieć”.