synodalność
2021.10.07 16:15

Vademecum synodalne otwiera pole do manipulacji

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.plZ góry dziękujemy. 

Lektura Vademecum będącego instrumentem przygotowawczym do synodu o synodalności to doświadczenie, które ugruntowuje wiedzę na temat tego, jak działa Kościół za czasów Franciszka. Pozostaje nadzieja, że to faktycznie jedynie styl tego pontyfikatu, a nie trwała tendencja. Zasady zawarte w Vademecum odpowiadają temu, co można było zaobserwować podczas przebiegu wcześniejszych synodów. W deklaracjach miały być one przestrzenią otwartości, w swoich mechanizmach okazywały się procesami zwodniczymi i z góry zaplanowanymi. Tak było przecież w roku 2014 czy 2015, gdy Papież forsował sprawę Komunii świętej dla rozwiedzionych w ponownych związkach. Opisano to wielokrotnie i nie ma potrzeby teraz robić tego po raz kolejny. Jeśli chodzi o Vademecum dotyczące najbliższego synodu, już w proponowanych mechanizmach widać wiele niepokojących propozycji.

Po pierwsze, cały proces synodalny – widziany z perspektywy dokumentu, który jest czymś w rodzaju regulaminu działania i jednocześnie mapy drogowej – zanosi się na straszne marnotrawienie ludzkiego czasu i pracy. W przygotowanie stanowisk na poziomie lokalnym zostanie włożone naprawdę dużo wysiłku i energii, szczególnie że Papież dał na te działania bardzo niewiele czasu. Co potem stanie się z efektami? Będą syntetyzowane na poziomie kontynentalnym. W praktyce np. w przypadku naszego kontynentu rozgrywającym w Radzie Konferencji Episkopatów Europy został doświadczony liberalny arcybiskup Luksemburga Jean-Claude Hollerich SJ, od 26 września wiceprzewodniczący tej Rady. Przewodniczącym został słabo znany nawet w swoim kraju abp Gintaras Grušas z Litwy. Jak do tej pory jest to człowiek nierozpoznawalny bliżej co do poglądów. To jednak przecież nie koniec odfiltrowywania materiału – ostatecznie treści dokumentów przygotowawczych i roboczych podsumowań przygotuje synodalny sekretariat, który – zapewne jak w czasie poprzednich synodów – będzie miał pod ręką gotowe „syntezy” zgodne z oczekiwaniami Papieża. W ogromnej masie materiału, jaki zostanie przygotowany w Kościołach lokalnych, znajdzie się oczywiście podkładka, by w październiku 2023 roku forsować dowolny postulat. Nie należy się dziwić, że znów pojawią się próby zaprzeczania temu czy innemu elementowi nauki katolickiej wywiedzionej z Objawienia w imię mandatu demokratycznego, dla niepoznaki nazwanego synodalnym. 

Choć Vademecum składa oczywiście hołd idei walki z klerykalizmem, to praktyczny mechanizm działania synodu, który proponuje, mówi nam, że będzie on hiper-klerykalno-aktywistyczny. Aktywiści – grupy zorganizowanych katolików, trudno w tak krótkim czasie o inną metodę – napiszą lokalnym Kościołom, co im się wydaje, a kler i drużyna Franciszka zdecyduje, jaka część z tego może być wzięta i uznana za efekt wspólnego „rozeznawania". W podobny sposób działała słynna „ankieta Franciszka” z roku 2014, która miała, jak się zdaje, przede wszystkim osłabić stanowisko obrońców ortodoksji, dając papieską legitymizację dla ekspresji rozmaitych, także heterodoksyjnych, perspektyw z całego świata. Do procesu synodalnego zostali zaproszeni zresztą także niewierzący. Innym zabezpieczeniem, mającym prawdopodobnie pomóc w przeprowadzaniu planu, jaki ma na ten synod Papież, jest ograniczanie dyskusji. Takie wskazówki podaje Vademecum wprost. Jeśli kiedyś mówiono, że synody po prostu powtarzają prawdy katechizmowe, to dziś ewidentnie służą one Papieżowi do wzmocnienia jego władzy w zakresach, gdzie jej stosowanie staje się problematyczne, a może nawet jest nadużyciem. Na przykład wtedy, gdy Papież chce zmienić czy choćby uczynić mniej wyraźnym nauczanie opierające się na mocnych podstawach Objawienia. Argumentowi teologicznemu przeciwstawia się wtedy argument socjologiczny, a tam, gdzie dokonuje się zmiany doktrynalnej, mówi się tylko o korekcie duszpasterskiej. W tekście Kardynał na manowcach z 2015 roku, w którym razem z Piotrem Chrzanowskich pisaliśmy o książkach kard. Waltera Kaspera, zanotowaliśmy taką uwagę dotyczącą tomu Papież Franciszek. Rewolucja czułości i miłości[1]:

Nie jest jednak jasne, co Kasper ma na myśli, pisząc: „uznanie miłosierdzia za główną zasadę hermeneutyczną można określić również mianem zmiany paradygmatu, polegającej na przejściu od metody dedukcyjnej do metody w duchu widzieć – osądzać – działać, która ma początkowo charakter indukcyjny i dopiero w drugim etapie wprowadza kryteria teologiczne” (s. 60). Mimo bardzo długich i niejasnych dalszych wywodów, próbujących uzasadnić, że „zmiana paradygmatu nie podważa jednak wiążących dotychczas prawd”, trudno opędzić się od wątpliwości, że owa indukcja i drugi element wspomnianej triady, czyli osąd, niekoniecznie muszą się już dokonywać według niezmiennej nauki Kościoła, co staje się wyraźne, zwłaszcza jeżeli powrócimy do wcześniejszego (s. 34) przywołania tej triady jako konstytutywnego elementu teologii wyzwolenia.[2]

Dziś po kilku synodach nie ma już niejasności co do „nowego paradygmatu”, który okazał się metodą pozwalającą na dowolne manipulowanie zarówno nauczaniem, jak i praktyką Kościoła. Służy on jako narzędzie przełamywania ograniczeń, jakie – wbrew pozorom – wiążą się z wykonywaniem urzędu papieskiego. 

Z kolei postulat „rozeznawania”, obostrzony ostrzeżeniami przed wzajemnym przekonywaniem, wygląda na bezceremonialne ograniczenie prawa używania rozumu i woli do kręgu osób sprawujących władzę nad procesem synodalnym. Być może chodzi o to, by „kryteria teologiczne”, o których pisał Kasper, nie zanieczyściły „indukcji”. Wobec powyżej zarysowanej perspektywy nie dziwi, że autorzy Vademecum w całym dokumencie posługują się korporacyjno-coachingowym językiem, a wręcz mechanizmami psychologicznej manipulacji. Mają one ograniczyć psychologiczną zdolność uczestników synodu do reakcji na treści proponowane przez innych uczestników, które być może będą budziły ich sprzeciw, np. jako nieortodoksyjne. Ważnym elementem manipulacyjnym jest sugerowanie przez tekst Vademecum, że proponowane zabiegi psychologiczne mają pomóc Ludowi Bożemu „bardziej słuchać Ducha Świętego”. Można sądzić, że jest dokładnie przeciwnie. Większość rad zawartych w Vademecum wygląda na służące rozbrojeniu w Kościele zdrowych odruchów oporu wobec dalszego lekceważenia Pisma Świętego i unieważniania Magisterium, wobec mieszania socjologii i Objawienia, wskazań dyscyplinarnych z niezmienną doktryną. 

Gdyby nie prawie że sekciarski – oparty na psychologicznej presji – styl urabiania czytelnika, jaki znajdujemy w Vademecum, należałoby ten tekst uznać za pokaz demencji intelektualnej jego twórców. Jednak po doświadczeniach z synodami z lat 2014–2015 czy po lekturze motu proprio Traditionis custodes, które w uzasadnieniach operuje nieprawdziwymi informacjami, bez wielkiej ostrożności można powiedzieć, że mamy do czynienia z działaniem przemyślanym, którego celem jest psychologiczne wykorzystanie religijnej zależności uczestników synodu od władzy kościelnej do osłabienia ich woli i katolickiej suwerenności duchowej. 

W sprawie tego, co na końcu okaże się dla Synodu zestawem kwestii najważniejszych, w zasadzie można już dziś „prorokować”. Po intensywnym, dla wielu zaangażowanych osób wyczerpującym okresie roboczym dowiemy się zapewne, że najpilniejszym problemem Kościoła jest promocja („przyjęcie”) mniejszości seksualnych, czyli normalizacja zachowań grzesznych, jakaś forma święceń dla kobiet i inne jeszcze sprawy, na których zależy np. Kościołowi katolickiemu w Niemczech. Chciałbym się mylić, ale nic nie wskazuje, by sprawy miały wyglądać inaczej.

Zerknijmy teraz do interesujących fragmentów Vademecum:

Pokora w słuchaniu musi odpowiadać odwadze w mówieniu: Każdy ma prawo do bycia wysłuchanym, tak jak każdy ma prawo do wypowiedzi. Dialog synodalny zależy od odwagi zarówno w mówieniu, jak i w słuchaniu. Nie chodzi o angażowanie się w debatę po to, by przekonać innych. Jest to raczej przyjmowanie tego, co mówią inni, jako sposobu, w jaki objawia się Duch dla wspólnego dobra (1 Kor 12, 7).

Namawianie do zaniechania prawdziwej debaty to działanie przeciwko rozumnemu katolicyzmowi. Niezależnie od intencji mechanizm synodalny wygląda, jakby odtwarzał zjawiska, jakie zachodzą w liberalnym społeczeństwie cywilnym i które zostały określone mianem polityki tożsamości. Każdy, kto ma rozeznanie w konsekwencjach, jakie ona powoduje, wie, że polityka tożsamości przyczynia się do podsycania nieustannej wojny rozmaitych frakcji. Jeśli bowiem nie można dyskutować, to znaczy, że propozycją Papieża dla Kościoła jest faktyczny „ekumenizm stylów życia” (sformułowanie użyte swego czasu przez watykanistę Johna Allena), który ma zastąpić nawrócenie, rozumiane jako wybór katolickiej formy życia. Sądząc jednak po takich zjawiskach jak bezwzględne ataki na tradycjonalistów – poczynając od zniszczenia Franciszkanów Niepokalanej po tekst Traditionis custodes – to tylko przejściowa forma przed wprowadzeniem relatywistycznej dyktatury. Choć tekst Vademecum głosi pojednanie, zaproponowana w nim metoda działania przyniesie raczej zgorszenia i podziały, a także osłabi pozycję Papieża. Czyli to samo, co powodowały próby sterowania przez Franciszka poprzednimi synodami. Tylko teraz wygląda na to, że będziemy mieli do czynienia z wydarzeniem o większej skali. 

Na naszych oczach kończy się życie na kredyt epoki potrydenckiej z jej wyczuciem misji urzędu kościelnego. Gdyby ktoś miał wątpliwości, jak będzie wyglądało słuchanie, pokora, łagodność i czułość w nadchodzących czasach, odpowiedź znajdzie w przywoływanym już motu proprio Traditionis custodes, ale i w licznych papieskich homiliach, w których na różne sposoby gromieni są „miłośnicy przeszłości”, „faryzeusze” itd., czyli ortodoksi. Weźmy Vademecum za słowo – skoro jego uczestnicy mają unikać dyskusji, to znaczy, że po prostu nie będzie żadnego dialogu. A czy Papież Franciszek nie był nadzieją katolików z nurtu dialogicznego? Prawdopodobnie to, co zobaczymy za dwa lata w Rzymie podczas zwieńczenia synodu, będzie wsłuchiwaniem się w głos tylko tych, którym prawo do mówienia zostanie przyznane. Krytyczny wgląd w prezentowane zasady, podawanie rzeczowych argumentów, weryfikowanie propozycji w świetle Pisma i Tradycji będą źle widziane. Zapewne dojdzie do prób uciszania „konserwatystów”. 

Poprzednie synody pokazały, że „konserwatyści” mają mocniejsze argumenty, ponieważ odwołują się do słów Chrystusa, a nie mglistych teorii. Dlatego znaczenie uzyskiwać będzie coraz bardziej naga, dyktatorska władza „zdemokratyzowanego papiestwa”. Za przykład rozwijania się takiej dynamiki niech posłuży to, jak Papież zignorował twarde argumenty wytoczone przeciwko dziurawej koncepcji kard. Kaspera na temat Komunii świętej dla rozwodników w ponownych związkach. To prawda, że ortodoksi zdołali przynajmniej częściowo „wygrać” poprzednie synody, ale nie zapobiegli rozmywaniu doktryny, którego dokonał Papież osobiście, publikując adhortację Amoris laetitia i otwierając liberalnym duchownym możliwość dopuszczania rozwodników żyjących w nowych związkach do Komunii. 

Zobaczmy inny jeszcze fragment Vademecum:

Wszyscy ochrzczeni wspólnie stanowią podmiot sensus fidelium, żywego głosu Ludu Bożego. Jednocześnie w pełnym uczestnictwie w akcie rozeznawania ważne jest usłyszenie przez ochrzczonych głosów innych ludzi w ich lokalnym środowisku, w tym osób, które porzuciły praktykowanie wiary, osób innych tradycji wiary, ludzi niereligijnych itd.

Niemal całkowita horyzontalność ujęcia synodalności w Vademecum każe zapytać, czy ów podmiot sensus fidelium tworzą ochrzczeni wszystkich czasów, czy tylko współcześnie żyjący? Jeśli tylko żyjący, czym to różni się od zwykłego demokratyzmu przegłosowującego elementy doktryny? Czy w tym samym stopniu głos należy do tych którzy, przyjmują katechizm, i do tych, którzy go odrzucają? Czy Papież Franciszek i jego drużyna są już gotowi do odcumowania Łodzi Zbawienia od prawdy Bożej, od Objawienia, by pożeglować z duchem tego świata?

Spójrzmy na kolejne fragmenty Vademecum:

Musimy być gotowi do zmiany naszych opinii w oparciu o to, co usłyszeliśmy od innych.

Często możemy mieć opór przed natchnieniami Ducha Świętego, który próbuje pobudzić nas do działania. Jesteśmy wezwani do porzucenia postawy samozadowolenia i komfortu, które prowadzą do podejmowania decyzji wyłącznie na podstawie tego, jak sprawy miały się w przeszłości.

Kogo nie należy słuchać, już zostało określone w licznych papieskich krytykach „konserwatystów”, czego apogeum była publikacja motu proprio z 16 lipca br. Kto jednak sobie przypomni, jak wyglądał pierwszy synod o rodzinie z 2014 roku, ten łatwo może dostrzec mechanizm działania, który zapewne obejrzymy także w najbliższym czasie. Pod płaszczem postulatu całkowicie otwartej i niekrytycznej rozmowy – parezji – widać metody mające krępować prawowiernych katolików w ich zastrzeżeniach. Spodziewać się można niestety posunięć ze strony Papieża w stylu politykierskim, tak jak to robił w przeszłości.

Jak one mogą wyglądać? Gdyby ktoś jednak zwrócił uwagę, że Pismo Święte, że Tradycja mówią co innego niż ankiety synodalne, gdyby ktoś zwrócił uwagę, że duchowość, że grzech nie mogą być ignorowane, zawsze można mu odpowiedzieć w dawnym stylu kard. Maradiagi zwracającego się do prefekta Kongregacji Nauki Wiary: „Bracie, nie krytykuj, bracie, bądź bardziej elastyczny i nie wracaj do przeszłości”. Co więcej, tak jak w 2014 roku, można się spodziewać, że sekretariat synodu będzie kreował tzw. „synod medialny” ponad głowami zgromadzonych hierarchów. 

Do wprowadzenia zepsucia w nauczanie Kościoła, wystarczy dziś, by odpowiedni autorytet powiedział, że to, czego ludzie chcą, jest tym samym, co głos Ducha Świętego. Takie utożsamienie właśnie podpowiada Vademecum.

Co mogą zrobić prawowierni katolicy? Jeśli „jesteśmy wezwani do porzucenia postawy samozadowolenia i komfortu, które prowadzą do podejmowania decyzji wyłącznie na podstawie tego, jak sprawy miały się w przeszłości", zróbmy to i zakończmy te niekończące się lata 70. w Kościele. Zachowując postawę posłuszeństwa wobec Ojca, bądźmy gotowi do intelektualnego publicznego sprzeciwu, a kto ma takie możliwości, również politycznego.

Tomasz Rowiński 

 

----- 

Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.

 

[1] W. Kasper, Miłosierdzie. Klucz do chrześcijańskiego życia, przeł. Ryszard Zajączkowski Wydawnictwo św. Wojciech, ss. 270.

[2] T. Rowiński, P. Chrzanowski, Kardynał na manowcach – o dwóch książkach kardynała Waltera Kaspera, „Christianitas”, nr 60-61, 2015, s. 18


Tomasz Rowiński

(1981), senior research fellow w projekcie Ordo Iuris: Cywilizacja Instytutu Ordo Iuris, redaktor "Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in "Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", "Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", "Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", "Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.