Wydarzenia
2023.05.18 11:49

Przemówienie wygłoszone z okazji wręczenia Nagrody Świętego Jana Pawła II dla Rodziny, Miłości i Życia

Paweł Milcarek i kard. Robert Sarah w trakcie rozdania nagród.

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy. 

----------

 

 

 

 

Przemówienie wygłoszone z okazji wręczenia Nagrody Świętego Jana Pawła II dla Rodziny, Miłości i Życia - Rok 2023


Paryż, 15 maja 2023 r.

 


Eminencjo, Wielebni Ojcowie, Drodzy Bracia i Siostry w Chrystusie,


Przede wszystkim chciałbym powiedzieć, że jestem tutaj, aby reprezentować przed wami polskiego współwydawcę książki Z całą prostotą, Wydawnictwo Dębogóra (którego nazwa jest wymowna i przywołuje obraz góry dębów). Jesteśmy bardzo dumni, że francuskie wydanie, zrealizowane we współpracy ze stowarzyszeniem "Petrus a Stella", z pomocą i życzliwością Ojca Opata Jeana Pateau, zostało przez Was docenione. Cieszymy się, że otrzymaliśmy tak zaszczytną nagrodę, której patronem jest papież Jan Paweł II. Dziękujemy!


Ale jestem tu także jako "przeprowadzający wywiad" z ojcem Antoine Forgeot. Czy moglibyśmy raczej powiedzieć "prowokator"? W rzeczywistości Dom Forgeot bez wahania przyjął propozycję nagrania naszych rozmów w celu opublikowania książki. Znając dobrze Opata, uznawałem pomysł przeprowadzenia wywiadu za dość zuchwały. Byłem więc bardzo zaskoczony jego natychmiastową i pozytywną reakcją. Odniosłem wrażenie, że był gotowy i chętny do dania świadectwa, a przede wszystkim - jak sądzę - chciał szczegółowo opowiedzieć, jak opactwo Fontgombault broniło swojej miłości do starego rytu i jak następnie trwało w tej miłości w nadziei na jej powrót. W czasie naszych nagrań przeżywaliśmy radość z liturgicznego pokoju odzyskanego w Kościele dzięki staraniom papieża Benedykta XVI.


Jednak ogólnie rzecz biorąc, Opat nie był zbyt rozmowny. Często uciekał za klauzurę milczenia i pokory. Słuchał uważnie - jak umiał to robić ze swoimi mnichami - moich pytań, które czasami były bardzo rozbudowane, a na koniec mówił tylko "Tak, właśnie tak!" Cóż, byłem zaszczycony jego życzliwym "tak". Ale jednocześnie czułem, że za tym skromnym słówkiem kryje się wiele. Musiałem więc postępować jak detektyw prowadzący uparte śledztwo. Myślę, że nie zbyt uparte. Koniec końców, Opat Antoni powiedział wiele rzeczy, które nie zostały powiedziane wcześniej i udzielił wielu duchowych nauk.


Operacja ujawnienia osobowości Opata powiodła się do pewnego stopnia. Ktoś, kto go dobrze znał, powiedział mi po przeczytaniu naszych rozmów: "To ten sam Dom Forgeot, którego spotykałem kilka razy. Ale teraz widzę jego twarz lepiej. Jego oblicze otworzyło się przed moimi oczami. Teraz widzę trójwymiarowość jego wnętrza".


Trójwymiarowość jego wnętrza. Zawsze wyczuwało się tę tajemniczą alchemię wierności, odwagi i pokory - połączenie cnót, którymi żył ojciec Antoni i które z pogodą ducha wyrażał w swoich acta et verba.


Był człowiekiem wiernym Bogu prawdziwemu i żywemu, a także człowiekiem, który wiedział, jak podejmować odważne decyzje, wyłamując się ze schematów oczekiwanych przez tych, którzy żyli Tradycją w taki sam sposób jak on. Nigdy nie widziałem go zgorzkniałego, urażonego, obrażonego, chociaż widziałem go w sytuacjach i klimatach, w których gorycz, uraza lub obraza nie byłyby zaskakujące. Nigdy nie widziałem, by kogoś oczerniał lub żalił się na słabości innych, podczas gdy wielu dobrych ludzi robi to codziennie w celu poprawy świata. Nigdy nie widziałem, by okazywał komukolwiek pogardę z powodu przywiązania do Bożej prawdy. Taka była i jest tajemnica Fontgombault, klasztoru, który Dom Forgeot ukształtował i który ukształtował jego samego. Jak prawdziwy mąż Boży był niewzruszony w skupieniu in sacris. Posiadał spokój ojca oddanego sprawowaniu urzędu vices Christi w swojej wspólnocie. Promieniował spokojem połączonym z troską o każdą ludzką potrzebę. Patrząc na niego, często myślałem o słowach jego poprzednika, Dom Edouarda Roux: "Zawsze jest łaska aktualna chwili obecnej, i ona wystarczy. Żyjcie więc z dnia na dzień, bez trosk, w zaufaniu i oddaniu, w radości posiadania Ojca, który jest w niebie, Zbawiciela, który odkupił nas za bardzo wielką cenę, Matki miłosierdzia i dobroci".


Zrozumcie dobrze: czułem się przed nim jak ci dwaj młodzi wędrowcy, Jan i Germanus, którzy prowadzili rozmowy z ojcami pustyni, znane nam od wieków pod tytułem Collationes Patrum Jana Kasjana. Ja również byłem uczniem, który prosił: "Abba, daj nam słowo". Zredagowaliśmy razem dość obszerną książkę, to prawda. Myślę jednak, że gdzieś pod zawartymi tam cennymi odpowiedziami, Dom Forgeot pozostaje dla nas ojcem - abba - który wolał kilka krótkich apoftegmatów od ogromnych gmachów zbudowanych z ludzkich słów.

 

Owszem, udzielał wykładów i wywiadów. Pisał artykuły. Podobnie jak jego poprzednik Dom Jean Roy, opat Antoni był często obecny poza klauzurą - aby przemawiać. Korzystano z tego, tak jak ryby korzystają z chleba rzuconego na wodę jeziora. Z radością przyjmował duchownych i świeckich, którzy przychodzili szukać u niego wsparcia. Uwielbiał pomagać młodym ludziom w odnalezieniu ich duchowej ścieżki. Był szczególnie zachwycony młodymi rodzinami, kiedy małe dzieci przyprowadzane przez rodziców wspinały się na jego kolana i bawiły się jego krzyżem pektoralnym...

 

Pewnego dnia przyjął parę, która chciała zostać oblatami w opactwie, ale mieszkała dwa tysiące kilometrów od Fontgombault. Powiedzieli z młodzieńczym entuzjazmem, jeszcze nie oczyszczonym: "Od dawna szukamy naszego duchowego domu, a w nim doktryny jak ta Tomasza z Akwinu, życia wewnętrznego - jak ta u św. Teresy, a reguły życia rodzinnego - jak ta św. Benedykta". A Opat powiedział im: "Oni wszyscy są tutaj, przybyliście do domu". Od tego dnia przez dziesięciolecia pozostawał wierny pełnieniu swojego duchowego ojcostwa w mnóstwie wydarzeń, czasem nieistotnych, czasem poważnych i bolesnych, które są częścią ludzkiego życia.


Kilka lat później polski chłopiec o imieniu Antoni odrabiał pracę domową. Zadanie polegało na napisaniu listu do zagranicznego przyjaciela. Mały Antoś spontanicznie wybrał Ojca Opata Antoniego - i w liście pokolorowanym szkolnymi kredkami zadał serię pytań: Ojcze Opacie, jak się masz? Czy wszystko idzie dobrze w Opactwie Fontgombault? Kto obecnie rządzi w Twoim kraju?


List ten długo czekał na wysłanie. Po przetłumaczeniu i wysłaniu jako zabawnej rodzinnej anegdoty, otrzymał bardzo poważną odpowiedź. Zacytuję tylko odpowiedź opata na ostatnie pytanie małego Antoniego:


Obecnie nasz biedny kraj jest w rękach wrogów Boga i Kościoła; robią wszystko, co w ich mocy, aby zrujnować to, co jeszcze pozostało z naszej chrześcijańskiej cywilizacji, ale ufamy, że Najświętsza Dziewica nie pozwoli im na to; jest Królową Francji, a także Polski, i jest silna jak armia ustawiona w bitwie! Trzeba modlić się za chrześcijan, aby byli wierni i gorliwsi, i za grzeszników, aby się nawrócili.


Tak, był, że tak powiem, dzielnym i pokojowym obrońcą chrześcijaństwa, poruszonym zazdrosną miłością do społecznej królewskości naszego Pana Jezusa Chrystusa i do praw chroniących życie. W tym zapale pozostawał jednak zawsze wierny szczęśliwym granicom, jakie Reguła benedyktyńska wyznacza nauczaniu opata. Kiedy pewnego razu wyraziłem uznanie dla jego homilii, odpowiedział po prostu: "Ja tylko cytowałem Papieża". Dokładniej mówiąc, cytował dwóch: Piusa XII i Jana Pawła II. Ta homilia była przykładem hermeneutyki ciągłości praktykowanej na długo avant la lettre.


Dom Forgeot wyznawał i praktykował w pełni katolicką religię, fides catholica, szanując jej całość z prawdy i miłości, nie zaniedbując niczego co prowadziłoby do wykreowania czegoś częściowego - i stronniczego.  "Powinniśmy być integrystami w wierze i postępowcami w miłości" - to motto usłyszane od arcybiskupa Chidimbo, które opat Antoni uczynił swoim własnym.


Opat dawał więc z siebie bardzo wiele. Ale - jak napisał w przedmowie Dom Pateau - niewiele się zwierzał. Pozostał bardzo dyskretny nawet wobec swojej ukochanej rodziny Opactwa (to właśnie do niej zwrócił się w dniu swojej benedykcji opackiej w 1977 r. tak czułymi słowami świętego Pawła: gaudium meum et corona mea - moja radości i moja korono).


Mam nadzieję, że nie będę niedyskretny, jeśli podzielę się z wami wyznaniem starego mnicha z Fontgombault, który powiedział mi: "Teraz widzę, jak dyskretny był on przed nami w sprawach, które należały tylko do niego".


Stary Opat, który zwraca się do nas z całą prostotą, był i pozostaje w pewien sposób nieuchwytny. Aby go zrozumieć, nie wystarczy kilka fioretti - małych historii z jego życia. Powinniśmy raczej przeczytać stronę z Gerontikonu, gdzie pewien abba, chcący zobaczyć "wszystkich ojców", zauważa, że Święty Ojciec Antoni jest nieobecny na zgromadzeniu. Powiedziano mu: "Nie ma go tutaj, ponieważ jest ze swoim Bogiem".


Tak bliski nam, jak nieuchwytny, Opat Antoni pozostawił jednak wiele śladów swoich duchowych upodobań: słowa ukochane przez jego serce, które mogą być drogowskazami na przyszłość.


Wyciągam z brewiarza małą kartkę, którą Dom Forgeot, już emeritus, podarował mi po swojej podróży na Węgry. Są to fragmenty dziennika młodej węgierskiej zakonnicy, Moniki Timar, która w 1962 roku ofiarowała swoje życie Bogu za uwolnienie swoich sióstr więzionych przez komunistów (nawiasem mówiąc, siostry te zostały uwolnione kilka miesięcy po jej śmierci). Czytam dziś słowa tej młodej kobiety i myślę, że to nie przypadek, że stary mnich tak bardzo je polubił, jako prawdziwy uczeń Ksieni Cécile Bruyère i Dom Delatte'a oraz jako wytrwały czytelnik Dzienniczka św. Faustyny Kowalskiej. Dlatego przeczytam je wam jako, być może, ipsissima verba jego modlącej się duszy:


Panie, ofiaruję się jak kwiaty rozsiewające swe wonie w letni wieczór. W ciszy, po prostu, naturalnie. Nikt nie może tego zauważyć, nawet ja. Bo to, co "zauważają", nie istnieje. To tylko szklany blask mojej próżności, mojego zadowolenia, mojej pychy. Nie chcę niczego... ani modlić się, ani pracować, ani milczeć, ani mówić - chcę tylko, z podatną duszą, wślizgnąć się jako narzędzie w Twoją dłoń.

Paweł Milcarek

 

----------

 

Poniżej prezentujemy wersję francuską tekstu wygłoszona w Paryżu.

 

 

Discours prononcé à l’occasion de la remise du Prix Saint Jean Paul II pour la famille, l’amour et la vie - Année 2023

 

Paris, le 15 Mai 2023



Éminence, Révérends Pères, Chers Frères et Sœurs dans le Christ,

 

Avant toute chose, je voudrais dire que je suis ici pour représenter devant vous le co-éditeur polonais du livre En toute simplicité, les Éditions Dębogóra (dont le nom est signifiant et évoque l’image d’une montagne de chênes). Nous sommes très fiers que l'édition française, réalisée en collaboration avec l'association « Petrus a Stella », avec le concours, et grâce à la gentillesse du Père Abbé Jean Pateau, a été appréciée par vous. Nous sommes heureux d’avoir obtenu un si honorable Prix, ayant pour le saint patron le pape Jean Paul II. Merci !

 

Mais je suis ici également comme « l’intervieweur » du Père Abbé Antoine Forgeot. Pourrait-on plutôt dire « le provocateur » ? A vrai dire Dom Forgeot a accepté sans hésitation la proposition d'enregistrer nos conversations en vue de publier un livre. Connaissant bien le Père Abbé, l’idée de faire un entretien m’a paru, à moi-même, assez audacieuse. J'ai donc été très surpris de sa réponse immédiate et positive. Il me semble qu'il était prêt et disposé à témoigner, et surtout - je pense – il voulait raconter en détails comment l’abbaye de Fontgombault a défendu son amour pour l’ancien rite et comment elle a ensuite persisté dans cet amour dans l’espoir de son retour. Au temps de nos enregistrements, nous éprouvions la joie de la paix liturgique retrouvée dans l'Église grâce aux efforts du Pape Benoît XVI.

 

De manière générale, le Père Abbé était très peu bavard. Il se réfugiait souvent derrière la clôture du silence et de l’humilité. Il écoutait attentivement - comme il savait le faire avec ses moines - mes questions parfois très développées, pour ne dire finalement que son "Oui, c'est ça !". Bon, j'étais honoré par ses "oui" bienveillants. Mais, en même temps, je sentais qu’il y avait énormément de choses cachées derrière ce petit mot humble. J’ai dû alors  procéder comme un détective menant une enquête obstinée. Pas trop obstinée, je crois. Le Père Abbé Antoine a fini par dire beaucoup de choses qui n'avaient pas été dites auparavant et a donné de nombreux enseignements spirituels.

 

Révéler la personnalité du Père Abbé a été réussie dans une certaine mesure. Quelqu'un qui connaissait bien Dom Forgeot m'a dit, après avoir lu nos conversations : "C'est le-même Dom Forgeot, celui que j’ai rencontré plusieurs fois. Mais maintenant, je vois mieux son visage. Son visage s'est ouvert devant mon regard. Maintenant, je vois la tridimensionnalité de son intérieur". 

 

La tridimensionnalité de son intérieur. Ses amis, nous avons toujours pressenti cette alchimie mystérieuse faite de fidélité, de courage et d’humilité - une combinaison de vertus vécue par le Père Antoine, et extériorisée sereinement dans ses acta et verba.

 

Il était un homme fidèle à Dieu vrai et vivant, mais également un homme sachant prendre des décisions courageuses, sortant des schémas attendus par ceux qui vivaient la Tradition de la même manière que lui. Je ne l’ai jamais vu amer, aigri, offensé, bien que je l’aie vu dans des situations et des climats où l’amertume, l’aigreur ou l’offense n’auraient rien de surprenant. Je ne l’ai jamais vu dénigrer ou déplorer les faiblesses d’autrui, alors que de nombreuses bonnes personnes le font quotidiennement par souci d’améliorer le monde. Je ne l’ai jamais vu montrer envers quiconque le mépris motivé par un attachement à la vérité de Dieu. Tel était et tel est le secret de Fontgombault, le monastère que le Dom Forgeot a façonné et qui l’a, lui-même, façonné. Comme un vrai homme de Dieu concentré in sacris, il était imperturbable. Il possédait le calme du père voué à l’exercice de sa charge de vices Christi au sein de sa communauté. Il rayonnait de sérénité alliée à l’attention au moindre besoin humain. En le regardant, je pensais souvent au mot de son prédécesseur Dom Edouard Roux: "Il y a toujours la grâce actuelle, celle du moment présent, et elle suffit. Ainsi vont les enfants, vivant au jour le jour, sans inquiétude, en confiance et en abandon, dans la joie d’avoir un Père qui est dans les cieux, un Sauveur qui nous a rachetés à un très grand prix, une Mère de miséricorde et de bonté". 

 

Comprenez bien : je me sentais devant lui comme ces deux jeunes gens errants, Jean et Germain, qui ont parlé avec les pères du désert, et dont l’échange nous est connu sous le titre des Collationes Patrum de Jean Cassien. Moi aussi, j'étais un disciple qui demandait : "Abba, donnez-nous une parole". On a rédigé ensemble un livre assez volumineux, c'est vrai. Mais je pense qu'au-delà de ses réponses précieuses, Dom Forgeot reste pour nous le père - l’abba - qui préférait quelques courts apophtegmes aux vastes édifices bâtis avec les mots humains.

 

Certes, il donnait des conférences et des entretiens. Il écrivait des articles. Comme son prédécesseur Dom Jean Roy, le Père Abbé Antoine était souvent présent hors de la clôture - pour donner la parole. On se l'appropriait comme les poissons mangent du pain jeté dans l’eau. Il accueillait avec bienveillance les raisons des ecclésiastiques et des laïcs venus chercher son appui. Il aimait aider les jeunes à trouver leur voie spirituelle. Il était particulièrement ravi par les jeunes familles, quand les enfants en bas âge amenés par leurs parents grimpaient  sur ses genoux et jouaient avec sa croix pectorale…

 

Un jour, il a reçu un couple désirant devenir oblats de l'abbaye, mais habitant à deux mille kilomètres de Fontgombault. Ils ont dit, avec leur enthousiasme juvénile, pas encore purifié : « Nous cherchons depuis longtemps notre maison spirituelle. Pour la doctrine, nous cherchons auprès de Saint Thomas d'Aquin, pour la vie intérieure – auprès de Sainte Thérèse  et pour la règle de la vie familiale – auprès de Saint Benoît ». Et il leur a dit : « Ils sont tous ici, vous êtes arrivés à la maison ». Depuis ce jour et durant les décennies, il est resté fidèle à l’exercice de sa paternité spirituelle à travers les mille et un événements tantôt insignifiants, tantôt graves et douloureux qui font partie de la vie humaine.

 

Quelques années plus tard, un petit polonais au nom d’Antoine faisait ses devoirs. L’exercice consistait à écrire une lettre à un ami étranger. Le petit Antoine a choisi spontanément le Père Abbé Antoine - et dans une lettre coloriées avec les crayons d’écolier, il a posé une série de questions : Père Abbé, comment allez-vous? Est-ce que tout va bien dans l’Abbaye? Qui est-ce qui gouverne actuellement dans votre pays?

 

Cette lettre a longtemps attendu avant d’être expédiée. Une fois traduite et envoyée comme une anecdote familiale amusante, elle a reçu une réponse tout à fait sérieuse. Je ne vous cite que la réponse de Père Abbé à la dernière question du petit Antoine:

Actuellement, notre pauvre Pays est entre les mains des ennemis de Dieu et de l'Eglise; ils font tout ce qu'ils peuvent pour ruiner ce qui reste encore de notre civilisation chrétienne, mais nous avons confiance que la Sainte Vierge ne le leur permettra pas; elle est Reine de la France comme de la Pologne et elle est forte comme une armée rangée en bataille! Vous devez prier pour que les chrétiens soient fidèles et plus fervents, et pour que les pécheurs se convertissent.

 

Oui, il était, pour ainsi dire, un défenseur de la chrétienté vaillant et pacifique, mû par un amour jaloux pour la royauté sociale de Notre Seigneur Jésus Christ et pour les lois protégeant la vie. Avec cette ardeur, il restait pourtant toujours fidèle aux heureuses limites que la Règle bénédictine donne pour l'enseignement du Père Abbé. Quand un jour, j’ai exprimé mes éloges à propos de son homélie, il a simplement répondu : “Je n’ai fait que citer le Pape”. Plus précisément, il en a cité deux: Pie XII et Jean Paul II. Cette homélie était l’exemple de l'herméneutique de continuité pratiquée bien avant la lettre.

 

Dom Forgeot professait et pratiquait la religion pleinement catholique, fides catholica, respectant la totalité de la vérité et de la charité, sans rien laisser tomber avec le risque de créer quelque chose de partiel - et de partial.  "Il faudrait être intégriste dans la foi et progressiste dans la charité" - c’est cette devise entendue de Mgr Chidimbo que le Père Abbé Antoine a fait sienne. 

 

Le Père Abbé s’est donné beaucoup. Mais - comme l’a écrit Dom Pateau dans sa préface - il s’est livré peu. Il est resté très discret même à l'intérieur de sa famille bien aimée de l’Abbaye (c’est à cette abbaye qu’il s’était adressé le jour de sa bénédiction abbatiale avec les mots si affectueux de saint Paul : gaudium meum et corona mea - ma joie et ma couronne).

 

J'espère ne pas commettre une indiscrétion si je vous partage l’aveu d’un vieux moine de Fontgombault qui m’a dit: “Maintenant je vois bien à quel point il était discret devant nous dans les choses qui n'appartenaient qu'à lui”.

 

Le vieux Père Abbé qui s’adresse à nous en toute simplicité, était donc, et reste,  pour une bonne part, insaisissable. Pour le comprendre, quelques fioretti – petites histoires de sa vie - ne suffisent pas. Il nous faudrait plutôt lire une page empruntée au Gerontikon, où un abba, désirant voir “tous les pères”, s’aperçoit que le Saint Père Antoine était absent de l’assemblée. On lui répond alors: « Il n’est pas là, car il est auprès de son Dieu ».

 

Aussi proche de nous qu’insaisissable, le Père Abbé Antoine a laissé cependant beaucoup de traces de ses prédilections spirituelles : des mots aimés de son cœur qui pourraient être des indicateurs de route. 

 

Je sors de mon bréviaire une petite feuille que Dom Forgeot, déjà émérite, m'avait donnée après son voyage en Hongrie. Ce sont les extraits du journal d'une jeune religieuse hongroise, Monika Timar - qui en 1962 avait offert sa vie à Dieu pour la libération de ses consœurs incarcérées par les communistes (d’ailleurs, ces sœurs ont été libérées quelques mois après sa mort). Je lis les mots de cette jeune femme aujourd'hui et je pense que ce n'est pas par hasard que le vieux moine les a tant aimés, en vrai disciple de Madame l’Abbesse Cécile Bruyère et de Dom Delatte, et en lecteur assidu du Petit journal de Sainte Faustine Kowalska. Je vais donc vous les lire comme, peut-être, « l'ipsissima verba » de son âme priante :

 

Seigneur, je me donne comme les fleurs répandent leur parfum un soir d'été. Silencieusement, simplement, naturellement. Personne ne doit s'en apercevoir, même pas moi. Car ce dont ils "s'aperçoivent" n'existe pas. Ce n'est que l'éclat de verre de ma vanité, de mon confort, de mon orgueil. Je ne veux rien... ni prier, ni travailler, ni me taire, ni parler - je voudrais seulement, avec une âme toute de souplesse, me glisser comme un outil dans Ta main.

Paweł Milcarek

 

---------

Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.


Paweł Milcarek

(1966), założyciel i redaktor naczelny "Christianitas", filozof, historyk, publicysta, freelancer. Mieszka w Brwinowie.