Komentarze
2025.05.14 21:28

Przeciw pesymizmowi

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy.

 

Widzę wiele paniki i pesymizmu wśród tradycjonalistów w związku z Leona XIV, głównie ze względu na jego ciągłość myślenia z Franciszkiem. Uważam, że taka reakcja jest błędem — z kilku prostych powodów.

1. Nigdy nie było prawdopodobne, że otrzymamy papieża, który w wielu aspektach nie byłby w ciągłości z Franciszkiem i mentalnością Soboru Watykańskiego II. Tak, mogliśmy marzyć o Sarahu, Erdő czy Pizzaballi, ale gdy się nad tym zastanowić, progresywiści mieli większość przez cały czas; a nawet konserwatysta musiałby przynajmniej formalnie wyrazić uznanie dla swojego poprzednika i dla ostatniego soboru. Można tego żałować, ale „tak to działa".

2. Mało prawdopodobne było też, że uda się uniknąć papieża z pokolenia „boomerów". Istnieje jednak ogromna różnica między kimś urodzonym w 1936 r. a kimś z 1955 r. Bergoglio dorastał w euforii Soboru Watykańskiego II i na zawsze został naznaczony tym „doświadczeniem Woodstock". Prevost miał tylko 10 lat, gdy Sobór się zakończył, i choć również dorastał w tej posoborowej pustyni, jego relacja do samego wydarzenia była zupełnie inna. Powiedzmy to tak: Bergoglio był emocjonalnie współzależny od Soboru Watykańskiego II, podczas gdy Prevost jest mu zobowiązany tylko na poziomie koncepcyjnym. To krok na drodze do kolejnego papieża, który będzie jeszcze mniej przywiązany do soboru, aż nadejdzie czas, gdy papież będzie traktował Vaticanum II jako jeden z wielu soborów — i nic więcej. Tak, to bardzo powolny proces, ale tak właśnie działają ludzkie pokolenia — musimy pamiętać, że natychmiastowe wyniki dają komputery, nie historia.

3. Różnica osobowości i podejścia może przynieść OGROMNĄ zmianę w praktyce. Istnieje niezliczona ilość oznak, że Prevost jest zupełnie inną osobowością niż Bergoglio — i to w pozytywny sposób — oraz że nie chce chodzić po świecie, robiąc sobie wrogów i niszcząc ludzi. Gdybyśmy nawet tylko zyskali kilka lat oddechu, byłby to sukces na tym etapie. Co więcej, nie ma wątpliwości, że jednym z powodów wyboru Amerykanina było posprzątanie finansowego chaosu w Watykanie: „Na pewno Amerykanin potrafi zebrać fundusze i rozwiązywać problemy!". Ale żeby to dobrze zrobić, trzeba przestać prowadzić wojnę z konserwatystami i tradycjonalistami, którzy przynajmniej częściowo wpływają na opinię publiczną, a co za tym idzie — na przepływ datków. Człowiek, który próbuje naprawić instytucję, chętniej okaże rozwagę i zaprosi różne strony do stołu.

4. Każdemu człowiekowi na wysokim urzędzie jesteśmy winni modlitwę, danie mu szansy na pełnienie posługi, pozwolenie na popełnianie błędów (jak każdemu grzesznemu człowiekowi), a także powstrzymanie się od przedwczesnych potępień. To nie naiwność ani pobożne życzenia — to sprawiedliwość i miłość, które jesteśmy winni naszym ojcom na każdym poziomie: w rodzinie, w parafii, w diecezji, w Kościele powszechnym.

Nie zrozumcie mnie źle: nie twierdzę, że nie należy piętnować zła, kiedy trzeba. Ale czy musimy to robić 24/7? Czy nie możemy okazać odrobiny samodyscypliny i zamiast kolejnej tyrady — odmówić różaniec? A może... rozważyć ignorowanie papieża przez dłuższe okresy, żeby nie popaść w subtelną papolatrię, która czyni z niego alfa i omegę katolicyzmu?

Niektórzy, czytając to, z pewnością będą kusić się, by powiedzieć: „Aha! To dlaczego sam nie stosowałeś się do tych rad wobec Franciszka? Zawsze go krytykowałeś!" Otóż w rzeczywistości przez pierwsze kilka lat bardzo się starałem tego nie robić i wskazywałem na wszystkie dobre i ortodoksyjne rzeczy, które mówił i robił (można to przeczytać w pierwszych rozdziałach mojej „Drogi od hiperpapalizmu do katolicyzmu", tom 2). Dopiero gdy błędy i nieprawości zaczęły wołać o pomstę do nieba, nie mogłem już milczeć — nadszedł czas konfrontacji i potępienia. W przypadku Leona XIV nawet się do tego punktu nie zbliżyliśmy, więc dlaczego nie zacząć od życzliwości i dobroci zamiast wrogości?

Na koniec przypomnienie dla wszystkich:

Nie modlić się za kogoś, bo uważamy go za beznadziejny przypadek — to forma grzechu rozpaczy.

Ponieważ modlitwa jest realna, a łaska, o którą prosimy, również jest realna — zły papież może stać się gorszy, jeśli nie będziemy się za niego modlić, a dobry może stać się jeszcze lepszy dzięki naszym modlitwom. Dlatego nigdy nie przestanę prosić Pana, by zesłał swoją łaskę na tego człowieka, który niesie na barkach ciężar świata.

Peter Kwasniewski

Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.

 


Peter Kwasniewski

Wykładowca i chórmistrz w Wyoming Catholic College, członek zarządu i wykładowca The Aquinas Institute for the Study of Sacred Doctrine oraz nauczyciel w Albertus Magnus Center for Scholastic Studies. Na jego publikacje składają się cztery książki i ponad 500 artykułów obejmujących szeroki zakres tematyczny, a zwłaszcza myśl tomistyczną, sakramentologię i teologię liturgii, zagadnienia z historii i estetyki muzyki oraz społecznego nauczania Kościoła.