Felietony
2014.05.08 09:07

Pomiędzy liturgią a kalendarzem dorocznym

„Człowiek nie jest tak związany z kontekstem jak zwierzę, ani tak wolny od kontekstu jak anioł” – napisał w 1972 roku brytyjski socjolog religii David Martin, znany przede wszystkim z krytyki współczesnej teorii sekularyzacji. Zakres pojęciowy terminu „kontekst”, tak chętnie używanego przez współczesne nauki humanistyczne, zawiera w sobie wręcz nieskończoną ilość desygnatów. „Kontekstem” może być w zasadzie wszystko, co w jakiś sposób otacza i towarzyszy życiu człowieka i zbiorowości. W tej mnogości tropów i definicji, warto byłoby zająć się stosunkowo rzadko odwiedzanym przez współczesną, szeroko pojętą refleksję religijną obszarem funkcjonowania kontekstów, jakim są ludzkie zwyczaje, w szczególności zaś zwyczaje cyklu dorocznego.

Wydawać się może, że szczególnie w dzisiejszych czasach, zjawisko to stanowi przedmiot zainteresowania antropologów kultury, etnografów oraz pracowników muzeów, w tym głównie placówek zajmujących się utrwalaniem śladów dawnej kultury ludowej. Istnieje również w skali ogólnopolskiej w miarę stała liczebnie grupa zapaleńców, próbujących w oparciu o najróżniejsze struktury reanimować – nierzadko w sposób atrakcyjny dla odbiorców – dawne zwyczaje. Ruch ten, poczynając od zespołów muzycznych grających na „folkową nutę”, aż po swoiste grupy rekonstruktorskie, odtwarzające uroczystości i zwyczaje cyklu dorocznego, przy wszystkich swoich zaletach ma charakter raczej hobbystyczny i bądź co bądź rozrywkowy. „Odgrywa się” więc zabawy zapustowe, bogate w symbolikę zwyczaje wielkanocne oraz związane z nimi bezpośrednio barwne obchody związane z początkiem cieplejszej, wiosenno-letniej części roku. Dobrym przykładem chociażby dzień liturgicznego wspomnienia świętego Jerzego (24 kwietnia / 6 maja), który niegdyś w krajach słowiańskich, niezależnie od tego, czy znajdowały się one w orbicie Kościoła łacińskiego czy też Bizancjum, stanowił widoczny moment odrodzenia się nowego cyklu stworzonej przez Boga przyrody.

Współczesna konwencja odtworzenia dawnego i w dużej mierze wymarłego społecznie kontekstu pozostawia mimo wszystko wśród odbiorców poczucie sztuczności. Nie bez wpływu na takie postrzeganie zwyczajów dorocznych pozostaje z pewnością nowoczesna kultura masowa, która używając porównania Johna R. Tolkiena, przeobraża cały świat w „jedno przeklęte, małe, prowincjonalne przedmieście”. Przedmieście, a więc miejsce szczególnego pomieszania kontekstów miasta oraz wsi, obszar chaotyczny, wręcz niepewny co do własnego statusu i tożsamości.

Na gruncie tych refleksji nie daje spokoju kwestia, dlaczego stała i powtarzalna, choć obecnie zapomniana tradycja cyklu zwyczajów dorocznych – i w węższym sensie – zwyczajów ludowych znajduje generalnie tak małe zainteresowanie w kręgu osób związanych z ortodoksją chrześcijańską, a tym bardziej żyjących „starą”, tradycyjną duchowością i pobożnością, skoncentrowanych wokół nadzwyczajnej formy rytu rzymskiego.

Rozważna odpowiedź na postawione wyżej pytanie powinna unikać skrajnych tez, a tym bardziej prostych wytłumaczeń, ograniczających wyjaśnienie do teorii tzw. jednego, dominującego czynnika w rodzaju wszechogarniającej sekularyzacji czy nawet, datującego się w skali globalnej od mniej więcej początków lat 60. XX wieku antyrytualistycznego (a zarazem przesadnie sprofilowanego) nastawienia znacznej części współczesnego duszpasterstwa. Same relacje Kościoła ze zwyczajami społecznymi opartymi na tradycji od wieków przypominały zresztą sinusoidę, w której w pełni słuszna troska o stałe oczyszczanie życia liturgicznego oraz pobożności powszechnej z naleciałości pogańskich lub całkowicie świeckich mieszała się z przesadnym nieraz sceptycyzmem wobec niektórych całkiem niewinnych z dzisiejszego punktu widzenia elementów społecznego uzusu.

Potencjalnie zdziwionych czytelników śpieszę uspokoić, iż nie zamierzam namawiać uczestników tradycyjnych duszpasterstw do wdziewania regionalnych strojów czy organizacji uroczystości dożynkowych. Warto jednak, przynajmniej w sferze fascynującego przecięcia cyklu dorocznego z cyklem kalendarza liturgicznego ponownie docenić przesłanie i symbolikę dawnych zwyczajów, w szczególności tych, które mocno łączą się z liturgią i sakramentaliami. Tak naprawdę przecież, połączenie niekiedy świeckich, cyklicznych obchodów, ale jednak wyznaczonych przez kalendarz liturgiczny, stanowić może próbę odbudowy właściwej hierarchii życia. W jej ramach to właśnie liturgia (nie tyle nawet jako soborowe „źródło i szczyt życia chrześcijańskiego”, ale przede wszystkim kierujący się określonymi zasadami model zastrzeżonego kultu Bożego) stanowi czynnik porządkujący rzeczywistość oraz egzystencję wspólnoty. Nowoczesność za wszelką cenę stara się odwrócić wektory tego wzajemnego układu powiązań i zależności między liturgią i życiem, stawiając na pierwszym miejscu nie dane nam przez Boga a priori nadprzyrodzone misterium, lecz zmienną, dynamiczną doczesność, w której sacrum Służby Bożej, o ile jeszcze jest w stanie uwidocznić się społecznie, pozostaje jedynie mało ważnym dodatkiem do profanum rzeczywistości „z tego świata”.

Pamiętajmy więc o tej właściwej hierarchii i organizującej świat roli liturgii przy zachowywaniu i reanimowaniu dostojnych i pięknych zwyczajów procesji w Dni Krzyżowe, nabożeństw majowych przy figurach i wizerunkach Matki Bożej, postach w Suche Dni czy niedzielnych liturgiach w Okresie Wielkanocnym, które zakwitają jak wiosenne kwiaty i drzewa Bożą mocą odradzającą otaczający nas świat.

 

Łukasz Kobeszko


Łukasz Kobeszko

(1975) filozof i publicysta, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich.