Traditionis custodes
2021.07.20 20:08

Podwójna hermeneutyka papieża Franciszka?

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.plZ góry dziękujemy.

 

Od 16 lipca 2021 roku, czyli od dnia opublikowania przez Franciszka motu proprio Traditionis custodes, każdy kto chciałby krytycznym okiem spojrzeć na ten dokument, powinien solennie zapewnić, że nie jest to atak na papieża. Tym zaś współczesnym ultramontanistom, którzy śpieszą z odsieczą tak zewsząd atakowanemu papieżowi warto przypomnieć słowa Johna Henry’ego Newmana (kanonizowanego przecież przez obecnego Następcę Piotra): „Gdybym  miał  sprowadzić religię do toastów po obiedzie (choć z pewnością nie o to chodzi), wypiłbym, rzecz jasna, za Papieża, ale – jeśli  można – jednak najpierw za  Sumienie, a Papieża później”[1]. Nie jest to żadna nieuprzejmość ze strony autora niniejszego tekstu, nie jest to żadna ideowa lub frakcyjna kurtuazja lub deklaracja, ale przypomnienie podstawowych ram, w których porusza się katolik, gdy mowa jest o posłuszeństwie, czci i wierności papieżowi. Dodajmy, każdemu papieżowi.

Niniejszy tekst nie będzie jednak o uczuciach, które towarzyszą z jednej strony tradycjonalistom – dodajmy w tym miejscu, że worek z napisem „tradycjonalizm” jest znacznie pojemniejszy niż wydaje się to internetowym obrońcom ostatniego motu proprio. Z drugiej strony celem tekstu nie jest także opis drugiej strony, która mniej lub bardziej wprost podpisuje się pod papieskimi decyzjami. W tym miejscu warto odnotować jednak, że pewna rezerwa, krytyczne spojrzenie, a nawet zdziwienie płyną pod adresem Traditionis custodes ze strony środowisk nie kojarzonych z sympatią do tradycjonalizmu. Trzeba wspomnieć o tekście Piotra Sikory z „Tygodnika Powszechnego”[2] oraz Michała Jóźwiaka z „Więzi”[3]. Celem niniejszego tekstu jest przyjrzenie się sposobowi odczytania adagium lex orandi – lex credendi, czyli pewnej Benedyktowej i Franciszkowej hermeneutyce tej zasady. Benedykt XVI przy okazji podpisywania motu proprio Summorum Pontificum dołączył do niego osobisty list do biskupów, w którym wyjaśniał powody swojej decyzji w sprawie tzw. mszy trydenckiej. Także Franciszek w lipcu 2021 roku skierował do współbraci w biskupstwie słowo mające być wyjaśnieniem jakże odmiennej decyzji w stosunku do swojego poprzednika. W tych papieskich dokumentach przewija się lub w jakiś sposób jest obecna zasada lex orandi – lex credendi. Co więcej, służy ona biskupom Rzymu jako narzędzie do wyjaśnienia swoich decyzji. Warto zatem w teologicznych okularach przyjrzeć się tej zasadzie w dwóch dokumentach, które traktują o starszej formie rytu rzymskiego. Na marginesie podkreślić wypada, że w tej chwili jeszcze nie wiadomo jak nazywać liturgię sprawowaną według mszału Jana XXIII. Termin „nadzwyczajna forma rytu rzymskiego” nie jest już od 16 lipca adekwatny w nowej kościelno-liturgicznej rzeczywistości.

Geneza zasady lex orandi – lex credendi

Zasada lex orandi – lex credendi bywa mylona z innym adagium, a mianowicie: ut legem credendi lex statuat supplicandi. Można w pewien sposób powiedzieć, że ta pierwsza jest jakby wnuczką tej wymienionej jako ostatnia. Bez wątpienia obie te sentencje ukazują pewien związek pomiędzy modlitwą Kościoła, a treścią jego wiary. Jednak kontekst ich powstania nie pozwala postawić prostego znaku równości pomiędzy nimi. Zdanie ut legem credendi lex statuat supplicandi przypisuje się Prosperowi z Akwitanii – sekretarzowi papieża Leona Wielkiego, który wszedł w spór z semipelagianami. Belgijski liturgista Paul De Clerck chce upatrywać głównego dzieła tego starożytnego pisarza chrześcijańskiego w De vocatione omnium gentium[4]. Według nieortodoksyjnej charytologii Pelagiusza i jego duchowych synów łaska Boża nie była potrzebna do nawrócenia. Wynika stąd wniosek, że odwrócenie się od grzechu, a zwrócenie ku Bogu stawało się wyłączną zasługą człowieka[5]. Prosper swoje ortodoksyjne stwierdzenia uzasadniał poprzez odwołanie do wypowiedzi Apostoła Pawła: „Zalecam więc przede wszystkim, by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi” (1 Tm 2,1). Owo lex supplicandi, czyli dosłownie „prawo błagania”, to poświadczone w Piśmie Świętym polecenie Apostoła Narodów.  Czym było owo lex supplicandi w czasach Prospera? Czy autor tych słów miał na myśli zorganizowaną kościelną liturgię, modlitwę osobistą, a być może coś jeszcze innego? Zdaniem Macieja Zachary „liturgiści odruchowo myślą o wielkopiątkowych orationes sollemnes, zawierających przynajmniej niektóre z intencji, do których odwołuje się Prosper. (…) Prosper ma na myśli nie tyle konkretną formułę modlitwy wstawienniczej, ile raczej wstawienniczą modlitwę powszechną jako taką, która w różnych lokalnych Kościołach może być wyrażona w różnych szczegółowych formułach”[6]. Mówiąc wprost, dla tego polskiego badacza historii liturgii proste utożsamienie „prawa błagania” Prospera Afrykańczyka ze zorganizowaną kościelną liturgią rozbija się o fakty. W ostateczności trudno ustalić, co właściwie miał konkretnie na myśli Prosper z Akwitanii. Coś jednak można powiedzieć, a mianowicie to, że modlitwa Kościoła za wszystkich ludzi była poleceniem Apostoła Narodów oraz, że była ona świadectwem żywotności ortodoksyjnej charytologii i soteriologii wyrażanych ustami Augustyna oraz Prospera.

Natomiast zasadę lex orandi – lex credendi należy łączyć z ruchem liturgicznym XIX i XX wieku, którego ojcami byli przede wszystkim benedyktyni Europy zachodniej: Dom Prosper Guéranger (1805-1875) z Solesmes oraz Odo Casel (1886-1948) z opactwa Maria Laach w Niemczech[7]. Chociaż we współczesnej literaturze teologiczno-historycznej niejednokrotnie niemal jednym tchem wymienia się te dwa miejsca, w których rozwijał się ruch liturgiczny, to jednak istniały pomiędzy nimi poważne różnice zdań. Na odkrycie ducha liturgii z jednoczesnym nieodrzucaniem tego, co przyniosło średniowiecze nastawione było Solesmes. Natomiast Maria Lach pragnęło powrotu do autentyczności liturgicznej pierwszych wieków, a średniowiecze uważało za czas pewnego liturgicznego upadku[8]. Jednak interesującą nas zasadę należy łączyć przede wszystkim z opatem z Solesmes, czyli  Dom Prosperem Guérangerem. Znany on jest także z walki z herezją antyliturgiczną, jak sam nazwał pewien nurt myślenia o liturgii. Głównym orężem w starciu z takim antyrytualnym, a w konsekwencji antykatolickim, podejściem była właśnie zasada lex orandi – lex credendi[9]. Dom Prosper Guéranger uważał, że ta antyliturgiczna herezja przejawia się przede wszystkim w: nienawiści do Tradycji wyrażonej w tekstach liturgicznych, zastępowaniu tekstów liturgicznych tekstami z Pisma Świętego, tworzeniu nowych form liturgicznych oraz władzy poszczególnych lokalnych wspólnot do zmian w liturgii, a co za tym idzie w wierze Kościoła[10]. Według niego zasada lex orandi – lex credendi miała niejako zabezpieczać liturgię, jako swoisty nośnik Objawienia, przed zmianami motywowanymi nie tylko racjami teologicznymi, ale także w zupełności świeckimi, których wyrazicielem miał być na przełomie XIX i XX wieku modernizm. Podsumowując, chociaż zasada lex orandi – lex credendi, przynajmniej w swoim literalnym brzmieniu, nie może zostać po prostu wywiedziona ze starożytności, to jednak oddaje ona z jakimś sensie ducha nawet starożytnego Kościoła, który bronił swojej wiary przed herezjami odwołując się m.in. do argumentów liturgicznych. Przykładem niech będzie problem równości Osób Boskich dyskutowany w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Kontrowersja, którą rozstrzygał Bazyli Wielki wynikała z dwóch starożytnych przeciwstawianych na pierwszy rzut oka doksologii. Pierwsza z nich mówiła o właściwym kulcie „przez Syna w Duchu Świętym”, a druga „z Synem wraz z Duchem Świętym”[11]. Bazyli stanął w obronie prawowierności tej drugiej, a zarazem nowszej doksologii przeciwko duchoburcom zwracając uwagę, że sformułowania przez oraz w mogą być stosowane do wszystkich Osób Boskich. Liturgia mówiąc „przez Syna w Duchu Świętym” zwraca uwagę na ekonomię Trójcy, a „z Synem wraz z Duchem Świętym” wskazuje na wewnętrzne życie i równość Ojca, Syna i Ducha. Te dwa sformułowania są ze sobą komplementarne, ponieważ ukazują tę samą naukę o Trójcy, lecz z dwóch różnych perspektyw.

Lex orandi – lex credendi w myśli Benedykta XVI

Nie sposób mówić o myśli liturgicznej Josepha Ratzingera, gdy zapomni się o niebagatelnym wpływie monachijskiego teologa i filozofa Romano Guardiniego. „Jedną z pierwszych moich lektur po rozpoczęciu studiów teologicznych na początku 1946 roku była mała książka Romano Guardiniego Vom Geist der Liturgie, która ukazała się na Wielkanoc 1918 roku (…). Książeczkę tę można zupełnie słusznie uważać za zapoczątkowanie ruchu liturgicznego w Niemczech. (…) Doprowadziła ona do bardziej autentycznego (wesentlich ulubione słowo Guardiniego) sprawowania liturgii oraz usiłowania pełniejszego jej rozumienia w wewnętrznych intencjach i głębokiej strukturze jako pochodzącej z natchnienia Ducha Świętego (…), w której Chrystus ciągle na nowo staje się obecny i wkracza w nasze życie”[12] – pisał przyszły papież. Według Romano Guardiniego liturgia posiada wymiar kontemplacyjny, a jednocześnie powinna przemieniać człowieka na wzór Jezusa Chrystusa. Jednak ta przemiana nie dokonuje się na drodze uczuć, tak jak to może mieć miejsce chociażby w czasie modlitwy prywatnej. Tym, co pozwala liturgii zachować dystans wobec ludzkich uczuć, niejako zdrowy chłód, jest jej ścisłe powiązanie z dogmatem. Takie powiązanie jest echem zasady Prospera Guéranger’a, czyli  lex orandi – lex credendi. Dosyć klarownie widać powiązanie doktryny z liturgii w kontekście dogmatu chrystologicznego. Monachijski teolog zauważył, że w jego czasach „niejeden – wyrażając jego pierwsze odczucie – oddałby najpiękniejsze pojęcie teologii, gdyby za to mógł widzieć, jak Jezus idzie ulicą, albo gdyby mógł słyszeć, jak zwraca się do swoich uczniów. Zrezygnowałby z najwspanialszej liturgicznej modlitwy, gdyby za to mógł usłyszeć, jak Pan mówi do niego i gdyby wolno mu było w żywej konwersacji przemówić słowo do Pana”[13]. Taka postawa sprowadza się do jednoznacznego stwierdzenia, że Jezus Chrystus Ewangelii jest inny od Tego, którego przedstawia liturgia. Romantyczny ewangeliczny obraz Mistrza z Nazaretu, Guardini kontrastował z obrazem Chrystusa kreślonym przez liturgię: pełnego majestatu Pośrednika między Bogiem a ludźmi, Pana i Boga utajonego w Najświętszym Sakramencie[14]. Odpowiadając na te bolączki Romano Guardini ukazał dwa sposoby odczytywaniu lub lepiej powiedzieć „przeżywania” Jezusa Chrystusa na modlitwie. Pierwszym jest prywatna modlitwa, do której każdy chrześcijanin ma prawo, i do której jest wezwany. W niej „mówimy do Boga w całkowicie określonej pewności naszej istoty, jak to się nam właściwie ciśnie na usta według naszego położenia i naszych doświadczeń”[15]. Liturgia jednak posiada rys obiektywny, ponieważ przenosi wierzących do porządku nadprzyrodzonego. Podczas niej modlimy się jako członkowie Kościoła, a nie poszczególne jednostki. Kościelna liturgia operuje właśnie dlatego językiem obiektywnym, ponadczasowym, a poprzez to prawdziwie katolickim, czyli powszechnym. Według Romano Guardiniego „tylko prawdziwie katolicki, tzn. powszechny, obiektywny styl życia i myślenia, może być bez zastrzeżeń przyjęty przez każdego”[16]. Dla monachijskiego myśliciela, gdy katolik myśli o liturgii pozostaje wciąż w kręgu zagadnień najbardziej dotykających teologii dogmatycznej.

Co zatem Joseph Ratzinger przejął od swojego dawnego nauczyciela, a poprzez niego z ducha ruchu liturgicznego? Prawdopodobnie najważniejszą rzeczą jest przekonanie, że liturgia nie jest tylko i wyłącznie przejawem kultury, w której powstała, a tym samym nie może być dowolnie meblowana w zależności od spojrzenia tych, którzy mogą przecież – dzięki swojej władzy rozumianej jako potestas, a nie auctoritas, te meble przesuwać. Dobrze wybrzmiewa to w opisie reformacyjnych zmian w liturgii. Według obecnego papieża emeryta „tragizm reformatorskich wysiłków Lutra polegał na tym, że przypadały na czas, kiedy istotny kształt liturgii był w znacznej mierze ukryty i niezrozumiały. Mimo całego radykalizmu jego odwołania do samego Pisma Luter nie kwestionował ważności starożytnych chrześcijańskich wyznań wiary i tym samym pozostawił pewne wewnętrzne napięcie, które stało się głównym problemem dziejów reformacji”[17]. Europejska zawierucha reformacyjna nie doceniła katolickiej liturgii, jako pewnego „miejsca teologicznego” (locus theologicus). Dla Ratzingera obok Pisma, symboli wiary oraz episkopatu (rozumianego, jako z woli Boga urzędu przekazującego autentyczne nauczanie apostolskie) także liturgia jest miejscem, w którym urzeczywistnia się przecież wiara Kościoła. Czy można postawić znak równości pomiędzy wyrażeniem lex orandi a rytuałem rozumianym jako widzialna forma liturgii? Zdaniem Josepha Ratzingera „dobrze jest tu przypomnieć to, co stwierdził kardynał Newman, który powiedział, że w całej swej historii Kościół nigdy nie zniósł, ani nie zakazał prawowiernych form liturgicznych, co byłoby całkowicie obce Duchowi Kościoła. Liturgia prawowierna – to znaczy wyrażająca prawdziwą wiarę – nigdy nie jest kompilacją wytworzoną według kryteriów pragmatycznych, związanych z różnymi ceremoniami, które można by kształtować na sposób pozytywistyczny i arbitralny – dzisiaj tak, a jutro inaczej. Prawowierne formy obrzędu są żywymi rzeczywistościami, zrodzonymi z miłosnego dialogu między Kościołem i Jego Panem. Są one dla życia Kościoła sposobami wyrazu, w których została skondensowana wiara, modlitwa i samo życie pokoleń, oraz w których ucieleśniło się w konkretnym kształcie zarazem działanie Boga i odpowiedź człowieka”[18]. Młody kleryk Joseph Ratzinger czytał w czasach seminaryjnych dzieła Johna Henry’ego Newmana. Spoglądał on na liturgię jako na miejsce, w którym aktualizuje się, realizuje i jest przekazywana żywa Tradycja Kościoła. Jeszcze jako anglikański rektor kościoła Najświętszej Maryi Panny na przedmieściach Oxfordu obserwował postulaty ciągłych zmian w nabożeństwach Kościoła Anglii epoki wiktoriańskiej. Przyszły konwertyta wskazywał, że przecież jeśli zostanie spełnione każde żądanie, każda zachcianka, każda teologiczna wizja jakoś zwycięży to w ostateczności nikt nie będzie zadowolony. W dziewiętnastowiecznej Anglii postulowano m.in. skrócenie obrzędów, eliminację niektórych psalmów, zmianę słów ustanowienia. Czy możliwe byłoby położenie kresu zmianom w liturgii i kto miałby ostatecznie zadecydować, że stworzono już liturgię skrojoną na miarę współczesności – pytał Newman? Zarówno dla niego, jak i dla Josepha Ratzingera, nie można dowolnie modelować lex orandi bez uszczerbku dla lex credendi. Rytuał, który zawarty jest w księgach liturgicznych nie ma na celu zamrożenia określonego sposobu modlitwy, „kanonizacji” jakiejś kultury lub skrępowanie wolności człowieka, ale pozostanie subtelnym futerałem dla ortodoksyjnej wiary Kościoła. Liturgia dla Ratzingera jest misternym futerałem, który kryje w sobie skarb wiary całego Kościoła.

Dokumentem z okresu ośmioletniego pontyfikatu Benedykta XVI, w którym pojawiła się wyraźnie zasada lex orandi – lex credendi, jest motu proprio Summorum Pontificum. Dziś już wspominane jako prawo do niedawna obowiązujące w całym Kościele. Interesująca nas zasada została przywołana jako uzasadnienie dla koegzystencji dwóch form rytu rzymskiego. Kluczowy jest następujący fragment: „Mszał Rzymski ogłoszony przez Pawła VI jest zwyczajnym wyrazem «zasady modlitwy» Kościoła katolickiego obrządku łacińskiego. Natomiast Mszał Rzymski ogłoszony przez świętego Piusa V i ponownie wydany przez błogosławionego Jana XXIII powinien być uznawany za nadzwyczajny wyraz tej samej «zasady modlitwy» i powinien cieszyć się należną czcią ze względu na czcigodny i starożytny zwyczaj. Te dwa wyrazy «zasady modlitwy» Kościoła nie mogą w żaden sposób prowadzić do podziału w «zasady wiary»”[19]. Benedykt XVI w tym fragmencie wprostodwołał się do zasady wiążącej dogmat z liturgią. Według tego papieża, chociaż w Kościele mogą istnieć różnego rodzaju liturgiczne zwyczaje, rodziny i formy rytów, to niezmienna pozostaje doktrynalna treść niesiona przez liturgię. Jedna forma uwypukla daną prawdę, a inna kładzie mocniejszy akcent na inny aspekt katolickiej doktryny. W liście do biskupów z okazji ogłoszenia listu apostolskiego Summorum Pontificum Benedykt XVI niejako tłumaczył swoją decyzję o przywróceniu dawnego rytu tym, którzy wyrażają takie pragnienie: „Historia liturgii jest zbudowana ze wzrostu i postępu, ale nie z zerwania. To, co było święte dla poprzednich pokoleń, pozostaje wielkie i święte także dla nas, a więc nie może być nagle zabronione czy wręcz uważane za szkodliwe”[20]. Jeśli więc dwie formy tego samego rytu rzymskiego wyrażają tę samą zasadę wiary, to dlaczego Benedykt XVI zgodził się na szersze używanie dawnego Mszału Rzymskiego zamiast pozostawić jedną formę? Przywrócenie dawnej liturgii – według papieża Benedykta – było konieczne przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, papież uważał, że to, co było święte przez wieki nie może stać się nagle zakazane lub błędne[21]. Po drugie, żywotność dawnej liturgii jest czymś niezbędnym jako znak identyczności Kościoła przed oraz po II Soborze Watykańskim[22]. Dla Benedykta XVI oba mszały: przed- oraz posoborowy są księgami liturgicznymi tego samego Kościoła, które powinny się nawzajem inspirować i ubogacać[23]. Projekt ten nieco publicystycznie nazywano „reformą reformy liturgicznej” Benedykta XVI. Nota bene, w ankiecie, którą rozesłano do biskupów całego świata przez papieża Franciszka znalazło się następuje pytanie: „Czy nie wydaje się Księdzu Biskupowi, że w diecezji Księdza Biskupa forma zwyczajna przyjęła elementy formy nadzwyczajnej?”. Było to zatem pytanie o recepcję „reformy reformy” w diecezjach.

Lex orandi w ujęciu papieża Franciszka

Franciszek dosyć rzadko porusza tematy i problemy związane z liturgią, a jeśli to robi to jednak ze zdecydowanie pastoralnym nachyleniem. Obecny papież w dokumencie Traditionis custodes używa sformułowanie lex orandi jeden raz. Czyni to jednak bez odniesienia do lex credendi: „Księgi liturgiczne promulgowane przez świętych papieży Pawła VI i Jana Pawła II, zgodnie z dekretami Soboru Watykańskiego II, są jedynym wyrazem lex orandi rytu rzymskiego”[24]. Od 2007 roku lex orandi rytu rzymskiego była jego forma zwyczajna oraz nadzwyczajna, a od 2021 roku ryt rzymski ma jedynie taką formę, jaką otrzymał po reformie liturgicznej po ostatnim soborze. Paradoks polega na tym, że to, co było kształtem lex orandi Kościoła jeszcze 15 lipca, już od 16 lipca nim nie jest. Można zatem słusznie stawiać pytanie, w takim razie czego wyrazem obecnie jest liturgia sprawowana według ksiąg liturgicznych z 1962 roku?

W liście do biskupów papież Franciszek podając powody swojej decyzji nakreślił na początku motywy, które kierowały Benedyktem XVI przy publikacji Summorum Pontificum: „Argumentem stojącym u podstaw jego wyboru było przekonanie, że takie rozporządzenie nie podważy jednej z zasadniczych decyzji Soboru Watykańskiego II, osłabiając tym samym jego autorytet: motu  proprio w pełni uznawało, że «Mszał Rzymski ogłoszony przez Pawła VI jest zwyczajnym wyrazem zasady modlitwy (lex orandi) Kościoła katolickiego obrządku łacińskiego». Uznanie Mszału promulgowanego przez św. Piusa V «jako nadzwyczajnego wyrazu tej samej zasady modlitwy (lex orandi) nie miało w żadnym wypadku na celu nieuznania reformy liturgicznej, lecz było podyktowane pragnieniem wyjścia naprzeciw „usilnym prośbom tych wiernych», przyznając im możliwość «odprawiania Ofiary Mszy zgodnie z edycją typiczną Mszału Rzymskiego ogłoszoną przez bł. Jana XXIII w 1962 r. i nigdy nie odwołaną, jako nadzwyczajną formą Liturgii Kościoła». W jego rozeznaniu pocieszał go fakt, że osoby, które chciały «zachować drogą im formę świętej liturgii», «zaakceptowali postanowienia Soboru Watykańskiego II i pozostali wierni Papieżowi i Biskupom». Za bezpodstawne uznawał poza tym obawy przed rozłamem we wspólnotach parafialnych, gdyż «obie Formy Rytu Rzymskiego mogą się przecież wzajemnie ubogacać»”[25]. Papież Franciszek dosyć dużo miejsca poświęca przywołaniu fragmentów motu proprio Summorum Pontificum swojego poprzednika, jednak obok sformułowania lex orandi nie pojawia się ani razy jego dopełnienie, czyli lex credendi. W liście podkreślono, że celem nowych zapisów prawnych ma być docelowe istnienie w Kościele łacińskim jednej formy rytu rzymskiego, a mianowicie tej zawartej w mszale promulgowanym przez papieża Pawła VI. Franciszek podkreślił, że smuci go „instrumentalne używanie Missale Romanum z 1962 r., które coraz bardziej charakteryzuje się rosnącym odrzuceniem nie tylko reformy liturgicznej, ale i Soboru Watykańskiego II”[26]. W liście papieża liturgia stała się papierkiem lakmusowym przyjęcia lub odrzucenia II Soboru Watykańskiego jako takiego. Franciszek nie precyzuje jednak co konkretnie oznacza odrzucanie ostatniego soboru, jakie uchwały, jakie decyzje są poddawane w wątpliwość poprzez używanie dawnego mszału. Z teologicznego punktu widzenia Benedykt XVI wiążąc dwa lex orandi z jednym katolickim lex credendi Kościoła spoglądał na liturgię szerzej, jako na wyrazicielkę całego depozytu wiary. Franciszek natomiast ukazuje liturgię jako swoisty wyznacznik tego, czy ktoś przyjmuje II Sobór Watykański czy nie. Pytanie, które może się rodzić jest następujące: jak sprawdzić czy wierny udający się na mszę trydencką przyjmuje postanowienia ostatniego soboru czy nie? Czy w takim razie liturgia trydencka zawiera coś odmiennego doktrynalnie niż liturgia tzw. posoborowa? Jeśli docelowo Missale Romanum z 1962 roku ma zniknąć z kościelnego życia – idąc tokiem myślenia zawartego w liście – czy w takim razie wraz z dawną liturgią odchodzi także część katolickiej doktryny? Czy niemożliwe jest takie spoglądanie na dawną liturgię, które nie deprecjonuje II Soboru Watykańskiego?

Warto wskazać także na pewną słabość natury, powiedzmy, pastoralnej Franciszkowego wykładu o lex orandi Kościoła. Każdy, kto czyta ze zrozumieniem nowe motu proprio i list papieża do biskupów dochodzi do przekonania, że dawniejsza forma liturgii potraktowana została jako element życia Kościoła, który prędzej czy później ma zniknąć z eklezjalnego krajobrazu. Liturgia zatem sprawowana po łacinie, ku wschodowi, z jej różnymi ceremonialnymi znakami, z całą symboliką nie jest już formą katolickiego lex orandi. Sięgnąć warto jednak do jeszcze jednej księgi liturgicznej, która pojawiła się już za pontyfikatu papieża Franciszka, czyli do mszału dla konwertytów z anglikanizmu. Ta księga nosi nazwę Divine Worship: The Missal. Jest ona interesująca dla niniejszego tekstu przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, jest to realizacja zapisu konstytucji apostolskiej Benedykta XVI Anglicanorum coetibus z 2009 roku. Zawarte jest w nim następujące zdanie: „oficjalnym wyrazem wiary katolickiej wyznawanej przez członków ordynariatu”[27]. Byli anglikanie skupieni w obecnie w trzech ordynariatach personalnych przyjmują zatem integralnie wiarę katolicką zawartą m.in. w Katechizmie Kościoła Katolickiego. Jednak, „nie wykluczając celebracji liturgicznych według rytu rzymskiego, ordynariat może sprawować Eucharystię i inne sakramenty, Liturgię Godzin oraz inne nabożeństwa według własnych ksiąg liturgicznych tradycji anglikańskiej, zatwierdzonych przez Stolicę Apostolską, aby zachować w łonie Kościoła katolickiego żywe tradycje duchowe, liturgiczne i duszpasterskie Wspólnoty anglikańskiej jako cenny dar umacniający wiarę swoich członków i bogactwo, którym można się dzielić z innymi”[28]. Benedykt XVI dopuszczał wielość form liturgicznych przy zachowaniu integralności wiary katolickiej. Okazuje się, że wielość form liturgii nie przeszkadza w wyznawaniu tej samej wiary. Tyle obecny papież emeryt.

Księga Divine Worship: The Missal została promulgowana w grudniu 2015 roku, czyli już w czasie pontyfikatu Franciszka. Gdy przegląda się ordo missae tego mszału to może zaskakiwać wielowariantowość tej liturgii. Może być ona sprawowana w taki sposób, że będzie przypominać mszę sprawowaną według mszału promulgowanego za pontyfikatu Pawła VI. Chodzi tutaj przede wszystkim o obrzędy wstępne, fakultatywne gesty i znaki liturgiczne, modlitwy na przygotowanie darów oraz obrzędy kończące Eucharystię, czyli błogosławieństwo i rozesłanie wiernych. Liturgia może być jednak sprawowana w taki sposób, że będzie ona przypominała katolicką „starą mszę”, a w wielu miejscach będzie posługiwała się po prostu tekstami zaczerpniętymi z mszału Piusa V. Wymienić należy tylko kilka charakterystycznych elementów: aspersja dokonywana przez celebransa ubranego w kapę przed rozpoczęcie mszy, używanie manipularzy i biretów, modlitwy u stopni ołtarza, przenoszenie mszału ze strony lekcji na stronę ewangelii, przyklęknięcie podczas Credo, dawne modlitwy ofertoryjne, Kanon Rzymski wraz z pocałunkiem ołtarza na początku, trzykrotne „Panie, nie jestem godzien” po Agnus Dei czy też odczytywanie tzw. „Ostatniej ewangelii”, czyli prologu ewangelii według świętego Jana. Wspomnieć wypada także o innych elementach jak np. o  sekwencji Dies irae w mszach żałobnych oraz o kalendarzu liturgicznym, który poprzez np. okres Przedpościa i daty niektórych świąt oraz wspomnień przypomina kalendarz dla (do niedawna) nadzwyczajnej formy rytu rzymskiego. Co prawda, teksty liturgiczne w Divine Worship: The Missal są podane w języku angielskim to przecież jest to tłumaczenie tekstów łacińskich z dawnego mszału. Innymi słowy, to są te same teksty.

Powstaje zatem w pełni uzasadnione pytanie: czy papież Franciszek w motu proprio dotyczącym Missale Romanum z 1962 roku uważa, że elementy charakterystyczne dla starszej formy rytu rzymskiego nie są już wyrazem lex orandi Kościoła, a promulgując Divine Worship: The Missal te same elementy dopuścił do liturgicznego krwioobiegu Kościoła katolickiego? Czy papież stosuje zatem dwie hermeneutyki dla dwóch różnych grup w Kościele? Z perspektywy teologii zaprezentowanej przez Benedykta XVI w Summorum Pontificum nic nie stoi na przeszkodzie, aby byli anglikanie posługiwali się swoim własnym mszałem przy zachowaniu jedności w wierze. Ta Benedyktowa argumentacja traci jednak swoją rację bytu w Traditionis custodes. Czy zatem byli anglikanie również powinni spodziewać się niedługo liturgicznej uniformizacji w myśl papieskiego jednego posoborowego lex orandi?

Próba podsumowania

Benedykt XVI został przez wielu zapamiętany jako niestrudzony „robotnik w Winnicy Pańskiej”, który odbudowywał jedność Kościoła w myśl „hermeneutyki reformy”, która nie pozwala zapominać o swoich korzeniach. Stąd używanie przez papieża nowych i starych szat liturgicznych oraz opublikowanie motu proprio uwalniającego niejako starszy mszał. Wielu, gdy myśli o wysiłkach papieża Ratzingera ma w uszach przemówienie do kurii rzymskiej z 2005 roku, gdy wybrzmiały i zostały zdefiniowane dwie hermeneutyki: zerwania i reformy. Papież Franciszek jak się wydaje także uznaje i stosuje dwie hermeneutyki. Wobec konwertytów z anglikanizmu stosuje „hermeneutykę reformy”, a wobec szeroko pojętych tradycjonalistów „hermeneutykę zerwania”. I nie jest to atak na papieża, ale próba zrozumienia teologicznych założeń, które stoją za nowym prawem dotyczącym mszy trydenckiej. Sprawy tak wielkiej wagi domagają się gruntownego teologicznego przygotowania. Jeśli posoborowe lex orandi wyraża lex credendi Kościoła katolickiego, to w takim razie, co wyraża dawna liturgia? Z listu papieża Franciszka do biskupów można odnieść wrażenie, że Eucharystia sprawowana według Missale Romanum Jana XXIII jest wyrazem kaprysów bardzo upartej części Kościoła katolickiego? Dużo precyzyjniejszy jest w tej materii tekst kardynała Gerharda Ludwiga Müllera, który jest odpowiedzią na nowe papieskie rozporządzenia: „Tym, co zasługuje w Traditionis custodes na szczególnie uwagę, jest zastosowanie aksjomatu lex orandi – lex credendi. To określenie pojawia się po raz pierwszy w antypelagiańskim Inculusie, mówiącym o sakramencie kapłańskich modlitw, przekazanym przez apostołów po to, by sprawowany był tak samo na całym świecie i w całym Kościele katolickim, tak że reguła modlitwy jest regułą wiary. Odnosi się to do substancji sakramentów (słów i znaków), ale nie do rytów liturgicznych, których było w epoce patrystycznej kilka (z różnymi wariantami). Nie można tak po prostu zadeklarować, że ostatni mszał stanowi jedyną obowiązującą normę katolickiej wiary nie czyniąc rozróżnienia między częścią niezmienną, pochodzącą z ustanowienia Bożego a częściami podlegającymi zmianom (...). Zmiana rytów liturgicznych nie przedstawia sobą innej wiary, świadczy raczej o jednej i tej samej apostolskiej wierze Kościoła w różnych jej wyrazach”[29]. Papież Franciszek nie zaproponował alternatywnej wobec ratzingerowej wizji, którą nadal prezentuje były prefekt Kongregacji Nauki Wiary. Można się nieustannie okładać emocjonalnymi pałkami odrzucania soboru, papieża i sam jeden Bóg wie czego, ale to tylko jedna strona medalu. Drugą stroną jest teologia, która stoi za prawem. Chyba, że przyjmiemy, że papież nie musi liczyć się z teologią.

Widoczna jest także słabość współczesnego powiązania liturgii z pastoralnością z jednoczesnym rozluźnieniem jej więzi z dogmatyką. Dochodzi to do głosu w braku sformułowania lex credendi w nowym papieskim dokumencie. Powyższe pytania i wątpliwości należy stawiać, ponieważ papież także jest związany wiernością wobec Bożego Objawienia, za papieskimi decyzjami musi stać teologia, która jest trwalsza od poglądów aktualnego Następcy Piotra. Stawianie pytań i formułowanie odpowiedzi nie jest wyrazem jakiejś tradycjonalistycznej złośliwości, ale są one konieczne także dla zwolenników papieskiej decyzji z 16 lipca. Inaczej, motu proprio Traditionis custodes słusznie będzie nazywane prawem pisanym nie z teologicznym rozmysłem, ale z wolą zamknięcia tematu dawnej liturgii raz na zawsze.

Paweł Beyga 

----- 

Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.

 

[1] J. H. Newman, O sumieniu, Bydgoszcz 2002, s. 58.

[2] Zob. P. Sikora, Duch dialogu, litera zakazu. https://www.tygodnikpowszechny.pl/duch-dialogu-litera-zakazu-168395 (dostęp: 19.07.2021).

[3] Zob. M. Jóźwiak, Nowe zasady starej liturgii, czyli nagłą zmiana kursu. https://wiez.pl/2021/07/19/nowe-zasady-starej-liturgii-czyli-nagla-zmiana-kursu/?fbclid=IwAR0clJZRiFOrnGvOitgsFAji5SmpuKZdlspfHylRoHCT_s50HwyKFs_pHdE  (dostęp: 19.07.2021).

[4] Zob. P. De Clerck, Lex orandi, lex credendi. Sens originel et avatars historiques d’un adage equivoque,

„Questions liturgiques” 59 (1978), no. 4, p. 194.

[5] Zob. J. N. D. Kelly, Początki doktryny chrześcijańskiej, Warszawa 1988, s. 276.

[6] M. Zachara, „Lex orandi, lex credendi” – o co właściwie chodzi? (1), https://www.liturgia.pl/Lex-orandi-lex-credendi-o-co-wlasciwie-chodzi-1/ (dostęp: 19.07.2021).

[7] Zob. T. Rowland, Wiara Ratzingera. Teologia Benedykta XVI, Kraków 2010, s. 201.

[8] Por. J. Ratzinger, Wykłady bawarskie z lat 1963-2004, Warszawa 2009, s. 271.

[9] Zob. A. Reid, The Organic Development of the Liturgy: The Principles of Liturgical Reform and Their Relation to the Twentieth-Century Liturgical Movement Prior to the Second Vatican Council, San Francisco 2005, s. 57–58.

[10] Por. tamże, s. 58–59.

[11] Zob. J.  Naumowicz, Wstęp, w: Bazyli Wielki, O Duchu Świętym, Warszawa 1999,  s. 41-48.

[12] J. Ratzinger, Opera omnia, t. XI: Teologia liturgii, Lublin 2012, s. 24.

[13] R. Guardini, O duchu liturgii, Kraków 1996, s. 88.

[14] Por. tamże, s. 88.

[15] Tamże, s. 88.

[16] Tamże, s. 89.

[17] J. Ratzinger, Opera omnia, t. XI, Teologia liturgii, Lublin 2012, s. 134.

[18] J. Ratzinger, Rozproszyć obawy przed dawną liturgią, „Christianitas” 21/22 (2005), s. 16.

[19] Benedykt XVI, List apostolski motu proprio„Summorum Pontificum” (2007), „Christianitas” 31–32 (2007), s.189–190.

[20] Benedykt XVI, List do biskupów z okazji publikacji Motu proprio „Summorum Pontificum”, „Christianitas” 31–32 (2007), s. 197.

[21] Por. Benedykt XVI, P. Seewald, Ostatnie rozmowy, Kraków 2016, s. 236.

[22] Por. J. Ratzinger, Bilans i perspektywy, „Christianitas” 21/22 (2005), s. 224.

[23] Zob. Benedykt XVI, List do biskupów z okazji publikacji motu proprio „Summorum Pontificum”, s. 197.

[24] Franciszek, List apostolski motu proprio “Traditionis custos” (2021).https://episkopat.pl/list-apostolski-w-formie-motu-proprio-ws-stosowania-liturgii-rzymskiej-sprzed-reformy-z-1970-r/?fbclid=IwAR2-QcUk02EGmFyyDO6o1ivZtOabQBKb5STySZOSZTn4OEtzsB-I6XUqOUE(dostęp: 19.07.2021).

[25] Franciszek, List Ojca Świętego do biskupów świata ws. motu proprio „Traditionis custodes”. https://episkopat.pl/list-ojca-swietego-do-biskupow-swiata-ws-motu-proprio-traditionis-custodes/?fbclid=IwAR2Ffl8X7yEPY2jmjW127FN7g5CLCdNnQu-_WOzgDXnL9RcSlYlNO1fCgbs (dostęp: 19.07.2021).

[26] Tamże.

[27] Benedykt XVI, Konstytucja apostolska Anglicanorum coetibus o ustanowieniu Ordynariatów Personalnych dla anglikanów przystępujących do pełnej wspólnoty z Kościołem katolickim (2009), w: Wspólnota anglikańska a ekumenia. Wokół konstytucji apostolskiej„Anglicanorum coetibus” Benedykta XVI, red. T. Kałużny, Z. Kijas Kraków 2010, s. 161.

[28] Tamże, s. 162.

[29] G. L. Müller, Jedność opiera się na łasce i wierze, a nie na jednolitej liturgii. https://pch24.pl/kard-gerhard-muller-jednosc-opiera-sie-na-lasce-i-wierze-a-nie-na-jednolitej-liturgii/ (dostęp: 20.07.2021).


Paweł Beyga

(1990), doktor nauk teologicznych (teologia dogmatyczna). W 2018 roku obronił pracę doktorską na Papieskim Wydziale Teologicznym we Wrocławiu na temat tradycji anglikańskiej w Mszale dla ordynariatów personalnych byłych anglikanów. Interesuje się związkiem liturgii z treścią wiary. Publikował m.in. w „Teologii w Polsce”, „Wrocławskim Przeglądzie Teologicznym” oraz „Studia Europaea Gnesnensia”.