Komentarze
2020.10.08 14:09

Nowe “Dyrektorium o katechizacji” - rewolucja w podejściu do katechezy?

Do przeczytania nowego “Dyrektorium o katechizacji”[1] zostałem sprowokowany pojawiającymi się na jego temat wypowiedziami. Przykładem niech będzie wywiad z ks. Damianem Wyżkiewiczem, autorem książki na temat katechezy pt. "Ostatni dzwonek", w którym padają m.in. takie zdania: "Dokument jest rewolucyjny. On niesamowicie łamie schematy"[2]. Czytając i słysząc, tę i inne podobne wypowiedzi, podkreślające rzekomą rewolucyjność tego dokumentu, zauważyłem w nich przynajmniej trzy niepokojące rzeczy: 1) z uznaniem podkreślano marginalizację roli Katechizmu w katechezie na rzecz innych źródeł, 2) rolę dialogu i postawy tolerancji (komunikacji ze światem współczesnym), 3) patrzenie na katechezę przez pryzmat kerygmatu[3].

Polskie wydanie “Dyrektorium o katechizacji” przygotowane zostało przez wydawnictwo Jedność. Dokument liczy łącznie 247 stron i jest podzielony na trzy części oraz dwanaście rozdziałów. Pierwsza część dotyczy roli katechezy w ewangelizacyjnej misji Kościoła. Część druga poświęcona jest procesowi katechizacji. Część trzecia, „Katechizacja w Kościołach partykularnych”, zwraca uwagę na katechezę w różnych kontekstach społeczno-kulturowych.

Nie będę omawiał treści całego dokumentu, ani wszystkich aspektów wyłaniającej się z niego wizji katechezy, ale postaram się odpowiedzieć na pytanie, czy tekst ten rzeczywiście oznacza rewolucję - i to, bynajmniej nie w źródłowym znaczeniu tego słowa, jako powrotu do pierwotnego układu rzeczy, czego bym sobie i Kościołowi w podejściu do katechezy życzył. W świetle tego, co dane było mi do tej pory usłyszeć na temat “Dyrektorium”, a także w oparciu o dotychczasowe doświadczenia z katechezą, a przede wszystkim z lekcjami religii w polskich szkołach[4], odpowiedź wydawała się dla mnie jasna. Słysząc głosy o katechezie kerygmatycznej, odnosiłem wrażenie, że mówiący o niej, mają na celu dalszą psychologizację przekazu religijnego poprzez przesadne podkreślanie kontekstu życiowego katechizowanego i mówienie o doświadczeniu wiary. Niestety pojęcie kerygmatu nie jest pozbawione pewnej semantycznej wieloznaczności, szczególnie od momentu, gdy zaczęto przeciwstawić mu pojęcie historyczności. Kerygmat zaczęto traktować jako ustny przekaz gatunku literackiego, różny np. od katechezy czy didache. Zaczęto mówić o kerygmacie jako “przepowiadaniu misyjnym” skierowanym do niewierzących i traktować go jako całość nauczania apostolskiego. A Rudolf Bultmann przekształcił nawet pojęcie kerygmatu w osobną kategorię psychoreligijną i oderwał go od podłoża historyczno-kulturalnego. Zburzona została struktura formalna kerygmatu w znaczeniu tradycyjnym jako zbioru podstawowych formuł wiary. Według Bultmanna formuły wiary wyrażone zostały językiem mitycznym, który trzeba odmitologizować. W kerygmacie liczyć ma się  tylko to, co odnosi nas do Boga w interpersonalnym dialogu. Kerygmat nie powstał z życia Jezusa i nie szuka w nim oparcia, staje się on “wydarzeniem słowa, miejscem zbawienia.”[5] Tymczasem, o czym należy przypominać, to nie kerygmat jest źródłem naszej wiary, ale sam Jezus Chrystus. I jakkolwiek stanowisko Bultmanna zostało poddane krytyce, nawet ze strony części jego uczniów, to jednak pewna wieloznaczność w rozumieniu tego, czym jest kerygmat, pozostała. Jest to widoczne na przykład w wypowiedziach wielu osób mówiących o katechezie kerygmatycznej[6], w których pobrzmiewa często stwierdzenie, że współczesny człowiek nie potrzebuje suchej doktryny, rytuałów, pobożnych praktyk, nakazów. A powrót do życia w Bogu (nie zawsze zresztą wiadomo, co to ma oznaczać) możliwy ma być dzięki kerygmatowi, który  prowadzi do otwarcia serca. W tym ujęciu kerygmat przeciwstawiany jest dogmatowi, a nawrócenie serca poznaniu i przyjęciu prawd wiary.

Już w początkach swych dziejów Kościół wypracował metody katechizacji, które nie były oderwane od realiów życia konkretnych ludzi. Brały one pod uwagę również uwarunkowania psychiczne katechizowanego i katechizującego. Wykorzystywały poglądowość. Jednakże nigdy nie odrywały one katechezy od przekazu zdrowej nauki katolickiej, zakotwiczonej w Piśmie świętym i Tradycji, ponieważ sama Biblia potrzebuje być interpretowana zgodnie z Tradycją. Nie “dostosowywały” one dogmatów do tego, co dana osoba czuje czy myśli, nie relatywizowały ich. Rozróżniano i uwzględniano etapy rozwoju wiary, na których znajdowały się konkretne osoby[7], nie lekceważąc sfery emocjonalno-pragnieniowej, ale też jej nie przeceniając. Św. Augustyn, udzielając rad dotyczących katechezy, w dziele “De catechizandis rudibus” wskazuje na konkretną sytuację życiową katechizowanych, a także postawę, która winna charakteryzować nauczającego: O wiele chętniej nas słuchają, gdy i my również znajdujemy w nauczaniu upodobanie, albowiem osno­wa mowy naszej jest przepojona własną radością i łatwiej się z ust wydobywa i milsze znajduje przyjęcie.

Dlatego też miłe jest zadanie podać pewne wskazania, skąd i dokąd prawdy wiary wykładać, jak wykład zmieniać i urozmaicać, aby nie­kiedy był dłuższy, niekiedy krótszy, zawsze jednak zupełny i skończony; kiedy znowu posłużyć się dłuższym, kiedy krót­szym i jakich użyć sposobów, by każdy z radością katechizował, o tyle bowiem bardziej będzie pociągającym, o ile temu więcej podoła, a to jest największa troska. [...] To tedy umiłowanie wziąwszy sobie jako cel, do którego to wszystko, co mówisz, masz odnosić, cokolwiek wykładasz, wykładaj tak, aby uczeń słuchając - wierzył, wierząc - miał nadzieję, a mając nadzieję - miłował[8].

“Dyrektorium o katechizacji”, choć nie jest wolne od niewiele wnoszącego, a chwilami wręcz niebezpiecznego ze względu na możliwość nadinterpretacji, mówienia o konieczności dialogu (“Katecheza jako ‘laboratorium’ dialogu”, “dialogiczny styl”), tolerancji, ekumenizmie[9], zasadniczo poprawnie definiuje Objawienie Boże, którego pełnią jest Jezus Chrystus w swoim dziele Odkupienia człowieka; wiarę, która będąc darem Boga i nadprzyrodzoną cnotą, jest aktem rozumu i woli[10]; przekaz Objawienia w Kościele i proces ewangelizacji. Rozumienie życia religijnego, które wyłania się z lektury tego dokumentu, nie wydaje się być skażone podejściem antropocentrycznym, które stawiałoby człowieka i jego działanie w centrum, czy też opierało wiarygodność idei Boga na naturalnych potrzebach i ograniczeniach człowieka (immanentyzm).

We wstępie do analizowanego dokumentu czytamy, że “Drogę rozwoju katechezy w ostatnich dziesięcioleciach wyznacza adhortacja apostolska Catechesi tradendae[11]. Następnie, w miejscu gdzie jest mowa o celach katechezy, przywołany został następujący cytat z tej adhortacji: “doprowadzić do dojrzałości wiarę już zrodzoną w duszy i ukształtować prawdziwego ucznia Chrystusa przez pogłębione i bardziej uporządkowane poznanie Osoby i nauki Chrystusa naszego Pana”. “Katecheza pozostaje wszczepiona w trwałą tradycję, która charakteryzuje historię chrześcijaństwa od samego zarania. Trwa ona jako specyficzna działalność formacyjna Kościoła, który uwzględniając różnice występujące między poszczególnymi grupami wiekowymi wierzących, stara się czynić Ewangelię Jezusa Chrystusa zawsze aktualną [...].”[12] Nowe “Dyrektorium” ma zachowywać ciągłość z “Ogólną Instrukcją katechetyczną” z 1971 roku oraz “Dyrektorium ogólnym o katechizacji” z 1997 roku. Dokument zatwierdzony w tym roku przez papieża Franciszka ma stanowić “kolejny etap dynamicznej odnowy, jaka dokonuje się w katechezie”[13]. Przyznam, że czytając to zdanie i konfrontując je z ogólnym kryzysem, który przeżywa od ponad pół wieku Kościół - o sukcesach w katechizacji mowy być nie może - podziwiam optymizm autorów, który zdaje się być oderwany od rzeczywistości. Jako bezpośrednie punkty odniesienia dla nowego Dyrektorium autorzy wskazują Synod poświęcony Nowej ewangelizacji dla przekazu wiary chrześcijańskiej oraz adhortację Evangelii gaudium[14]. Wyjaśnia to nam obecność w analizowanym dokumencie pewnych tematów i sposób rozłożenia akcentów (“[...] pokusa dostosowania się do ujednoliconych w skali całego świata form [...]”[15]), w tym ścisły związek między ewangelizacją a katechizacją oraz głoszeniem kerygmatu i jego dojrzewaniem[16]. Następnie autorzy wstępu próbują wyjaśnić na czym polega “prymat kerygmatu” i podporządkowanie katechezy ewangelizacji.

Trudno jest mi się zgodzić bez zastrzeżeń ze stwierdzeniem zawartym w omawianym dokumencie, że współcześnie nie jest już możliwe wyraźne rozgraniczenie takich pojęć jak preewangelizacja, pierwsze głoszenie, katecheza stała formacja[17]. Być może nie jest to łatwe, ale konieczne, gdyż w innym wypadku osoby, które są, czy powinny być, na dalszym etapie wzrastania w wierze, będziemy traktowali, w najlepszym wypadku, jak katechumenów. Dobrą ilustracją wydaje mi się przykład szkolnej katechezy, która często nie ma nic do zaoferowania tym dzieciom, które mają za sobą przyzwoitą formację religijną wyniesioną z domu. Dla takich dzieci np. kurs przygotowujący do Pierwszej Komunii świętej w szkole czy w parafii, okazuje się nieraz antyświadectwem. Mówiąc zaś o ewangelizacji kultur i inkulturacji wiary, dokument traktuje również o procesach globalizacji, w których dostrzega “pewne ambiwalencje”, ale - jak na moje rozeznanie - prezentuje tu nazbyt pozytywne podejście do tych i innych zjawisk widocznych we współczesnym świecie. Widoczne to jest zresztą w całym dokumencie, także tam gdy mówi on o “przemianie antropologicznej”[18]. Nie do końca też rozumiem, jak można zrealizować zalecenie mówiące, że ”zadania nauczania religii należy realizować zgodnie z celami danej placówki edukacyjnej”, w sytuacji, gdy owe cele są sprzeczne z nauczaniem katolickim[19]? To są słabe momenty tego dokumentu, i jest ich więcej, ale nie będę ich teraz wypisywał, dlatego że nie mają zasadniczego znaczenia dla głównego tematu dokumentu.

Opisując proces katechizacji nacisk położono na “egzystencjalną stronę doświadczenia poszczególnych osób, w ich środowisku życia”[20]. Jednakże wyraźnie mówi się też o poznawczym wymiarze wiary, w tym kontekście pada też jednoznaczna deklaracja: “porażką byłaby bowiem katecheza przeciwstawiająca treści doświadczeniu wiary”[21]. Wydaje się, że konkretny opis procesu katechezy jest o wiele bardziej zdroworozsądkowy, niż padające tu i ówdzie deklaracje. Dotyczy to również rozumienia “katechezy kerygmatycznej”[22], z którą “poradzimy” sobie tylko wtedy, jeśli - o czym wspominaliśmy już wcześniej - nie będziemy przeciwstawiali kerygmatu (głoszenia)[23] didache (nauczaniu)[24]. Przyjmując jednocześnie pewne rozróżnienie, że katechetyczna didache zmierzała do utwierdzenia wiernych w nauce apostolskiej (co następowało w powiązaniu z liturgią), a kerygmat był nakierowany na zrodzenie wiary i przygotowanie do chrztu[25]. Dlatego trudno jest przyjąć bez zastrzeżeń fragment “Dyrektorium”, który mówi, że “katecheza, jako echo kerygmatu, powinna podkreślać takie elementy, jak: charakter propozycji; jakość narracyjna, uczuciowa i egzystencjalna; wymiar świadectwa wiary; nastawienie na relację; wymowa zbawcza”[26]. „Nauka apostołów” z Dz 2,42, to już nie jest pierwszy kerygmat z dnia Zesłania Ducha Świętego[27]. Tego rozróżnienia rzeczywiście w omawianym dokumencie nie widzę. Należy odróżnić doświadczenie wiary, w którym musi być obecny element obiektywizacji doświadczanej rzeczywistości - co mam miejsce np. podczas godnie sprawowanej liturgii rozumianej jako kultyczne uobecnienie jedynego, historycznego i niepowtarzalnego aktu zbawczego dokonanego przez Jezusa Chrystusa - od emocjonalnych stanów przeżywania rzeczywistości. A zatem, chęć pokazania działania i miłości Boga w naszym codziennym życiu, przywrócenie Pismu świętemu należnego mu miejsca, nie może być przeciwstawiana konieczności uznania i zgłębiania objawionej przez Boga prawdy, którą Kościół daje nam do wierzenia jako konieczną do zbawienia. Widzimy to bardzo dobrze np. u św. Klemensa Aleksandryjskiego, który za podstawową treść kerygmatu uznaje autentyczną naukę wiary zawartą w Tradycji i Piśmie Świętym[28]. Można się zgodzić na to, że kerygmat to ogłoszenie zbawienia dokonanego przez Boga w Jezusie (misterium paschalne Jezusa Chrystusa), połączone z wezwaniem do nawrócenia i chrztu. Najbardziej skondensowana forma orędzia zbawienia. Póżniej następuje pogłębiania wiedzy religijnej poprzez usystematyzowany jej przekaz, przygotowanie do sakramentów i do życia wiarą (ogromna rola rodziny, którą zresztą bardzo mocno akcentuje nowe dyrektorium). To są etapy właściwej katechizacji, w których istnieje jakieś odniesienie do kerygmatu, ale jego nasilenie jest zróżnicowane i nie można całego przepowiadania Kościoła sprowadzić do niego. Nie należy też zacierać różnic pomiędzy istniejącymi formami przepowiadania[29]. Kerygmat domaga się rozwinięcia. Katechizacja musi wyjaśniać dogmaty[30], wskazywać w co wierzyć i pomagać w zrozumieniu wiary, wprowadzać w misterium. Pamiętajmy, że wiara oznacza zarówno akt wiary, jak i treści wiary[31] Powtórzmy raz jeszcze, drogą wiodącą donikąd jest próba przeciwstawiania sobie definicji i zasad wiary, głoszeniu dobrej nowiny. Receptą na teologiczną ignorancję wiernych nie może być dalsza rezygnacja z racjonalnego uzasadnienia wiary, czy nawet naruszenie hierarchii prawdy w nauce katolickiej. U podstaw naszego działania w obszarze wiary nie może leżeć rzekoma prawda, którą sami tworzymy wydobywając ją z siebie, ale prawda, którą odkrywamy poprzez studiowanie i obiektywne podejście do dogmatu. Za podstawę wiary nie możemy przyjmować subiektywnych doświadczeń religijnych o czysto duchowym charakterze, których na przestrzeni wieków ludzie mieli bardzo wiele. Właśnie takie podejście pozbawione byłoby kerygmatycznego wymiaru wiary chrześcijańskiej, w którym mamy naocznych świadków dokonujących się wydarzeń o charakterze nadprzyrodzonym. Trzeba przywrócić w przekazie katechetycznym precyzyjny przekaz wiedzy religijnej, w ścisłych, jasnych i opartych na zdrowej teologii definicjach. Nie musi to być wcale przekaz jednokierunkowy, dokonujący się bez żadnego zaangażowania emocjonalnego czy poglądowości. W tym kontekście warto pamiętać, że również przyswajanie pamięciowe określonych treści ma duży wpływ na postawy człowieka. Co ciekawe, bo wcale dzisiaj nie jest to takie oczywiste, nowe “Dyrektorium o katechizacji” podkreśla znaczenie nauki pamięciowej, przede wszystkim w kontekście znajomości wyznania wiary, fragmentów Pisma świętego, liturgii i pobożności ludowej.[32] Logika spotkania nie może wyprzeć logiki analogii i logiki posłuszeństwa (autorytetu). O tym nasz dokument wprost nie traktuje. Jednakże jego treść nie pozwala na to, aby uczynić z niego manifest rewolucyjny, nie daje też podstaw do marginalizacji nauki katechizmowej. A w niektórych sytuacjach “Dyrektorium” może stanowić zaporę przed niebezpiecznymi zakusami, czy widocznymi od dawna trendami w katechezie, także tej szkolnej (gdzie wbrew temu, co często słyszymy, wcale nie ma rzetelnego przekazu wiedzy katechizmowej). Wszak bez rozumowego poznania nie może być pełnej, osobowej wiary. Wiara “jest zbliżeniem się do logosu, do ratio, do sensu, a przez to do samej prawdy [...].”[33]

Nowe “Dyrektorium o katechizacji” może być wykorzystane jako materiał wyjściowy do opracowania przez Kościoły lokalne własnych wytycznych dotyczących katechizacji. Tego bardzo nam potrzeba, bo mamy do czynienia z powszechnym kryzysem tożsamości wielu katolików. Czy coś się jednak zmieni? Nie wiem. Przyznam, że trudno mi w to uwierzyć, szczególnie, gdy czytam, jakie wnioski z “Dyrektorium” wyciągnęła przynajmniej część osób zajmujących się katechizacją w Polsce.

Rozważania te zakończę cytatem z Etienne Gilsona, który przywoływałem już w innym tekście poświęconym katechezie[34]: „Młody chrześcijanin nie wie, że jest początkującym teologiem, lecz stopniowo nim się staje, a gdy do tego nauczania teoretycznego doda się formację religijną, wychowanie w pobożności, wreszcie życie sakramentalne, które abstrakcyjne pojęcia przekuwają w żywe rzeczywistości, osobiście poznane i głęboko pokochane, zrozumie się bez trudu, że kiedy po raz pierwszy chce się wprowadzić filozofię do takiego umysłu, znajduje ona tam dawne i zasiedziałe miejsce. Młodzieniec nie wie prawie nic, ale mocno wierzy w wiele rzeczy. Zresztą jego umysł jest przyzwyczajony do poruszania się od wiary do poznania i od poznania do wiary w tej jedynie intencji, by dostrzec ich samorzutną harmonię i pogłębić ich cudowną zgodność. Fałszywie brzmiące tony, wydobywające się z obcych czy wrogich wierze chrześcijańskiej filozofii, są natychmiast eliminowane […].”[35]

Nie pozostaje nam zatem nic innego, jak tylko, idąc za wskazaniem św. Pawła trzymać się tego, co prawdziwe (1Tes 5, 21).

 

Artur Górecki

----- 

Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.

-----

 

[1] “Dyrektorium o katechizacji”  zostało zatwierdzone przez papieża Franciszka 23 marca 2020 r. Dokument został przygotowany i wydany przez Papieską Radę ds. Nowej Ewangelizacji. Dyrektorium jest dokumentem Stolicy Apostolskiej wydanym dla całego Kościoła. Obszerny, liczący ponad 300 stron (wyd. polskie ma łącznie 247 stron) dokument uaktualnia poprzednie Dyrektorium, które zostało wydane w 1997 r.

[2] Ks. Damian Wyżkiewicz: nowe Dyrektorium o katechizacji jest rewolucyjne, deon.pl, 10.09.2020.

[3] Zofia Kędziora: nowe Dyrektorium o katechizacji stawia na kerygmat [KOMENTARZ], misyjne.pl, 28.09.2020.

[4] Lekcje religii w szkole traktuję jako jedną z form katechezy choć w “Dyrektorium” czytamy: nauczanie religii w szkole przez lata przeszło wiele zmian. Odróżnia się ono od katechezy, a zarazem jest wobec niej komplementarne. [...] Katecheza <<promuje osobiste przylgnięcie do Chrystusa i dojrzewanie chrześcijańskiego życia. Nauczanie religii w szkole natomiast przekazuje uczniom wiedzę o tożsamości chrześcijaństwa i chrześcijańskiego życia>>”, s. 163. Przyznam, że to rozróżnienie jest dla mnie problematyczne, bo w praktyce często oznacza to, że lekcja religii staje się lekcją religioznawstwa, nie mającą za wiele wspólnego z przekazem wiedzy katechizmowej, bo stawiającą tożsamość chrześcijańską obok i na równi z innymi tożsamościami, także religijnymi.

[5] J. Chmiel, Pojęcie i rola kerygmatu w pierwotnym Kościele, “Ruch Biblijny i Liturgiczny”, Tom 33 (1980), s. 58-59.

[6] Poza tym, katecheza kerygmatyczna, to nic nowego pod słońcem, jej początki to przełom XVIII i XIX w. i tzw. szkoła tybingeńska. Kierunek mający sprowadzić katechezę do jej biblijnego ujęcia miał zostać stłumiony w połowie XIX wieku przez neoscholastykę (katechizm J. Deharba z 1847), by odżyć w poł. XX wieku (podkreśla się tu inspirującą rolę książki J.A. Jungmanna pt. Radosna nowina i nasze przepowiadanie wiary, wydanej w 1936 roku). W Polsce katechetyczna odnowa kerygmatyczna została formalnie przeprowadzona po roku 1971, wcześniej dominował stworzony w Żaganiu w II poł. XVIII wieku model katechezy z podziałem nauki religii na naukę katechizmu i naukę historii biblijnej.

Kerygmatyczny wymiar katechezy został też dość wyraźnie wyakcentowany chociażby w referatach podczas Międzynarodowego Kongresu Katechetycznego, który odbył się w Rzymie w 2003 r. z okazji dziesiątej rocznicy ogłoszenia Katechizmu Kościoła Katolickiego i piątej rocznicy opub­likowania nowego Dyrektorium ogólnego o katechizacji.

[7] Wydaje się, że dzisiaj, mówiąc o potrzebie “nowej ewangelizacji”, nie czyni się tych rozróżnień w należyty sposób.

[8] Św. Augustyn, Pisma katechetyczne. Początkowe nauczanie katechizmu - Mowa o Symbolu do katechumentów - Wiara, Nadzieja i Miłość - Wiara i uczynki - Chrześcijańska walka, z łac. przeł. W. Budzik, Poznań 1929, s. 6, 12.

[9] Religia katolicka musi być prezentowana jako jedyna religia prawdziwa, jako jedyna droga do zbawienia. Tego w dokumencie nie znajdziemy, przeczytamy za to np., że winno się “unikać takich wyrażeń lub sposobów przedstawiania doktryny, które byłyby przeszkodą w dialogu”. Dyrektorium o katechizacji, Kielce 2020, s.178). Rozumiem, że z tego powodu nie zawsze i nie wszędzie należy przedstawiać na przykład katolicką naukę o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny?

[10] Oczywiście znajdziemy fragmenty, w których “doświadczenie wiary” wydaje się przeakcentowane. Tamże, s. 43.

[11] Dyrektorium..., dz. cyt, s. 7.

[12] Tamże.

[13] Tamże, s. 9.

[14] Tamże.

[15] Tamże.

[16] Tamże, s. 10.

[17] Tamże, s. 43.

[18] Tamże, s. 187-188.

[19] Tamże, s. 164.

[20] Tamże, s. 11.

[21] Tamże, s. 54-55.

[22]Warto przypomnieć, że w swoim czasie pod adres katechezy kerygmatycznej padał zarzut, że jej struktura dochowuje wierności Bogu (Pismo święte źródłem katechezy), jednak za mało łączy tematykę biblijną z życiem jej adresatów, stąd pomysł na katechezę egzystencjalną.

[23]W literaturze antycznej kerygmat (gr. κὴρυγμα bądź κήρυγμα) oznaczał zarówno treść głoszonego orędzia, jak i samą czynność głoszenia. W Septuagincie mogło to być urzędowe głoszenie kapłana albo natchnione słowo proroka. W nowym Testamencie słowo to występuje zarówno w formie rzeczownikowej (oznacza centralne orędzie chrześcijańskigo Objawienia, a także wezwanie do nawrócenia), jak i czasownikowej (proklamować). Terminem bliskoznacznym dla “kerygmatu” jest  “ewangelia” (“Dobra Nowina”).

[24]W pierwotnym Kościele te dwie formy głoszenia Słowa Bożego były utożsamiane.

[25] Niektórzy autorzy dostrzega w tekstach biblijnych jeszcze trzecią formę nauczania - homilię.

[26] Dyrektorium, dz. cyt., s. 45.

[27] Trwali oni w nauce apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach /Dz 2,42/.

[28] F. Drączkowski, Kerygmat w przekazach patrystycznych, EK t. 8, kol. 1362n.

[29] Przypomnijmy, że poprzednie dyrektoriumwymieniało następujące formy posługi słowa: 1) ewangelizację, czyli zwołanie i powołanie do wiary i wspólnoty; 2) katechezę mistagogiczną, czyli wtajemniczenie – inicjację; 3) katechezę permanentną, czyli stałe wychowanie w wierze; 4) przepowiadanie liturgiczne, a w nim homilię; 5) pouczenie teologiczne. Kongregacja ds. Duchowieństwa, Dyrektorium Ogólne o Katechizacji, Poznań 1998, nr 51, s. 43. http://www.vatican.va/roman_curia/congregations/cclergy/docu­ments/rc_con_ccatheduc_doc_17041998_directory­for­catechesis_en.html

[30] Dogmat to definitywne orzeczenie Urzędu Nauczycielskiego Kościoła podawane jako prawda do wierzenia. Jej zaprzeczenie jest herezją. Dogmat jest najbardziej usystematyzowanym i precyzyjnym wyrazem misterium Chrystusa.

[31] Wiara jest więc zarówno osobowym przylgnięciem człowieka do Boga, jak też uznaniem prawdy, którą Bóg  objawił.

[32] Dyrektorium…, dz. cyt., s. 111-112.

[33] J. Ratzinger, Wprowadzenie w chrześcijaństwo, tłum. Z. Włodkowa, Kraków 1996, s. 65.

[34] A. Górecki, Manowce katechetyczne: Katecheza przeżyciowa, christianitas.org, 05.03.2020.

[35] E. Gilson, Filozof i teologia, Warszawa 1968, s. 14.


Artur Górecki

Artur Górecki (1975) doktor historii, ukończył także studia filozoficzno-teologiczne i zarządzanie oświatą; autor książek poświęconych historii społecznej i życiu religijnemu w XIX i na początku następnego stulecia, artykułów, przyczynków naukowych i recenzji; współzałożyciel i redaktor czasopisma WychowujMy!; nauczyciel i wieloletni dyrektor placówek edukacyjnych różnych szczebli; dyrektor Departamentu Kształcenia Ogólnego i Podstaw Programowych w MEiN; propagator edukacji klasycznej.