Felietony
2014.05.04 22:09

Magistra vitae? O reformie nauczania historii raz jeszcze.

Podyskutuj o tym artykule na FB

Historia to nauka, która znajduje przełożenie na praktyczną sferę naszego życia. Wiedza z jej zakresu wpływa na dokonywane przez nas codziennie wybory, pozwala na krytyczny odbiór treści prezentowanych w mediach, pokazuje nam skąd przychodzimy. Jest ona sztuką krytycznego myślenia, nie jest natomiast - wbrew temu, co twierdzą niektórzy - sztuką dla sztuki. Te fakty powinny przemawiać za tym, by historia była jednym z filarów kształcenia dzieci i młodzieży. Jest jednak inaczej. Kolejne etapy reformy szkolnictwa przyniosły redukcję godzin tego przedmiotu w liceum: w czteroletnim liceum było ok. 240 godzin, w trzyletnim zostało ok. 150 godzin, po kolejnej zmianie już tylko 60 (mam na myśli regularny kurs historii). Za tym idzie także uszczuplanie treści programowych.

W imię likwidacji systemu, w którym uczniowie w gimnazjum i liceum zapoznają się z całym programem historii (wszystkie epoki) dwa razy - w systemie spiralnym, polegającym na dostosowaniu przekazywanych treści do ich możliwości psychorozwojowych - proponuje się system linearny, w którym "przerobienie" całego materiału kończy się w pierwszej klasie liceum. A później systematyczny kurs powtórzeniowy - zresztą rzeczywiście dosyć intensywny - mają mieć tylko uczniowie przygotowujący się do matury z historii. Pozostali uczestniczą w zajęciach bloku humanistycznego, który obejmuje zagadnienia z historii i wiedzy o społeczeństwie (pod naciskiem środowisk protestujących przeciwko tym zmianom wprowadzono jako obowiązkowy wątek "Ojczysty Panteon i ojczyste spory"). Jeśli weźmiemy jeszcze pod uwagę, co rzadko jest podkreślane w toczącej się debacie, obniżenie wieku szkolnego (kolejny "genialny" pomysł MEN), zauważymy, że młody człowiek zakończy swoją przygodę z systematyczną edukacją historyczną w wieku 14-15 lat. Warto się zainteresować, co na ten temat mówi psychologia rozwojowa; jakie są możliwości percepcyjne dziecka w tym wieku, a szczególnie, jak kształtuje się u niego zdolność do abstrakcyjnego myślenia. Cóż, dla rządzących zdecydowanie lepiej jest, gdy większość obywateli w państwie to ludzie niezdolni do samodzielnego, krytycznego myślenia. Dąży się natomiast do wyposażenia ich w pewien zasób umiejętności, których kształtowanie tak bardzo podkreślają luminarze reformy edukacyjnej, gdy mówią o tzw. kompetencjach, czyli umiejętnościach użytecznych na rynku pracy. Z obywateli czyni się więc nie tyle istoty myślące, ile sprawnych wykonawców określonych zadań.

A jak się sprawy mają z tą garstką wybranych, którzy decydują się na historię na maturze? Odpowiedzią niech będzie fragment z podsumowania ubiegłorocznych wyników z historii (abstrahuję w tej chwili od samej formy egzaminu):

"Wyniki prawdziwej matury z historii udowodniły, że wiedza humanistyczna uczniów nadal jest ograniczona. Z powodu nieopanowania dostatecznej ilości materiału, maturzyści nie są w stanie prawidłowo ocenić wydarzeń i dokonań postaci. Maturzyści, podobnie jak na egzaminie z języka polskiego, mają problem z pisaniem własnego tekstu, a także odczytaniem i interpretacją informacji ze źródeł wiedzy historycznej. Historię na poziomie podstawowym zdawało 9 360 uczniów. Z tej części egzaminu uczniowie uzyskali 53%. Z rozszerzenia z kolei o 1 punkt procentowy więcej." [źródło: edulandia.pl]

 

Artur Górecki


Artur Górecki

Artur Górecki (1975) doktor historii, ukończył także studia filozoficzno-teologiczne i zarządzanie oświatą; autor książek poświęconych historii społecznej i życiu religijnemu w XIX i na początku następnego stulecia, artykułów, przyczynków naukowych i recenzji; współzałożyciel i redaktor czasopisma WychowujMy!; nauczyciel i wieloletni dyrektor placówek edukacyjnych różnych szczebli; dyrektor Departamentu Kształcenia Ogólnego i Podstaw Programowych w MEiN; propagator edukacji klasycznej.