Studia
2010.10.12 23:22

List Opata Fontgombault Dom Jean Roy do Arcybiskupa Lefebvre’a (1976)

Autor listu podanego niżej[1], Dom Jean Roy OSB (1921-1977), od roku 1962 opat klasztoru w Fontgombault, należał do czołowych autorytetów katolickich we Francji okresu przemian posoborowych. Serdeczny przyjaciel abp. Lefebvre’a[2], służył mu radą od początku założonego przezeń seminarium i Bractwa Św. Piusa X. Rzecz jasna zatem, drukowany niżej list z 18 lutego 1976 jest jedynie pewnym przykładem z bliskich stosunków Dom Roy i abp. Lefebvre’a, o czym świadczy także sama treść tego listu, w którym wspomina się m.in. o odwiedzinach Arcybiskupa w Opactwie.

Mimo to nie jest to tylko jeden z wielu listów między tymi dwoma ludźmi Kościoła i przyjaciółmi. Jego wartość świadectwa wiąże się przede wszystkim z określonymi okolicznościami, w których został napisany i na które był przemyślaną reakcją.

Chodzi o sekwencję wydarzeń, prowadzącą do zaostrzenia klimatu kościelnego wokół dzieła abp. Lefebvre’a. Należy pamiętać, że z początku seminarium w Ecône i Bractwo Św. Piusa X cieszyło się bardziej lub mniej przychylnym uznaniem autorytetów kościelnych, rzymskich i lokalnych. Jednak już w 1974 roku, na interwencję Episkopatu Francji Stolica Apostolska wysłała do Ecône wizytatorów.  Przekonany, że nie może już liczyć na żadne wsparcie w Rzymie, abp Lefebvre zredagował wówczas - wedle jego własnych słów: „w przypływie wzburzenia” – słynną deklarację z 21 listopada 1974. Pisał tam m.in.: „Całym sercem i całą duszą przynależymy do katolickiego Rzymu, strażnika wiary katolickiej oraz koniecznych dla zachowania tej wiary tradycji, do Wiecznego Rzymu, nauczyciela prawdy i mądrości. / Odmawiamy natomiast i zawsze odmawialiśmy podążania za Rzymem o tendencji neomodernistycznej i neoprotestanckiej, która otwarcie doszła do głosu na Soborze Watykańskim II oraz w reformach posoborowych. … / Żaden autorytet, nawet najwyższy w hierarchii, nie może nas zmusić do wyrzeczenia się albo do uszczuplenia naszej katolickiej wiary, od dziewiętnastu stuleci jasno formułowanej i głoszonej przez Magisterium Kościoła[3].

Deklaracja ta została napisana pod wrażeniem kontaktu z reprezentującymi Pawła VI wizytatorami seminarium w Ecône – jednak wbrew przypuszczeniom Arcybiskupa raport powizytacyjny okazał się następnie zasadniczo pozytywny, natomiast przedmiotem dochodzeń stała się właśnie wspomniana deklaracja. Dopatrzono się w niej potwierdzenia zarzutów o sprzeciw wobec papieża i soboru – taki zarzut postawili Arcybiskupowi kardynałowie, którzy wezwali go w imieniu Pawła VI na dwie rozmowy wyjaśniające w Rzymie w lutym i marcu 1975. Abp Lefebvre odmówił wycofania deklaracji (podobnie jak odmówił przyjęcia jej łagodniejszej wersji, przygotowywanej przez kadrę profesorską z Ecône).

W konsekwencji na wiosnę 1975 ordynariusz miejsca, bp Pierre Mamie z poparciem Stolicy Apostolskiej wycofał kanoniczną aprobatę dla Bractwa Św. Piusa X, co oznaczało także cofnięcie zgody na istnienie seminarium w Ecône. Abp Lefebvre nie podporządkował się tej decyzji, i 29 czerwca 1975 udzielił święceń diakonatu i subdiakonatu. Na wieść o tym Paweł VI napisał do niego list z wezwaniem do posłuszeństwa i podporządkowania się decyzji o cofnięciu aprobaty dla Ecône. Na list ten nie było żadnej odpowiedzi, w związku z czym Papież napisał 8 września drugi list, w którym zagroził użyciem kar kościelnych. Tym razem abp Lefebvre odpowiedział 24 września krótkim listem, w którym zapewnił, że cała jego działalność jest motywowana najszczerszą wiernością Następcy Piotra – kilka dni wcześniej seminarium w Ecône rozpoczęło jak zwykle kolejny rok akademicki. W odpowiedzi Sekretarz Stanu kard. Jean Villot 27 października wystosował do wszystkich konferencji episkopatu list, w którym prosił o odmowę inkardynacji członków Bractwa.

Oto wydarzenia będące tłem prezentowanego listu. Jak widzimy z jego treści, Dom Roy wziął na siebie rolę łącznika między abp. Lefebvre’m i przychylnymi mu osobistościami Kurii Rzymskiej, przede wszystkim jednak dzielił się ze swym przyjacielem własną opinią i doświadczeniem.

18 lutego 1976

Ekscelencjo, najdroższy Księże Arcybiskupie,

[…] Udałem się do Rzymu, gdzie spędziłem kilka dni. Wszędzie tam mówiono mi o Tobie i zawsze w tym samym sensie. Chodzi o ludzi Tobie przychylnych, którzy Cię lubią i pragną zachowania Ecône. Jednak – podobnie jak Twoi najlepsi przyjaciele francuscy[4] – nawet jeśli Cię usprawiedliwiają, już Ciebie nie rozumieją i ubolewają nad Twoją postawą. Niepokoją się o Ciebie, o Twoje dzieło i o sprawę, której poświęciłeś trud swego życia misyjnego i biskupiego. Co za zmiana w ciągu roku! Ci sami ludzie, którzy Ciebie bronią, teraz nie wiedzą już jak Cię usprawiedliwiać.

Dlatego pozwól, Księże Arcybiskupie, że klękając w duchu przed Tobą, z całym szacunkiem, całą serdeczną czcią jaką mam dla Ciebie, wrócę do naszych rozmów w lecie ubiegłego roku w Fontgombault i w grudniu w Paryżu. Pragnąłem wrócić do Francji przez Szwajcarię, aby się tam z Tobą spotkać, lecz to, co mówiono mi o stanie dróg, uniemożliwiło zrealizowanie tego projektu, i dlatego uciekam się do pióra.

Oto zatem moje refleksje z chwil, kiedy myślę – często – o Tobie i Twojej sprawie. Oczywiście są one bezinteresowne, a zarazem zbieżne z myślami tych Twoich przyjaciół, którzy są także moimi przyjaciółmi, a których spotykałem w ostatnich miesiącach we Francji i we Włoszech.

1˚ Taki jaki jest, Papież Paweł VI jest niewątpliwie prawdziwym i prawowitym Papieżem Świętego Kościoła katolickiego. Nie jest heretykiem czy schizmatykiem. Nie moglibyśmy powstrzymać się od komunii z nim bez stania się schizmatykami. I powinniśmy być mu posłuszni za każdym razem, gdy coś nam nakazuje. Rozumie się samo przez się, że gdyby – co jest kwestią hipotezy – polecił nam coś wewnętrznie złego, nie zaistniałby ani prawdziwy rozkaz, ani zatem materia posłuszeństwa. Jednak może on nakazać nam rezygnację z jakiegoś dobrego dzieła, do którego wykonania nie jesteśmy zobowiązania z prawa Bożego, jak utworzenie lub potrzymanie jakiegoś seminarium, którego istnienie zależy oczywiście od Papieża. W taki sposób św. Ignacy był gotów przyjąć od Papieża rozwiązanie Towarzystwa Jezusowego.

2˚ Mimo swych niedoskonałości, swych słabości, a nawet takiej czy innej dwuznaczności (sobór jest dziełem równocześnie Boskim i ludzkim), II Sobór Watykański nie czyni nic poza powtórzeniem prawd, które skądinąd należą do nauczania Magisterium Kościoła, czy to zwykłego, czy to nadzwyczajnego. Wzięty w całości, daje Kościołowi dzisiejszemu cenne normy, które – właściwie przestrzegane – uratowałyby nas przed kryzysem, który przechodzimy. To, co jest mniej dobre w tekstach soborowych, należy interpretować w świetle ogółu jego tekstów i w świetle całej Tradycji katolickiej. To dlatego zresztą progresiści odrzucili Sobór, przynajmniej prawdziwy Sobór, chociaż się ukrywają pod nazwą Soboru, aby oddawać się swym aberracjom. Dlaczego jednak my nie możemy się tym bardziej oprzeć na Soborze, tym prawdziwym, we wszystkim, co ma on wspaniałego – aby walczyć z przewrotem i pracować dla nadejścia Królestwa Bożego?[5]

3˚ O wszystkim tym Ekscelencja wie lepiej niż ja. Jednak, być może za sprawą rad ludzi, którzy cierpią jak my z powodu aktualnego kryzysu, lecz nie mają dość ani teologii, ani rozwagi, żeby właściwie

zobaczyć konkretne środki zaradcze, Ekscelencja nie widział w dostatecznym stopniu dwuznaczności niektórych swoich sformułowań i niektórych zachowań. W lipcu ubiegłego roku zasugerowałem Ci, w ogrodzie Fontgombault, opublikowanie artykułu, w którym wyłożyłbyś z całą jasnością Twoją prawdziwą myśl w jej pełni wiary katolickiej, Twoje prawdziwe usposobienia względem Ojca Świętego, usposobienia prawdziwego syna, który – jak to mi sam mówiłeś tamtego wieczoru – jest gotowy umrzeć za niego. Taki artykuł, taka deklaracja upewniłaby Twoich przyjaciół, rozproszyłaby wszelkie nieporozumienia, odsunęłaby wszelki niepokój w duszach dobrych, lecz zdezorientowanych, zrujnowałaby Twoich nieprzyjaciół i ich machinacje.

Od tego czasu pojawił się Twój list do Ojca Świętego, obecnie opublikowany[6]. Zapewniam Cię, że ten list rozczarował Twoich przyjaciół. Przeprosiny z pierwszego paragrafu wyglądają słabo, gdyż korespondencja, sama z siebie i normalnie, mogłaby pozostać prywatna. Następnie, zapewniając o swym przywiązaniu do Kościoła, nie odpowiadasz na to, co Papież powiedział Ci w sprawie Twoich działań zarówno w pierwszym[7], jak i w drugim liście[8]. Przeciwnie, wspominasz o kontynuacji swej działalności w Ecône, rezygnacji z której chciał od Ciebie Ojciec Święty[9]. Twój list jest dotknięty wewnętrzną sprzecznością. Wreszcie, czemu nie skorzystałeś z tej pod każdym względem tak dobrej okazji, żeby prosić Papieża o audiencję, której praktycznie nie mógłby Ci odmówić?

Powiedziałbyś Papieżowi o swoim ubolewaniu z powodu przeszłych nieporozumień, o Twojej pełnej wierności względem Kościoła (tak jak to zrobiłeś), o Twoim całkowitym poddaniu, oddając Ecône w jego ręce, ale prosząc go o audiencję, żeby zająć się wraz z nim losem seminarzystów, tak aby wszystko się wyrównało i żeby Ecône zostało uratowane.

Ale czy jest jeszcze na to czas? To jasne, że pod warunkiem szybkiego działania. Napisałbyś nowy list do Ojca Świętego, mówiąc mu to wszystko, po wytłumaczeniu, że po namyśle Twój list z 24 września wydał Ci się niewystarczający. Robiąc tak, Księże Arcybiskupie, przysłużysz się najlepiej wszystkim sprawom, których myślisz bronić. Prawdopodobnie jest to jedyny sposób, by uratować Ecône. A w każdym razie z Twojego gestu wynikłoby dla całego Kościoła, dla całego świata zbudowanie , którego wagi być może sobie nie wyobrażasz. Miałoby to ogromną wagę dla odbudowy w Kościele tak wielu rzeczy, które tak słusznie masz na sercu – podczas gdy trwanie w linii, którą obecnie podążasz, powiększy jeszcze nasze nieszczęścia, już i tak duże. Błagam Cię, Księże Arcybiskupie, na obu kolanach: uczyń ten gest, będący ratunkiem dla Ciebie i dla Świętego Kościoła – takie jest pragnienie Twoich najlepszych przyjaciół. Kardynał Oddi[10], z którym widziałem się w Rzymie, powiedział mi, że mogę Cię o to usilnie prosić w jego imieniu.

Powiesz mi: Wyglądałoby to tak, jakby aprobował rzeczy, które słusznie krytykowałem. – Nie, gdyż Twoja myśl jest dość znana, a Twoje synowskie oddanie Ojcu Świętemu nada jedynie jeszcze większy ciężar Twoim słusznym krytykom…

Powiesz mi: Ale jeśli Papież zamknie Ecône… - Wiesz tak jak ja, że Ecône nie jest konieczne dla Kościoła, nie możemy służyć Kościołowi przeciwko niemu, nieśmiertelnemu, zawsze czystemu, bez zmazy ni zmarszczki[11]. Jest tak z Kościołem, ponieważ jest on tożsamy z naszym Panem Jezusem Chrystusem – tak jak jest tak z Bogiem, który nikogo nie potrzebuje i przed którym jesteśmy jedynie sługami nieużytecznymi. Kiedy pracujemy dla Jego chwały, On jedynie czyni nam zaszczyt uczestniczenia w tym, a kiedy wydaje się, że bronimy Kościoła, to w rzeczywistości on niesie nas jak swoje małe dzieci. Wszystko, co możemy dać Kościołowi, przychodzi przez niego, a służymy mu w miarę jak do niego należymy i jak od niego otrzymujemy.

Powiesz mi: Istnieje kwestia liturgii, Mszy. – Znasz moją myśl w tej kwestii i moje cierpienia[12]. Jednak wiesz także, że „nowa Msza” nie jest ani heretycka, ani nieważna; że jeśli powiedzielibyśmy coś przeciwnego, sami moglibyśmy być oskarżeni o herezję, gdyż Kościół nie może dać swoim dzieciom liturgii eucharystycznej nieważnej lub heretyckiej. Także tutaj vir obediens loquetur victorias[13]. Zresztą dla ludzi, którzy mają normalną formację doktrynalną i gorliwe życie pobożne, nowa liturgia nie przedstawia realnego zagrożenia, mimo swego zubożenia i niestosowności w niej zawartych.

Wśród tych, którzy patrzą na Ciebie przyjaźnie, niektórzy sądzą, że pogrążasz się w schizmie, inni przewidują suspensę lub ekskomunikę[14], jeszcze inni ubolewają, że spełniasz rolę napisaną dla Ciebie przez nieprzyjaciela, używając swej broni przeciw autentycznej hierarchii i sprawiając, że dyskredytuje się obrońców autentycznej tradycji. Modyfikując swoją linię postępowania, rozpraszaj te obawy i pocieszaj w obawach, Księże Arcybiskupie. […]

Pozwól mi zapewnić raz jeszcze, drogi i szanowny Księże Arcybiskupie, o całym moim szacunku i wiernym przywiązaniu, w jedności modlitwy, w miłości Pana Jezusa i Jego Matki.

† fr. Jean Roy, opat Notre Dame de Fontgombault

/tłum. i opr. pm/

 


[1] Oryginał listu został udostępniony przez Dom Erica de Lesquen OSB na kartach książki pt. La droite du Père – zbioru wywiadów przeprowadzonych przez Erica Vatré (Trédaniel, 1994, ss. 190-193).

[2] Por. Bernard Tissier de Mallerais, Marcel Lefebvre – życie, Wyd. Dębogóra 2010, s. 467.

[3] Pełny tekst – zob.: B. Tissier de Mallerais, Marcel Lefebvre – życie, ss. 690n.

[4] Być może jest to aluzja m.in. do bliskiego abp. Lefebvre’owi profesora Louis Salleron (1905-1989), wybitnego katolickiego intelektualisty i autora wysoko cenionej przez Arcybiskupa książki La nouvelle messe. W liście prywatnym z 26 lutego 1976 – data tylko kilka dni późniejsza od daty listu Dom Roy – Salleron wzywał abp. Lefebvre’a do „posłuszeństwa Papieżowi” i stwierdzał: „Jeśli Ekscelencja pozwoli się złapać na lep przez Biurokrację, padnie pod mocnym ciosem, gdyż Ekscelencja stanie się kimś upartym w nieposłuszeństwie. … Sytuacja będzie zresztą bez wyjścia, ponieważ Ekscelencja będzie biskupem małego Kościoła bez przyszłości”. Kilka tygodni później, w liście z 9 kwietnia Salleron kontynuował: „Trzeba myśleć o przyszłości. Ekscelencja uratuje swe dzieło, przyjmując ewentualność jego przerwania. Ekscelencja zabije je, mając nadzieję na jego kontynuowanie w sposób linearny wewnątrz stanowiska, które przyjął i które jest bez wyjścia. Jeśli chodzi o młodych, którzy Ekscelencji zaufali, będą straceni, dla Kościoła i dla siebie samych” (cyt. Christophe Geffroy, Philippe Maxence, Enquête sur la messe traditionnelle, 1998, s. 35).

[5] Przykład takiego postępowania z konferencji Dom Roy na Rok Święty 1974-75: „Mówiąc, że nadal nie dość żyjemy Soborem, Ojciec Święty – który tak mocno napiętnował fałszywego ducha posoborowego – używa sformułowania wybaczającego. Czy nie powiedzielibyśmy często, że ludzie Kościoła sami sprzeciwiają się Soborowi? Nie chcąc czynić z Soboru niczego więcej niż czym on sam chciał być, należy stwierdzić, że daje nam on sumę doktryny i zarządzeń odpowiednich, aby zaradzić złu, z powodu którego w widoczny sposób cierpimy. Jednak co robi się z tym skarbem? Kpi się z niego, neguje się go w praktyce. Czy potrzebujemy przykładów? Sobór przypomniał w sposób jasny i mocny naukę o Magisterium, zwłaszcza o tym należącym do Najwyższego Pasterza. Tymczasem szerzą się herezję, nawet w środowisku katolickim. Gdy przyszło Humanae Vitae, co z nim zrobiono? Jakie było echo Wyznania wiary Pawła VI? Według Soboru w wychowaniu chrześcijańskim Kościół przywiązuje największą wagę do katechezy. Tymczasem nauczanie katechetyczne jest dziś zupełnie na manowcach. Sobór pochwala szkołę katolicką – którą właśnie się wyprzedaje, rodzinę – którą właśnie się rozbija. Sobór oświadczył, że «Kościół uznaje chorał gregoriański za śpiew własny liturgii rzymskiej, dlatego w nabożeństwach liturgicznych powinien on zajmować pierwsze miejsce wśród innych równorzędnych rodzajów śpiewu». Sobór wezwał zakonników do wiernego zachowania ducha ich założycieli. Wiemy, co się z tym stało. Seminarium powinno być uważane za serce diecezji. Ale gdzie są nasze seminaria? / O tak, oby Rok Święty sprzyjał rozumnemu, lojalnemu i gorliwemu stosowaniu skarbu dokumentów soborowych” (Dom Jean Roy, L’Année Saint de Paul VI, 1974, ss. 27n).

[6] Chodzi o list z 24 września 1975. Jego pierwsze dwa akapity brzmią następująco: „Jeśli moja odpowiedź na list Waszej Świątobliwości jest spóźniona, to dlatego, że wzbraniałem się przed uczynieniem aktu publicznego, który mógłby sugerować, że mam pretensje do rozmawiania jak równy z równym z Następcą Piotra. / Przeciwnie, za radą Nuncjatury spieszę napisać te kilka linijek do Waszej Świątobliwości, aby mu wyrazić moje nieograniczone przywiązanie do Stolicy Apostolskiej i do Namiestnika Chrystusowego. Głęboko ubolewam, że można było poddawać w wątpliwość moje uczucia w tym względzie i że niektóre z moich wyrażeń zostały źle zinterpretowane”.

[7] Chodzi o list z 29 czerwca 1975, wywołany bezpośrednio udzieleniem przez abp. Lefebvre’a w Ecône święceń diakonatu i subdiakonatu mimo rozwiązania Bractwa Św. Piusa X i jego seminarium. Paweł VI pisał do abp. Lefebvre’a: „Drogi Bracie, w imię szacunku dla Następcy Piotra – który wyznajesz w swoim liście z 31 maja – ale i więcej, w imię posłuszeństwa względem Namiestnika Chrystusowego żądamy od Ciebie publicznego aktu podległości, aby naprawić obrazę wyrządzoną Kościołowi i jego Magisterium przez Twoje pisma, wypowiedzi, zachowania. Akt taki wiąże się z konieczności m.in. z akceptacją zarządzeń podjętych względem Bractwa Kapłańskiego Św. Piusa X, ze wszystkimi ich konsekwencjami praktycznymi. Błagamy Boga, aby Cię oświecił i doprowadził do działania w tym kierunku, mimo Twoich chwilowych zastrzeżeń”.

[8] W liście z 8 września 1975 Paweł VI pisał do abp. Lefebvre’a: „Świadomość misji, którą Pan nam powierzył, doprowadziła nas do skierowania do Ciebie w dniu 29 czerwca wezwania, równocześnie usilnego i braterskiego. Od tamtego czasu codziennie czekamy znaku z Twojej strony, wyrażającego Twoją podległość – a nawet więcej: Twoje przywiązanie i nieograniczoną wierność wobec Namiestnika Chrystusowego. Jak dotąd nic takiego nie zaszło. Wydaje się, że nie zrezygnowałeś z żadnego ze swych działań, a nawet formułujesz nowe projekty. … Nadszedł czas, abyś się wypowiedział jasno. Mimo przykrości, którą odczuwalibyśmy upubliczniając nasze interwencje, nie możemy już tego opóźniać, jeśli nie złożysz w najbliższym czasie deklaracji pełnej podległości. Proszę Cię, nie zmuszaj nas do tego kroku, ani do ukarania następnie odmowy posłuszeństwa”.

[9] Chodzi zapewne o fragment z listu z 24 września: „To tę wiarę [w misję i prymat Piotrowy] staram się z pomocą Bożą wpajać w młodzież, która przygotowuje się do kapłaństwa”.

[10] Kard. Silvio A. Oddi (1910-2001), uczestnik Vaticanum II i członek Kurii Rzymskiej, wyniesiony do godności kardynalskiej w 1969, był uważany za jedną z najprzychylniejszych ruchowi tradycjonalistycznemu osobistości w Rzymie. W latach 1979-1986 był prefektem Kongregacji ds. Duchowieństwa.

[11] Na podstawie różnych świadectw wiadomo, że abp Lefebvre przyjmował ewentualność rezygnacji z kontynuowania pracy w Ecône w przypadku, gdyby zostało mu to wprost nakazane przez władzę kościelną. W jednej z rozmów z początku 1973 roku miał powiedzieć: „Moje seminarium płynie pod prąd. Zgoda! Jeśli Rzym podejmie interwencję, opuszczę mój posterunek” (cyt.: B. Tissier de Mallerais, Marcel Lefebvre – życie, ss. 531n).

[12] Dom Roy nawiązuje do sytuacji, w jakiej znalazł się sam po tym, jak Episkopat Francji na zebraniu plenarnym 14 listopada 1974 formalnie nakazał zastąpienie wszędzie Mszału św. Piusa V Mszałem Pawła VI. Aż do tej pory w Fontgombault Mszę odprawiano w formie tradycyjnej – lecz Dom Roy uznał, że wobec zarządzenia Konferencji Episkopatu dalszy opór w tej sprawie może przynieść więcej zgorszenia nieposłuszeństwem niż zbudowania wiernością. W konsekwencji od 1. Niedzieli Adwentu 1974 Msza konwentualna w opactwie odprawiana była według nowego mszału, po łacinie i versus Dominum (trwało to do lutego 1989, gdy opactwa w Fontgombault i Randol otrzymały od Rzymu zgodę na zastosowanie przepisów motu proprio Ecclesia Dei, jako pierwsze ośrodki nie związane z abp. Lefebvre’m), natomiast we Mszach cichych zmiana ta następowała stopniowo (w praktyce nowy mszał był tam w użyciu od ok. 1977 do roku 1984, gdy zaczęto korzystać z wydanego wówczas indultu). „W roku 1974 ojciec opat Dom Jean Roy przyjął zarówno dla świeżo założonego klasztoru w Randol, jak i dla swego opactwa w Fontgombault mszał z 1969, gdy poczuł się do tego zmuszony przez kompetentną władzę. Wiedział, że chociaż to rozwiązanie przedstawia określone niedogodności, te ostatnie zostaną zrekompensowane przez zasługę posłuszeństwa, szczególnej cnoty monastycznej” (Dom Eric de Lesquen, Qu’ils soient un, w: Ch. Geffroy, Ph. Maxence, Enquête sur la messe traditionnelle,1998, s. 128). W poświęconej zmarłemu opatowi mowie żałobnej z 23 września 1978 bp Alessandro Staccioli, sufragan ze Sieny, przypominał, że liturgia była „przedmiotem nieustannej troski Dom Roy, który na pewno nie życzyłby sobie liturgii zubożonej przez zbyt pospieszne reformy”. „Na podstawie uwag poczynionych przez niego na ten temat – mówił bp Staccioli – można by uznać, że nie lubił on zbytnio reformy liturgicznej zarządzonej przez Vaticanum II, w czym nie różnił się zresztą z innymi ludźmi Kościoła… A jednak jego stanowisko jest bardzo jasne: zachować, ile tylko możliwe, skarby liturgiczne tradycji benedyktyńskiej i Kościoła, ale nie mówić lub czynić niczego, co nie byłoby doktrynalnie ścisłe i uregulowane kanonicznie!” (Mgr Alessandro Staccioli, Oraison funèbre de Dom Jean Roy, [Fontgombault 1978], ss. 9n).

[13] Po latach postępowanie i motywację Dom Roy w sprawie liturgii następująco referował jeden z jego ówczesnych mnichów, obecny opat z Triors, Dom Hervé Courau: „Ojciec Opat [Fontgombault], Dom Jean Roy, niespokojny z powodu obrotu spraw, podjął u kompetentnej władzy w Rzymie uwieńczone sukcesem starania o pozwolenie na przygotowanie mszału monastycznego, gdyż mszał, który właśnie opracowywano, wydawał się nam bardzo daleki od ducha monastycznego. Zapewniono go, że reforma ma na uwadze głównie zdechrystianizowane parafie. Następnie to pozwolenie zostało praktycznie odwołane, a wtedy status quo, czyli utrzymanie dawnego mszału wydało się nam czymś najroztropniejszym. Kiedy Konferencja Episkopatu Francji narzuciła w r. 1974 nową liturgię na drodze nakazu, Dom Roy podporządkował się mu przez posłuszeństwo, lub mówiąc dokładniej, przez roztropność, gdyż fakt rzeczywistej obowiązywalności tego mszału jest zagadnieniem z kanonicznego punktu widzenia okropnie trudnym i delikatnym. Jednak ogół wiernych mógłby uznać w dobrej wierze, że zachowując swoje stanowisko jesteśmy nieposłuszni. To wystarczyło, abyśmy wybrali uległość. Roztropność nakazała nam przejść ponad naszymi zastrzeżeniami. Ta cnota kardynalna przychodzi w sukurs poszanowaniu zasady autorytetu i ukazuje obowiązek posłuszeństwa w szczególnie niejasnych i zawikłanych okolicznościach” (Dom Hervé Courau, przedmowa do: Les communautés catholiques „traditionnelles” en France,1994, s. 6n).

[14] Niestety taka właśnie miała być już najbliższa przyszłość. W odpowiedzi na podjętą przez abp. Lefebvre’a próbę spotkania z Pawłem VI przekazano mu wymaganie uznania Vaticanum II, pełnej lojalności względem Papieża i uczynienia konkretnego znaku uznania nowego Mszału (w praktyce to ostatnie mogło się ograniczyć do odprawienia Mszy w nowej formie). Na odrzucenie tych wymagań Paweł VI zareagował krytyką Arcybiskupa w przemówieniu na konsystorzu 24 maja 1976, a równocześnie Stolica Apostolska dwukrotnie zabroniła mu wyświęcania księży. Mimo to Arcybiskup wyświęcił księży w Ecône 29 czerwca. Upomniany przez Kongregację Biskupów i zachęcany przez nią do prośby o przebaczenie, abp Lefebvre 17 lipca skierował do Pawła VI list, w którym wezwał Papieża do „porzucenia kompromisu z ideą człowieka współczesnego, którego źródłem jest tajne przymierze zawarte przed Soborem pomiędzy dostojnikami Kościoła i wolnomularstwa”. Kilka dni później Kongregacja Biskupów powiadomiła go, że Ojciec Święty nałożył na niego karę suspensy a divinis. Por. B. Tissier de Mallerais, Marcel Lefebvre – życie, ss. 540-545.


Dom Jean Roy

(1921-1977), od roku 1962 opat klasztoru w Fontgombault, należał do czołowych autorytetów katolickich we Francji okresu przemian posoborowych. Requiescat in pace!