Recenzje
2022.01.25 22:32

Kościół ma sens. Zawsze ten sam

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.plZ góry dziękujemy.

Abp Grzegorz Ryś, Piotr Sikora, Czy Kościół ma sens?, Wydawnictwo M, 2021, s. 208.

Muszę szczerze przyznać, że miałem chwile zwątpienia czy podzielić się swoimi refleksjami z lektury wywiadu - rzeki pt. Czy kościół ma sens?, który z arcybiskupem Grzegorzem Rysiem przeprowadził Piotr Sikora. Będą to obserwacje krytyczne. A dzisiaj krytykę bardzo łatwo zdezawuować na gruncie emocjonalnym. Uznałem jednak, że tak z autorami jak i z czytelnikami tej książki ciągle jeszcze łączy mnie wiara w możliwość rozumnej debaty.

Trzeba zauważyć, że być może określenie wywiad - rzeka nie jest tu najwłaściwsze. Mamy tu bardziej do czynienia z zapisem swobodnej rozmowy, a pytania Piotra Sikory są często rozbudowanym przedstawieniem jego punktu widzenia i jego opinii o rozmaitych sprawa kościelnych. 

Co jest w tych jego poglądach najbardziej zaskakujące? Że w pewnym sensie jest on epigonem swoistego rozumienia zasad, które miały kierować pracami Soboru Watykańskiego II: ressourcement i aggiornamento. Czyli „powrót do źródeł” i „udzisiejszenie”.

Sikora zatem chce się przypatrywać pierwotnemu Kościołowi, który – pomimo rozwoju doktryny – pozostaje jakoś wzorcowy dla katolickości. Niestety okazuje się, że jego zdaniem ten pierwotny Kościół bardzo się różnił od tego dzisiejszego. Postać Kościoła ze sztywnym stwierdzeniem, iż do Eucharystii czy pokuty potrzebny jest sakramentalnie wyświęcony szafarz, nie jest jedyną możliwą. W pierwotnym Kościele kapłańska była cała wspólnota. 

Na podorędziu są współcześni bibliści. To dyskusyjne czy biskupów należy postrzegać jako następców apostołów. Wspólnota Dwunastu nie tyle jest modelem prezbiterium, ale Kościoła w ogóle. Wielu biblistów wskazuje, że poprzez ustanowienie grupy uczniów o takiej, a nie innej liczbie, Jezus dokonał symbolicznego odnowienia Izraela, który powstał z dwunastu pokoleń. Dwunastu pełniłoby więc funkcję „ojców” odnowionego w nastających czasach mesjańskich Izraela. Jeśli tak, to wszyscy, którzy należą do owego odnowionego Izraela, są dziedzicami Dwunastu. Błędem jest ograniczanie „spadkobierców” Dwunastu tylko do biskupów.

Moim zdaniem można budować najróżniejsze teorie, w których własna wizja dziejów dogodnie uzasadnia poglądy ich autorów na to jak Kościół powinien wyglądać dzisiaj. Przeżyliśmy podobne działania w czasie Soboru i bezpośrednio po nim, dla uzasadnienia zmian w liturgii. Wizja Eucharystii jako posiłku gromadzącego ludzi wokół stołu miała uzasadnić rezygnację z celebracji orientowanej, a wiązanie tzw. kanonu Hipolita z II Modlitwą Eucharystyczna, miało tę drugą wypromować jako najstarszą taką modlitwę Kościoła Rzymu i wyrugować (niemal) z użycia Kanon Rzymski. Tymczasem tak jedne, jak i drugie spekulacje mają bardzo wątły grunt i niewielkie, by nie powiedzieć żadne, oparcie w dowodach materialnych. Takich bowiem z epoki najwcześniejszego Kościoła nie mamy wiele. Natomiast te, które pojawiają się coraz liczniej gdzieś od końca III w., dowodzą raczej tego, że i przy okazji Soboru, i dzisiaj chce się zmieniać to, o czym one świadczą. Czyni się to właśnie w imię owych spekulacji bazujących na osobliwych interpretacjach Pisma, po to aby wspierać własne pragnienia i wyobrażenia. Tymczasem jeśli rozważamy np. strukturę i hierarchiczny ustrój, bezpośrednio przed czasami cesarza Konstantyna, znajdujemy Kościół dużo bardziej podobnym współczesnemu, niż owemu wyobrażonemu “pierwotnemu”.

Sikora potrafi też postawić postulaty w duchu aggiornamento. Jak najsłuszniej kładzie w rozmowie nacisk na wypracowywanie rozwiązań, które nie tylko ograniczyłyby możliwości popełniania przez duchownych nadużyć seksualnych, ale przede wszystkim wprowadziłaby realny mechanizm odpowiedzialności sprawców, zarówno przed sprawiedliwością cywilna jak i kościelną. A jednak taki postulat czytam z zażenowaniem: Znacznie lepiej funkcjonują wspólnoty, w których nie ma rozmytej odpowiedzialności, ale jest, na przykład, trójpodział i wzajemna kontrola władz. Kościół zbyt łatwo przeskoczył od metafory ciała do sakralizacji konkretnych rozwiązań przejętych ze świeckiego, monarchicznego ustroju. Dobrze by Kościołowi zrobiło, gdyby uczył się więcej od demokratycznych wspólnot. Doprawdy, byłbym nawet skłonny zgodzić się z Sikorą, że ustrój republikański lepiej sprawdza się we współczesnych państwach, niż sprawdzałaby się realna monarchia, ale przecież to tylko sąd roztropnościowy, a nie dogmat. Nie mówiąc już o tym, że najbardziej demokratyczne, współczesne państwa mają na koncie skandale seksualne o nie mniejszej skali, a bywało, że znacznie większej grozie, niż to co się zdarzało w różnych lokalnych Kościołach. Zauważę też, nie bez pewnego sarkazmu, że trójpodział władz to nie jest termin biblijny. 

I ostatnia uwaga do wypowiedzi Sikory. We Wstępie przywołuje on protesty z jesieni 2020 przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego w sprawie legalności tzw. aborcyjnej przesłanki eugenicznej. Protestujący nie tylko malowali na kościelnych murach niecenzuralne słowa. Było także zakłócanie nabożeństw, rzucanie kamieniami, itp. Ale nie to jest może najgorsze. Ci ludzie do dzisiaj są w liberalnych mediach kreowani na bohaterów, bojowników o wolność, równych tym, którzy brali udział w antykomunistycznych protestach w latach PRL. Niestety te sprawy Sikora pomija.

Mimo wszystko bardziej niż pomysły Sikory bulwersują mnie niektóre wypowiedzi arcybiskupa Rysia. Zacznę przekornie od fragmentu gdzie mój zarzut kieruję nie tyle do kapłana, ile do historyka. To, co zrobił Kościół na Soborze Watykańskim II, mierząc się ze sposobami swojego funkcjonowania przez poprzednie półtora wieku albo i dwa, między innymi z zamknięciem na jakikolwiek dialog, to przecież było wielkie dzieło. Jest to doprawdy niepojęte, że człowiek tej profesji powtarza tego typu stereotypy, rodem z propagandowych broszurek. Bardzo bym chciał zapytać doktora habilitowanego nauk humanistycznych w zakresie historii, co mówi mu wspomnienie takich osób: John Henry Newman, Charles de Foucauld, Leon Bloy, Paul Claudel, Jacques i Raisa Maritainowie, Gilbert Chesterton, Graham Green, Sigrid Undset, Edith Stein, Gertrud von Le Fort, Dietrich von Hildebrand…. Mógłbym wymieniać jeszcze legion nazwisk. Czy Arcybiskup powiedziałby im, że wszyscy nawrócili się do Kościoła zamkniętego na jakikolwiek dialog?

Kwestia wagi ciężkiej pojawia się kiedy czytam taką wypowiedź: Jeśli mówimy o [Jezusie] jako o żyjącym Panu, który patrzy na Kościół dziś funkcjonujący w świecie – to czy On jest ucieszony tym, że Kościół ten jest podzielony? Skoro łódzki arcypasterz wypowiada się w taki sposób, to może trzeba korygować wprost! Jezus na pewno nie jest ucieszony podziałami chrześcijan, ale Kościół jest niepodzielony. Jest po prostu jeden. Jeden, święty, powszechny, apostolski.

Dobre choć tyle, że Arcybiskup przyznaje, że w tym Kościele pełnia istnieje na poziomie obiektywnym. Oczywiście jest to zaraz zrównoważone stwierdzeniem, że być może indywidualny katolik jest w stanie więcej z tej pełni przyjąć za pośrednictwem innych wspólnot chrześcijańskich. I choć samo w sobie nie jest to błędne, to niestety w rozmowie zabrakło mi rozważenia koniecznej konsekwencji braku pełni. Czy tam gdzie jej nie ma jest tylko brak, czy także mamy do czynienia z błędem? Arcybiskup powiada np., że katolicy mogą się uczyć od luteran znajomości Pisma. I znowu argument się urywa. Może i rzeczywiście przeciętny protestant częściej niż katolik czyta Pismo i lepiej je pamięta. Jednak może wielu katolików, zbyt wielu, nie wie, że jednak nasze Pismo od tego, które uznają protestanci, trochę się różni. Czy okrojenie Pisma świętego, jakiego dokonał Luter i które idąc za nim w tej okaleczonej postaci przyjmują dzisiejsi protestanci, jest tylko brakiem czy jednak błędem? A w ogóle to skąd protestanci wiedzą co jest, a co nie jest Pismem? Kto im to powiedział? Czy ten kompletny chaos w kwestii źródeł Objawienia i rozpoznającego je autorytetu jaki u nich panuje nie jest błędem i to grubym? A brak Eucharystii?

Arcybiskup zauważa następnie, że dziś nikt nie czyta Biblii bez odniesienia do egzegezy historyczno - krytycznej, [której] nie wymyślili katolicy. To prawda, ale czy rozpoczynanie lektury jakiegokolwiek utworu literackiego od jego analizy historycznej i językowej, to jest najlepsza metoda do zaszczepienia komukolwiek miłości do tego dzieła? Skoro tylko znikomy odsetek polskich katolików, według arcybiskupa, modli się Słowem Bożym, to winny jest niedostatek katolickiego wkładu w egzegezę na poziomie uniwersyteckim?

Oczywiście doceniam, że łódzki ordynariusz, wprowadzając w swoim seminarium rok propedeutyczny dla kandydatów, już w tym czasie wdraża ich w praktykę lectio divina, medytacyjne modlitwy poprzez lekturę Pisma. A jednak aż się skręcam, kiedy dociskany przez Sikorę zarzutem, że wspólnota prezbiterium diecezjalnego nazbyt łatwo przekształca się w kastę, abp Ryś owszem, wspomina, że księża nie powinni się uchylać od świętowania imienin konfratrów, ale zupełnie milczy o tym, że mogliby wspólnie odmawiać Liturgię Godzin. Bo czymże ona jest jeśli nie właśnie modlitwą Słowem Bożym? I to owszem, gdzie jest kilku księży w parafii, tam częściej, choćby tylko na plebanii. Ale też przynajmniej raz na tydzień dla wszystkich kapłanów z dekanatu, w jednym z kościołów, z udziałem wiernych. Nawet na terenach wiejskich dystanse przy dzisiejszych środkach komunikacji nie są tak wielkie, żeby było to niemożliwe. 

Mogę powiedzieć, że dla mnie osobiście spotkanie z modlitwą liturgiczną, ustanowioną przez Kościół,  odprawianą we wspólnocie i składająca się w olbrzymiej większości ze słów Pisma, było doświadczeniem bardzo znaczącym. Chciałbym więc tę recenzję podsumować słowami benedyktyńskiego mnicha z tekstu opublikowanego w naszym kwartalniku:  

Katoliccy bibliści mogą i powinni badać wszelkie tradycje zawarte w manuskryptach, ale Święta Liturgia nie jest zależna od obecnego stanu nauk biblijnych. W Kościele to liturgia, a nie sala wykładowa, pismo naukowe lub wysoko oceniana monografia, jest uprzywilejowanym miejscem interpretacji Pisma Świętego i, w szczególności, Psałterza. Liturgia to miejsce, gdzie te tajemnicze pieśni i poematy, relikty dawno wymarłej cywilizacji, są transformowane w żywe i dające życie uczestnictwo (można by rzec, że analogiczne do sakramentalnego) Mistycznego Ciała w modlitwie Chrystusa-Głowy.

Piotr Chrzanowski

----- 

Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.


Piotr Chrzanowski

(1966), mąż, ojciec; z wykształcenia inżynier, mechanik i marynarz. Mieszka pod Bydgoszczą.