Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy.
Pojawiają się głosy publicystów postulujące, aby nowy papież „utrzymał dystans od zrośniętego z religią populizmu”. Tymczasem bardzo często zapomina się, że zakończony w Wielkanocny Poniedziałek pontyfikat był w istocie pierwszym w nowej epoce XXI-wiecznego populizmu, rozlewającego się globalnie już po abdykacji Benedykta XVI. Papieże z Bawarii i Buneos Aires byli co prawda dwoma ostatnimi ziemskimi głowami Kościoła urodzonymi jeszcze przed wybuchem II wojny światowej, jednakże całkowicie odmienny był klimat ideowy kształtujący obydwu hierarchów. Przy czym populizm znacznie mocniej ukształtował Franciszka.
Papież Ratzinger był, jak do tej pory, ostatnim Wikariuszem Chrystusa pochodzącym ze „starej” Europy”. Kontynentu i formacji intelektualnej doświadczającej wszystkich meandrów przemian ideologicznych ery nowoczesnej – od nazistowskiego totalitaryzmu, poprzez nadzieje na budowę sprawnej chrześcijańskiej demokracji w czasach kanclerzy Konrada Adenauera i Ludwiga Erharda. Pokoleniu Ratzingera przyświecała wizja powojennego konsensusu europejskiej chadecji i socjaldemokracji. Ta wizja zbudowała z kolei podstawy zachodnioeuropejskiej liberalnej demokracji proceduralnej i państw welfare state, która to jednak zaczęła powoli cofać się po światowym kryzysie energetycznym w połowie lat 70. XX wieku i pod naciskiem nowej ideologii liberalnej symbolizowanej przez rządy Margaret Thatcher i Ronalda Reagana. Ten neoliberalizm lat 80, co było zresztą ciekawym paradoksem, dużo bardziej szanował konstrukcję demokratycznych i "staroliberalnych" checks & balances niż późniejsze, współczesne populizmy i wszelkie jego historyczne odsłony: najpierw będąca swoistym requiem dla starej demokracji liberalnej postpolityka „ciepłej wody w krainie” pod koniec dekady zerowej XXI w, a następnie prezentująca ekspansywny radykalizm instytucjonalny demokracja okraszona przymiotnikami „nieliberalna” oraz „walcząca”.
Abdykacja Benedykta XVI była więc swoistą zapowiedzią końca epoki postpolityki trwającej od zmian 1989 r. W tym także końca tej epoki na gruncie kościelnym, przynosząc koniec epoki szanowanych powszechnie procedur i konsensualnej równowagi pomiędzy różnymi skrzydłami Kolegium Kardynalskiego. Zastąpiła ją dość szybko nowa konstrukcja, zbliżona do populistycznej „woli politycznej” lidera i jego współpracowników, czyniąca z papieża nie tyle sługę i strażnika doktryny i obyczajów, który nie narzuca Kościołowi swoich własnych refleksji teologicznych, ale absolutnego władcę i kreatora doktryny, liturgii, a nawet obyczajów. Twórcę, odwołującego się przy tym do typowych dla ponowoczesnego populizmu haseł partycypacyjnych w postaci procesu synodalnego (jak w praktyce wyglądała i wygląda ta partycypacja synodalna, w której uczestniczyło niespełna 1% katolików na świecie, jest tematem na oddzielną i znaną już dyskusję).
Papieża Bergoglio, pierwszego Ojca Świętego epoki nowego populizmu, TikToka, rozwiniętych mediów społecznościowych, trollingu, fake newsów i rozpadu wspólnoty wartości wolnego świata zachodniego – mylnie liczni europejscy komentatorzy zaliczyli do obozu obrońców starej, zachodnioeuropejskiej liberalnej demokracji. Najczęściej jako sztandarowe argumenty podawano tutaj niektóre zbieżne kierunki myślenia w papieskim nauczaniu społecznym z reprezentantami wspomnianego wyżej nurtu: kwestie migrantów, ekologię, podkreślenie większej roli kobiet i otwarcie na różnorakie mniejszości. W przeciwieństwie jednak do poprzednika, Franciszka zupełnie nie ukształtował europejski kierunek myślenia, zrodzony po II wojnie światowej jako panaceum na doświadczenie totalitaryzmów, w którym jako człowiek, kapłan i teolog rozwijał się Ratzinger. Zdecydowaną większość życia papież z Argentyny przeżył bowiem w kraju autorytarnych, wysoce niestabilnych dyktatur wojskowych oraz tam, gdzie zrodził się prawzór nowoczesnych populizmów - ruch peronistyczny.
Z jednej strony peronizm pragnął przezwyciężyć sprzeczności pomiędzy prawicą i lewicą, często odwołując się do figur „ojca i matki narodu”, zwłaszcza w kontekście wizerunku publicznego dwóch żon generała Juana Peróna: Evy (Evity) i podczas ostatniej kadencji w latach 70. trwającej niespełna rok – Isabel (Isabelity). Przez to podkreślenie czynnika kobiecego miał więc siłą rzeczy oblicze feministyczne, oczywiście niekoniecznie w takim znaczeniu, jakie współcześnie przypisujemy temu pojęciu. Peróna fascynowała równocześnie dynamika rozwijających się w Europie po I wojnie światowej ruchów masowych: faszyzmu, narodowego socjalizmu, a także komunizmu, chociaż rodzimych przedstawicieli tych kierunków traktował wybitnie instrumentalnie, widząc w nich jedynie narzędzie do osiągania własnych celów politycznych, a nie koalicjantów.
Peronizm, pomimo faktu, że w 1947 r. Evita Perón podczas podróży do Europy została przyjęta z honorami przez papieża Piusa XII, od lat 50. zaczął przybierać wyraźny rys antyklerykalny, widząc mimo wszystko w tradycyjnym społeczeństwie katolickim (o głownie włoskich i hiszpańskich korzeniach) rywala w rządzie dusz, a w hierarchii Kościoła - zwolenników antyperonistowskiej opozycji i niechętnej ekipie władzy oligarchii . Ów antyklerykalny rys być może wpłynął, nawet na poziomie podświadomym, na widoczną u Franciszka stałą krytykę „klerykalizmu”, tak sympatycznie swoją drogą odbieraną przez niektórych obserwatorów nad Wisłą. Tuż przed pierwszym upadkiem Peróna, latem 1955 r. podburzeni przez niego „descamisados” (dosł. "ludzie bez koszul", miejska biedota popierająca władze peronistowskie) zaatakowali i sprofanowali katedrę i inne kościoły w Buenos Aires, za co argentyński przywódca został przejściowo ekskomunikowany przez Piusa XII. Do pełnej rekoncyliacji Peróna z Kościołem doszło już w czasie jego wygnania w Madrycie pod koniec pontyfikatu Jana XXIII w 1963 r.
Z drugiej strony, ruch peronistów wpisywał się w rosnące w połowie XX wieku tendencje antykolonialne i dążące do upodmiotowienia na arenie międzynarodowej krajów, które kiedyś nazywało się Trzecim Światem, a dzisiaj – Globalnym Południem. Wyrazem tych nastrojów był przecież dynamicznie rozwijający się Ruch Niezaangażowanych, który narodził się na kilka miesięcy przed pierwszym obaleniem Peróna w 1955 r. podczas Konferencji w Bandungu.
Wówczas przyszły papież wchodził w dorosłe życie. Jego kolejne etapy formacji kapłańskiej – wstąpienie do seminarium, następnie nowicjatu do Towarzystwa Jezusowego, studia teologiczne w Colegio Máximo San José w San Miguel - przebiegały równolegle do kolejnych, poważnych wstrząsów politycznych w jego ojczyźnie po pierwszym upadku Peróna. Te wstrząsy to m. in. obalenie dwóch prezydentów – Arturo Frondiziego w 1962 r. i Arturo Umberto Illii w 1966 r., następnie porwanie i zamordowanie przez lewicowy odłam partyzantki peronistycznej byłego prezydenta Pedro Eugenio Aramburu w 1970 r. (jednym z porywaczy-bojowników był... ksiądz katolicki). Sam powrót Peróna z wygnania we frankistowskiej Hiszpanii w 1973 r, w miejsce oczekiwanej stabilizacji przyniósł kolejne walki frakcyjne pomiędzy peronistowską lewicą a prawicą, które miały miejsce już na lotnisku podczas powitania lidera. Ostatnia, krótka kadencja przywódcy miała charakter dużo bardziej prawicowo-konserwatywny niż ta z lat 50. Nowy-stary Perón nie poszedł w stronę radykalnej lewicy, ani teologii wyzwolenia, powtarzając swoje słynne powiedzenie, że lewica jest jak sałata – konieczna do potraw i równoważąca ich smak, ale w nadmiarze – niezbyt strawna.
Generał-prezydent został w 1974 r. pochowany jak najbardziej po katolicku, z różańcem w ręku, a mszę pogrzebową koncelebrowali argentyńscy biskupi. Podobnie zresztą i wbrew rozpowszechnionym do dzisiaj w Polsce stereotypom – w stronę teologii wyzwolenia nie poszedł wcale o. Bergoglio SJ. Kolejne lata argentyńskiego dramatu to nieudolne i krótkie rządy ostatniej żony Peróna, obalonej przez armię i kilkuletnia dyktatura junty wojskowej kierowanej przez trzech generałów – Jorge Rafaela Videlę, Roberto Eduardo Violę i Leopoldo Galtieriego. Ten ostatni szybko upadł po nieudanej próbie odzyskania Falklandów w 1982 r. i niespotykanej w ówczesnym świecie zachodnim intensywnej kontrakcji wojennej ze strony rządu Wielkiej Brytanii. Ostatnie lata sprawowania władzy junty wojskowej o. Bergoglio spędził co prawda w RFN i była to dla niego pierwsza okazja, aby zobaczyć, jak wygląda zwyczajne życie w wolnym i demokratycznym społeczeństwie zachodnioeuropejskim.
Argentyna w której działał przyszły papież i biskup Rzymu nie miała szczególnego szczęścia i w latach 80. oraz 90., gdy najpierw dość nieśmiało prezydent Raúl Alfonsín, a następnie już w sposób zdecydowany przedstawiciel kolejnego pokolenia peronistów Carlos Menem zwrócili się ku neoliberalizmowi, szeroko zakrojonej prywatyzacji i powiązaniu kursu argentyńskiego peso do dolara amerykańskiego. Nieprzygotowane na te radykalne reformy społeczeństwo doznało dotkliwego zubożenia, czego finalnym efektem było bankructwo kraju i megakryzys na początku XXI w. Kolejni przywódcy peronistowskiej Partii Justycjalistycznej, zwłaszcza zmarły przedwcześnie Néstor Kirchner, a następnie jego żona, pozująca na nową Evitę Perón Cristina Fernández de Kirchner miotali się w polityce międzynarodowej pomiędzy współpracą z Chinami, Rosją i pozostałymi krajami grupy BRICS, rządzonymi przez nowych populistów Hugo Cháveza i Evo Moralesa Wenezuelą i Boliwią oraz USA, a w polityce wewnętrznej - dokonywali coraz częściej posunięć realizujących postulaty radykalnego progresywizmu obyczajowego. Za rządów Fernández de Kirchner Argentyna została w 2010 r. pierwszym krajem Ameryki Łacińskiej legalizującym małżeństwa jednopłciowe. W końcu, za rządów ostatniego do tej pory peronistycznego prezydenta - Alberto Ángela Fernándeza w 2020 r. zalegalizowano również aborcję do 14 tygodnia ciąży.
W tym więc, niezwykle złożonym klimacie ideowym swojej ojczyzny, ale i radykalnych zmian na świecie trwał i rozwijał się 266 pontyfikat papieża i rządy 8 suwerena Państwa Watykańskiego. Papieże, jak wszystkie osoby publiczne pozostają dziećmi swojej epoki i swoich mniejszych lub większych ojczyzn. Również pontyfikaty, pomimo słabnącego oddziaływania globalnego, wciąż w pewien tajemniczy sposób wiążą się z losami świata. Czy nowy pontyfikat będzie tym nowym znakiem czasu i zapowiedzią nowej ery, czy też czasem uspokojenia po okresie Sturm und Drang, doświadczanego zwłaszcza w ostatnich latach? Przekonamy się po majowym konklawe.
Łukasz Kobeszko
Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcia pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co więcej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.