Duchowość tradycjonalistyczna
2013.05.06 10:09

Duchowość tradycjonalistyczna: „bądźcie wdzięczni!” (Kol 3,15)

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.plZ góry dziękujemy. 

 

Niełatwo jest opisać duchowość łączącą katolickie wspólnoty i środowiska tradycjonalistyczne, które – jak wyjaśnił Paweł Milcarek portalowi ekumenizm.pl – nie mają charakteru „zwartej grupy formacyjnej”. Tradycjonaliści nie mają i nie starają się mieć wspólnego „programu” czy „działalności”, bo zasadniczym punktem odniesienia jest Kościół, to on jest przedmiotem przynależności i identyfikacji, reszta jest tylko podobieństwem (i czasami solidarnością) postaw opartych na obiektywnych danych i dobrach wiary. Ale to podobieństwo i „wspólnota losu”, zbieżność zaangażowań w konkretnym czasie historii Kościoła – nie są jednak bez znaczenia. To tu objawiają się motywy i owoce postawy tradycjonalistów, jej miejsce i znaczenie dla katolicyzmu. Chodzi przy tym nie tylko o „wspólny duchowy mianownik” (ten jest oczywisty, jak to u katolików –„chodzenie do kościoła”, tyle że na Mszę tradycyjną), ale o „duchową dominantę”, sposób przeżywania wiary, który sprawia, że katolicy ci wybierają wierność tradycji łacińskiej i trwają w niej. Jednym z elementów, nienajważniejszym, ale bardzo wyróżniającym tej duchowości, tak oczywistym, że nawet często nieuświadamianym – jest stosunek do historii Kościoła.

Tradycjonaliści patrzą na nią, a szczególnie na Papiestwo – z miłością. Nie chodzi przy tym o żadne bałwochwalcze uwielbienie. Tradycjonaliści są nie mniej od innych świadomi słabych czy smutnych kart katolickiej historii. Trudno zachwycać się biskupami, którzy woleli się dystansować od walki Cristeros, czy tymi (na szczęście nielicznymi), którzy zamiast iść na zesłanie – jak św. abp. Feliński – czytali listy podyktowane przez antykatolicki rząd carski. Tym bardziej trudno zachwycać się komunikatem wydanym przez naszych biskupów po uwięzieniu przez kolaboracyjne władze komunistyczne Prymasa Wyszyńskiego. Ale takie fakty nie zmieniają rzeczy najistotniejszej – Kościół dla narodów był Matką wiary, którą karmił sakramentami, był nauczycielką dobra wspólnego i obrońcą wolności w czasach niedoli. To jest główny nurt katolickiej historii, z którego wypływa nie tylko powinność szacunku, ale zwyczajne przywiązanie i wdzięczność. W tym, co Boskie – Kościół jest przedmiotem wiary, którą za każdym razem wyznajemy w Credo. Ale i w tym, co ludzkie – jest przedmiotem czci, wynikającej z czwartego przekazania. Czci, która tak często dziś zderza się ze słabnącą wdzięcznością, z malejącym przywiązaniem, z obojętnością.

Tradycjonaliści więc nie tylko odrzucają dystansowanie się od historii Kościoła, ale najzwyczajniej nie rozumieją takiej postawy, przyjęcia neomarksistowskiego paradygmatu, wpisującego dzieje Kościoła w „historię niesprawiedliwości”, z której – wraz z całą zastaną kulturą – należy politycznie „wyzwolić” ludzkość (z którym to wyzwoleniem Kościół miałby być solidarny, również przez niechęć do własnej przeszłości). Tradycjonaliści nie zaprzeczają postępowi ludzkości, choć nie przepadają za tym słowem, którego sens tak wypaczono. Mają jednak świadomość, że to Kościół był przez dwa tysiące lat głównym sprawcą postępu cywilizacji zbudowanej przez narody, które przyjęły chrześcijaństwo. Wzrost kultury od ciemnych wieków po upadku Imperium Rzymskiego, przez renesansy (karoliński i XII wieku) do rozkwitu czasów św. Tomasza z Akwinu, św. Ludwika, św. Jadwigi Śląskiej – widać przecież gołym okiem. A potem wytrwałą obronę chrześcijańskiej i ludzkiej solidarności w czasach nowożytnego odwrócenia się narodów od Boga i upadku uniwersalizmu. Tradycjonaliści przyjmują więc za własną perspektywę dziejów katolickiego humanizmu, zawartą w pismach Norwida, Konecznego, Dawsona.

Z synowską czułością myślą o bł. Innocentym XI, wzywającym Jana III pod Wiedeń (a jednocześnie sprzeciwiającym się prześladowaniu protestantów przez Ludwika XIV), o Piusie VI, walczącym o wolność Kościoła z józefinizmem i chwalącym naszą Konstytucję Majową, o bł. Piusie IX – praktycznie zrywającym stosunki z Rosją podczas powstania styczniowego, o św. Piusie X koronującym Matkę Bożą Częstochowską, o Benedykcie XV, który jeszcze przed prezydentem Wilsonem upominał się o niepodległość Polski w adhortacji pokojowej, o abp. Rattim-Piusie XI, który dwa lata przed wyborem na papieża pozostał w atakowanej przez bolszewików Warszawie, o Piusie XII – uznającym do końca suwerenny rząd Polski na wygnaniu, o bł. Janie Pawle II – ojcu naszej niepodległości. Tradycjonaliści nie znajdują powodów, by Papiestwo miało wyzwalać się z „więzów przeszłości”. Nie marzą o nowym Papiestwie, ale o tym, by Rzym papieży zachował i umacniał swój autorytet, przewodzący solidarnemu światu chrześcijańskiemu i kierując misją ewangelizacyjną do wszystkich narodów.

To przywiązanie do Papiestwa wzmacniało miłość tradycjonalistów do Benedykta XVI, papieża, który chciał przede wszystkim podkreślać ciągłość historii Kościoła i więź ze swymi świętymi poprzednikami. Gesty Papieża były często najzwyczajniej nierozumiane, nie znajdowały uczuciowego oddźwięku we współczesnym życiu katolickim: ani gdy umieszczał krucyfiks na ołtarzu, ani gdy brał do ręki krzyż bł. Piusa IX, ani gdy chrzcił publicznie muzułmańskiego intelektualistę w Wielką Sobotę. Tradycjonaliści widzieli w nich znaki miłości. Bo Christianitas, cywilizacja ukształtowana przez wiarę i Kościół, to dla każdego narodu chrześcijańskiego i poszczególnych chrześcijan większa Ojczyzna, a raczej Matka naszych Ojczyzn – źródło tożsamości, tego kim jesteśmy, jak historia narodu czy rodziny.

Jerzy Rzekuń

 

Zachęcamy to lektury innych tekstów autora na temat duchowości tradycjonalistycznej.

 

----- 

Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.


Jerzy Rzekuń