Felietony
2025.05.06 11:54

Długa podróż przed konklawe

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.pl. Z góry dziękujemy.

 

Obecnie emerytowany kardynał Walter Kasper w rozmowie z „Der Spiegel” opublikowanej 18 kwietnia 2005 r., a więc w dniu rozpoczęcia konklawe, które wybrało Benedykta XVI, prostolinijnie i z niemiecką precyzją scharakteryzował nastrój dni, w których kardynałowie-elektorzy odliczają już ostatnie godziny do rannej mszy o wybór papieża i popołudniowego, procesyjnego wejścia do Kaplicy Paulińskiej w Pałacu Apostolskim w strojach chóralnych. Na pytanie tygodnika, co się wówczas dzieje w Rzymie odpowiedział: „spotykamy się ze sobą, razem jemy, popijamy likier”.

 

Pod powierzchnią zwyczajnych zdarzeń i prozaicznych, choć też przyjemnych ludzkich czynności, ale także wśród zmiennych wydarzeń dziejowych, rozwija się wielka „liturgia” Historii, poprzez którą Boża Opatrzność sprawuje swoje nieprzeniknione, nieprzerwane rządy nad światem. Słusznie więc przed kilkoma dniami zwrócił uwagę w rozmowie z portalem Radia Watykańskiego inny, również emerytowany kardynał, także z niemieckojęzycznego obszaru językowego – Christoph Schönborn, iż wybór papieża dokonuje się przed Bogiem, w Kaplicy Sykstyńskiej przed wizerunkiem Sądu Ostatecznego Michała Anioła. Papieża wybierają kardynałowie zgromadzeni wokół Chrystusa. Konklawe jest więc aktem w najwyższym stopniu liturgicznym, zgodnie z greckim źródłosłowem „λειτουργια” – „publiczny czyn”. Jeżeli liturgia nie tylko stanowi szczyt, do którego zmierza działalność Kościoła i zarazem jest źródłem, z którego wypływa cała jego moc - to jest również podstawową zasadą i generatorem mocy utrzymującym istnienie świata i ludzi. Ta moc, zakorzeniona w istniejącej poza czasem dynamicznej miłości Trójcy Świętej, utrzymuje kierunek wychylonej ku wieczności wędrówki dziejów człowieka, nadając im wciąż nową jakość i rodzącą ciągle nowe i świeże owoce. Konklawe pokazuje zarówno ciągłość Kościoła w czasie, jak i jego zdolność do trwania w każdej epoce.

 

Świadomość tej liturgii dziejów wydaje się szczególnie widoczna w polskiej kulturze. Jesteśmy bowiem jedną z nielicznych społeczności, w których konklawe i wybór Wikariusza Chrystusa na ziemi zauważają znaczące dzieła duchowej kultury narodu. Uwaga poświęcona temu, co dzieje się „tam hen na Watykanie” jeszcze mocniej osadza nas w tradycji związków z Wiecznym Rzymem, a przez to, w uniwersalnej wspólnocie Kościoła katolickiego, niezależnie od skomplikowanych nieraz kolei losów indywidualnych i zbiorowych oraz płynnych okoliczności społeczno-politycznych.

Najbardziej znanym utworem, pośrednio dotykającym kwestii nie tylko wyboru papieża, ale także jego unikalnej roli w życiu ludzkości pozostaje „Słowiański papież” Juliusza Słowackiego. Oryginalnie został on napisany w gorącym czasie Wiosny Ludów, najprawdopodobniej w pierwszej połowie 1848 r, gdy Wieszcz z Paryża poprzez Drezno dotarł w okolicach świąt Wielkanocnych do Poznania i Wielkopolski z nadzieją na wybuch powstania narodowego. Wiersz nie był więc wprost reakcją na aktualne konklawe – te odbyło się bowiem dwa lata wcześniej, w czerwcu 1846 r, gdy wyjątkowo na Kwirynale, a nie w Kaplicy Sykstyńskiej kardynałowie wybrali papieżem późniejszego błogosławionego, wielkiego Piusa IX. Słowacki pisał utwór niewątpliwie w nastroju rewolucyjnego uniesienia. Julian Klaczko, wybitny krytyk i eseista, w czasie Wiosny Ludów korespondent „Deutsche Zeitung” tak wspominał posiedzenie poznańskiego komitetu rewolucyjnego, na którym pojawił się poeta:

 

„Na to powstaje Słowacki – jakbym go widział w tej w chwili – i stojąc ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma, podniesionym głosem przemówił w te słowa: ,,Cóż wy myślicie? Wam się zdaje, że dzisiaj potrzeba jeszcze jak dawniej armat, pułków, oficerów? A ja wam powiadam, że dzisiaj przyszła e p o k a ś w i ę t e j a n a r c h i i”. Chciał mówić dalej, ale mu nagle przerwał Stefański (Walenty Stefański, księgarz, działacz Komitetu Narodowego Polskiego w Poznaniu w 1848 r. – przyp.), który posłyszawszy połączenie tych dwóch wyrazów ś w i ę t o ś ć i a n a r c h i a rzucił mu się w zachwycie do nóg i wyciągając ręce krzyczał: „Mistrzu! Wielkie słowo rzekłeś”. Tą komedią przerwał wątek myśli Słowackiemu, który usiadłszy, już nie mówił więcej” (za: „Słowacki. Romans życia”, oprac. Paweł Hertz, seria „Ludzie żywi”, Warszawa, 1961 s. 259-260).

 

W listopadzie 1848 r. papież Pius IX w wyniku oblężenia Kwirynału przez włoskich rewolucjonistów musiał ewakuować się do Gaety na wybrzeżu tyrreńskim na niemal dwa lata. Łatwo z perspektywy czasu oceniać „Słowiańskiego papieża” jak robi to większość współczesnych badaczy, traktując wiersz jako wyraz utraty wiary Słowackiego w dotychczasowy, znany mu model papiestwa, który wówczas wydawał się upadać pod naporem wydarzeń politycznych i międzynarodowych. Papież wszakże powrócił do Rzymu dzięki pomocy wojsk Napoleona III, wkrótce nie tylko prezydenta, ale również cesarza Francuzów. Z drugiej strony, konklawe z 16 października 1978 r. otworzyło nas na profetyczną i mesjanistyczną interpretację utworu. Wydawał się ją podtrzymywać Jan Paweł II, odwołując się często do figury „słowiańskiego papieża”, chociażby w słynnej homilii na Wzgórzu Lecha w Gnieźnie w czerwcu 1979 r, gdzie wyłożył ideę jedności duchowej i kulturowej ziem pomiędzy Bałtykiem, Adriatykiem i Morzem Czarnym.

 

Dzisiaj jednak można tez pokusić się o mniej obciążone historycznie interpretacje wiersza. Słowacki w pierwszych słowach utworu dostrzegł niezmienną w dziejach ludzkości i samego Kościoła sytuację konfliktów i sporów – dzisiaj powiedzielibyśmy radykalnej polaryzacji – i naturalną zdolność pontyfików do bycia powszechnym, a więc katolickim znakiem jedności manifestowanej podczas rejsu wspólnoty Chrystusa na niespokojnych wodach dziejów.

 

„Pośród niesnasek Pan Bóg uderza/ W ogromny dzwon,/ Dla słowiańskiego oto papieża/ Otworzył tron. Twarz jego, słowem rozpromieniona,/ Lampa dla sług,/ Za nim rosnące pójdą plemiona/ W światło, gdzie Bóg”.

Wieszcz odwołuje się do „sakramentalnej mocy” papieża, mogącej wziąć świat w dłoń – ta moc, objawiana jest co prawda w posłudze miłości, ale zawsze dzięki i w wyniku posiadanej przez papieży łaski sakramentu kapłaństwa i bycia szafarzem pozostałych misteriów wiary.

 

„(…) Zdrowie przyniesie, rozpali miłość/ I zbawi świat;/ Wnętrze kościołów on powymiata,/ Oczyści sień,/ Boga pokaże w twórczości świata,/ Jasno jak dzień”.

 

Prosto owe powymiatanie i oczyszczenie odnosić można do powszechnie obowiązującego i powtarzanego jak mantra w dzisiejszej debacie publicznej dyskursu o reformie rzekomo „zmurszałej i patriarchalnej instytucji Kościoła zamkniętej na świat”. Warto jednak wyjść poza codzienny, publicystyczny banał. Poeta wyraźnie wiąże powymiatanie wnętrz kościołów i zamiatanie sieni z jakiegoś rodzaju epifanią Boga w świecie i jego dziejach. Takie tajemnicze objawienie ukaże, mówiąc językiem Listu św. Pawła apostoła do Efezjan, jak „ogarnąć duchem, czym jest Szerokość, Długość, Wysokość i Głębokość i poznać miłość Chrystusa, przewyższającą wszelką wiedzę”. Nie musi być to zapowiedź niesamowitych i sensacyjnych wydarzeń w dziejach, można bowiem te słowa odczytać jako wezwanie do dostrzeżenia w posłudze Piotra aspektu sakramentalnego, które jest w stanie, choć nie zawsze w oczywisty i namacalny sposób, przemienić cały świat.

 

Żegnamy się jednak z romantyzmem i zmierzamy ku zupełnie nowej epoce. Najbardziej znana i moim zdaniem jedna najwybitniejszych polskich powieści – „Lalka” Bolesław Prusa zaczyna się interesującą obserwacją:

 

„W początkach roku 1878, kiedy świat polityczny zajmował się pokojem san-stefańskim, wyborem nowego papieża albo szansami europejskiej wojny, warszawscy kupcy tudzież inteligencja pewnej okolicy Krakowskiego Przedmieścia niemniej gorąco interesowała się przyszłością galanteryjnego sklepu pod firmą J. Mincel i S. Wokulski”.

 

Prus miał na myśli krótkie, dwudniowe konklawe z lutego opisywanego roku, które wybrało papieżem wybitnego Leona XIII, bez dwóch zdań twórcę nowoczesnej katolickiej nauki społecznej, autora m. in. „Rerum novarum” oraz „Immortale Dei” – encyklik dających nowy i wyraźny impuls do zaangażowania katolickiego w życie publiczne i polityczne, jakże dalekich od poetyki współczesnych, zdobywających polubienia w mediach społecznościowych fanpage`ów w stylu „Kościół wolny od polityki”. Można przy tym z przekąsem zauważyć, że nasz pisarz umieścił dyskusje o konklawe na podobnym poziomie co, plotki o losach warszawskiego sklepu artykułów niekoniecznie pierwszej potrzeby. Niemniej, Prusowi udało się pokazać, że wybór papieża, niezależnie od ducha epoki, wciąż pozostaje ważnym tematem publicznym, na równi ze zwyczajnymi problemami i zjawiskami, które przynosi codzienne życie. Czy w związku z tym trzeba koniecznie, w duchu „bycia ponad to wszystko” narzekać na codzienne typowania papabili przez dziennikarzy i publicystów, niekiedy na równi z typowaniem wyników wyborów prezydenckich i rezultatów Ligi Mistrzów? Konklawe, wraz ze swoim liturgicznym i misteryjnym aspektem wchodzi w naszą codzienność, zwykłość i cielesność, pokazując że obydwie rzeczywistości trwają i łączą się, nie przeciwstawiając się sobie, ale wzajemnie się dopełniając.

 

Za czasów Wokulskiego i Łęckiej, konklawe w 1878 r. i 2025 r. naznaczone jest prowadzonymi przez Rosję wojnami. Tamta, prowadzona przeciwko Turcji częściowo zakończyła się niezbyt udanym pokojem w San Stefano podpisanym wczesną wiosną 1878 r. (konieczna była korekta tamtego pokoju na konferencji w Berlinie w czerwcu tego samego roku) – przyniosła zmiany na mapie Starego Kontynentu, przynosząc niepodległość Rumunii, Bułgarii oraz Serbii, choć armia carska nie zdobyła, jak dumnie zapowiadano, samego Konstantynopola.

 

Podobny nastrój niepewności w związku z losami świata panował podczas najkrótszego konklawe w XX w. 1 i 2 marca 1939 r, na którym po śmierci Piusa XI wybrano papieżem kardynała Eugenio Pacellego, przyjmującego imię Piusa XII. Wtedy też Konstanty Ildefons Gałczyński napisał przejmującą i zdecydowanie prorocką „Modlitwę za pomyślny wybór papieża”. Odwołuje się ona nie tylko do wcześniejszego o niemal sto lat wiersza Słowackiego oraz idei ciągłości naszych dziejów, zanurzonych w bliskim związku ze Stolicą Apostolską i papiestwem, przywołując postać jezuity Macieja Kazimierza Sarbiewskiego piszącego w języku łacińskim i przyjaźniącego się z papieżem Urbanem VIII:

 

„(…) grzmię słowy litanii/ bo tak ongiś praszczur w Watykanie/ modlił Sarbiewski”,

 

ale również do literackiego toposu Matki Bożej Królowej Polski, której kult teologiczny był systematycznie rozszerzany przez papieży Piusa X, Benedykta XV i Piusa XI. Niewykluczone, że właśnie ten element utworu Mistrza Ildefonsa jest znacznie bardziej kluczowy niż końcowe wersy, mówiące o papiestwie, które "rozłoży się pod polskim dębem":

 

„(…) Maryjo, gwiazdo dla Piotrowej łodzi/ w Tobie jedynie i trud, i zapłata, uczyń Watykan nową wiosną świata, która nadchodzi”.

 

Różne bywały co prawda koleje życia i wolty ideowe Gałczyńskiego – Czesław Miłosz ironicznie pisał w wydanej na emigracji „Historii literatury polskiej”, że w korowodzie jego wierszy pojawiali się Matka Boża, Jan Sebastian Bach i Józef Stalin, jednakże żarliwe wezwanie modlitewne:

„(…) Daj kardynałom natchnienia i hartu, / aby nowy papież mocniej jeszcze/ ścisnął ster świata, co świta w boleści/ na zgubę czartu” - pozostaje aktualne i w czasie najbliższych dni.

 

W końcu docieramy do jednego z ostatnich tekstów literackich Karola Wojtyły - opublikowanego pod koniec pontyfikatu, wczesną wiosną 2003 r. Odchodzący papież spogląda w nim na kolejne konklawe, podkreślając wielki ciężar odpowiedzialności kardynałów zebranych w Kaplicy Sykstyńskiej, którzy wybierać będą Biskupa Rzymu, dzierżącego posługę kluczy. Posługa ta łączy wieczność i teraźniejszość, przechowując doświadczenia i całą tradycję przeszłości. Jest więc także uniwersalnym kluczem do zrozumienia ludzkiego losu i jego odwiecznego przeznaczenia.

 

„(…) Ostateczna przejrzystość i światło.

Przejrzystość dziejów —

Przejrzystość sumień —

Potrzeba, aby w czasie konklawe Michał Anioł uświadomił ludziom—

Nie zapominajcie: Omnia nuda et aperta sunt ante oculos Eius.

Ty, który wszystko przenikasz — wskaż!

On wskaże...”

 

Podążamy więc w te dni na rzymskie wzgórza razem ze Słowackim, Prusem, Gałczyńskim, Wojtyłą, a także wraz z podróżującym swoją „Iter Romanum” („Drogą rzymską”) Sarbiewskim na spotkanie nowego papieża, który kontynuować będzie „wspólną troskę o dziedzictwo kluczy, kluczy Królestwa”.

Łukasz Kobeszko

Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.


Łukasz Kobeszko

(1975) filozof i publicysta, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich.