Felietony
2022.07.29 09:38

Dlaczego odwlekać zawarcie małżeństwa?

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.plZ góry dziękujemy.

W czerwcu Dykasteria ds. Świeckich, Rodziny i Życia opublikowała nowe wytyczne dotyczące przygotowania do małżeństwa, sugerując między innymi, że normalny okres formalnego przygotowania do małżeństwa powinien trwać rok. Dłuższy okres narzeczeństwa, zdaniem Kurii, zachęci do praktykowania czystości.

Doprawdy?

Czy czegoś nie zrozumiałem? Wyobraźmy sobie dwoje zdrowych, młodych ludzi, wzajemnie zakochanych, pragnących spełnienia tej miłość i rozpoczęcia wspólnego życia. Powiedzmy im, że będą musieli poczekać rok! Oczywiście, mogą praktykować czystość i zyskać w wyniku tego wiele łask. Spójrzmy jednak prawdzie w oczy: istnieje inne rozwiązanie. Prawie stu stronicowy dokument przedstawia argumenty za czystością, ale argumenty za nieczystością krążą w rozpalonym krwiobiegu młodych par. Czy mądre, czy rozsądne, czy duszpasterskie jest mówienie, że – w imię ogólnych zasad odnoszących się do każdej pary – mają czekać?

(A przy okazji, bywają tacy ludzie, którzy znajdują swoją miłość w późnym wieku. Czy powiedzenie takiej starszej parze, że muszą czekać rok – kiedy być może tych lat nie zostało już im wiele, nie jest pozbawione miłosierdzia?)

Skonfrontowane z wymogiem rocznego oczekiwania, niektóre pary zachowają czystość. (Przypuszczam, że będą to pary najmniej potrzebujące dodatkowego przygotowania do małżeństwa, bowiem ukształtowały już w sobie nawyk praktykowania cnót i zbudowały szacunek dla więzi sakramentalnej). Inne pary będą do czystości dążyć, niewykluczone, że z najlepszymi intencjami, ale będą upadać, ponieważ naturalne skłonności – nie wyłącznie seksualne, ale do zdrowej ludzkiej miłości – są potężne.

I wreszcie jeszcze inne pary, kiedy ksiądz (lub jakaś inna osoba odpowiedzialna za kursy przedmałżeńskie, o czym niżej) poradzi im, aby przed ślubem ćwiczyli wstrzemięźliwość, pokiwają głowami a następnie wrócą do mieszkań, w których już razem żyją i od dawna prowadzą wspólne gospodarstwo. Takim parom roczne oczekiwanie nie przyniesie żadnych korzyści. Będzie to dla nich czysto papierkowa formalność. Zatem w praktyce dłuższe oczekiwanie nie będzie sprzyjać czystości. Jedynie przewina wzbogaci się o hipokryzję.

Ale przecież istnieje jeszcze jedna opcja. Młoda para, gotowa i chcąca zawrzeć małżeństwo, przychodzi do swojego proboszcza, aby opowiedzieć mu o swoich planach. A on ich informuje, że ​​będa musieli czekać co najmniej rok. A oni nie chcą czekać, bo są głęboko zakochani. Pójdą do kościoła protestanckiego lub do urzędu i rozpoczną wspólne życie bez łaski sakramentalnej.

Z pewnością zniechęcanie par narzeczeńskich do zawarcia małżeństwa w Kościele katolickim, nie jest intencją rzymskich wytycznych. W rzeczy samej dokument konieczność wdrożenia lepszych programów przygotowania do małżeństwa, uzasadnia spadkiem liczby ślubów kościelnych oraz wzrastającym odsetkiem rozwodów. Z drugiej strony jest do przewidzenia, że jeśli formalne wymogi co do ślubu kościelnego staną się bardziej uciążliwe, wiele par poszuka innego rozwiązania.

Rzymski dokument przypisuje wiele problemów z małżeństwem „zbyt powierzchownemu przygotowaniu” do sakramentu. To prawda, ale jeśli katolicy nie nabyli podstawowej wiedzy na temat więzi sakramentalnej przed osiągnięciem wieku stosownego do zawarcia małżeństwa, rok szkoleń nie wydaje się być rozwiązaniem tego problemu. Prawdziwe przygotowanie do małżeństwa zaczyna się w dzieciństwie, poprzez przykład rodziców i rozwija się w Kościele poprzez nauczanie parafialnych księży. Jeśli rodzice i księża nie dopilnowali swoich obowiązków, prowadzący kursy przedmałżeńskie będą potrzebować więcej niż rok, aby zaradzić brakom.

Szczególnie że – tutaj musimy wziąć pod uwagę to jak wytyczne będą stosowane w praktyce – wiele świeckich par, które w ramach wolontariatu prowadzą kursy przygotowujące do małżeństwa, jest czynnie odwodzona od przedstawiania katolickiego nauczania bez kompromisów. Jasne odrzucenie rozwodu może nie pasować młodym ludziom, których rodzice są rozwiedzeni; potępienie cudzołóstwa będzie obrazą dla par już mieszkających razem. I chociaż oficjalnym celem kursu będzie właściwe przygotowanie do sakramentalnego małżeństwa, innym, znacznie łatwiej mierzalnym choć niewypowiedzianym, będzie zminimalizowanie odsetka par rezygnujących z uczestnictwa w przygotowaniach.

„Nawet w przypadku par żyjących razem, nigdy nie jest bezużytecznym nauczanie o cnocie czystości” – głosi nam Dykasteria. Jednak dla młodego księdza, prowadzącego pierwszy raz zajęcia na kursie przedmałżeńskim, rzecz cała nie jest tak oczywista. Proboszcz polecił mu, aby nie odstraszał ludzi od parafii. Świetnie zdaje sobie sprawę, że po sąsiedzku jego odpowiednik w tej sprawie nie rzuca wyzwania parom żyjącym w konkubinacie. Jak ma przekonać młodych ludzi, by zastosowali się do tego, co uważają za zwykły wymóg prawny i to, jak się zdaje, obowiązujący tylko w granicach tej jednej parafii?

Roczny okres przygotowania do małżeństwa daje prowadzącym kursy przedmałżeńskie więcej czasu na przedstawienie przekonujących argumentów za czystością. I nie brakuje chętnych, mających najlepsze intencje, z odpowiednim przygotowaniem w zakresie teologii i apologetyki, ufnych w swoją zdolność przekonywania, gotowych do pracy. Tylko jak często ludzie dają się argumentami przekonać do czystości czy jakiejkolwiek innej cnoty? Ile kochających się par starannie rozważy za i przeciw, i wyrwie się namiętnego uścisku? Przygotowanie do małżeństwa to nie cykl akademickich wykładów. To proces trwający całe życie.

Wiele lat temu słyszałem, jak ortodoksyjny rabin wyjaśniał, dlaczego wśród młodych, ortodoksyjnych żydówek jest tak niski odsetek ciąż przedmałżeńskich. Te dziewczyny od najmłodszych lat były wdrażane do tego, aby unikać rzeczy, które lubią ich nieżydowscy przyjaciele i sąsiedzi, a które skądinąd są atrakcyjne i pociągające. Zapach boczku kusi, ale się na niego nie skuszą. Kiedy poczują siłę pociągu seksualnego, nie będą bezbronne. Praktykowały samodyscyplinę i nauczyły się Prawa.

Zamiast generować nowe dokumenty i opracowywać nowe kursy kształcenia narzeczonych, czerpiące z najnowszych badań socjologicznych i teorii psychologicznych, lepiej rozpocząć „kurs przedmałżeński” dla każdego parafianina: klarowne przedstawienie Prawa, czyli Dziesięć Przykazań, traktując to jako zwyczajną tematykę niedzielnych homilii. Naprawienie szkód wyrządzonych przez rewolucję seksualną i pogłębionych prowadzoną przez lata niechlujną katechezą, zajmie znacznie dłużej niż rok. Mimo wszystko, lepiej zacząć bez zwłoki.

Phil Lawler

tłum. Piotr Chrzanowski

 

Tekst pierwotnie ukazał się na portalu CatholicCulture.org.

----- 

Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.




Phil Lawler

Publicysta, założyciel Catholic World News, autor książek.