Komentarze
2011.09.30 09:20

Historia jakby z Włoch

Redakcja tygodnika katolickiego "Niedziela" odmówiła druku poniższego tekstu, zawiadamiając autora o zakończeniu z nim współpracy.

Było to we Włoszech, po II wojnie światowej. Wszyscy byli tam pod wrażeniem wzrastającej popularności komunistów. Wyglądało nawet na to, że czerwoni dojdą do władzy i wprowadzą Italię w orbitę Stalina. Zagrożenie było realne.

Włochy to kraj katolicki – więc nie dziwne, że alternatywą mogła być jakaś partia katolicka. Była jedna taka, ciesząca się zresztą poparciem Kościoła: „chrześcijańska demokracja”. Partia ta wygrała wybory w 1948 – i odtąd rządziła Włochami przez dziesięciolecia.

Komuniści do władzy nie doszli – rządziła za to partia centroprawicowa. Gdy ktoś zwracał uwagę na jej brak wyrazistości i obłudę w traktowaniu postulatów katolickich, poważni ludzie mówili: „No tak, ale czy chcecie, żeby rządzili komuniści?” No nie, nie chcemy…

Mijały lata, chadecja była już przyzwyczajona, że nie powstanie dla niej żadna alternatywa po prawej stronie. Komuniści powtarzali sobie na pociechę zdanie swego ideologa, Antonio Gramsciego, że chadecja „dokona tego, czego komunizm nie jest w stanie dokonać: zjednoczy [państwo], uporządkuje, ożywi - a na koniec popełni samobójstwo”.

Upływ czasu zdawał się przeczyć konkluzji proroctwa Gramsciego: chadecja wciąż rządziła krajem. I to jak! Od początku lat 70. pod rządami chadeków wprowadzono prawo o rozwodach i dopuszczalność zabijania nienarodzonych.

Wkrótce okazało się także, że chadecja jest gotowa dokonać „wielkiego kompromisu” z komunistami. „Dla dobra Włoch”… Ci, którzy myśleli poważnie, że chadecja jest ostatnią zaporą przed czerwonymi, pomylili się mocno. Jednak było już za późno na tworzenie alternatywy, kraj był we władaniu ludzi bez idei.

Jest to dobra przypowieść dla tych katolików, z różnych krajów i okoliczności, którzy uczą się przykładnie i stadnie głosować na „mniejsze zło”, a od swych partii wymagają co najwyżej katolickich symboli i wzruszeń. Kończy się to źle, niekiedy na długie pokolenia.

Historię „samobójstwa chadecji” przypomniał w ubiegłym roku na łamach „Naszego Dziennika” prof. Roberto de Mattei, jeden z najwybitniejszych katolickich intelektualistów Italii. Według niego to, że przez wiele lat konserwatywna opinia publiczna była podporządkowana centrowej chadecji, skończył się „wyeliminowaniem ze sceny politycznej ugrupowań prawicowych, a także wyłączeniem z debaty publicznej tematów istotnych dla prawicy katolickiej”.

Co zatem w sytuacji, gdy główne partie oszukują elektorat katolicki? Profesor odpowiadał: „Wysoko oceniam możliwości sprawcze partii politycznych, ale z drugiej strony mocno wierzę w rolę tzw. walczących mniejszości, które mogą oddziaływać politycznie i społecznie dzięki jasnej wizji świata, wolnej od kompromisów, a opierającej się na moralnej konsekwencji i mocnych przekonaniach. Myślę, że w dzisiejszych czasach w szczególny sposób potrzeba przeciwstawienia się dyktaturze relatywizmu. Czyńmy to, póki mamy jeszcze taką możliwość”.

Paweł Milcarek


Paweł Milcarek

(1966), założyciel i redaktor naczelny "Christianitas", filozof, historyk, publicysta, freelancer. Mieszka w Brwinowie.

Komentarze

xTom, http://delurski.pl/: "Nową przypowieść Polak sobie kupi, że i przed szkodą i po szkodzie głupi". I nic nowego i lepszego nie można napisać. (2011.09.30 09:34)