Słuchając Piusa XII
2012.11.07 19:18

Prawda i wolność

Słuchając Piusa XII

Bp José Guerra Campos był jednym z pięćdziesięciu dziewięciu posłów do Kortezów, którzy po śmierci generała Franco głosowali przeciw zniesieniu Praw Podstawowych Ruchu Narodowego (stanowiących zasadniczą część hiszpańskiej konstytucji). W praktyce tych pięćdziesięciu dziewięciu posłów głosowało za zachowaniem katolickiego charakteru państwa hiszpańskiego. Głosowanie to stanowiło kulminacyjny punkt aktywności politycznej tego niezwykłego człowieka, którego spotkanie z historią zaczęło się, gdy przerwał studia w seminarium, by wstąpić do 108. Dywizji, w której szeregach bił się przez całą wojnę domową. Potem, po rzymskich studiach, w bardzo młodym wieku został biskupem i sekretarzem generalnym Konferencji Episkopatu. Mówiono o nim, że „nie znosi i nie uznaje Montiniego, ale z szacunkiem i pokorą odnosi się Pawła VI”.

Bp Guerra Campos uczestnicząc w dostosowaniu prawa hiszpańskiego do Deklaracji Dignitatis humanae bardzo jasno wyjaśniał, na czym polega niesprzeczność zasady państwa katolickiego z wolnością religijną. Katolicki charakter państwa wyraża się bowiem w dwóch elementach: kulcie, oddawanym Bogu „oficjalnie przez uznanych przedstawicieli społeczeństwa, i [inspiracji] aktywności społecznej, zgodnej z prawem Bożym. Żaden z tych dwu zespołów zagadnień nie zakłada bezwarunkowo współzależności prawnej między Kościołem a Państwem”[1], czyli prawnych przywilejów Kościoła lub – z drugiej strony – obniżenia statusu innych wspólnot religijnych. Dla katolickości państwa szczególne znaczenie ma wiara narodu i moralne zasady, które katolicyzm potwierdza swym autorytetem. To one stanowią najważniejszy składnik dobra wspólnego. W latach Soboru bp Guerra Campos formułował więc zasady, których po latach będzie bronić – ze wsparciem kard. Ratzingera – ojciec Basile Valuet OSB.

Sam bp Guerra Campos powie pod koniec życia, że kryzys współczesnej kultury zachodniej polega na absolutyzacji wartości względnych i relatywizacji absolutnych. Oczywiście, na tym polegała choroba chrześcijańskiej demokracji, która laicyzowała państwo hiszpańskie w latach 70-tych i 80-tych. Dziś rzeczy poszły znacznie dalej, kultura współczesnego Zachodu przeszła od relatywizacji wartości absolutnych do ich negacji. Dlatego dwa lata przed odejściem do wieczności bł. Jan Paweł II mógł napisać, że kultura europejska „sprawia wrażenie «milczącej apostazji»” (Ecclesia in Europa, 9).

Pius XI i Pius XII namiętnie bronili zasady państwa chrześcijańskiego. W obronie cywilizacji chrześcijańskiej przed laicyzmem Pius XI napisał encyklikę Quas primas, ustanawiając w niej uroczystość Chrystusa Króla. W Quas primas nauczał, że „ludzie w społeczeństwa zjednoczeni nie mniej podlegają władzy Chrystusa jak jednostki”. Dlatego też „nie tylko osoby prywatne, ale i władcy i rządy mają obowiązek publicznie czcić Chrystusa i Jego słuchać”, a „godność Jego królewska tego się domaga, aby wszystkie stosunki w państwie układały się na podstawie przykazań Bożych i zasad chrześcijańskich tak w wydawaniu praw i w wymiarze sprawiedliwości, jak i w wychowaniu i wykształceniu młodzieży w zdrowej nauce i czystości obyczajów”.

Pius XII „pod znakiem Jezusa Chrystusa Króla” wydał pierwszą encyklikę swego pontyfikatu, Summi Pontificatus. Pisząc w niej o trwającej już wojnie, wyznawał, że jedyne ocalenie ludzkości „znajduje się tylko w czci dla Chrystusa jako Króla, w uznaniu uprawnień wynikających z władzy, jaką On sprawuje”.

Piusa XI i późniejszego Piusa XII łączyła głęboka przyjaźń. Kard. Pacelli – jako sekretarz stanu Piusa XI – pod koniec życia zwierzył się bliskiemu współpracownikowi, że „nigdy nie powiedział Ojcu Świętemu tak – gdy myślał nie, i nie – gdy myślał tak”. Nie była to retoryka. Już półtora roku po powołaniu na urząd sekretarza stanu między Papieżem i jego sekretarzem stanu doszło do poważnej różnicy zdań w kwestii rozwiązania ostrego konfliktu z rządem włoskim. Pius XI preferował zdecydowane reakcje publiczne, sekretarz stanu – działania dyplomatyczne. Gdy więc kard. Pacelli zapytał wprost, czy Ojciec Święty nie żałuje decyzji o powierzeniu mu Sekretariatu Stanu, Papież odpowiedział: „Uważam za największą łaskę, jaka spotkała mnie w życiu, że Ksiądz Kardynał pracuje u mojego boku”. Ci dwaj ludzie, których dzielił wiek, temperament, a czasami opinie – w sprawie cywilizacji chrześcijańskiej i zasad państwa katolickiego byli całkowicie jednomyślni.

I to właśnie u nich pojawia się wyraźnie idea wolności religijnej rozumianej tak, jak definiuje ją Katechizm bł. Jana Pawła II – jako immunitet chroniący życie religijne przed arbitralnymi decyzjami władzy państwowej, jako granica, której władza świecka nie powinna przekraczać, chyba że domaga się tego wyraźnie dobro wspólne. Idea ta pojawia się w pismach ich obu, choć pochodzi przede wszystkim od Piusa XII, bo to kard. Pacelli był redaktorem Mit brennender Sorge, encykliki, w której Piusa XI potępił rządy hitlerowskie w Niemczech. Jej art. 43 mówi:  „Człowiek wierzący posiada niezniszczalne prawo wyznawania swej wiary i praktykowania jej w odpowiedni sposób. Prawa uniemożliwiające lub utrudniające wyznawanie i praktykowanie tej wiary są sprzeczne z prawem naturalnym”. Fragment ten z wielkim uznaniem komentował wówczas protestancki Niew Rotterdamische Courant. A bp hr. von Galen mógł z radością pisać do Ojca Świętego, że „po raz pierwszy od czterystu lat” niemieccy protestanci identyfikują się z nauczaniem papieża.

Jedenaście lat później w encyklice In multiplicibus curis Pius XII postulował, by dla zagwarantowania pokoju w Ziemi Świętej zapewnić wszystkim (więc Żydom, muzułmanom i chrześcijanom) „międzynarodowe gwarancje” „wolności kultu oraz szacunku dla zwyczajów i tradycji religijnych”. Wreszcie w RP 1952 w liście apostolskim Sacro vergente anno wyrażał pragnienie, „by wszystkie narody były rządzone nie przez zbrojną przemoc, ale w majestacie prawa [posiadając] konieczną wolność obywatelską i religijną”.

W debatach na temat wolności religijnej najczęściej cytowaną nauką Piusa XII jest jednak mały fragment allokucji Ci Riesce z RP 1953. Jedni przeciwstawiają go późniejszemu nauczaniu o wolności religijnej, inni używają do „kompromitacji” Piusa XII: „to, co jest niezgodne z prawdą lub normą moralną, obiektywnie nie ma prawa istnieć, być rozpowszechniane, ani powoływane do życia”. A przecież to bardzo oczywista zasada – nikt z nas nie uważa za obowiązek konserwowania wad tych, których kochamy. Choć, owszem, na szczęście potrafimy kochać ludzi wbrew ich wadom.

Ci Riesce  rzadko omawia się w całości. Dla jednych ta allokucja jest zbyt integrystyczna, dla innych – za bardzo „postępowa”. Papież zdecydowanie odrzuca twierdzenie, iż „błąd religijny i moralny należy tłumić zawsze, kiedy to tylko możliwe, gdyż tolerowanie go byłoby samo w sobie niemoralne”. Stwierdza bowiem jasno, że przykazania „takiego nie zna ani powszechne odczucie rodzaju ludzkiego, ani chrześcijańskie sumienie, ani źródła Objawienia, ani praktyka Kościoła”. Dlatego naturalny obowiązek przeciwstawienia się błędom religijnym i moralnym „musi być podporządkowany wyższym i bardziej ogólnym normom, które w pewnych okolicznościach pozwalają na tolerowanie błędu, a nawet wydają się wskazywać na tolerancję jako na lepszy sposób uzyskiwania większego dobra”. Broniąc tej zasady Pius XII powołuje się na Tradycję Kościoła, który „skłaniał się do [takiego] postępowania i postępował z taką tolerancją zawsze z powodu wyższych i bardziej przekonywających powodów”.

Oczywiście, mówimy tu o materii delikatnej, bo często widzimy, jak konieczne niuanse w nauczaniu Kościoła są przez media i kulturę masową wykorzystywane do deformacji Magisterium, do sugestii, że Kościół uchyla zasady, gdy tylko pokazuje granice i warunki ich obowiązywalności. Państwo, naród, społeczeństwo obywatelskie – mają obowiązek stać po stronie prawdy i ją wspierać. Wynika to z powszechnego charakteru prawdy i elementarnego nakazu rozróżniania dobra i zła. Ale realizując dobro wspólne państwa i narody muszą szanować jego fundament, rozumną naturę ludzką oraz podstawowy imperatyw solidarności i miłości społecznej, które stanowią zasadnicze znamiona społeczeństwa chrześcijańskiego.

Złożoność materii nie zwalnia z rozwikływania problemów. Nawet jeśli w debacie o wolności religijnej jednym będzie chodzić o znalezienie pragmatycznych formuł, dających dobrą przepustkę na wygodne miejsca w liberalnym społeczeństwie, a innym – by przez negację wolności religijnej znaleźć łatwą ideologiczną formułę konsolidacji religijnej czy politycznej kontestacji antyliberalnej, tym wszystkim, którym chodzi o wiarę i życie rodzące się z wiary, musi chodzić po prostu o prawdę. A nie staniemy po jej stronie – bez poważnej odpowiedzi na proste pytania o charakter tych „wyższych i bardziej ogólnych norm”, o których uczył Pius XII, norm nadrzędnych wobec obowiązku przeciwstawienia się błędom religijnym czy moralnym, a także o treść tego „większego dobra”, które jest ważniejsze od formalnej uniformizacji religijnej. Jedno i drugie wskazuje na rozumną naturę ludzką, podstawę dobra wspólnego, na zdolność człowieka do przyjęcia rozumem i sercem Ewangelii. Oba wskazują, że problematyka, na którą odpowiedzią była Deklaracja Dignitatis humanae, wyrasta wprost ze społecznej refleksji Kościoła drugiej połowy XX wieku.

Marek Jurek



[1] A. Kruczkowski: Dzieło Boże w Hiszpanii. Ossolineum 1981, s. 104, s. 125.

 


Marek Jurek

(1960), historyk, współzałożyciel pisma Christianitas, były Marszałek Sejmu. Mieszka w Wólce Kozodawskiej.