Felietony
2018.04.03 17:24

Triumfalizm i pokora

Przed niespełna miesiącem, z okazji 5 rocznicy wyboru papieża Franciszka KAI przygotował sondę pt. “Czy(m) papież Franciszek odmienił Kościół”. Jeden z polskich biskupów ordynariuszy udzielił odpowiedzi, w której znalazł się m.in. taki fragment: “Nie można mówić o rewolucyjnej zmianie, która zakłada zerwanie z tradycją, raczej jest to kontynuacja nauczania i misji poprzedników – św. Jana Pawła II oraz Benedykta XVI. W jednym wszakże przypadku jest to papież zerwania, a mianowicie odcina się od triumfalnej wizji Kościoła.”

 

Szczerze mówiąc wątpię czy ów biskup zgodziłby się z tezą, niemal explicite zawartą w jego własnych słowach, że “św. Jan Paweł II i Benedykt XVI byli związani z triumfalną wizja Kościoła.”

 

To może rozważmy parę innych wypowiedzi. Zestawię tutaj dwie pary przeciwstawnych cytatów.

 

“Panie, tak często Twój Kościół przypomina tonącą łódź, łódź, która nabiera wody ze wszystkich stron. Także na Twoim polu widzimy więcej kąkolu niż zboża. Przeraża nas brud na szacie i obliczu Twego Kościoła. Ale to my sami je zbrukaliśmy! To my zdradzamy Cię za każdym razem, po wszystkich wielkich słowach i szumnych gestach. Zmiłuj się nad Twoim Kościołem” wobec “Kościół nigdy nie miał się tak dobrze jak dziś”.

 

I druga para: “Cierpieliście okrutnie i z tego powodu naprawdę bardzo ubolewam. Wiem, że nic nie może wymazać zła, jakiego doznaliście. Zawiedziono wasze zaufanie i podeptano waszą godność. Wielu z was, kiedy znalazło w sobie dość odwagi, by opowiedzieć o tym, co się wydarzyło, nie zostało przez nikogo wysłuchanych. Ci z was, którzy zostali wykorzystani w szkolnych internatach, musieli odczuć, że nie ma możliwości uniknięcia tych cierpień. To zrozumiałe, że trudno wam przebaczyć lub pojednać się z Kościołem” wobec “Nie widziałem żadnych dowodów winy a jedynie kalumnie”.

 

Gdyby ktoś nie rozpoznał to na wszelki wypadek wyjaśniam. W pierwszej parze mamy najpierw fragment modlitwy przy IX stacji Drogi Krzyżowej, odprawionej 25 marca, w Wielki Piątek 2005 roku, w rzymskim Koloseum. Autorem był kardynał Ratzinger, niespełna miesiąc przed wyborem na papieża. Drugi cytat to słowa papieża Franciszka, wypowiedziane pół roku po swoim wyborze, 16 września 2013 roku, na spotkaniu z rzymskimi proboszczami.

 

W drugiej parze zestawiłem fragment listu pasterskiego Benedykta XVI z 2010 roku do kościoła w Irlandii, fragment skierowany szczególnie do ofiar duchownych pedofili z wypowiedzią papieża Franciszka podczas jego niedawnej pielgrzymki do Chile. Była ona reakcją na pytanie odnoszące się do zarzutów wobec jednego z miejscowych biskupów, Juana Barroso z Osorno, o - co najmniej - brak reakcji na nadużycia o tym charakterze. Zarzuty te były zgłaszane przez ofiary, których zeznania w przypadku innego z księży, w swoim czasie blisko współpracującego z, wtedy przyszłym, biskupem, zostały uznane zarówno w postępowaniu świeckim jak i kościelnym za wiarygodne.

 

Można tylko zapytać gdzie tu triumfalizm, a gdzie pokora?

 

Jeżeli coś tu dziwi, zwłaszcza w tej nadzwyczaj skandalicznej i bolesnej sprawie seksualnych nadużyć duchowieństwa wobec nieletnich, to prawdziwa taryfa ulgowa jaką cieszy się Franciszek w światowych mediach. Gdyby to Benedykt XVI postąpił tak jak Franciszek w sprawie Juana Barroso, medialnej nagonce nie byłoby końca. Oczywiście nie jest tak, że lapsusy Franciszka w tej tak delikatnej sprawie są przemilczane, ale zdają się przeszkadzać raczej niewielu. A jeśli komuś przeszkadzają to na pewno nie możnym tego świata. Krótko tylko przypomnę jeszcze jedną tego typu historię. Cytuję za brytyjskim "Spectatorem", gdzie opisano ją w styczniu zeszłego roku. “2 stycznia [2017] Watykan opublikował list Franciszka do biskupów świata, w którym przypomniał im, że muszą stosować zasadę "zero tolerancji" względem winnych nadużyć wobec dzieci. Następnego dnia, amerykański magazyn Week opublikował artykuł, który opowiedział historię don "Mercedesa" - ks. Mauro Inzoli, włoskiego księdza z namiętnością do drogich samochodów i nieletnich chłopców.

 

W 2012 roku papież Benedykt pozbawił Inzoliego jego uprawnień kapłańskich, skutecznie przenosząc go do stanu świeckiego. W 2014 roku jednak, Franciszek przywrócił go do godności kapłańskiej, nakazując mu trzymać się z dala od nieletnich.

 

W końcu włoskie władze dopadły tego człowieka, nałogowo obmacującego nastolatków w konfesjonale. Latem 2016 Inzoli został skazany na cztery lata i dziewięć miesięcy więzienia za przestępstwa pedofilii. Watykan, zgodnie z zasadą "zerowej tolerancji" Franciszka, odmówił dostarczenia dokumentacji, której domagali się prokuratorzy."

 

Uczciwie zaznaczam, że jesienią, na spotkaniu specjalnej komisji, którą Papież powołał dla ochrony nieletnich, przyznał się on do błędu w tej sprawie. Powiedział zebranym, że wciąż uczy się bycia papieżem.

 

W moim  wieku pewne karierowiczostwo duchownych już nie dziwi. Dworacki ultramontanizm powoduje niesmak, ale nie wywołuje reakcji większej niż wzruszenie ramion. Natomiast szczerze martwi mnie jego niemal bałwochwalcza, a przy tym jakoś wewnętrznie szczera, wersja prezentowana przez wielu młodych dziennikarzy katolickich. Skądinąd jeszcze niedawno zdawałoby się, że identyfikują się oni z dewizą swojego starszego kolegi, mówiącej o “krytycznej wierności” wobec Kościoła. Tymczasem czytam tekst na portalu deon.pl, autorstwa Karola Kleczki, pt. “Antypapieski bunt oparty na kłamstwie”. Przyznaję mu wiele racji. Kłamstwa i fałsze, z angielska zwane fake-newsami, plenią się straszliwie. W dyskusji w mediach społecznościowych zwróciłem autorowi uwagę, że skoro już uznaje, że “za jednego z naczelnych reżyserów zamieszania medialnego wokół Franciszka, można uznać redaktora naczelnego dziennika "La Repubblica" Eugenio Scalfariego, który niejednokrotnie przeprowadzał wywiady z papieżem”, to nie może uciec od pytania dlaczego, pomimo tej roli Scalfariego mógł on spotykać się z papieżem “niejednokrotnie”. Nawet w ostatnim Wielkim Tygodniu nie oszczędzono katolikom kolejnych, nowych enuncjacji Scalfariego. Już po raz piąty! Ponoć piekła nie ma, dusze potępione są unicestwiane a watykańskie biuro prasowe w Wielki Czwartek (!) zmuszone jest publikować kolejne sprostowanie. Oczywiście od Karola Kleczki nie uzyskałem żadnej odpowiedzi. Odnotujmy na marginesie, że jego macierzysta redakcja, publikując entuzjastyczne relacje z rozmów między Franciszkiem a Scalfarim, też ma swój udział w tworzeniu tego “zamieszania medialnego”.

 

Po jakimś czasie uczestniczyłem z tym samym autorem w innej dyskusji, dotyczącej wadliwego, a nawet fałszywego cytowania św. Tomasza z Akwinu w adhortacji Amoris laetitia. Oczywiście mówimy tu o błędzie czy też, o ile dokonanym celowo, poważnym nadużyciu, ale jednak nie wpływającym na dogmatyczne znaczenie dokument. Pomimo to Karol Kleczka, doktorant filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego, dokonywał wprost niewiarygodnych łamańców intelektualnych, byle tylko nie przyznać, że wspieranie swoich przekonań fałszywymi cytatami z autorytetu jest moralnie równoważne rozsiewaniu fałszywych wiadomości.

 

Swoją drogą niechętnie zauważmy, że sam papież Franciszek w kwestii fake-newsów ma na koncie poważniejsze nadużycia niż przesadne zaufanie wobec swoich teologicznych doradców. Przypomnę jeden z osławionych wywiadów samolotowych. Podczas powrotu z pielgrzymki do Meksyku w lutym 2016 roku Franciszka pytano o możliwość stosowania antykoncepcji w związku z epidemią wirusa zika, grożącego poważnym upośledzeniem poczętego dziecka. Użył on w odpowiedzi argumentu o Pawle VI, który pozwolił zagrożonym gwałtem belgijskim zakonnicom w Kongu na jej stosowanie. Problem polega na tym, że historia ta to typowa urban legend. Nic takiego nie miało miejsca, Paweł VI nigdy takiej zgody nie udzielił. Niestety pomyłka papieża Franciszka nigdy nie została skorygowana ani przez niego osobiście, ani przez jego służby prasowe. Szkoda, że skutkiem tego ta plotka zyskała nowe życie.

 

Pisząc o fake-newsach trudno nie wspomnieć ostatniego skandalu z manipulowaniem tekstem listu autorstwa papieża-emeryta. W końcu ktoś się podał do dymisji, ale czy to załatwia sprawę? Czy to wyjaśnia najistotniejsze pytanie jakie postawił Benedykt XVI? Dlaczego do napisania jednego z tomów w watykańskiej edycji jedenstu książek poświęconych teologii papieża Franciszka zaproszono człowieka wyróżniającego się szczególnie antypapieską postawą podczas dwóch poprzednich pontyfikatów? Co ciekawe podano też do publicznej wiadomości list Franciszka do “winowajcy”, w którym papież stwierdza, że postanowił przyjąć prośbę o dymisję, choć uczynił to nie bez pewnych  wątpliwości (non senza qualche fatica).

 

Ja postawiłbym tu jeszcze jedno pytanie. Rzeczywiście dwaj ostatni papieże, może szczególnie Benedykt XVI, zanim zostali wezwani do Rzymu, mieli na swoim koncie imponująca karierę akademicką. Pomimo tego trzeba powiedzieć, że to raczej wyjątek niż norma. Doprawdy, dobry papież nie musi wcześniej zyskiwać akademickich laurów. Mówiąc szczerze nie wiem czemu ma służyć ta watykańska edycja. Rozumiem, że postać papież Franciszka fascynuje, i że wielu autorów pragnie napisać o nim książkę a wiele wydawnictw jest gotowych je wydawać. Ale po co organizować taką specjalną, wielotomową edycję, po co robić to w wydawnictwie watykańskim, po co próbować wyłudzać recenzję od Benedykta XVI, po co sugerować, że osiągnięcia obu papieży w dziedzinie teologii można postawić na tym samym poziomie? Czy to nie potępiane skądinąd przez Franciszka dworactwo i światowość?

 

Czy straszliwie rozplenione przekonanie, że to właśnie nasza epoka, nasze pokolenie odkryło prawdziwe chrześcijaństwo, że wreszcie uwolniliśmy się z hipokryzji naszych przodków, że teraz to już czysta Ewangelia, że teraz to będzie prawdziwe nawrócenie duszpasterskie i głoszenie miłosierdzia jakich nigdy dotąd nie było, nie jest po prostu objawem bezgranicznej pychy?

 

Gdzie triumfalizm? Gdzie pokora? Zerwaliśmy z tym pierwszym? A może zapomnieliśmy o tej drugiej?

 

Piotr Chrzanowski


Piotr Chrzanowski

(1966), mąż, ojciec; z wykształcenia inżynier, mechanik i marynarz. Mieszka pod Bydgoszczą.