Felietony
2019.04.23 17:24

Ten mroczny wiek dziewiętnasty

Kiedy w „Rzeczpospolitej” ukazał się niezwykle ciekawy skądinąd artykuł Tomasza Rożka, Jak przegrać słuszny strajk?, uwagę moją zwróciło jedno zdanie, w którym Autor (bardzo skrótowo i — przyznać muszę — efektownie) diagnozuje stan polskiej edukacji: „Polska szkoła jest z XIX wieku, a nie z XXI. Dzieci są przeładowane materiałem, a na rozwijanie pasji nie ma w niej miejsca”.

Nie pierwszy to raz, kiedy powtarza się pewien stereotyp o edukacji dziewiętnastowiecznej, jak o wzorze wszelkiego zła, jakie zdarzyć się może w szkole. Może to wynikać z całego mnóstwa przesłanek jakoś powiązanych z oświatą tego okresu, warto jednak uświadomić sobie, że w przeciwieństwie do obiegowych opinii, edukacja europejska, a zwłaszcza niemiecka, przeżywała wtedy okres wielkiej świetności. Moim skromnym zdaniem niewiele było w historii wychowania okresów, w których publiczna oświata dała społeczeństwu tak wiele.

Warto przypomnieć, że to właśnie w XIX wieku, kiedy ucichła pożoga wojen napoleońskich, ustalił się w Europie zasadniczy zrąb publicznego szkolnictwa. I trzeba też zaznaczyć, że na szkolnictwo to znaczny już wpływ miały idee rewolucyjne, istniało bowiem przecież wciąż szkolnictwo kościelne, z którym to świeckie chciało konkurować.

Z tej to przyczyny odwołano się do wzorców antycznych. Na nich chciano oprzeć wykształcenie nowych elit, wychodząc z założenia, że renesans był początkiem procesu odrodzenia antyku, rozpoczętym, a nie doprowadzonym do końca, bo przerwanym przez kontrreformację.

Zanim jednak do tego doszło, pewien zarys oświeceniowego programu oświatowego w Prusach wprowadził już w połowie XVIII wieku teolog protestancki Jan Juliusz Hecker, układając program tak zwanych szkół realnych, mających na celu uczenie się praktycznych umiejętności przez szerokie grono ludności, także przez masy chłopskie. Szkoły te przetrwały aż do początków XX wieku.

Przeciw takiemu oświeceniowemu racjonalizmowi i utylitaryzmowi w teorii i praktyce wychowawczej, wystąpił w Niemczech Friedrich Immanuel Niethammer, a za nim inni. Głównymi luminarzami tego projektu, który zaowocował powstaniem niemieckiego gimnazjum klasycznego, byli Humboldt i Herbart. Pisze o tym Jolanta Kwatek: „W teorii gimnazjalnego planu nauczania Herbart dawał pierwszeństwo przedmiotom humanistycznym: łacinie i grece, językowi niemieckiemu i literaturze niemieckiej, obcym językom nowożytnym, historii i geografii. Wiedza ta, zgodnie z greckim ideałem paidei, miała wprowadzić młodzież w kulturę współczesną” (Spór o model gimnazjum w XIX-wiecznej niemieckiej myśli pedagogicznej, „Cieszyński Almanach Pedagogiczny” 1, 2012).

Ten niemiecki model gimnazjum klasycznego rozpowszechnił się w całej Europie, nie wyłączając Rosji. Na początku XX wieku został on przejęty, oczywiście w wersji spolonizowanej, przez system oświatowy odrodzonej Rzeczpospolitej. Jeśli wolno do oświaty stosować ewangeliczną zasadę „po owocach ich poznacie”, to ten model klasycznego gimnazjum wydał owoce tak znakomite, że dotąd żaden państwowy system edukacyjny nie jest w stanie się z nim równać.

Absolwentami klasycznego gimnazjum byli „Kolumbowie”: Józef Szczepański, Gustaw Herling-Grudziński, Anna Kamieńska, Krzysztof Kamil Baczyński, Roman Bratny, Tadeusz Różewicz, Tadeusz Borowski, Tadeusz Gajcy. Do tego pokolenia należał przecież Karol Wojtyła, czyli św. Jan Paweł II (skończył ośmioletnie Państwowe Gimnazjum Męskie im. Marcina Wadowity w Wadowicach). Znakomity polski filozof o. Mieczysław Krąpiec OP ukończył klasyczne Gimnazjum im. Wincentego Pola w Tarnopolu. Jeszcze przed odzyskaniem niepodległości maturę z C. K. Gimnazjum im. Franciszka Józefa we Lwowie zdał Kazimierz Ajdukiewicz. Wymieniać by można tak przez kilka stron.

Powie ktoś — no tak, literaci, humaniści, filozofowie — my dziś potrzebujemy do skoku cywilizacyjnego matematyków, fizyków, inżynierów...

Gimnazjum klasyczne kończył jednak również Stefan Banach — światowej sławy matematyk. Kończył je też Hugo Steinhaus, profesor matematyki, który odkrył geniusz Banacha. Największy z polskich wynalazców — Ignacy Łukasiewicz, kończył wprawdzie tylko cztery klasy gimnazjum, ale w nich nauczył się łaciny i niemieckiego. A współtwórca bomby atomowej, Stanisław Ulam, skończył ośmioletnie gimnazjum we Lwowie. Marian Rejewski, który rozszyfrował kod Enigmy, ukończył Państwowe Gimnazjum Klasyczne w Bydgoszczy, a Witold Pogorzelski, autor jednej z nielicznych na świecie monografii o równaniach całkowych, był absolwentem im. Stanisława Staszica w Warszawie.

Takie przykłady można by mnożyć. Świadom tego był profesor Józef Miąso, historyk wychowania, który pisał: „Oceniając ogólnie trzy typy szkół średnich funkcjonujących w XIX-wiecznej Europie należy przypomnieć, że we wszystkich dominowało przez czas dłuższy wykształcenie klasyczne, które nawet w początkach XX wieku było nadal uważane przez elitę społeczną i intelektualną za najbardziej wartościowe. W ciągu stu lat od zakończenia wojen napoleońskich (1815 r.) do wybuchu pierwszej wojny światowej rozwój nauki i techniki zmienił obraz Europy i świata. Twórcami wielkiego postępu naukowego i technicznego byli ludzie, którzy otrzymywali przygotowanie do studiów wyższych w szkołach średnich, przeważnie o profilu humanistycznym. Nie są mi znane badania, które wskazywałyby jakim rodzajem wykształcenia średniego legitymowali się najwybitniejsi uczeni rozwijający w tym okresie nauki przyrodnicze, ścisłe i techniczne.

Niepodobna też stwierdzić, że byli oni absolwentami szkół realnych. Najprawdopodobniej byli to w większości wychowankowie szkół średnich o profilu klasycznym. Być może w tym rodzaju kształcenia, rozwijającego sprawności intelektualne, leżała jedna z przyczyn ich sukcesów naukowych. Być może udział gimnazjum klasycznego w budowie podstaw współczesnej cywilizacji naukowo-technicznej był znacznie większy niż nam się to dzisiaj wydaje. Problem ten zasługuje na rzetelne zbadanie” (Józef Miąso, Szkolnictwo w XIX-wiecznej Europie i początki pedagogiki porównawczej w Anglii, w: Rozprawy z dziejów oświaty, 2009).

Zatem badajmy. Nie powtarzajmy jednak stereotypów o zacofanym wieku XIX, bo taki poziom wykształcenia, jakim poszczycić się mogli absolwenci tych klasycznych gimnazjów, często nie jest osiągany przez wielu dzisiejszych utytułowanych pracowników nauki.

Michał Jędryka

----- 

Drogi Czytelniku, skoro jesteśmy już razem tutaj, na końcu tekstu prosimy jeszcze o chwilę uwagi. Udostępniamy ten i inne nasze teksty za darmo. Dzieje się tak dzięki wsparciu naszych czytelników. Jest ono konieczne jeśli nadal mamy to robić.

Zamów "Christianitas" (pojedynczy numer lub prenumeratę)

Wesprzyj "Christianitas"

-----


Michał Jędryka

(1965), z wykształcenia fizyk. Był nauczycielem, dziennikarzem radiowym i publicystą niezależnym. Jest ojcem czwórki dzieci. Mieszka w Bydgoszczy.