Felietony
2014.10.09 17:02

Różaniec - zwrot ku Panu

różaniec

Rozpoczął się miesiąc październik i słowo różaniec będzie najprawdopodobniej w mediach katolickich odmieniane przez wszystkie przypadki. Jest to bez wątpienia powód do radości. Przyćmiewa ją jednak fakt, że kiedy październik minie, nie tylko media katolickie, ale też i wielu wiernych, zapomni o tej pięknej, choć bardzo trudnej modlitwie. Ja ze swej strony, chociaż tym felietonem również wpiszę się w „październikowy trend”, chcę jednocześnie zachęcić Czytelnika, by zamienił go w stały, całoroczny zwyczaj.

 

Nie będę zajmowała się historią różańca, ani objawieniami, w których Niepokalana Dziewica zachęcała do odmawiania tej modlitwy. Chcę tylko zwrócić uwagę na dwa argumenty, które bywają najczęściej podnoszone przeciwko modlitwie różańcowej. Pierwszy z nich sprowadza się do stwierdzenia, iż różaniec jest modlitwą długą i zwyczajnie osoba świecka nie ma czasu, by go odmawiać. Nie twierdzę, że sytuacje takie naprawdę nie mają miejsca. To wie tylko Bóg, który zna indywidualne uwarunkowania, niemniej postaram się udowodnić, że często to, co nazywamy brakiem czasu, oznacza po prostu jego złe wykorzystanie. Drugi argument często przytaczany przeciw modlitwie różańcowej to jej banalność, prostota, nuda. A zatem po kolei.

 

„Nie mam czasu, by odmawiać różaniec, bo to zajmuje całe pół godziny”. Po pierwsze nie pół godziny, a dwadzieścia minut - pół godziny zajmuje odmawianie różańca w kościele, na głos, podczas adoracji Najświętszego Sakramentu. Szeptem lub w myślach różaniec można spokojnie odmówić w dwadzieścia minut. Poza tym… co robisz, Czytelniku, gdy jedziesz tramwajem lub autobusem? Czytasz gazetę, patrzysz się w okno, myślisz o tym, że obok siedzi podejrzany typ? Ile czasu poświęcasz na codzienny dojazd do pracy? Często okazuje się, że dużo więcej niż dwadzieścia minut… Stojąc w korku w zatłoczonym autobusie, możesz odmawiać różaniec. I nie potrzebujesz robić tego ostentacyjnie. Możesz przecież trzymać rękę w kieszeni i przesuwać paciorki schowanego tam różańca. Możesz też obejść się bez różańca, w końcu masz dłonie, a na nich palce, których dano ci dziesięć. Jedziesz do pracy pięć minut? Możliwe, ale przecież chodzisz na spacer, do sklepu, do znajomych. Zajmuje ci to trochę czasu, prawda? Pamiętaj też, że możesz różaniec podzielić sobie dziesiątkami i chociaż „w kawałkach” to mimo tego odmówić całą część każdego dnia. Być może myślisz, że taki sposób jest niegodny? Nie pozostaje mi nic innego, jak stwierdzić, że to pokusa szatana, który różańca bardzo nie lubi, więc i argumentem „niegodności” może cię odwodzić od jego odmawiania. W sukurs przychodzi mi św. Ludwik Maria Grignion de Monfort, który tak pisze w „Prawdziwym sekrecie różańca świętego”: Można także odmówić go podczas zajęć, kiedy nie można ich przerwać, bo trzeba spełnić obowiązki swego stanu; nie zawsze bowiem praca ręczna przeszkadza w modlitwie ustnej. Uważam, że dusza nasza, będąc ograniczona w swoich działaniach, kiedy jest cała skupiona na pracy rąk, jest mniej skupiona na pracy ducha, jaką jest np. modlitwa; pomimo to, kiedy to jest konieczne, taka modlitwa nie jest bez wartości w oczach Najśw. Dziewicy, która bardziej od czynności zewnętrznej patrzy na dobrą wolę serca. Radzę wam podzielić Różaniec na trzy różne momenty dnia; jest go podzielić tak, niż odmówić cały za jednym razem… Jeżeli nie zdołacie znaleźć wystarczającego czasu by zmówić część, zmówcie jedną dziesiątkę teraz, jedną potem; w ten sposób pomimo waszych zajęć i obowiązków będziecie mogli zmówić cały Różaniec zanim położycie się na spoczynek.

 

Nie wymyślam zatem, jak widzisz nowinek, tylko powtarzam stare, dobre rady wiernego Sługi Maryi.

 

Teraz przejdę do drugiego argumentu - różaniec jest prosty, banalny, nudny, „dla starych babć”. Jeżeli tak myślisz, w szczególny sposób powinieneś zacząć odmawiać różaniec lub do niego powrócić, bo najprawdopodobniej opanowuje cię pycha, skoro wynosisz się ponad osoby czerpiące z tej formy duchowości. Uważasz, że jesteś „na wyższym stopniu wtajemniczenia”, gardzisz modlitwą ustną… Chwali ci się, że umiesz wytrwać na adoracji w milczeniu przez pół godziny albo że Bóg dał ci łaskę swobodnego odmawiania modlitwy myślnej, ale „to należy czynić i tamtego nie zaniedbać[1]”. Pozwól, że zacytuję ci kilka zdań[2]: Poprzez modlitwę różańcową wchodzimy w ową logikę prostoty i pokory, która jest logiką samego Boga. Prostota różańca nie oznacza wcale ubóstwa tej modlitwy. Przeciwnie, nie ma nic głębszego od kontemplowania tajemnic naszego Odkupienia, stawiania ich przed nasze oczy i miłowania ich. Rozum nie jest bowiem zdolny do wniknięcia w nie. Jedyną drogą jest kontemplacja, a w różańcu kontempluje się wielkie tajemnice życia Jezusa i Maryi. Stawiamy je przed sobą, aby nas przeniknęły. Powtarzamy Ojcze nasz, modlitwę, której nauczył nas Chrystus, Zdrowaś Maryjo, w której wiara Kościoła połączyła pozdrowienie anioła Gabriela i Elżbiety z pełną ufności prośbą, i oddajemy chwałę Trójcy Świętej.  Ten, kto wynosiłby się ponad tę modlitwę dlatego, że jest tak prosta, dowodziłby, że nie zrozumiał Bożej logiki. Mentalność, która nie potrafi docenić tej pokornej prośby, nie jest również zdolna docenić zbawczej wartości życia Maryi, tego życia „cichej i ukrytej ofiary”. (…) Różaniec, czy inne formy pobożności maryjnej pokazują nam, do jakiego stopnia utożsamiamy się z Bożą logiką. Te proste formy pobożności konieczne są w naszym życiu, zwłaszcza wtedy, kiedy pycha daje mocniej znać o sobie. Jeśli Bóg obdarował nas wieloma talentami: pojętnym rozumem, mocą, wiedzą, mądrością, honorem… to wówczas- być może bardziej niż inni—potrzebujemy praktykowania modlitwy różańcowej z dziecięcą prostotą, ponieważ jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego (Mt 18, 3).

 

 

A jeśli nadal powiesz coś o „klepaniu”, zaproponuję ci coś rozbrajająco prostego - przestań klepać! Zacznij się modlić, zacznij pozdrawiać Pana i Jego Niepokalaną Matkę. By uniknąć rutyny w modlitwach ustnych, staraj się odmawiać je z taką samą miłością, z jaką mówi osoba, która właśnie się zakochała… i jakby to była dla ciebie ostatnia okazja, by zwrócić się do Pana[3].

 

Monika Chomątowska

 

[1] Por. Mt 23, 23

[2] Lorda J.L., „Być chrześcijaninem”, wyd. Apostolicum, Katowice- Ząbki 2005, str. 244-246

[3] św. Josemaria Escriva de Balaguer, „Kuźnia”, pkt. 432


Monika Chomątowska

(1989), doktorantka Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, publikuje w Christianitas i Frondzie. Mieszka w Krakowie