Felietony
2015.04.01 17:49

Pigułka i mózg, czyli jak zostać wieczną nastolatką

W sierpniu zeszłego roku na portalu "Frontiers", pomyślanym jako otwarta platforma internetowa dla naukowców służąca swobodnej wymianie artykułów i badań, ukazał się artykuł dwojga austriackich naukowców: Belindy A. Pletzer i Huberta H. Kerschbauma dotyczący 50-lecia pigułki antykoncepcyjnej. Tytuł tego tekstu zawiera intrygujące pytanie: "Co pigułka robi z naszym mózgiem?".

Autorzy są psychologami, zajmują się zwłaszcza powiązaniem budowy i biochemii mózgu z zachowaniami (neurokoginitywistyka), stąd zacytowane pytanie. Oboje znają wyniki badań mówiące o wpływie sztucznych sterydów stosowanych w różnego rodzaju terapiach oraz jako odżywki dla sportowców (chociażby słynny "teściu" z siłowni, czyli suplementy zawierające testosteron) na funkcjonowanie mózgu. Pigułka antykoncepcyjna zalicza się do preparatów sterydowych, więc zadali sobie pytanie, jaki ma wpływ na biochemię mózgu a nawet (co wynika pośrednio z innych badań, nie powiązanych wprost z działaniem pigułki) jego budowę?
Nie będę was zamęczać wszystkimi możliwymi zmianami, jakie wywołuje stosowanie antykoncepcji hormonalnej a jakie podają państwo Pletzer i Kerschbaum. Napiszę tylko o jednym efekcie, tym, który uważam za najbardziej, hm, uderzający.
Chodzi o to, jaki wpływ na budowę mózgu nastolatki a potem młodej kobiety może mieć (i pewnie ma, ale nie ma na to badań - wniosek ten autorzy wysnuli na podstawie krzyżowania wyników z dostępnych artykułów naukowych odnoszących się do tematu nie wprost) stosowanie pigułki w okresie adolescencji, znaczy się - dorastania.
Otóż nastolatki (prosze znajome nastolatki, żeby się nie obrażały, w końcu każdy z nas przez to przeszedł), jak powszechnie wiadomo, są głupie. Wiąże się to z co najmniej dwoma procesami zachodzącymi w ich głowach. Po pierwsze masowo wymierają im neurony a jednocześnie te, które pozostają, tworzą bardzo silne "linie przekaźnikowe". Dlatego, m.in. osobom, które wpadały w jakis nałóg w okresie dorastania, tak trudno z niego wyjść. Jest to możliwe, ale patrząc od strony budowy mózgu, oni go sobie po prostu "wdrukowali" w strukturę. Ma to też dobre strony - wszystko, czego nauczyliśmy się jako nastolatki, od zachowania po wiedzę książkową, zostaje w naszym umyśle jako podstawowy schemat; struktura postrzegania rzeczywistości.
Nie dość, że w głowach dorastających ludzi trwa genocyd neuronów, to jeszcze ich mózg nie ma rozwiniętego w pełni płata czołowego. To powoduje, że nastolatki są tak chętne do eksperymentowania (co jest dobre, bo dzięki temu są twórcze i wypracowują sobie własne ścieżki postępowania), podejmowania ryzyka, są niestabilne emocjonalnie, łatwo sie uzależniają, nie potrafią prawidłowo odczytywać emocji ani przewidywać konsekwencji swoich działań. Nie posiadają czegoś, co można nazwać "inteligencją społeczną", czyli nie mają tzw. wyczucia. taktu. Do tego nie do końca dojrzały płat czołowy powoduje, że nie działa właściwie tzw. układ nagrody, dlatego czas dorastania to także czas, kiedy wielu młodych ludzi z wydawało by się - błahych powodów - podejmuje próby samobójcze. Ich mózg nie zawsze potrafi się ucieszyć tym, co dobre, za to łatwo daje się zapędzić w kozi róg lęku i agresji.
Czemu tak dużo o tym piszę? Ano temu, że zgodnie z badaniami, na które powołują się Pletzer i Kirschbaum, pigułka antykoncepcyjna przy dłuższym stosowaniu nawet u dorosłej kobiety upośledza działanie płata czołowego mózgu. Jeśli stosuje ten środek nastolatka i robi to przez wiele lat, istnieje ryzyko (tylko brak badań jak duże), że u niej płat czołowy nigdy nie osiągnie dojrzałości. Nawet jeśli odstawi w pewnym momencie pigułkę.
I tu rzecz w tym, że współcześnie procent stosujących pigułkę dziewcząt jest olbrzymi, bo środek ten przepisywany jest nie tylko jako antykoncepcja, ale także na trądzik, problemy z nieregularnymi miesiączkami i inne takie. A jeśli autorzy streszczanego artykułu mają rację, to mamy już w tej chwili na świecie tłumy kobiet, których mózgi w okresie dorastania zostały okaleczone pigułką. I to okaleczone w sposób, który bardzo mocno rzutuje na życie społeczne: są to osoby podatne na nałogi, skłonne do depresji, niestabilne emocjonalnie i skłonne do agresji. Do tego nie przestrzegają norm społecznych i szwankuje u nich ocena emocji oraz sytuacji. W skrajnych przypadkach mogą mieć także problemy z pamięcią, koncentracją i planowaniem.
I teraz prosze sobie wyobrazić funkcjonowanie takiej osoby w związku lub jako matki dzieciom, po czym przemnożyć to przez liczbę nastolatek stale stosujących antykoncepcję hormonalną. Wyłaniający się obraz może jeżyć włos na głowie.
Jak napisałam - nie znamy skali. To, co przedstawiają autorzy artykułu, to tylko poparte wynikami różnych badań bardzo prawdopodobne wnioski. Postulują w związku z tym szersze badania ściśle dotyczące tej kwestii. Z pewnością warto je przeprowadzić. Ciekawe, czy ktoś się podejmie?

 

Elżbieta Wiater

 


Elżbieta Wiater

(1976), doktor teologii i historyk, publicystka, autorka książek (m.in. Filotea 2.1, Hildegarda z Bingen. Mistyczka z charakterem, C.S. Lewis. Pielgrzym radości). Mieszka w Krakowie.