Komentarze
2019.02.11 12:27

Papieże święci, papieże grzeszni

„Istnieje na ten temat pewna anegdota: miał wszystkie papiery, wszystkie dokumenty, na temat organizacji zakonnej, w której łonie dochodziło do deprawacji seksualnej i ekonomicznej. On [jako kardynał] poszedł i były filtry, i nie mógł nic osiągnąć. W końcu papież [Św. Jan Paweł II], pragnąc pojąć prawdę, zwołał spotkanie, a Joseph Ratzinger poszedł tam z teczką i wszystkimi dokumentami. A kiedy wrócił, powiedział swojemu sekretarzowi: "Złóż to w archiwum, wygrała druga strona". Nie wolno nam się gorszyć z tego powodu, są to etapy pewnego procesu. Ale potem, gdy został papieżem, pierwszą rzeczą, którą powiedział było: "Przynieś mi te papiery z archiwum", i zaczął sprawę ... “ (Konferencja prasowa na pokładzie samolotu podczas powrotu z Abu Zabi, papież Franciszek w odpowiedzi na pytania o nadużycia seksualne w Kościele, 6 lutego 2019).

 

„Bracia kapłani, przypominam, proszę, zawsze będziemy widzieć złe rzeczy w innych, zawsze, ponieważ katarakta tego oka nie atakuje, oczy zawsze są gotowe do widzenia rzeczy złych, ale niech to nie doprowadza do plotkowania, obmów. Jeżeli widzę złe postępowanie, modlę się lub po bratersku rozmawiam. Nie stawajmy się terrorystami, ponieważ obmowy są jak działania terrorystyczne. Obmawianie to rzucanie bomby, zniszczy innego, a ja odchodzę spokojny. Proszę, żadnych obmów, są jak kornik, który niszczy tkankę Kościoła” (Przemówienie papieża Franciszka do uczestników Międzynarodowego Zgromadzenia Unii Apostolskiej Kleru, 16 listopada 2017).

 

W dzisiejszej katechezie omówimy ósme «słowo» Dekalogu: «Nie będziesz mówił przeciw bliźniemu twemu kłamstwa jako świadek».

„To przykazanie — mówi Katechizm — «zabrania fałszowania prawdy w relacjach z drugim człowiekiem» (n. 2464)(...)

Lecz co znaczy mówić prawdę? Czy to znaczy być szczerym? Czy dokładnym? W rzeczywistości to nie wystarcza, bo można szczerze być w błędzie lub podawać dokładne szczegóły, ale nie rozumieć sensu całości. Niekiedy usprawiedliwiamy się, mówiąc: «Ale ja powiedziałem to, co czuję!». Owszem, ale nadałeś znaczenie absolutne twojemu punktowi widzenia. Lub też: «Ja tylko powiedziałem prawdę!». Możliwe, ale ujawniłeś fakty osobiste lub poufne. Ileż plotek niszczy jedność swoją niestosownością lub brakiem delikatności! Plotki wręcz zabijają, a mówi o tym apostoł Jakub w swoim Liście. Plotkarz, plotkarka to ludzie, którzy zabijają — zabijają innych, bo język zabija jak nóż. Uważajcie! Plotkarz czy plotkarka to terroryści, bo swoim językiem rzucają bombę i spokojnie odchodzą, ale to, co mówią, ta rzucona bomba niszczy dobre imię drugiego. Nie zapominaj: plotkowanie jest zabijaniem.” (Katecheza papieża Franciszka na audiencji generalnej, 14 listopada 2018)

 

W Kościele, który jest wspólnotą ludzi ochrzczonych, ale przecież grzeszników, pewnie niewielu ludziom udaje się przez życie przejść tak, żeby nie spotkać kapłana, którego czyny lub słowa zaprzeczają, nieraz bardzo jaskrawo, prawdom, których naucza. Bywa to trudnym doświadczeniem. Jeśli wiąże się to z własną krzywdą, bywa często niszczące dla wiary człowieka. Zgorszenie jest tym większe, im wyżej w hierarchii stoi kapłan.

 

Jak odpowiedzieć na te plotki, które o bezpośrednich poprzednikach opowiedział w czasie swojej ostatniej podróży lotniczej Papież Franciszek? Przede wszystkim modlitwą za papieża. Franciszek jest, jak my wszyscy, grzesznikiem i nie można się tym gorszyć, nawet wtedy, kiedy jego grzech jest tak jawny. Czy grzeszność papieża wpływa na jego nieomylność? Wiara mówi nam, że Bóg obdarzył swój Kościół nieomylnością w tym wszystkim, co dotyczy zbawienia ludzi. W szczególny sposób, w określonych warunkach, ten dar udzielany jest papieżowi dzięki opiece Bożej przyrzeczonej mu w osobie św. Piotra Apostoła (Sobór Watykański I, Konstytucja Pastor aeternus). Udzielenie tego daru papieżowi nie jest uzależnione od zgody innych biskupów czy wiernych, ale nie zależy też od jego osobistej świętości czy grzeszności. Zatem to Bóg udzielił Franciszkowi pewnej (nie pozostawiającej żadnych wątpliwości) wiedzy o tym, że Jan Paweł II cieszy się obecnie wizją uszczęśliwiająca w niebie. Mówiąc inaczej - jest zupełnie pewne, że Karol Wojtyła należy do grona zbawionych. I znowu - pomimo tego, że w procesie kanonizacyjnym wyznawcy, jednym z etapów jest uznanie praktykowania przez niego cnót w stopniu heroicznym, nie oznacza to bezgrzeszności, a tym mniej bezbłędności. Dla przykładu: jest zupełnie pewne, że wiele decyzji papieża jako rządcy Kościoła i najwyższego tu na ziemii sędziego wiernych było błędnych, a nawet niesprawiedliwych. Działo się tak z powodu braku wszystkich informacji, braku wystarczającej wiedzy i kompetencji, oparcia się na niewłaściwych doradcach czy wreszcie z powodu mniej lub bardziej uświadomionych sympatii bądź antypatii.

 

Oczywiście akt kanonizacji oznacza nie tylko ogłoszenie pewności Kościoła, co do zbawienia kanonizowanej osoby. Akt ten ma także wymiar duszpasterski. Święty jest przedstawiany wiernym jako wzór do naśladowania, przykład dobrego i wiernego Bogu życia. W tym wymiarze podejmowanie przez papieży decyzji w kolejnych etapach procesu kanonizacyjnego, włącznie z ostatnim, jest zawsze aktem roztropnościowym. Dlatego, dla minimalizowania kontrowersji, Kościół wypracował bardzo drobiazgową procedurę badania życia kandydata na ołtarze. Oczywiście, w zupełności się nieporozumień nigdy nie wyeliminuje, a im kandydat zajmował bardziej eksponowaną pozycję w życiu, im więcej władzy spoczęło w jego rękach, a każdy papież jest przecież taką postacią, tym będzie więcej sporów. Czy nie dlatego Kościół późnego średniowiecza i nowożytności tak rzadko kanonizował swoich papieży? Może to jakaś wskazówka dla Franciszka, który nie wahał się kanonizować aż trzech papieży, wszystkich sobie współczesnych?).

 

Nie sądzę abym przekonał zagorzałych antyklerykałów i osobistych wrogów Pana Boga, ale osobiście mam moralną pewność, że Jan Paweł II w swoich decyzjach dotyczących oskarżeń o nadużycia seksualne nie popełnił grzechu zaniedbania a już tym bardziej celowego krycia sprawców. Upewnia mnie o tym nie akt kanonizacyjny  dokonany przez Franciszka i cały wcześniejszy proces przeprowadzony pod rozumnym okiem Benedykta XVI. Swoją drogą ciekawe czemu w plotce, przepraszam - anegdocie, rozpowszechnianej przez Franciszka, Benedykt XVI jest obsadzony w roli dobrego a Jan Paweł II, złego bohatera?

 

Jest jeszcze jeden powód, żeby się nie gorszyć grzechami i błędami współczesnych następców św. Piotra. Nie! Nie chodzi mi wcale o rozpustnych papieży renesansu, dowodzących armiami i utrzymujących kochanki. Szczerze mówiąc, kiedy czytałem zapis nieszczęsnej, ostatniej konferencji prasowej Franciszka z pokładu samolotu, przyszedł mi na myśl Synod Trupi. Pod koniec IX w. papież Stefan VI, kazał wydobyć z grobu zwłoki swego poprzednika, zmarłego kilka miesięcy wcześniej Formozusa. Zwłoki odziano w pontyfikalne szaty i odbyto nad nimi sąd. W wyroku uznano za nieważne wszystkie jego akty rządzenia i uświęcania. Nota bene Stefan VI był osobiście tym zainteresowany. Panowała wówczas opinia, że biskup nie może ważnie przejść z jednej z diecezji do drugiej a on sam został przez Formozusa wyświęcony na biskupa Anagni. Uznanie, że wszystkie święcenia udzielone przez Formozusa były nieważne uwalniało Stefana od wspomnianej przeszkody.

 

Zgoła szatańskim zwieńczeniem Synodu Trupiego było obcięcie trzech palców prawej dłoni zwłok papieskich, którym za życia udzielał błogosławieństwa i wrzucenie ich następnie do Tybru. Sprawa miała jeszcze swoje konsekwencje za kilku kolejnych, przeważnie bardzo krótkich pontyfikatów. Nie chcę ich tu więcej opisywać. Nie wiem czy choć jedno z przykazań drugiej tablicy dekalogu zostało wówczas nienaruszone.

 

Chcę zakończyć optymistycznym akcentem. W początku X wieku rządził papież Sergiusz III, który wznowił antyformozańskie decyzje. Jego pontyfikat zapoczątkował trwającą kilka dziesięcioleci epokę całkowitej zależności papiestwa od rzymskich rodów arystokratycznych.  Ze względu na rolę kobiet w tych rozgrywkach, lata te nazywane są pornokracją. Lepiej jednak pamiętać, że za tego pontyfikatu w burgundzkim Cluny powstało opactwo benedyktyńskie, które w krótkim czasie rozbudziło ducha reformy w Kościele. Jeżeli rozejrzymy się z wiarą wokół siebie, rozpoznamy w różnych miejscach dzisiejszego Kościoła nowe Cluny, nowe miejsca zwołania, jak choćby najświeższy Manifest Wiary kardynała Gerharda Müllera. Nawa Kościoła płynie dzisiaj przez groźny sztorm, ale Naszemu Panu nawet wichry i morze są posłuszne.

 

Piotr Chrzanowski

 

----- 

Drogi Czytelniku, skoro jesteśmy już razem tutaj, na końcu tekstu prosimy jeszcze o chwilę uwagi. Udostępniamy ten i inne nasze teksty za darmo. Dzieje się tak dzięki wsparciu naszych czytelników. Jest ono konieczne jeśli nadal mamy to robić.

Zamów "Christianitas" (pojedynczy numer lub prenumeratę)

Wesprzyj "Christianitas"

-----


Piotr Chrzanowski

(1966), mąż, ojciec; z wykształcenia inżynier, mechanik i marynarz. Mieszka pod Bydgoszczą.