Kolekty
2014.05.17 18:47

Oremus!



We wstępie ogólnym do słynnego Roku liturgicznego jego autor, opat Solesmes Dom Guéranger mówi, że w Liturgii brzmi potrójny głos. Pierwsze dwa można sprowadzić do dwóch epok biblijnych: Starego i Nowego Testamentu. Trzecim jest „głos Kościoła”. Ubolewania godny biblicyzm sprawia jednak, że w naszej epoce ten trzeci składnik głosu Liturgii jest albo praktycznie pomijany, albo traktowany jako coś nieporównanie niższego znaczeniem niż składniki biblijne. Nie przywiązuje się do niego wagi. O ile więc zdarza się często – i słusznie – że jesteśmy napominani, by wychodzić z kościoła z pamięcią o słowie Bożym proklamowanym w czytaniach, o tyle chyba wyjątkowo rzadko zwraca się uwagę na to, aby idący do domu zabrali ze sobą także treść modlitwy Kościoła, poddanej po uroczystym „módlmy się” na przykład w kolekcie – ktorą potem zwykle przez kolejne dni tygodnia powtarza się w zakończeniu nabożeństw Liturgii Godzin.

Być może ta uderzająca dysproporcja w traktowaniu tekstów biblijnych i tekstów wielkiej modlitwy Kościoła wynikła z przekazu zawartego w teorii i praktyce posoborowych reform liturgicznych: odebrano tu między innymi taką lekcję, że „głos Kościoła” jest składnikiem wyłącznie ludzkim, więc zmiennym, poddawanym zgoła bezceremonialnym modyfikacjom. Wobec takiej lekcji intuicja podpowiada, by w pobożności nie przywiązywac się i nie przywiązywać innych do czegoś tak znikomego. Zatem w teorii można nawet sławić te czy inne modyfikacje w tej warstwie, ale w praktyce ogranicza się uwagę do „tego, co niezmienne” (o ile za niezmienną uważa się literę Pisma).

Rozumiejąc to intuicyjne wycofywanie się na „skałę”, należy jednak przywrócić właściwe proporcje. Pewnie, że po-biblijny „głos Kościoła” nie może zawsze powołać się na taką samą godność natchnienia, co inspirowany wprost przez Ducha Świętego tekst biblijny. Nie oznacza to jednak, że wolno ten głos kościelny zawsze sprowadzić do ludzkich konstrukcji – i że wolno w tenże sposób całkowicie „zdesakralizować” ten głos modlitewny Kościoła jako całość.

Rację ma cytowany wyżej Dom Guéranger – gdy mówi właśnie o potrójnym głosie Liturgii. Trzy składniki tego głosu pochodzą z różnego czasu, mają rozmaitą naturę, mają inną głębię sensów i zróznicowaną wyrazistość sensu dosłownego – ale w Liturgii są już przede wszystkim materiałem, z którego Oblubienica tworzy swoją pieśń dla Pana.

Nie sposób zlekceważyć fakt, że wiele tych modlitw kościelnych brzmi w Liturgii przez wieki, czasami będąc jedynym dostępnym nam świadectwem modlitwy Kościoła w starożytności. Te modlitwy, które znajdują się w naszych mszałach rzymskich, pochodzą w większości ze starych rzymskich sakramentarzy – co znaczy, że Kościół używa ich jako swego głosu przynajmniej od tysiąca, tysiąca stu lat. Są to teksty omodlone świętych obcowaniem.

Gdy gromadzimy się w kościołach, każdą z tych specjalnych wielkich modlitw Kościoła – mszalnych kolekt, sekret i pokomunii – kapłan poprzedza wezwaniem „Oremus – Módlmy się!” Potem jakby zbiera tę cichą modlitwę w głośne westchnienie, śpiewne wołanie. Jednak istnieje tu również kierunek odwrotny: owo Oremus jest wezwaniem, abyśmy się otworzyli na słowa, które nastąpią – abyśmy do tych słów rzeczywiście przylgnęli. „Niech nasz umysł uzgodni się ze słowami”.

Pójdźmy zatem drogą tych modlitw, uprzedźmy wezwanie „Oremus!” rozważaniem treści wielkich modlitw Kościoła. Teksty publikowane w tej serii nie będą tym rozważaniem – ono musi należeć do każdego z nas. Jednak będą jakąś pomocą – zwróceniem uwagi na charakterystyczne słowo czy sformułowanie, które zostało użyte w tekście zapewne nieprzypadkowo.

W tym pierwszym podejściu uwagę przyłożymy do jednej określonej klasy oracji kościelnych – do kolekt (nazywanych też: oratio prima), czyli do tych modlitw, które są zawsze wypowiadane na początku Mszy, a potem wracają w zakończeniu godzin brewiarzowych.

 

Paweł Milcarek

 


Paweł Milcarek

(1966), założyciel i redaktor naczelny "Christianitas", filozof, historyk, publicysta, freelancer. Mieszka w Brwinowie.