Teologia poetów
2019.07.06 15:17

O erotyce staropolskiej

I wraz cielesną miłość z duszną godzi.

Stanisław Herakliusz Lubomirski

 

Istnieje przekonanie, zgodnie z którym nieobecność Oblubienicy naznaczyła niemal całą polską tradycję. W przeciągu kilku wieków rozwoju rodzimej literatury kobieta mogła być jedynie „matką” albo „dziewicą”, nigdy zaś kochanką, celem pragnień i westchnień. Podobnie mężczyzna: zaangażowany w sprawy narodu albo Kościoła, musiał rzekomo studzić w imieniu Chrystusa ten płomień, któremu ulegał Petrarka czy Szekspir, i to nawet wówczas, gdy budził się on w stosunku do poślubionej osoby. Kultura polska nie zabiła erosa – powiadają niektórzy. Ale stało się to tylko dlatego, że w rzeczywistości nigdy go nie poznała. To prawda, że biblijna Pieśń nad pieśniami zaznaczyła swoją obecność w kulturze polskiej właściwie od samych początków, ale opisy miłości przelewającej się z ust do ust niczym wino albo wzajemne wymiany ruah, „tchu życia” (zob. Pnp 7,7-10), były – jak się zdaje – czym prędzej wtłaczane w ramy alegorii, aby nikt przypadkiem nie skojarzył spraw Bożych ze sprawami ciała.

Tego rodzaju rozpowszechnionym opiniom przeczy oczywiście powrót do źródeł. Warto zacząć od poezji pozbawionej bezpośredniego kontekstu religijnego. Oto jeden z pierwszych świadomych twórców literatury polskiej, Filip Kallimach, sięgał po śmiałe obrazy zmysłowego splotu pocałunków i objęć, aby przedstawić spotkanie duszy z duszą (pod tym kątem ciekawie przedstawia się zwłaszcza utwór o inicipicie: Fanilla aureolum mi dedid osculum):

 

Gdy rozchylone łączą się z wargami
Wargi i oddech zdławiony zamiera
I kiedy język twój ruchliwy
Przez ząbki sączy mokrą słodycz.

O słodki kwiecie duszy, obudzony
W najgłębszych tajniach młodocianej piersi,
Przenikasz serce aż do rdzenia,
Gdy trwamy łącząc nasze usta!

 

Nektar – lub jeśli ziemia co słodszego
Ma niźli boski nektar – to spłynęło
Z warg w usta moje i znużony
W piersi mej oddech odświeżyło[1].

 

We fragmencie tym uderza przede wszystkim płynność, z jaką autor raz za razem przechodzi od głębokiej i niemal gwałtownej zmysłowości do nieco abstrakcyjnych, nieuchwytnych spraw duszy. Podobne zabiegi stylistyczne można zauważyć w utworach Konrada Celtisa czy Andrzeja Krzyckiego. Należy jednak przyznać, że u polskich poetów nowołacińskich erotyka rzadko bywała poddawana etyce chrześcijańskiej. Opisy spotkań dwojga w ich kobiecości i męskości zawierały wprawdzie szereg neoplatońskich intuicji, ale w dalszym ciągu chodziło tu o „duchowość miłości” rozwijaną nieco na obrzeżach nauki moralnej Kościoła. Dotyczy to również słynnej elegii Ad Gryneam napisanej przez biskupa warmińskiego, Jana Dantyszka, w której duchowny żegna się z (rzeczywistą, bądź tylko wymyśloną na użytek lirycznej konwencji) kochanką: „Z objęć się wydrzeć, nagie rozerwać ramiona, zostawić śmiech, całusy, figle, żarty (…). Ze łzami mnie objęłaś w spragnione ramiona, i pierś swą przycisnęłaś do mej piersi”[2]. Kobieta nie jest tu jedynie dalekim, wyniesionym ponad ziemię obiektem adoracji, albo celem swego rodzaju nabożeństwa, które cechowało trubadurów. Objawia się ona raczej w cielesnym konkrecie; jest dotykalna i bliska nawet w ramach elegijnego wspomnienia. I choć, jak zauważają Mieczysław Brahmer oraz Jadwiga Kotarska, w skali całej spuścizny literackiej wczesnego Renesansu w Polsce utwory o tematyce miłosnej stanowiły mniejszość, to jednak okazywały się niezwykle wyraziste[3].

Mógłby ktoś powiedzieć: jeżeli nawet w polskim Renesansie zakiełkowały jakieś ziarna erosa, to były one sukcesywnie niszczone przez kontrreformację, tak bardzo przejętą budowaniem Królestwa Bożego na ziemi, że nie można było sobie pozwolić na żaden ziemski afekt. W opinii tej zawiera się jednak tylko odrobina prawdy. Rzeczywiście, erotyka nowej epoki w znacznie mniejszym stopniu była „świecka” i „swawolna”, a coraz częściej i powszechniej stawała się „metafizyczna” albo „święta” (warto zwrócić uwagę na wątek romansowy eposu Torquata Tassa). Nie oznacza to jednak, że duchowość tych czasów dążyła do umniejszenia rangi czy bogactwa zmysłowej natury człowieka, także w kontekście miłości kobiety i mężczyzny. Kościelna cenzura nie zawsze potrafiła także odpowiednio odnieść się do artyzmu poszczególnych utworów. A mimo to nastroje między literackimi oblubieńcami wcale nie były oziębiane, zyskując jedynie nowy kontekst. W tym czasie powstało bodaj najbardziej zmysłowe, najmocniej pulsujące miłosnym pragnieniem i bólem dzieło w całej literaturze staropolskiej, czyli Roksolanki Szymona Zimorowica. Zresztą niemal całą poezję baroku, a więc epoki tak mocno naznaczonej trydencką reformą katolicką, można by rozpatrywać jako ukonstytuowaną na napięciu pomiędzy „marnościami” Księgi Koheleta a „rozkoszami” Pieśni nad pieśniami. Religijność siedemnastego wieku po prostu skłaniała do spojrzenia na ludzką płciowość przez pryzmat umiejscowienia człowieka pomiędzy niebem i ziemią[4]. U samego Zimorowica znajdujemy aż siedemdziesiąt głębokich opisów radości i cierpień związanych z dojrzewaniem młodych dziewcząt i chłopców do tego, aby zapragnąć wreszcie uroków miłości:

 

Rożyna mi w taneczku pomarańczę dała,
A potym i wianeczek dać przyobiecała.
Ale gdym jej pomagał wesołego tańca,
W ogień się obróciła ona pomarańcza.

 

Ono jabłko żarzystym węglem mi się zstało:
Spaliwszy duszę nędzną, spaliło i ciało.
Ogniu mój, o Rożyno, prędkom cię zachwycił,
Prędko mi cię na sercu złoty owoc wzniécił[5].

 

Podarowanie narzeczonemu pomarańczy, a następnie wianka zawiera w sobie czytelny podtekst erotyczny. Mowa tutaj o całkowitym oddaniu samej siebie. Pomarańcza – to dojrzały owoc, który wyrósł z niegdysiejszego kwiatu, a więc symbol gotowości na akt małżeński. Wianek – to emblemat panieństwa. Cały taniec stał się natomiast obietnicą upojnej nocy poślubnej. Zapowiedź spełnienia jest słodka, ale konieczność oczekiwania sprawia ból. Nie jest to zresztą jedyne napięcie obecne w strukturze Roksolanek. Cały poemat mówi o erotycznej grze w ścisłym kontekście zawarcia małżeństwa, bądź też przygotowania do zaślubin, to zaś zostało mocno naznaczone przemijaniem i koniecznością śmierci. Był to zresztą specyficzny wkład baroku w lirykę miłosną: zobaczyć zmysłowość w integralnym całokształcie doczesnego bytowania jako drogi do wieczności, a przynajmniej do kresu obecnego życia. Napięcie to nie było obce nawet znaczącym twórcom zachodnim, takim jak William Szekspir czy „wyzwolony” Andrew Marvell. Na gruncie polskim powstał nawet odrębny nurt ówczesnej liryki, nazwany później mianem „poezji światowych rozkoszy”[6]. Nie ulega przy tym wątpliwości, że w ramach tego skądinąd bogatego zbioru tekstów dokonywano reinterpretacji renesansowych „świeckich” amorów w oparciu o etos chrześcijański. Zimorowic pouczał ustami Marelli, aby całe stworzenie, w tym słodycze cielesnej komunii kobiety i mężczyzny „zażywać roztropnie”, a przy tym „patrzać na stopnie ostatniego wieku”[7], czyli na dzień wieczności. Zdarzały się też postawy wprost przeciwne. Jakkolwiek by nie oceniać wniosków, do jakich dochodzili poszczególni autorzy, nie da się zaprzeczyć, że erotyka była silnie obecna w staropolskiej kulturze literackiej. Nie tylko zresztą obecna: ona współtworzyła namysł nad egzystencją i duchową kondycją człowieka.

Tutaj pojawia się jednak wątpliwość części przedstawicieli współczesnej humanistyki: jeżeli nawet poeci barokowi pozwalali sobie na pochwałę zmysłowego upojenia, to moralność chrześcijańska skłaniała ich do nieustannej pokuty za to, co jawi się przecież jako siła tyleż przemożna, co ożywiająca. W rzeczy samej, nawrócenia literackie zdarzały się wcale nierzadko. Wystarczy wspomnieć Pokutę w kwartanie przypisywaną Janowi Andrzejowi Morsztynowi, a więc poecie, którego miłosna fantazja wiodła w rejony uznane za przejaw bluźnierstwa. Nieco wcześniej powstała Pochodnia Miłości Bożej Kaspra Twardowskiego; ogień tej „pochodni” miał zagasić płomień, który podyktował napisaną wcześniej „staropolską ars amandi”, czyli Lekcyje Kupidynowe. Wpierw ten późnorenesansowy autor spisał dziesięć praktycznych nauk mających oddać należną cześć bogini Wenus:

 

(...) już dopuściła na bieluchną szyję
założyć rękę, już piersi nie kryje;
już byśmy byli po maluchnej chwili
zupełnej z obą rozkoszy zażyli,
bo już i ręka ważyła się śmiele
tam i sam biegać po nadobnym ciele…
Prawie kiedym miał na tak ślicznym łonie
wdzięczną ofiarę poczynać Dyjonie (...)[8]

 

Później Twardowski poszukiwał ukojenia dla duszy w kościelnej ławie, kontemplując koleje życia św. Marii Magdaleny oraz św. Augustyna. Niegdysiejsze oddanie się bez reszty „rozkoszom świata” zostało zrównoważone radykalną ascezą[9]. W większości tego rodzaju lirycznych spowiedzi należałoby jednak widzieć nie tyle dosłownie negatywne, albo w najlepszym wypadku nazbyt rygorystyczne ustosunkowanie się do doświadczanych zauroczeń zmysłowych, co raczej gest odrzucenia swoistego libertynizmu na rzecz powrotu do wartości katolickich. Do takiego wniosku podprowadza nie tylko wysoce zretoryzowana forma literacka tych utworów. Wrażliwi na wdzięki kobiety okazywali się wszakże twórcy tak mocno związani z ówczesną myślą religijną, jak Mikołaj Sęp-Szarzyński, Samuel ze Skrzypny Twardowski czy Zbigniew Morsztyn. Tematyka miłosna współistniała w ich dziełach z refleksją metafizyczną.

Kilka przytoczonych wyżej przykładów to jedynie skromne wyimki z całego korpusu tekstów staropolskich, które opiewały „szczęśliwe łoże” i „ogień nowy”. Wiele ciekawego materiału literackiego i obyczajowego dostarczają chociażby ówczesne listy pomiędzy narzeczonymi i małżonkami[10], na czele ze słynnymi listami Jana III Sobieskiego do Marysieńki. Można również wspomnieć o erotyce renesansowych fraszek, przede wszystkich pisanych przez Kochanowskiego, nadto – o całym morzu anonimowych pieśni, tańców i padwanów. Barokowe batalie ziemskiego Amora i świętej Bożej Miłości w najmniejszym nawet stopniu nie zubożały całej palety najróżniejszych barw i odcieni zmysłowych doświadczeń. Można wręcz powiedzieć, że podnosiły poziom nasycenia rozmaitych afektów. Osobnym zagadnieniem pozostaje natomiast zmysłowość barokowej poezji religijnej, nie mniej reprezentatywnej dla kwestii staropolskiej erotyki, aniżeli piśmiennictwo „świeckie”. Mowa tu również o tekstach, które opiewały „małżeński” akt między człowiekiem i Bogiem, znajdujący swoje spełnienie w dziewictwie konsekrowanym. Ta zakonna produkcja literacka wzbogacała język dawnego erotyku, korzystając przy tym z najbardziej śmiałych, odważnych i płomiennych wezwań, jakie znała nowożytna liryka miłosna. Dla człowieka baroku ciało i płciowość nie były jedynie alegoriami rzeczy niebiańskich. One jawiły się jako „zmysłowe reprezentacje świętości”[11].

Michał Gołębiowski

 

----- 

Drogi Czytelniku, skoro jesteśmy już razem tutaj, na końcu tekstu prosimy jeszcze o chwilę uwagi. Udostępniamy ten i inne nasze teksty za darmo. Dzieje się tak dzięki wsparciu naszych czytelników. Jest ono konieczne jeśli nadal mamy to robić.

Zamów "Christianitas" (pojedynczy numer lub prenumeratę)

Wesprzyj "Christianitas"

-----

 

[1] F. Kallimach, Do Jacyntusa Wawrzyńska, tłum. K. Jeżewska [w:] Antologia poezji polsko-łacińskiej. 1470-1543, oprac. A. Jelicz, Szczecin 1985, s. 59

[2] J. Dantyszek, Do Grynei [w:] tegoż, Pieśni, tłum. A. Kamieńska, Olsztyn 1973, s. 91-93.

[3] Zob. M. Brahmer, Petrarkizm w poezji polskiej XVI wieku, Kraków 1927, „Prace historyczno-literackie”, t. 27, s. 29-30; J. Kotarska, Erotyk staropolski. Inspiracje i odmiany, Wrocław 1980, „Rozprawy literackie”, t. 30, s. 20-21; 33; 58.

[4] Także Zbigniew Kuchowicz, widząc w religijności nowożytnej przede wszystkim źródła rygoryzmu moralnego, przestrzega przed jednostronną oceną wpływu chrześcijaństwa na uczuciowość staropolską. Daje się jednak zauważyć u tego badacza, skądinąd wybitnego znawcy obyczajowości wieków dawnych, zbyt powierzchowną interpretację podstaw katolickiej nauki moralnej dotyczącej ludzkiej płciowości. Por. Z. Kuchowicz, Miłość staropolska. Wzory – uczuciowość – obyczaje erotyczne XVI-XVIII wieku, Łódź 1982, s. 71-100. O tych kwestiach pisałem szerzej w odniesieniu do tradycji patrystycznej: Między potępieniem a uświęceniem. Wczesnochrześcijańska etyka rozkoszy [w:] Rozkosz w kulturze, red. Ł. Wróblewski, A. Giza, Kraków 2016, s. 381-389; Okryć się nagością. Ku wczesnochrześcijańskiemu rozumieniu rajskiej niewinności [w:] Nagość w kulturze, red. Ł. Wróblewski, J. Siwiec, M. Gołębiowski, Kraków 2017, s. 43-53.

[5] Sz. Zimorowic, Hipolit [w:] tegoż, Roksolanki, to jest ruskie panny, oprac. R. Grześkowiak, Warszawa 1999, s. 64.

[6] Zob. Cz. Hernas, Barok, Warszawa 1978, s. 52-76.

[7] Zob. Sz. Zimorowic, Marella [w:] tegoż, Roksolanki, jw., s. 110. Podobnie pisał Stanisław Herakliusz Lubomirski: „Że nam natura nadała kochanie,/Lecz swe z rozumem tak zmieszała dary,/Że nic mieć nie chce bez roztropnej miary (…).//I jednęż miłość wszytkie serca mają,/Ale ją różny umysł w sobie kryje:/Owemu zdrowa, temu niebezpieczna,/W jednym uczciwa – a w drugim wszeteczna” (St.H. Lubomirski, Tobiasz wyzwolony [w:] tegoż, Wybór pism, oprac. R. Pollak, Wrocław 1953, BN I/145, s. 127).

[8] K. Twardowski, Lekcyje Kupidynowe, oprac. R. Grześkowiak, Warszawa 1997, s. 29-30.

[9] Paweł Lisicki niezbyt fortunnie czyta w tym kluczu „pokutne” zakończenie Sonetów do Laury Petrarki. Jego zdaniem słowa poety: „Przez lat dwadzieścia jeden w poniewierce/Więziła miłość mnie” należy rozumieć jako spowiedź z ziemskiej miłości, która przesłoniła poecie miłość do Boga. Interpretacja ta nie wytrzymuje jednak faktu, iż w ramach cyklu wielokrotnie miłość do Laury prowadziła Petrarkę do nieba, przypominała o dniu wieczności i motywowała do osiągnięcia zbawienia. Stąd też w zacytowanych słowach poety należałoby zobaczyć raczej odwrócenie się od nadmiernej żałoby po kobiecie; smutek ten okazał się bowiem przyziemny, nie otwierając Petrarki na eschatologiczną nadzieję. Zob. P. Lisicki, Więzy uczucia [w:] tegoż, Nie-ludzki Bóg, Warszawa 2007, s. 389-415.

[10] Zob. A. Sajkowski, Staropolska miłość. Z dawnych listów i pamiętników, Poznań 1981, s. 5-9.

[11] Zob. M. Hanusiewicz, Święte i zmysłowe w poezji religijnej polskiego baroku, Lublin 2001, s. 237-348.


Michał Gołębiowski

(1989), doktor nauk humanistycznych, filolog, historyk literatury, eseista, pisarz, tłumacz. Stały współpracownik pisma „Christianitas”. Autor książek, m.in. „Niewiasty z perłą” (Kraków, 2018) czy „Bezkresu poranka” (Kraków, 2020), za którą został uhonorowany Nagrodą Specjalną Identitas. Jego zainteresowania obejmują zarówno dawną poezję mistyczną, jak również kulturę tworzoną w atmosferze tzw. „śmierci Boga” oraz dzieje ruchów kontrkulturowych lat 60. XX wieku.