Traditionis custodes
2021.07.21 15:17

Musimy wyjść z tej liturgicznej walki, która wyczerpuje Kościół

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.plZ góry dziękujemy.

Famille Chretienne: Czy rozumie Ojciec smutek i bolesne zaskoczenie wielu wiernych przywiązanych do formy nadzwyczajnej rytu rzymskiego? Cóż powiedzieć wszystkim tym, którzy czują się ofiarami głębokiej niesprawiedliwości?

Dom Jean Pateau: Tak rozumiem te uczucia i je podzielam. Po opublikowaniu Motu Proprio Traditionis custodes wiele osób zwraca się do klasztorów, oczekując słów niosących pokój. Muszę też przyznać, że smutek nie dotyka tylko wiernych przywiązanych do formy nadzwyczajnej. Wielu w Kościele wyraża prawdziwy smutek i niemożność zrozumienia po przeczytaniu tekstu tak nieprzyjaznego i surowego.

Cóż robić? Naszym obowiązkiem jest wzywanie do ufności i zaufania: ufności w Bogu, zaufania Kościołowi i Ojcu Świętemu.

Jak papież Franciszek zmienia ducha motu proprio Benedykta XVI?

Motu Proprio Summorum Pontificum Benedykta XVI było tekstem otwarcia i pojednania, wychodzącym naprzeciw uzasadnionemu cierpieniu wiernych, którzy nie znaleźli u swoich pasterzy wrażliwości, życzliwości i hojności, których mieli prawo oczekiwać, zwłaszcza jako kontynuacji zaproszeń uczynionych przez Jana Pawła II. Wypada o tym nie zapominać. Papież Benedykt XVI przez swój dokument domagał się odpowiedzi na oczekiwania znaczącej grupy wiernych. Przypominał także, że każdy kapłan może posługiwać się Mszałem Rzymskim promulgowanym przez Jana XXIII w 1962 r., co zostało nazwane formą nadzwyczajną jednego Mszału Rzymskiego. Papież Benedykt sformułował poza tym życzenie wzajemnego wzbogacania się przez te dwie formy; życzenie, na które nigdzie nie zwrócono uwagi, chociaż po opublikowaniu dokumentu nie zostało ono nigdy wprost odrzucone ani przez jedną, ani przez drugą stronę sporu.

Pouczeni przez ten tekst pasterze wykonali swoje zadanie i w zdecydowanej większości przypadków otwieranie nowych miejsc celebracji dokonywało się za ich przyzwoleniem, dla dobra wszystkich.

W aspekcie pozytywnym tekst papieża Franciszka podkreśla rolę biskupa jako „moderatora, promotora i stróża całego życia liturgicznego w powierzonym mu Kościele partykularnym” (2). Papież upoważnia także biskupów do tego, aby do celebracji w formie nadzwyczajnej wyznaczali kapłanów, którzy mają „na uwadze nie tylko godne sprawowanie liturgii, ale także opiekę duszpasterską i duchową nad wiernymi” (4). „W parafiach personalnych, erygowanych kanonicznie dla dobra tych wiernych” biskup ma przeprowadzić „stosowne sprawdzenie ich rzeczywistej przydatności dla rozwoju duchowego” (5).

W aspekcie negatywnym motu proprio papieża Franciszka odsuwa tych wiernych od kościołów parafialnych, zakazuje tworzenia nowych parafii personalnych i nowych grup. Czy zatem należy zbudować nowe kościoły dla celebracji w formie nadzwyczajnej? Jak biskup będzie mógł odpowiedzieć na wzrastające potrzeby wiernych? A to jest faktem, zwłaszcza od czasu wybuchu pandemii. Słowa papieża pozwalają sądzić, że cały ten akt prawny został wydany po to, aby celebracje w formie nadzwyczajnej zanikły jak najszybciej. To słusznie niepokoi wiernych przywiązanych do tej formy.

Czy rozumie Ojciec „niepokój” papieża po otrzymaniu odpowiedzi na ankietę dotyczącą stosowania formy nadzwyczajnej we wszystkich diecezjach świata, niepokój spowodowany odrzucaniem przez niektórych Soboru Watykańskiego II? Czy te obawy są uzasadnione?

Stan niepokoju, cierpienia papieża Franciszka był podzielany przez wielu biskupów, kapłanów i wiernych tak przywiązanych do formy zwyczajnej, jak i do nadzwyczajnej, i to już od dawna. Niepokój ten spowodowany jest tym, że sakrament Eucharystii, sakrament największej Miłości staje się sakramentem podziału, tak między dwoma formami, jak i wewnątrz każdej z tych form. Jest to niepokój z powodu odrzucania przez niektórych wiernych reformy liturgicznej a nawet całego Soboru Watykańskiego II; niepokój z powodu tego, że niektórzy księża odmawiają koncelebrowania ze swoim biskupem, szczególnie podczas Mszy Krzyżma; niepokój z powodu nieprzystępowania przez niektórych wiernych do Komunii Świętej podczas mszy odprawianych w formie zwyczajnej. Ale także niepokój z powodu pogardy okazywanej przez licznych liturgistów formie nadzwyczajnej i tym, którzy w niej celebrują.

Kościół nie może się tym chlubić. Odpowiedzialność jest w znacznej mierze podzielona; ta sytuacja obciąża zarówno tych, którzy nie chcą słuchać próśb wiernych, tych, którzy źle wypełniają obowiązek nauczania swojej trzody, jak i tych, którzy sami sobie udzielają prawa mówienia i czynienia różnych rzeczy, nie zważając na uzasadnione oczekiwania swoich pasterzy. Jedność kościelnego ciała została zraniona od samych początków reformy liturgicznej. Różne, ale równie uprawnione wrażliwości liturgiczne nie zostały w wystarczającej mierze wysłuchane, a przeciwnie – zostały wykorzystane „do powiększenia dystansów, zaostrzenia różnic i budowania przeciwieństw, które ranią Kościół i hamują jego postęp, narażając go na ryzyko podziałów” (List wprowadzający do motu proprio).

Nawet jeśli to twierdzenie jest słuszne, wymaga jednak dokonania rozróżnień przy udzielaniu odpowiedzi. Wierni bliscy Bractwu św. Piusa X mówią o „prawdziwym Kościele” i „prawdziwej Mszy Świętej”. Ale nie dzieje się tak w każdym miejscu celebracji w formie nadzwyczajnej. Wiele osób nie przyjmuje do siebie wyrzutów Ojca Świętego i odbiera je jako niesprawiedliwe. Trzeba ich zrozumieć. Na szczęście motu proprio wzywa biskupów do rozeznania sytuacji w każdym konkretnym przypadku.

Jak należy rozumieć wyrażenie, że forma zwyczajna jest „jedynym wyrazem lex orandi Rytu Rzymskiego”?

To budzące wątpliwości stwierdzenie w ogóle nie jest tradycyjne. List wprowadzający motu proprio uznaje, że „przez cztery wieki Missale Romanum promulgowany przez św. Piusa V był więc głównym wyrazem lex orandi Rytu Rzymskiego, pełniąc funkcję jednoczącą w Kościele”. „Głównym” nie oznacza „jedynym”. Kościół jest bogaty w swojej jedności, bogaty także uprawnioną różnorodnością. Sobór Trydencki zezwolił na sprawowanie liturgii mających ponad dwustuletnią historię. Historia formy nadzwyczajnej jest ponad czterystuletnia! Papież Benedykt napisał w liście wprowadzającym Summorum Pontificum: „Nie ma żadnej sprzeczności pomiędzy tymi dwoma wydaniami Mszału Rzymskiego. W historii liturgii jest wzrost i postęp, nie ma za to żadnych zerwań. To, co poprzednie pokolenia uważały za święte, świętym i wielkim pozostaje także dla nas, przez co nie może być nagle zabronione czy wręcz uważane za szkodliwe. Skłania nas to do tego, byśmy zachowali i chronili bogactwa będące owocem wiary i modlitwy Kościoła i byśmy dali im odpowiednie dla nich miejsce”. Mocne słowa Benedykta XVI cały czas pozostają prawdziwe. W końcu, poprzez dwie formy wyraża się ta sama wiara eucharystyczna. Trzeba to wciąż podkreślać, gdy słyszymy, jak niektórzy mylnie głoszą, jakoby forma zwyczajna dyskwalifikowała naukę Soboru Trydenckiego.

Jaki jest głęboki sens generalnej zasady posłuszeństwa papieżowi? Czy chodzi o bezrefleksyjny posłuch, czy o przylgnięcie sercem, niezależnie od tego jak bardzo dusza byłaby ukrzyżowana?

Aby być posłusznym, trzeba chcieć słuchać, przyjąć, zrozumieć. Odrzucanie papieskiego dokumentu byłoby poważnym błędem, niesprawiedliwością względem Ojca Świętego. Każdy powinien poprawić w swoim postępowaniu, to co powinno być poprawione, powinien zadać sobie pytanie: „Co Bóg chce nam powiedzieć przez ten tekst?” Tylko tak odbuduje się zaufanie, bez którego nic nie będzie możliwe.

Posłuszeństwo powinno także być inteligentne, proste i roztropne. Jest aż nazbyt jasne, że w tej dziedzinie, w której emocje są tak rozdmuchane, ślepe posłuszeństwo mogłoby zaszkodzić prawdziwemu dobru Kościoła. Jest rzeczą uprawnioną i słuszną, aby w Kościele było miejsce na wymianę opinii, aby była przestrzeń, w której można wypowiadać się z prawdziwą wolnością. Ojciec Święty sam do tego zachęca w różnych wypowiedziach. Celebracja liturgiczna nie może zostać wyłączona z tej zasady.

Święty Benedykt, powtarzając słowa Psalmisty, poleca swoim mnichom: „szukaj pokoju, idź za nim” (Prolog, 17). Przede wszystkim należy wystrzegać się, aby ten dokument, nawet jeśli przez swą surowość wywołuje słuszne reakcje, nie odebrał nam pokoju serca. W ostatecznym rozrachunku, ten pokój pochodzi z tej jedynej rzeczy, która naprawdę się liczy – z naszej przyjaźni z Jezusem, a tego absolutnie nic: ani żadne osoby, ani żaden dokument, ani żadna władza nie może nas pozbawić. Możemy to zrobić tylko my sami.

Francja doświadczyła długiej wojny liturgicznej. Co zrobić, aby jej od nowa nie rozpoczynać?

Niestety, mam wrażenie, że wojna liturgiczna nigdy nie została tak naprawdę przerwana. Dwa obozy obserwują się wzajemnie i liczą siły. I tak 25 marca 2020 r. Kongregacja Nauki Wiary opublikowała dwa dekrety, dwa dokumenty zatwierdzone przez papieża Franciszka, które były odpowiedzią na życzenie papieża Benedykta, wzbogacające formę nadzwyczajną o teksty własne o nowych świętych oraz o nowe prefacje. Cztery dni później Andrea Grillo, profesor teologii sakramentalnej na rzymskim Uniwersytecie św. Anzelma, opublikował list otwarty w sprawie „wyjątkowego stanu liturgicznego”, w którym domagał się odrzucenia tego wyjątkowego stanu w liturgii, który miał swoje źródło w motu proprio papieża Benedykta, natychmiastowego wycofania wspomnianych dwóch dekretów, przywrócenia wszystkich kompetencji biskupów diecezjalnych i Kongregacji Kultu Bożego w kwestiach liturgicznych – czyli dokładnie tego, co dziś wprowadza motu proprio papieża Franciszka. To bardzo niepokojące. Nie, wojna liturgiczna nigdy nie ustała, a ci, którzy ją prowadzą, uznają ostatnie motu proprio za zwycięstwo albo klęskę, zależnie od tego, do którego obozu należą. Ostatecznie będzie tylko jedna klęska, a będzie to klęska Kościoła.

Trzeba wyjść z walki, która wyniszcza Kościół – kapłanów i wiernych – i która szkodzi ewangelizacji, dziełu, do którego wszyscy są wezwani. Prawdziwy pokój liturgiczny musi z jednej strony opierać się na prawdziwie ojcowskim traktowaniu uzasadnionych próśb wszystkich wiernych przez biskupów, a z drugiej – na pełnej wierności wiernych względem swoich pasterzy. Gesty i słowa pasterzy, wyrazy ich pasterskiej troski, których echo dociera do nas z całego świata po opublikowaniu ostatniego motu proprio, wzbudzają autentyczną nadzieję.

Jak zrozumieć oczekiwania młodszych pokoleń, które łatwo przechodzą z jednej formy liturgicznej do drugiej? Czy ci ludzie będą mogli nadal to robić?

Te oczekiwania z pewnością są wyrazem autentycznego, właściwego wiernym sensus fidei, czyli zmysłu wiary. Czy Kościół się w niego wsłucha? Cytowany wyżej list otwarty mówił o formie nadzwyczajnej, że jest to „ryt, który jest zamknięty w przeszłości historycznej, który zastygł w bezruchu i nie ma w sobie ani życia, ani wigoru”. Oczekiwania młodszych pokoleń, księży i świeckich, są jawnym zaprzeczeniem tych zarzutów. Należałoby zakończyć całą dyskusję, po prostu je uznając. Liturgia nie jest nauką laboratoryjną. Ze strony liturgistów należałoby oczekiwać aktu pokory. Niech zrobią dobry użytek ze swojej wiedzy, aby zrozumieć powód tego przywiązania do formy nadzwyczajnej nawet ze strony nie-chrześcijan albo ludzi, którzy od dawna porzucili praktyki religijne, przywiązania, którego wcześniej się nie spodziewano. Ci ludzie odczuwają w tym sposobie celebracji żywszą obecność misterium Boga, obecnego i ukrytego zarazem, Boga wychwalanego w sposób godniejszy. Znajdują w nim radość zapomnianej i odkrytej na nowo sakralności. Jakże tu nie wspomnieć o dziesiątkach księży przybywających do naszego opactwa, aby nauczyć się odprawiania w formie nadzwyczajnej, którzy mówią: „poznanie tej formy pozwala mi lepiej celebrować w formie zwyczajnej”. Ruch liturgiczny zabiegał niegdyś o „czynne uczestnictwo” wszystkich wiernych w Ofierze Eucharystycznej. Czy ten chwalebny cel nie stał się, z powodu złego zrozumienia, ostatecznym celem całej celebracji? Posynodalna Adhortacja Apostolska Sacramentum Caritatis przypominała: „Wypada przeto jasno stwierdzić, że przez to wyrażenie nie rozumie się jedynie prostej zewnętrznej aktywności podczas celebracji. W rzeczywistości czynne uczestnictwo, którego pragnął Sobór, winno być rozumiane w sensie głębszym, począwszy od większej świadomości tajemnicy, która jest celebrowana, aż do jej związku z codzienną egzystencją” (52). Cóż zatem robić? Zachować dwie formy liturgii w stanie konkurowania ze sobą? Pracować nad ich wzajemnym wzbogacaniem się, jak tego pragnął papież Benedykt? Uznać dobrodziejstwo bogatszego lekcjonarza formy zwyczajnej? A dlaczegóż by nie zezwolić w formie zwyczajnej na używanie offertorium z formy nadzwyczajnej, które jest nieporównanie bogatsze i któremu towarzyszą gesty, które koncentrują tak celebransa, jak i wiernych na tym, co się dokonuje? Dlaczego nie umożliwić wprowadzenia wielkiej ciszy Kanonu, będącej jakby ikonostasem Rytu Rzymskiego?

Czy można powiedzieć, że ci, którzy postawili na posłuszeństwo Rzymowi (po schizmie abp. Lefebvre’a), zostali oszukani bardziej niż „dysydenci”, np. ci bliscy Bractwu św. Piusa X?

Rzeczywiście, tak odbiera to wielu: wierni, bractwa, instytuty. Wielu ma poczucie zdrady. Jest dla mnie krzyżem, gdy spotykam się z takim poczuciem w sercach dzieci Kościoła, a dotyczy ono ich Matki. Dziś wśród wiernych przywiązanych do formy nadzwyczajnej większość nie ma żadnych związków ze schizmą i z Bractwem św. Piusa X. Jeśli Motu Proprio Ecclesia Dei miało na celu pojednanie po schizmie, a Summorum Pontificum widziało to pojednanie jeszcze szerzej, to czy nie mamy teraz do czynienia z gaszeniem Ducha?

Czy po wejściu w życie nowych regulacji przywiązanie do formy nadzwyczajnej pozostanie źródłem łaski dla Kościoła?

Nie sądzę, aby nowe regulacje wiele zmieniły. Przywiązanie do formy nadzwyczajnej jest odpowiedzią na przykład na pragnienie niespokojnego serca licznych księży. Oczywiście, uważają się oni za sługi trzody, która została im powierzona. Ale są oni także i przede wszystkim przyjaciółmi Boga i mają potrzebę spotykania się z Nim, karmienia się Nim poprzez celebrację liturgiczną. Celebracja w formie nadzwyczajnej jest jednym ze sposobów, które wybierają, aby to osiągnąć.

A zatem wysiłek wkładany w to, aby skoncentrować celebrację na misterium, przy zachowaniu wszystkich osiągnięć reformy, jawi się jako wsparcie życia duchowego kapłanów, a również jako wsłuchanie się w odczucia wiernych, sensum fidelium, do którego papież Franciszek tak często zachęca. Ten wysiłek jawi się wreszcie jako wyzwanie dla Kościoła.

Co ta decyzja zmieni w życiu Kościoła?

Jest jeszcze za wcześnie, aby o tym wyrokować. Sądzę, że skutkiem tego dokumentu będzie to, że kapłani i wierni przywiązani do nadzwyczajnej formy rytu rzymskiego zadadzą sobie pytanie o swoją więź z Kościołem diecezjalnym, że podejmą prawdziwe starania, aby tę więź pogłębić, uczynić bardziej konkretną, na przykład przez koncelebrę z biskupem. Mam także nadzieję, że cierpienie wywołane przez ten surowy tekst zwróci serce Ojca Świętego ku wiernym, szczególnie teraz, gdy doświadczają wszystkich zawirowań wywołanych przez pandemię. Oczekuję od liturgistów obiektywnego i życzliwego spojrzenia na ten starożytny ryt. Nie można prawdziwie poznawać bez chęci zrozumienia i bez miłości.

Ojciec Święty podkreśla konieczność celebrowania liturgii w formie zwyczajnej zgodnie z Mszałem. To bardzo cenne wsparcie dla biskupów, którzy już bardzo dawno temu skapitulowali w tej kwestii. Czy to wezwanie zostanie wysłuchane?

Proszę pozwolić mi na wyrażenie jeszcze jednego życzenia. Chociaż celebruję zwykle w formie nadzwyczajnej, nadal będę celebrował w dwóch formach, i po łacinie, i po francusku, w ogromnym dziękczynieniu za wierność Chrystusa przychodzącego do mnie poprzez różnorodność liturgii. Ze względu na dobro wiernych i wobec zmniejszania się liczby kapłanów, proporcjonalnie znacznie bardziej odczuwalnego w celebracjach w formie zwyczajnej, nie uznaję za dopuszczalne żadnych działań ostatecznie zmierzających do rozczłonkowania ciała Kościoła, do budowaniem napięcia między dwoma formami w jednym Rycie Rzymskim, do wyboru między adoracją Ciała i Krwi Chrystusa realnie obecnego na ołtarzu a służbą zgromadzeniu wiernych. Nadszedł czas, aby ideologie, jakiekolwiek by nie były, przestały nadawać ton i nie miały ostatniego słowa w tym, co dotyczy celebracji sakramentów. Jest czas budowania mostów. Wspólnoty monastyczne i zakonne mają na tym polu ważną rolę do odegrania.

Kościół powinien wsłuchać się w pragnienia młodych, które ukazują, że reforma liturgiczna nie osiągnęła swojego celu, że jest jeszcze droga, którą trzeba przejść w pokoju i dla pokoju. Jak? Nie zatrzymując się na tej drodze, odrzucając ducha zerwania i wciąż poszukując lepszego celebrowania w duchu katolickim, który obejmuje Kościół od „Soboru Nicejskiego do Watykańskiego II”.

Nieprzewidziana w żaden sposób przez ojców soborowych koegzystencja dwóch form Rytu Rzymskiego domaga się zbieżności, tego wzajemnego wzbogacania się, upragnionego przez papieża Benedykta dla dobra Kościoła i jego liturgii, będącego jednocześnie odpowiedzią na wezwanie samego Chrystusa: „aby tak jak My stanowili jedno” (J 17,11). Wszyscy zatem powinni powtórzyć i przyswoić słowa papieża Benedykta wypowiedziane w austriackim Opactwie Heiligenkreuz: „Proszę was: sprawujcie liturgię świętą patrząc na Boga w komunii ze świętymi, z Kościołem żywym w każdym miejscu i w każdej epoce, aby stała się wyrazem piękna i wzniosłości Boga, przyjaciela ludzi!”1

Podczas ciemnych jutrzni w Wielkim Tygodniu śpiewamy: „Dobrze jest oczekiwać w milczeniu zbawienia Bożego” (Lm 3,26). Wszystko jest w rękach Boga, suwerennego Pana historii i wszystkich zdarzeń, W odpowiednim czasie, którego nadejście możemy przyspieszyć przez nasze modlitwy i ofiary, nadejdzie pokój liturgiczny. Oczekując na niego, strzeżmy pokoju w sercu.

O. Jean Pateau

Opat Opactwa Matki Bożej w Fontgombault.

Wywiad udzielony czasopismu Famille Chretienne,

opublikowany 18 lipca 2021 r.

tłum. Tomasz Glanz

 

----- 

Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.

 

1 Benedykt XVI, Przemówienie w Opactwie Heiligenkreuz, 9 września 2007 r., cyt. za: https://opoka.org.pl


Dom Jean Pateau OSB

(1969), mnich benedyktyński, opat Opactwa Najświętszej Maryi Panny w Fontgombault.