Wywiady
2018.09.03 19:40

Krótki wywiad o wycinaniu lasów

“Christianitas”: W ostatnim czasie media informowały o wycince w Lesie Bawarskim. Powodem tej wycinki była obecność w drzewach kornika. Czy to nie przypomina Panu czegoś?

Andrzej Bobiec: Jako biologa nie zaskakują mnie informacje o masowych pojawach (leśnicy nazywają je "gradacjami") kornika drukarza w lasach gdzie dominuje świerk. Jest to gatunek o naturze "borealnej" (czyli lubi chłód, wilgoć) i bardzo źle znosi to, co w ostatnich dziesięcioleciach dzieje się z naszym klimatem (generalne ocieplenie, a szczególnie coraz częstsze upały i długotrwałe susze). To bardzo osłabia świerki posiadające płytki system korzeniowy, ich system odpornościowy, który w optymalnych warunkach, jakie panują w wysokich położeniach górskich lub w obszarach wysuniętych daleko na północ, przestaje działać. Kornik jest chrząszczem monofagicznym, czyli przywiązanym do jednego gatunku rośliny żywicielskiej, w tym przypadku do świerka, na którym występował "od zawsze". W przeciwieństwie do stonki ziemniaczanej nikt nie może mu zarzucić, że "zrzuciły go jakieś wrogie siły". Świerk i kornik “od zawsze” współwystępowały. Kornik drukarz, podobnie jak inne owady, chrząszcze, jest zwierzęciem zmiennocieplnym, tzn. jego procesy życiowe, rozwój osobniczy i rozwój populacji ściśle uzależniony jest od temperatury powietrza (w przeciwieństwie np. do stałocieplnego człowieka czy żubra). Nie lubi też zbytniej wilgoci, bo ta powoduje, że jego poczwarki padają ofiarą pleśni. Dlatego im cieplej, im bardziej sucho tym lepiej dla kornika, a jednocześnie tym gorzej dla świerka. Gdy w warunkach chłodnego klimatu (tak było do końca XIX w. - koniec tzw. “małej epoki lodowej”) wymarznięty kornik nieśmiało wgryzał się w kambium (podkorowa żywa tkanka drzewa) świerka, większość owadów była błyskawicznie neutralizowana przez żywicę. Populacja chrząszcza przeżywała, jednak nie była wstanie tworzyć gradacji, a świerki nie zamierały. Obecnie, gdy korniki wgryzają się pod korę osłabiony system odpornościowy drzewa nie nadąża z reakcją i spokojnie rozwijają się kolejne pokolenia owadów. Co więcej, sprzyjające warunki klimatyczne sprawiają, że rozród w tym samym wiosenno-letnim sezonie odbywa się wielokrotnie. Zamieranie świerków, zmniejszanie się udziału tego gatunku we współczesnych lasach jest więc procesem naturalnym, elementem tego, co w ogóle “chwilowo” dzieje się w naturze.

A co z wycinką?

Jako leśnika nie dziwi mnie informacja o tym, że gdzieś wycina się świerki porażone przez kornika drukarza. Choć najczęściej tego typu interwencję przedstawia się jako “walkę z kornikiem”, w takich warunkach przyrodniczych, jak opisane wyżej trudno mówić o realnej walce czy zwalczaniu. Tym bardziej nie można mówić o ratowaniu świerka. Chodzi tu raczej o ratowanie drewna martwych drzew, ratowanie surowca. Bo świerk - tak czy owak - zmniejsza i póki co nadal będzie naturalnie ograniczał swój udział w lasach mocno ocieplonej i osuszonej strefy klimatu umiarkowanego. Tak postępuje się w lasach Polski, Słowacji, Czech czy np. Bawarii.

Domyśla się Pan jednak, że moje pytanie zmierza w kierunku porównania, jakie pojawiło się w mediach. Instytucje europejskie i ekolodzy atakują Polski rząd za wycinkę w Puszczy Białowieskiej a Niemcy spokojnie wycinają co chcą i nie są niepokojeni. Czy te dwie sytuacje rzeczywiście można tak zestawić?

Zwrócę uwagę na trzy aspekty. Pierwszy to porównanie warunków przyrodniczych i geograficznych. Obszar całej Puszczy Białowieskiej (łącznie po obu stronach polsko-białoruskiej granicy) to ok. 1.400 km2, z czego po stronie polskiej 600 km2. Puszcza zdominowana jest przez lasy liściaste i mieszane, a udział świerka wynosi ok. 25 proc., czyli po stronie polskiej, w przeliczeniu na powierzchnię, drzewostany świerkowe to  łącznie ok. 15.000 ha. Znaczna ich część występuje na obszarze Białowieskiego Parku Narodowego i rezerwatów przyrody, gdzie obowiązujące przepisy (a nie zakaz TSUE) nie dopuszczają prowadzenia cięć. Powtórzę: pomimo, że drzewostany powstały w wyniku procesów naturalnych, wiele z nich “nie radząc sobie” z obecnymi warunkami środowiskowymi zamiera, a kornik pełni jedynie rolę przyrodniczego “kata”. Jak wykazują badania palinologiczne prowadzone pod kierunkiem p. profesor Małgorzaty Latałowej z Uniwersytetu Gdańskiego, zmienność proporcji ilościowych występujących w Puszczy Białowieskiej gatunków drzew podlega na przestrzeni ostatnich tysiącleci ciągłej fluktuacji - elementem tego procesu jest także zmieniający się (raz na plus, innym razem na minus) udział świerka.

A w Niemczech?

W Lesie Bawarskim, obejmującym obszar kilkukrotnie większy niż powierzchnia całej Puszczy Białowieskiej, drzewostany to niemal w 90 proc. monokultury (tak, będące efektem uprawy!) świerkowe. Zamierają podobnie jak w Białowieży, jednak skala i przebieg tego zjawiska, z uwagi na ponad trzykrotnie wyższy udział świerka w drzewostanach i znacznie większy obszar, są nieporównywalne z tym co obserwujemy w Puszczy. Łatwo sobie wyobrazić różnicę: gdy w Puszczy Białowieskiej w najgorszym scenariuszu mogłoby uschnąć najwyżej 25 proc. drzew (jest to jednak scenariusz nierealny, gdyż co najmniej 10 proc. świerków przeżyje w niezłej kondycji jako pojedyncza domieszka w lesie liściastym i w obszarach podmokłych), w znacznie większym powierzchniowo Lesie Bawarskim może uschnąć 80-90 proc. drzew. A mimo wszystko, taki właśnie park (a nie gospodarka leśna), staje się głównym motorem napędowym miejscowej gospodarki, ściągając rocznie ponad 700 tys. turystów...

Jest też aspekt drugi?

Tak. Program Natura 2000. Cała polska część puszczy to obszar Natury 2000, na którym wszelkie prowadzone działania (także w zakresie gospodarki leśnej) muszą uwzględniać wypracowane dla chronionego obiektu dokumenty wykonawcze, w tym tzw. “plan zadań ochronnych”. A według obowiązującego dla Puszczy PZO tzw. “cięcia sanitarne” nie mogą być traktowane jako narzędzie ochrony przyrody na obszarze Puszczy Białowieskiej. Wyrok TSUE odnosi się do sytuacji, w której polska strona odstępując od ustaleń zawartych w PZO nie wykonała wymaganej analizy oceny wpływu takiego odstępstwa na chronioną unijną dyrektywą ostoję, niezbędnej dla uzasadnienia celowości swojej decyzji.

W Lesie Bawarskim Natura 2000 obejmuje nie 600 a 4500 km2, nie lasów mieszanych i liściastych, a w niemal 90 proc. monokultur świerkowych. W przypadku zadań ochronnych dla lasów gospodarczych Lasu Bawarskiego zdecydowano, że jednym z priorytetów, oprócz zachowania ciągłości procesów naturalnych w obszarach ochrony ścisłej, będzie zwiększanie udziału gatunków liściastych w drzewostanach (głównie buka). Stąd jednym z “flagowych” projektów “naturowej” ostoi Lasu Bawarskiego była “przebudowa” 70.000 ha sztucznych świerczyn na stabilniejsze (i niegdyś tu dominujące) buczyny. Jak widać wycinka jest tu nie tylko usankcjonowana, ale także uzasadniona przyrodniczo i historycznie.

Trzeba też uwzględnić istotne różnice w strukturze własnościowej porównywanych obszarów. O ile niemal 100 proc. lasów Puszczy Białowieskiej należy do skarbu państwa, 30 proc. lasów ostoi Lasu Bawarskiego jest własnością prywatną i gminną. Nieco innego spojrzenia na cenny obszar przyrodniczy można oczekiwać od właściciela państwowego, reprezentującego interes ogólnospołeczny, niż od osoby, dla której prywatny las jest przede wszystkim kapitałem i źródłem dochodu, prawda?

Ale co z tym argumentem, że „im wolno, a nam nie”?

Odnoszę wrażenie, że w tej retoryce odnajdujemy pewność siebie kogoś, kto tak bardzo zainwestował w dezinformację, że odrzuca możliwość jakiegokolwiek samodzielnego myślenia współobywateli, ich krytycznej oceny jego publicznych wypowiedzi... Rzeczywistość jest taka, że podobnie jak w Niemczech, również w Polsce leśnicy mogą legalnie wycinać drzewa (świerki) zasiedlone przez kornika drukarza. Polska podobnie jak Niemcy, stając się członkiem UE, przyjęła obligatoryjny, choć bardzo niedoskonały, wręcz wadliwy (to temat na odrębną rozmowę) system sieci ekologicznej Natura 2000, którego realizacja podlega jurysdykcji unijnej. Jeśli na danym obszarze nie są dopuszczalne określone działania o charakterze gospodarczym, to ewentualne odstępstwo od przyjętych (lokalnie, w naszym przypadku przez Dyrekcję Ochrony Środowiska) zasad (planu ochrony, lub PZO) wymaga wykonania przekonującego uzasadnienia i oceny wpływu działań na obszar chroniony i zapewnienia niezbędnych działań naprawczych, minimalizujących ewentualne szkody. O ile wiadomo, realizacja tej procedury przez Lasy Państwowe nie dałaby podstaw do procedowania “sprawy białowieskiej” przez Komisję Europejską, a dalej przez TSUE.

Wcale nie chcę podpowiadać obecnym zarządcom Puszczy Białowieskiej jak powinni postąpić “następnym razem”, by “skuteczniej walczyć z kornikiem”. Wierzę, że “następnego razu” nie będzie. Bo tu ani nie o kornika, ani nie o świerki, ani nie o pieniądze chodzi. Kornik przestanie grasować dopiero, gdy znacząco stopnieją jego zasoby pokarmowe (tzn. gdy rozrzedzi się jeszcze bardziej populacja świerka) lub gdy nastąpi kolejne ochłodzenie klimatu (co jest niewykluczone). O drewno i pieniądze raczej też Lasom Państwowym nie chodzi, bo jak od dawna podkreślają, trzy nadleśnictwa Puszczy Białowieskiej są “głęboko deficytowe” – utrzymują je przy życiu, dzieląc się swoim “urobkiem”, np. dobrze prosperujące nadleśnictwa północno-zachodniej części kraju.

Czy to po prostu znaczy, że Niemcy zachowali procedury i przepisy a Polskie państwo nie?

Na to najwyraźniej wygląda. Za ten cały zamęt odpowiada Ministerstwo Środowiska formalnie reprezentujące Rzeczpospolitą, a nieformalnie będące podporządkowane interesom Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe, które w ciągu ostatniego ćwierćwiecza, czyli od uchwalenia postkomunistycznej Ustawy o lasach (1991) zawłaszczyło sobie kompetencje państwa w zakresie kształtowania polityki leśnej i konsumpcji jej owoców. Podkreślę jednak: społeczny sprzeciw wobec wycinki nie był motywowany pragnieniem zachowania wierności przyjętym przez nas i obowiązującym unijnym dyrektywom. Tu chodzi o coś znacznie ważniejszego: o zachowanie unikatowego charakteru Puszczy Białowieskiej, a to znacznie bardziej leży w naszym własnym, tj. narodowym, niż unijnym interesie.

A co z Niemcami i krytyką Polski przez instytucje unijne i różne pozarządowe organizacje?

Dr J. Müller z Uniwersytetu w Würzburgu opublikował w tym roku wraz ze współautorami w prestiżowym piśmie Conservation Letters ważną analizę, z której jednoznacznie wynika, że stosowane przez Ministerstwo i Lasy Państwowe w Puszczy Białowieskiej uzasadnienie “konieczności walki ze szkodnikiem” jest nagminnie nadużywane w większości poddanych analizie obszarów chronionych. W tym także w Parku Narodowym Lasu Bawarskiego… Choć w moim przekonaniu w żadnym stopniu nie usprawiedliwia to “gospodarczych porządków” (wypracowanych zresztą przez niemieckich leśników) w naszej królewskiej Puszczy, aktywni na arenie międzynarodowej krytycy wycinki w Białowieży powinni przedstawiać ją w kontekście znacznie szerszego problemu: słabości europejskiego systemu Natura 2000 i powszechnych w Unii Europejskiej jego nadużyć.

Poruszony przez Pana problem jeszcze raz dobitnie wskazuje, że klucz do rozwiązania białowieskiego “dylematu” leży w Polsce. Nasze państwo musi odważnie brać odpowiedzialność za swoje najcenniejsze narodowe “aktywa”, do których z całą pewnością należy Puszcza Białowieska, nie pozostawiając ich w kompetencji wąskiego interesu korporacyjnego (Lasów Państwowych) i nie uzależniając ich przyszłości od decyzji TSUE. Chyba właśnie w tym duchu należy rozumieć “Apel (skierowany do Prezydenta i Premiera RP) Konferencji Dziekanów Wydziałów Przyrodniczych Uniwersytetów Polskich” poparty też przez rady 9 wydziałów biologicznych polskich uczelni o uczczenie 100-Lecia Odzyskania przez Polskę Niepodległości powołaniem parku narodowego obejmującego całą Puszczę Białowieską.

Rozmawiał Tomasz Rowiński

 

Zobacz też:

Andrzej Bobiec - O duchowych i nie tylko pożytkach walki z kornikiem


Andrzej Bobiec

(1962) Wdzięczny mąż, ojciec i dziadek; w pracy badacz krajobrazów.