Studia
2016.04.28 13:34

Kościół przedsoborowy

Artykuł stanowi drugi rozdział książki ks. prof. Marka Starowieyskiego "Sobory niepodzielonego Kościoła" (Wydawnictwo M, Kraków 2016), nad którą "Christianitas" objęło patronat.

 

Książka do nabycia u Wydawcy.

 

 

1.

Przymiotnik „przedsoborowy” jest używany obecnie zazwyczaj w znaczeniu „przed Soborem Watykańskim II”. Otóż w naszym wypadku chodzi o coś zupełnie innego, o inną „przedsoborowość”. Wiemy bowiem, że – pomijając Sobór Jerozolimski, o którym była mowa w poprzednim rozdziale – pierwszy sobór powszechny został zwołany do Nicei w 325 roku, a po nim zwołano szereg innych, z których ostatni był Sobór Watykański II. Osiem z nich miało miejsce w Kościele niepodzielonym na Wschodzie, pozostałe – na Zachodzie, w Kościele łacińskim. Zatem od Soboru Nicejskiego możemy mówić o Kościele soborowym, to jest takim, w którym raz na pewien czas są zwoływane sobory, które odgrywały bardzo ważną rolę w jego życiu. Ale co było przedtem? Jak doszło do zwołania tego pierwszego soboru? I nie chodzi nam tu o bezpośrednie powody jego zwołania, ale o to, jak doszło do tego Kościoła soborowego; czy była to nowość IV wieku, czy też jest to wynik pewnego procesu rozwoju pojęcia i rozumienia Kościoła? Jest to sprawa o tyle ważna, że często słyszymy dwa przeciwstawne sobie pojęcia: Kościoła przedkonstantyńskiego, czyli przedsoborowego, i pokonstantyńskiego, czyli posoborowego. U podstaw tych pytań leży jedno, bardziej ogólne: czy rozwój Kościoła polega na wolnym dojrzewaniu świadomości i ciągłym rozwoju swojej nauki, praktyk i instytucji, czy też, jak chcą niektórzy, jest on instytucją statyczną, która zatrzymała się na pierwszych ośmiu soborach (lub na siedmiu), by potem pozostać przy statycznym korzystaniu z uprzednio zdobytych ustaleń.

Bardzo często przerzucamy obraz Kościoła znanego z naszego doświadczenia codziennego na Kościół starożytny, z czego oczywiście wynikają wielkie nieporozumienia. Nic nie jest bardziej błędne! Kościół trzech pierwszych wieków to najpierw dziesiątki, potem setki, a później tysiące Kościołów lokalnych, rozrzuconych od Słupów Herkulesa (Gibraltaru), aż po rzekę Tygrys i Eufrat, od małych wspólnot między Renem a Mozelą aż po wielkie i prężne Kościoły Egiptu czy Kartaginy, od ubogich wspólnot wiejskich do prężnych i bogatych Kościołów Rzymu, Aleksandrii czy Antiochii. Rządzą  nimi biskupi, na których nałożyli ręce biskupi sąsiednich gmin – z organizujących się stopniowo metropolii – udzielając im nie tylko sakramentu, ale także potwierdzając ich wybór. Otaczają ich kapłani i diakoni, a następnie, w miarę rozwoju organizacji Kościoła, akolici, egzorcyści i inni duchowni niższych stopni. Św. Ignacy Antiocheński (przełom I/II w.) napisze, że biskup zajmuje w Kościele miejsce Chrystusa. On to sprawuje liturgię, najpierw w niedzielę, a później także w inne dni tygodnia. Na niej gromadzi się cała gmina: uczestniczy we wspólnej modlitwie, słucha słowa Bożego. W czasie liturgii zbiera się składkę: wierni dzielą się swoimi dobrami w trosce o innych członków swojej gminy, lecz również i innych, biedniejszych gmin, które potrzebują pomocy; bogata Kartagina wspiera biedne gminy dotknięte zarazą i najazdami barbarzyńców. Msza łączy ich nie tylko z Chrystusem, ale również i między sobą, i to nie tylko w obrębie jednej wspólnoty, także z wiernymi innych, często nawet bardzo odległych wspólnot. Gminy jednoczy także kult męczenników, przy których grobach wierni gromadzili się w rocznicę ich narodzenia dla nieba, czyli śmierci; w wypadku sławniejszych męczenników poszczególne gminy dzielą się wiadomościami o nich, przesyłając innym, często odległym nawet gminom, relacje o ich bohaterskiej śmierci. W czasie liturgii czyta się księgi święte: Stary Testament, ale także na równi z nim pamiętniki Apostołów, czyli Ewangelie, i Listy Pawła, które wierni, podobnie jak Eucharystię przyniesioną z kościoła, przechowują również w swoich domach.

Co jednoczy wiernych jednej gminy? I co łączy te wszystkie lokalne gminy, odległe nieraz bardzo od siebie i rozrzucone po całym ówczesnym świecie, nawet poza granicami Imperium Romanum? Przyczyny tego zjednoczenia są zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne.

U podstaw tej wspólnoty stoi świadomość łączności ze wspólnotą Apostołów, wspólna wiara i sakramenty.

Czytając Nowy Testament, zauważamy bardzo silne podkreślanie kolegialności Apostołów i jedności tego kolegium, pod przewodem tego, którego Ewangelista przy wyliczaniu imion Apostołów nazywa protos – „pierwszy” (Mt 10,2), czyli św. Piotra: podkreśla to Chrystus, a świadomi są tego również i Apostołowie po śmierci i zmartwychwstaniu Mistrza. Wiedząc, że Kościół został zbudowany na skale – Piotrze, ale i na kolegium Apostołów, podejmują oni ważniejsze decyzje wspólnie: wybór Macieja po śmierci Judasza, wysłanie na misję Barnaby i Pawła, i wreszcie te podjęte na Soborze Jerozolimskim. Są oni świadomi, że to im Chrystus powierzył depozyt wiary, którego mają strzec, przekazywać innym i autorytatywnie wyjaśniać. Wiedzą oni w końcu, że są obdarzeni autorytetem nadanym im przez Chrystusa. Tę świadomość przejmują ich następcy – biskupi, nawet oddaleni od siebie, zachowują świadomość tej apostolskiej jedności.

Świadomość wspólnej wiary jest wyrażona w tzw. Regule Wiary czy – jak ją nazwie św. Ireneusz (†202) – Regule Prawdy. To pojęcie jest bardzo trudne do ścisłego określenia: chodzi tu bowiem o podstawowe prawdy wiary przejęte z tradycji, ale równocześnie najważniejsze zwyczaje liturgiczne oraz sposób ich interpretowania. Reguła Wiary była przekazywana sobie przez gminy i pilnie strzeżona przez biskupów lokalnych w myśl słów Pawłowych: „Strzeż depozytu” (1 Tm 6,20). Ta wiara opiera się na Piśmie Świętym, którego zrąb krystalizuje się już w połowie drugiego wieku, jako reakcja na naukę Marcjona, który odrzucił w ogóle Stary Testament, a z Nowego wybrał tylko to, co było zgodne z jego założeniami teologicznymi. Ta postawa wybitnego teologa-gnostyka zmusiła Kościół do refleksji nad problemem swoich świętych ksiąg.

Wyrazem zarówno lokalnej, jak i powszechnej wspólnoty Kościoła są sakramenty, szczególnie Chrzest i Eucharystia. Symbolem tej jedności jest chleb eucharystyczny, zrobiony z tysięcy ziarenek zmielonych i złączonych w jeden chleb, i eucharystyczne wino zrobione z tysięcy owoców.

 

Jak ten chleb łamany, rozrzucony po górach został w jedno zebrany, tak niech Kościół Twój aż po najdalsze krańce ziemi zbierze się w jednym Królestwie Twoim[1],

 

modlili się chrześcijanie na przełomie I i II wieku w jakiejś nieznanej bliżej gminie, prawdopodobnie w Syrii.

Ta wewnętrzna jedność stanowiła podstawę jedności Kościoła, której zewnętrzne przejawy były wielorakie. Typowym jej przykładem była obfita korespondencja pomiędzy gminami, której szczątki zaledwie nam się ostały. Gminy wysyłały sobie więc opisy męczeństwa swoich sławnych męczenników, kierowały listy z podziękowaniami, ostrzeżeniami przed herezjami, z upomnieniami, jak np. sławny list biskupa Rzymu, św. Klemensa, do mieszkańców Koryntu. Jednym słowem gminy żyły życiem innych gmin chrześcijańskich. Istnieje ponadto bardzo silna solidarność względem braci w wierze, gdziekolwiek oni się pojawią, co widać z listów św. Ignacego Antiocheńskiego, wiedzionego w kajdanach do Rzymu poprzez gminy małoazjatyckie – wszędzie, gdzie się tylko pojawił, otaczała go miłość i pomoc, wychodziły nawet delegacje gmin z biskupami na jego spotkanie. Z tej solidarności gmin dworuje sobie wielki kpiarz II wieku, poganin, Lukian z Samosaty.

Tak wygląda sytuacja do drugiej połowy II wieku, kiedy pojawiają się fakty zupełnie nowe. Wobec jawnie niechrześcijańskiej postawy gnostyków czy Marcjona wystarczała Reguła Wiary. Ale pojawiają się wewnątrz Kościoła nowe zjawiska typu dogmatycznego i dyscyplinarnego, wobec których już nie wystarczała Reguła Wiary, a trzeba było zająć jasne stanowisko. Był to najpierw montanizm i kwestia święcenia Wielkanocy, a później, w III wieku, i inne problemy: sprawa tzw. upadłych (łac. lapsi) w czasie prześladowań, ważności chrztu udzielanego przez heretyków, a w chrystologii błędy Pawła, biskupa Samosaty, itd.

Około 170 roku pojawia się we Frygii prorok Montanus. Głosi on surową ascezę, odrzuca powtórne małżeństwo oraz głosi nadejście tysiącletniego królestwa. I on, i jego zwolennicy uważają się za chrześcijan i przyjmują Regułę Wiary. Ale głosi on równocześnie autorytatywnie własne objawienia – przez niego ma bowiem przemawiać sam Duch lub sam Chrystus – co oczywiście podważa autorytet Pisma Świętego i biskupów. Biskupi Azji Mniejszej widzą poważne zagrożenie, zbierają się więc, aby wspólnie rozważyć problem i wspólnie podjąć środki zaradcze, podobnie jak to czynili Apostołowie, gdy trzeba było rozwiązać trudne problemy Kościoła na Soborze Jerozolimskim. Czy wzorem tych spotkań był żydowski sanhedryn czy rzymski senat? Wątpię, choć takie błyskotliwe stwierdzenia pojawiają się nieraz w nauce. A może po prostu pierwszy sobór, ten w Jerozolimie, do którego jednak, jak się zdaje, bardzo rzadko nawiązują – jakby o nim zapomnieli.

Tych spotkań w sprawie montanizmu było kilka. Nie znamy bliższych szczegółów, ale mają one historyczne znaczenie dla Kościoła: w odległych od siebie gminach rodzi się świadomość konieczności wspólnego rozważenia i rozwiązywania trudnych problemów wiary i dyscypliny kościelnej, a także wspólnego podjęcia środków zaradczych.

Jeżeli wewnętrzna potrzeba Kościoła podjęcia wspólnych środków przeciw montanizmowi spowodowała zwołanie pierwszych synodów w Azji Mniejszej, to następna inicjatywa pochodzi od biskupa Rzymu i dotyczy problemu świętowania Wielkanocy. Była to sprawa ważna, ponieważ dotyczyła najważniejszego święta chrześcijańskiego. W Rzymie i w większości gmin chrześcijańskich obchodzono Wielkanoc w niedzielę po 14 Nisan (data śmierci Chrystusa wedle kalendarza żydowskiego), jako radosne święto zmartwychwstania Chrystusa, które wprawdzie poprzedzały dni pokuty – pamiątka męki Chrystusa, ale ten element pokutny nie był zbyt silnie akcentowany. Inaczej było w Azji Mniejszej – tu obchodzono Wielkanoc w dniu 14 Nisan jako dzień śmierci Chrystusa, zbyt mało jednak podkreślając z kolei Jego zmartwychwstanie. Te różnice powodowały konflikty, a jednocześnie drwiny ze strony pogan, szczególnie zaś w Rzymie, gdzie obok siebie żyły różne wspólnoty chrześcijańskie pochodzące z różnych części cesarstwa, w których obchodzono Wielkanoc to w jednym terminie, to w drugim, jako że w stolicy żyło wielu Greków pochodzenia małoazjatyckiego, wiernych swoim tradycjom, które, jak wierzyli, pochodziły od św. Jana Apostoła. Obok tego problemu istniało jeszcze niebezpieczeństwo infiltracji Żydów, którzy swoją Paschę obchodzili 14 Nisan. Ten problem obchodzenia Paschy był już od dawna dyskutowany, ale wobec niemożności znalezienia jakiegokolwiek rozwiązania papież Wiktor zwrócił się do wszystkich Kościołów o rozpatrzenie tej sprawy i sam zwołał synod do Rzymu. Tak więc około 190 roku przechodzi przez Wschód chrześcijański fala synodów: w Efezie, Poncie, Palestynie, nawet w Osroene nad Tygrysem. Całe ówczesne chrześcijaństwo przyjęło ten sposób rozpatrzenia sprawy, który zaproponował Rzym, i co więcej, wszystkie synody wysyłają do Rzymu swe decyzje, które niestety zaginęły. Dla nas nie jest ważne, że sprawa ta nie została ostatecznie załatwiona i zostanie podjęta znowu przez Sobór Nicejski, interesuje nas natomiast sposób synodalnego rozwiązania ważnego problemu, przyjęty przez Kościoły Wschodu i Zachodu oraz papieża Wiktora, inicjatora tej konsultacji. Zwraca też uwagę fakt komunikowania decyzji Rzymowi.

Wiek III jest wiekiem synodów. Za zjawisko już normalne uważa je Afrykańczyk Tertulian (przełom II/III w.); na nich – jak twierdzi – altiora quaeque in commune tractantur (ważniejsze sprawy rozważa się wspólnie)[2]. Pół wieku później Firmilian z Kapadocji pisze do św. Cypriana (†258), iż uważa się za konieczne, że

 

corocznie jako starsi i przełożeni się zbieramy, aby zarządzić, co naszej trosce jest powierzone[3].

 

Służą one do rozpatrywania problemów zarówno doktrynalnych, jak i dyscyplinarnych. Zrodzone w II wieku poczucie wspólnoty różnych ośrodków w rozwiązywaniu ogólnych problemów zacieśnia więzy całego Kościoła. Wielkie problemy III wieku to bolesna sprawa upadłych w czasie prześladowań oraz problem stosunku do nich Kościoła oraz wiążący się z nimi rygoryzm etyczny Nowacjana. Ze spraw doktrynalnych wysuwają się na pierwszy plan dwa problemy: chrystologii biskupa Antiochii, Pawła z Samosaty, który głosił, że Chrystus jest tylko zwykłym człowiekiem, oraz ważności chrztu udzielanego przez heretyków (biskup Rzymu Stefan twierdził, że chrzest ten jest ważny, natomiast biskup Kartaginy, Cyprian – że jest on nieważny); ta ostatnia kwestia spowodowała bolesne rozdarcie między Kartaginą a Rzymem, niezakończone jednak schizmą, gdyż obaj protagoniści sporu zginęli śmiercią męczeńską. Mamy wiadomości o synodach zarówno na Wschodzie – w Antiochii, w Azji Mniejszej, i na Zachodzie – w Rzymie, w Kartaginie. Synodom towarzyszy obfita korespondencja między biskupami. Jej przykładem jest zbiór listów św. Cypriana (†258) czy liczne fragmenty innych listów przechowane w nieocenionej Historii kościelnej Euzebiusza z Cezarei (†339)[4].

Warto zwrócić uwagę na synod w Antiochii z 268 roku, który potępił Pawła z Samosaty[5]. Zjechali się nań biskupi z różnych prowincji kościelnych Wschodu w liczbie około stu. Są oni świadomi, że ich decyzje przekraczają ramy jednej prowincji: kierują więc również listy do nieobecnych biskupów Rzymu i Antiochii oraz biskupów na całej ziemi. Budzi się świadomość, że uczestnicy synodu, zgromadzeni w Duchu Świętym, orzekają w sprawach mających znaczenie dla całego chrześcijaństwa. Synod, który potępił Pawła, poprzednika Ariusza, stał się modelem dla soboru nicejskiego, który potępił samego Ariusza.

Początek IV wieku przynosi novum. Jeszcze synod w Elwirze około roku 300 zwołany dla zreorganizowania Kościoła na Półwyspie Iberyjskim, prawdopodobnie już po straszliwym prześladowaniu Dioklecjana – a czyni to w sposób bardzo radykalny – nawiązuje do synodów III wieku. Ale gdy w Afryce wybucha sprawa donatystów i synod rzymski w 313 roku, zwołany przy współudziale cesarza Konstantyna, nie rozwiązuje bynajmniej problemu i nie przynosi pokoju w rozdzieranej walkami religijnymi Afryce, cesarz sam zwołuje synod do Arles w Galii, w 314 roku, na który zaprasza papieża, który nań nie przybył jednak osobiście, a jedynie wysłał swoich delegatów. Mamy kolejny krok ku Nicei – zgromadzenia biskupów zwołanego przez cesarza, na którym papież jest obecny tylko poprzez swoich delegatów. Osoba biskupa Kordoby Hozjusza, przyjaciela i doradcy cesarza Konstantyna oraz prawdopodobnie inicjatora Soboru Nicejskiego i przewodniczącego synodu w Elwirze, łączy epokę synodów i soborów, która rozpocznie się w Nicei.

Synody więc, które pojawiły się w drugiej połowie II wieku, w III i na początku IV wieku stają się stałym elementem życia Kościoła.

Spróbujmy wyciągnąć wnioski z tej wyliczanki faktów.

Synody jako instytucja życia kościelnego pojawiają się w drugiej połowie wieku drugiego i szybko stają się stałym elementem życia Kościoła niezależnie od Soboru Jerozolimskiego, a więc trudno twierdzić, że należą do instytucji odziedziczonych po epoce apostolskiej i tym bardziej chyba trudno jest mówić, że są one instytucją pochodzenia Bożego.

Pozostaje jednak problem Soboru Jerozolimskiego (Dz 15,1-29), omówionego w pierwszym rozdziale. Nie figuruje on na żadnych listach soborów powszechnych. A jednak ma wszystkie cechy soboru: Apostołowie, przywódcy Kościoła i przywódcy gmin już przez siebie założonych, a więc prawdziwi biskupi zebrali się pod przewodem Piotra w sprawie rozwiązania najtrudniejszego kryzysu epoki apostolskiej: podjęcia lub niepodjęcia misji pośród pogan i warunków ich przyjęcia lub nieprzyjęcia do Kościoła, a więc nie jakiegoś partykularnego problemu. Decyzję podejmują wspólnie świadomi swojej szczególnej roli: Postanowiliśmy zaś – my i Duch Święty (Dz 15,28); te słowa będą podstawą teologii soborowej, do której jednak, co nas dziwi, nie nawiązują ojcowie następnych soborów. Wprawdzie nie jest to sobór w naszym tego słowa rozumieniu, ale chyba ma rację wielki badacz idei soborowej J.H. Sieben, że nie mamy tu do czynienia tylko z jakimś poprzednikiem soborów, ale z pierwszym prawdziwym soborem. Pozostaje jednak zagadką, dlaczego późniejsi biskupi nie wzięli wzoru z tego soboru, dlaczego musieli dochodzić do idei synodu/soboru długimi poszukiwaniami, które trwały trzy wielki. Nie wiemy.

Tak rodzi się zinstytucjonalizowana forma kolegialnej roli Apostołów i ich następców – biskupów, w formie synodalnej, która pojawi się po powstaniu Reguły Wiary i zrębu, przynajmniej, kanonu Pisma Świętego. I chyba warto dodać, że te teologiczne elementy trafiły na odpowiedni moment w Cesarstwie Rzymskim, w którym różnego rodzaju zgromadzenia odgrywały ogromną rolę społeczną, choć jak się wydaje, ich przykład nie był bynajmniej czynnikiem decydującym o kształcie tych synodów, zwłaszcza w społeczeństwie zbudowanym na pojęciach żydowskich jak różnego rodzaju rady, np. sanhedryn.

W tym też czasie ewoluuje pojęcie biskupa i jego urzędu. Święty Ignacy Antiocheński na przełomie I i II wieku uważa, że biskup w gminie zajmuje miejsce Chrystusa. Święty Ireneusz (†202) i św. Hipolit Rzymski (†236) podkreślają ponadto, że jest on następcą Apostołów i jako taki podejmuje decyzje. Rodzący się tym mniej więcej czasie ruch synodalny wynika więc nie tylko z konieczności wspólnego omówienia pewnych problemów, ale i ze świadomości związku, co więcej – jedności zachodzącej pomiędzy następcami Apostołów, podobnej do tej, jaka panowała wśród Apostołów. Stąd też odpowiedzialności biskupa nie ograniczają się li tylko do jego gminy, ale rozciągają się i na inne Kościoły, za które jest on również odpowiedzialny. I dlatego też starano się o jak najliczniejsze i jak najbardziej reprezentatywne obsadzanie synodów; biskupi nieobecni wysyłali na nie swoich reprezentantów, czasami kapłanów albo nawet duchownych niższego szczebla, a liczbę obecnych biskupów powiększano, przesyłając nieobecnym akta synodalne do podpisu lub zaopatrując się w delegację biskupów, którzy na synod przybyć nie mogli; podkreślając równocześnie tym bardziej jednomyślność, im bardziej sprawa dotyczyła ważnych problemów.

W tej sytuacji postawiono pytanie, jaka jest moc obowiązująca orzeczeń synodu. Biskupi czują się niewątpliwie jakoś związani orzeczeniami synodów, szczególnie tych dawniejszych, stąd też doznają bolesnego rozdarcia, gdy muszą postępować przeciw tym ustaleniom, co widać dobitnie we wspomnianym już sporze biskupów Rzymu i Kartaginy w sprawie ważności chrztu heretyków.

Wśród biskupów coraz dobitniej uwydatnia się rola biskupa Rzymu: widać ją w autorytatywnych, na swój sposób, interwencjach biskupa Klemensa w sprawy Koryntu, biskupa Wiktora w sprawę świętowania Wielkanocy, biskupa Stefana w sprawę chrztu heretyków; widać to nawet w listach gorącego zwolennika kolegialności biskupów, jakim jest święty Cyprian. Oceniając teologicznie ten fakt, trzeba zachować dużą ostrożność: zarówno jego niedocenianie, jak i przecenianie jest tu poważnym błędem.

Od początki IV wieku pojawiają się już wszystkie elementy potrzebne do zwołania synodu powszechnego zwanego po polsku soborem: świadomość biskupów i kolegium apostolskiego, zwyczaj kolektywnego podejmowania decyzji, znaczenie decyzji synodów dla całego Kościoła. Synod biskupów jednej prowincji czy kilku sąsiadujących prowincji przeradza się w synod ponadprowincjonalny, taki jak ów antiocheński z 268 roku, będący już synodem całego chrześcijańskiego Wschodu, wykazujący poczucie swojej powszechności. W początku IV wieku istnieje więc już świadomość teologiczna pozwalająca na zwołanie powszechnego synodu, niesprzyjające jednak warunki, w jakich znajduje się Kościół, a więc prześladowanie za Dioklecjana i za jego następców, nie pozwalają na zgromadzenie się biskupów. Wybuch sporu ariańskiego, która to herezja dotykała istotnego dla chrześcijaństwa problemu – bóstwa Jezusa Chrystusa i dogmatu Trójcy – oraz dojście do władzy Konstantyna Wielkiego, który stał już na pozycjach chrześcijańskich, umożliwiły zwołanie soboru. Synody w Antiochii i Arles stanowią wzór dla Soboru Nicejskiego, a przez niego dla wszystkich ośmiu (lub dla prawosławia – siedmiu) wielkich soborów Kościoła starożytnego.

To, co zostało powiedziane, pokazuje, jak rośnie w Kościele świadomość własnej identyczności, jak Kościół coraz dokładniej rozumie naukę zostawioną mu przez Jezusa. Idea soborowa wspólnego załatwiania najważniejszych spraw w Kościele znajduje swój wyraz w coraz dokładniej zarysowującej się idei synodu, która doskonali się w ciągu dwóch wieków, poprzez refleksję nad strukturą Kościoła, urzędu biskupiego, zgromadzenia apostolskiego. Jest to więc refleksja typu teologicznego. Warunki polityczne: dojście do władzy Konstantyna Wielkiego, przyjęcie przezeń chrześcijaństwa i jego interwencje soborowe, stanowią niewątpliwie ważny, choć drugorzędny element.

 

ks. prof. Marek Starowieyski 

 

[1]Didache 9,3.

[2]De ieiunio 13,6.

[3]List 75,4.

[4] Teksty synodów pierwszych czterech wieków, por. Dokumenty synodów od 50 do 381 roku, opr. A. Baron i H. Pietras SJ, Kraków 2006 (SCL 1).

[5] Tamże, s. 43–48.


ks. Marek Starowieyski

(1937) profesor teologii, patrolog, historyk wczesnego chrześcijaństwa.