Duchowość tradycjonalistyczna
2021.09.29 09:43

„Dobrze, że tu jesteśmy” (Mk 9,5)

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.plZ góry dziękujemy. 

Linda Porter, biografka Marii Tudor, nieszczęśliwej królowej, która próbowała przywrócić Anglię do jedności katolickiej, opowiada, jak w miarę protestantyzacji kraju za panowania jej przyrodniego brata Edwarda Msza stała się dla królewny „centralnym punktem jej codziennego życia. Wiedziała już, że nigdy z niej nie zrezygnuje (…) msza, która dawniej była kojącym rytuałem, lecz prawdopodobnie niczym więcej, stała się kwintesencją jej życia”. W czasie trwających już prześladowań „uczestniczyła w nabożeństwach niemal ostentacyjnie (…) żywiła odrazę do wszystkiego, co uosabiali reformatorzy z Thomasem Cranmerem na czele (…) przede wszystkim nie tolerowała ich (…) za twierdzenie, że w chwili uniesienia hostii przez kapłana nie następuje cud przemiany w ciało Chrystusa (…) msza po łacinie oraz tajemnica stanowiąca jej sedno wyznaczały główne punkty odniesienia Marii w niespokojnym świecie”.

W czasach PRL przyjęło się mówić, że katolicy to ci, którzy „chodzą do kościoła”. Nie lubiłem tego określenia, bo była w nim jakaś przypadkowość, a nie wyznanie katolickiej wiary. Przecież nie tylko katolicy chodzą do kościoła. Z czasem nauczyłem się doceniać sens tego sformułowania, wyrażoną w nim głęboką ludową intuicję, że dopóki trzymamy się Mszy – nic „nie zdoła nas odłączyć” od wiary i od Kościoła, nawet „ucisk czy prześladowanie” (Rz 8,39.35).

W naszej cywilizacji wszystkie drogi prowadzą do Rzymu (czy też – z Rzymu, co w wypadku drogi wychodzi na jedno). Katolik zawsze zmierza do kościoła. Chodzi tam stale. To jego droga. Roman Brandstaetter tak pisał o ludziach, wśród których wychowywał się Zbawiciel: „Cały rok żyli marzeniami o pielgrzymce do Jerozolimy na uroczystości Wielkich Świąt (…) Nie wyobrażali sobie tych świąt bez swej obecności w Świątyni Pańskiej, u stóp Szechiny, która w podniosłe dni równała przed swoim niewidzialnym obliczem wszystkich synów Izraela (…) Te pielgrzymki były ich świętym pragnieniem”.

Tego ducha ciągłego powracania do Miejsca Świętego, wiary w przebywającą w nim Obecność Bożą, w szczególną skuteczność modlitwy towarzyszącej Ofierze – w sposób szczególny można odnaleźć wśród tradycjonalistów. Msza święta i jej tradycyjna liturgia to dla tradycjonalistów Epifania i perła, którą znaleźli. Perła, dla której warto wszystko oddać (por. Mt 13,46). Msza nie jest przymusem powinności, ale świętem, centralnym punktem tygodnia, punktem dojścia i wyjścia zarazem. Czy jest w tym przesada? Takie może to robić wrażenie, gdy w otoczeniu Msza przeżywana jest najczęściej jako wymagający spełnienia obowiązek. Tymczasem skoncentrowana na Mszy pobożność to po prostu oznaka sensus fidei, skoro liturgia – jak uczy konstytucja Sacrosanctum Concilium – jest szczytem i źródłem naszego życia chrześcijańskiego. Msza konstytuuje prawdziwy Kościół, jego kapłaństwo zostało dla niej ustanowione.

Oczywiście, jest w tym pewne niebezpieczeństwo kwietyzmu, odwrócenia od świata. Ale właśnie realność tego ryzyka zadaje kłam tym, którzy chcieliby w odnowie tradycyjnej widzieć jedynie refleks przekonań społecznych. Owszem, badania socjologiczne potwierdzają niezachwianą wierność tradycjonalistów wobec społecznego nauczania Kościoła o życiu, rodzinie, wychowaniu, oraz ich jednoznaczny sprzeciw wobec aborcjonizmu czy rewolucji homoseksualnej. Ale (co może szkoda) przekonania – tak mocno wyrażane jako opinia i przekazywane jako zasady w rodzinie – nie zawsze wśród tradycjonalistów zamieniają się w osobiste zaangażowanie społeczne. Z całą pewnością jednak znacznie częściej niż wśród współczesnego, również katolickiego, otoczenia.

Jerzy Rzekuń

----- 

Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.


Jerzy Rzekuń