Liturgia
2014.07.08 09:08

Dlaczego Mszał Piusa V obok Mszału Pawła VI

Fontgombault

Pytanie postawione w tytule nurtuje wiele osób. Skoro, jak powiedzieliśmy wyżej, nie chodzi ani o posunięcie taktyczne wobec Bractwa św. Piusa X, ani o cofnięcie reformy liturgii, to jak wobec tego należy odczytać papieską decyzję o poszerzeniu możliwości stosowania Mszału Piusa V? Decyzja ta, jak widzieliśmy, jest zwieńczeniem procesu trwającego od połowy lat 80. i bardzo poważnie rozważał ją już bł. Jan Paweł II.

Po pierwsze, ma ona na celu przezwyciężenie fatalnego stereotypu, jakoby te dwie formy liturgii znajdowały się w mocnej opozycji wobec siebie. Stereotyp ten jest skutkiem polemik sprzed kilkudziesięciu lat, gdy przeciwnicy reformy liturgii nierzadko oskarżali jej twórców o herezję, a liczni zwolennicy reformy (także niektórzy liturgiści) rozpowszechnili skrajnie negatywny obraz liturgii „trydenckiej” jako bezdusznej, sklerykalizowanej i nieomal godnej pogardy, od której należy radykalnie się odciąć. Stereotyp ten należy dzisiaj zdecydowanie przezwyciężyć. Najwłaściwszą i najbardziej pożądaną sytuacją jest współistnienie tych różnych form rytu rzymskiego, przy uznaniu wartości i bogactwa obydwu.

Po drugie, należy ją odczytywać w kontekście bardziej ogólnego problemu interpretacji dziedzictwa ostatniego Soboru i związanych z nim reform. Benedykt XVI poruszył ten temat w swoim słynnym przemówieniu do Kurii Rzymskiej z 22 grudnia 2005 roku, które można uważać za jedno z programowych wystąpień tego pontyfikatu. Papież wskazał na dwie podstawowe hermeneutyki w interpretacji Soboru: „hermeneutykę reformy” oraz „hermeneutykę zerwania”. Według tej pierwszej, ostatni Sobór był ważnym i błogosławionym wydarzeniem w kontekście całej historii Kościoła, Kościół zaś pozostaje cały czas tym samym podmiotem. Według drugiej optyki, ostatni Sobór dokonał zerwania ciągłości dziejów Kościoła i był dla niego nieomal jakimś nowym aktem założycielskim. Nie da się ukryć, że ta druga interpretacja bardzo mocno naznaczyła nasz sposób myślenia i mówienia. Mówi się na przykład o ostatnim Soborze jako o „nowej Pięćdziesiątnicy”, i choć samo to sformułowanie nie jest złym określeniem, może jednak prowadzić do błędnego wniosku, jakoby wydarzenie to nieomal stwarzało Kościół na nowo i unieważniało całą jego dotychczasową tradycję. Mówimy też często o Kościele przedsoborowym lub posoborowym, jakby były to dwa różne Kościoły. Kontekst ten pokazuje, że przyznanie szerokiej możliwości korzystania z MszałuPiusa V jest praktycznym krokiem ku przezwyciężeniu hermeneutyki zerwania na rzecz hermeneutyki reformy. Mszał Pawła VI wyraża liturgię „zreformowaną”, ale nie „nową”, a tym bardziej nie „przeciwstawną” wobec Mszału Piusa V. Jeżeli zaś postrzegamy obie liturgie jako przeciwstawne lub obce względem siebie, to nasz sposób postrzegania liturgii jest błędny i wymaga korekty.

Ryzyko, że reforma liturgii może być interpretowana w duchu hermeneutyki zerwania nie jest bynajmniej problemem wymyślonym. Wspominany już abp Annibale Bugnini przyznawał, że wiele form liturgii posoborowej to autentyczna nowość, zaś jego ówczesny sekretarz abp Piero Marini w opublikowanych niedawno wspomnieniach wielokrotnie pisze o liturgii posoborowej jako o „nowej liturgii” i „nowych rytach”. Wolno w tym kontekście pytać, na ile, opracowując reformę, starano się uwzględniać zapis nr 23 Konstytucji o liturgii świętej, aby elementy nowe były wprowadzane tylko w wypadku konieczności i w taki sposób, aby nowe formy wyrastały niejako organicznie z już istniejących. Inny znany ekspert Consilium, o. Joseph Gelineau SJ (współredaktor Czwartej Modlitwy eucharystycznej), pisał w latach 70. o liturgii jako o nieustającym placu budowy, z satysfakcją stwierdził też, że dawny ryt rzymski nie istnieje i został zniszczony[1] – trudno o klarowniejszy przykład hermeneutyki zerwania.

Kardynał Joseph Ratzinger o stabilności mszału i kwestii korekt reformy:

Wrażenie [...] jakoby wszelka refleksja nad możliwymi przyszłymi reformami była niczym innym jak tylko atakiem na Sobór mogę tylko nazwać twierdzeniem absurdalnym. To prawda, że potrzebujemy stabilności w liturgii, ale potrzebujemy także refleksji nad środkami naprawy słabości reformy, słabości, które dziś są bardziej oczywiste. Dlaczego takich możliwych przyszłych badań i rozwoju nie moglibyśmy nazwać „reformą reformy” – tego się do tej pory nie dowiedziałem. Mogę jeszcze powiedzieć w tej kwestii, że pewien nieżyjący już wybitny kardynał z Kurii Rzymskiej, w pełni zaangażowany w soborowe reformy, opowiadał mi, że pewnego dnia zapytał Bugniniego, jak długi żywot przewiduje dla „swojego” mszału. Bugnini odpowiedział na to, że w jego ocenie będzie to około dwudziestu lub trzydziestu lat. Co do tej oceny całkowicie nie zgadzam się z Bugninim: mszał nie jest księgą na dwadzieścia czy trzydzieści lat. Przeciwnie, jest on usytuowany w wielkiej ciągłości historii liturgii, w której zawsze jest wzrost i oczyszczenie, ale nie ma zerwania. Jestem więc o wiele większym zwolennikiem stabilności tego mszału niż ten, którego nazwisko być może aż przesadnie się z nim łączy.[2]

Po trzecie, decyzja Benedykta XVI, choć nie oznacza dezawuowania ostatniej reformy liturgii, niewątpliwie wyrasta z pewnego namysłu nad nią, który każe dostrzec także jej ograniczenia i słabsze punkty. Aprobując podstawowe założenia i cele reformy, jakimi były zrozumiałość liturgii, czynny udział wiernych i szlachetna prostota obrzędów, wolno stwierdzić, że cały szereg wyborów szczegółowych można ocenić jako niekonieczne, nie wynikające wprost z soborowej konstytucji Sacrosanctum Concilium. Eksperckie projekty reformy były po części uwarunkowane upraszczającą wizją historii liturgii, w której punktem odniesienia był tak zwany klasyczny okres liturgii rzymskiej (IV–VIII w.), podczas gdy późniejsza synteza rzymsko-frankijsko-germańska była postrzegana jako czas dekadencji, owocujący „naleciałościami”, z których należało liturgię „oczyścić”. Była to jedna z racji stojących za usunięciem z mszału niektórych modlitw i gestów liturgicznych, które zostały przyjęte w średniowieczu. Uznanie, że wiele dawniejszych form, nie przyjętych w liturgii zreformowanej, zasługuje na zachowanie i podtrzymanie, nie jest żadnym aktem nieposłuszeństwa wobec Kościoła ani zamachem na dziedzictwo Soboru. Warto przytoczyć w tym kontekście słowa bł. Jana Pawła II z Przesłania do Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów z 21 września 2001 roku:

W Mszale Rzymskim, który bywa nazywany Mszałem Piusa V, podobnie jak w różnych liturgiach wschodnich, znajdujemy bardzo piękne modlitwy wyrażające postawę głębokiej pokory i czci, z jaką kapłan zbliża się do świętych misteriów. Modlitwy te ukazują samą istotę wszelkiej liturgii.[3]

Modlitwy ukazujące „samą istotę wszelkiej liturgii” z całą pewnością zasługują na to, by wciąż kształtować wiarę katolików, a nie tylko być martwym wspomnieniem z przeszłości.

Obie formy rytu są formami katolickimi i każda z nich, przez właściwe sobie wartości, może kształtować wiarę współczesnych katolików. W 2009 roku Kongregacja ds. Kultu Bożego opublikowała Kompendium eucharystyczne, zawierające wybór tekstów, wyrażających wiarę Kościoła dotyczącą misterium Eucharystii. Są wśród nich także teksty liturgiczne, m.in. tekst obrzędów Mszy świętej według obydwu mszałów, Pawła VI i Piusa V, formularz Mszy świętej o Najświętszej Eucharystii według Mszału Pawła VI oraz tekst oficjum ze święta Najświętszego Ciała Pana Jezusa według przedsoborowego Brewiarza Rzymskiego. Jest to praktyczny przykład współistnienia obu form rytu rzymskiego, pozwalającego wydobywać ze skarbca liturgicznej tradycji Kościoła rzeczy nowe i stare.

Benedykt XVI o powodach wydaniaSummorum Pontificum:

Odnowiona liturgia Drugiego Soboru Watykańskiego jest ważną formą Mszy, którą dzisiaj sprawuje Kościół. Chciałem lepiej udostępnić formę poprzednią przede wszystkim po to, aby pozostała utrzymana wewnętrzna spoistość historii Kościoła. Nie wolno nam mówić: Przedtem wszystko było na opak, teraz wszystko jest właściwe, gdyż we wspólnocie, w której najważniejsza jest modlitwa i Eucharystia, nie może być całkiem niesłuszne nic, co wcześniej było czymś najświętszym. Chodziło o wewnętrzne pojednanie z własną przeszłością, o wewnętrzną kontynuację wiary i modlitwy Kościoła.[4]

Ojciec Cassian Folsom OSB o Summorum Pontificum i o współistnieniu obu form rytu rzymskiego:

Jak ojciec jako liturgista usprawiedliwia taką decyzję?

Właśnie jako liturgista miałem sposobność studiować i doświadczyć bogatej różnorodności tradycji liturgicznych istniejących w Kościele. Jest „politycznie poprawne”, że katolicy rytu łacińskiego entuzjazmują się rytem bizantyjskim. Dlaczego zatem nie jest już „politycznie poprawne” bycie entuzjastą formy nadzwyczajnej? Historia liturgii jasno ukazuje mnogość zwyczajów wewnątrz jednego rytu rzymskiego. Dzięki wielu latom poświęconym na studiowanie liturgii zacząłem dostrzegać znaczenie tej jedności w różnorodności. Mówiłem na ten temat podczas konferencji liturgicznej w Fontgombault we Francji w 2001 roku w obecności ówczesnego kardynała Ratzingera. Jako liturgista chciałbym także powiedzieć, że nie istnieje ryt doskonały; w każdej tradycji liturgicznej są pozytywne i negatywne aspekty. Jedyną liturgią doskonałą jest liturgia niebiańska. Dodam jeszcze, że zarówno nadzwyczajna, jak i zwyczajna forma może być sprawowana dobrze lub źle. Aby uczciwie je ze sobą porównywać, trzeba zestawiać ich wzorcowe postaci.

Jak dwie formy mogą wzajemnie na siebie oddziaływać?

Forma zwyczajna akcentuje takie elementy jak udział wiernych, użycie języka narodowego, ciągły rozwój liturgii poprzez dodawanie nowych świętych do kalendarza itd. Wszystko to jest bardzo ważne. Ryzykując pewne uproszczenie, powiedziałbym, że forma zwyczajna podkreśla rozumienie racjonalne, jest jakby mówieniem prozą. Forma nadzwyczajna także dostarcza bogatego pokarmu dla intelektu, ale opiera się w dużej mierze na geście, symbolu, intuicji, milczeniu, rytualnej akcji bez słów, jest jakby poezją. Człowiek poznaje i racjonalnie, i intuicyjnie. Potrzebuje zarówno prozy, jak i poezji. Jeżeli obie formy, jak dwie różne kultury, będą mogły współistnieć przez dłuższy czas, będą miały możliwość się ze sobą zaprzyjaźnić.[5]

 

Ks. Maciej Zachara MIC

 

Artykuł jest rozdziałem niedawno wydanej książki ks. Macieja Zachary MIC "Krótka historia Mszału Rzymskiego"

 


 

[1] Zob. Joseph Gelineau, Demain la liturgie: essai sur l’évolution des assemblées chrétiennes, Éditions du Cerf, Paris 1976.

 

[2] Joseph Kard. Ratzinger, The Spirit of the Liturgy or Fidelity to the Council: Response to Father Gy, w: „Antiphon”nr 11, (2007), s. 99–100 (artykuł opublikowany pierwotnie w języku francuskim w: „La Maison-Dieu”nr230, (2002/2), s. 113–120).

 

[3] Jan Paweł II, Przesłanie do sesji plenarnej Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, 21 IX 2001 r.

 

[4] Światłość świata. Benedykt XVI w rozmowie z Peterem Seewaldem, przeł. P. Napiwodzki, Wydawnictwo Znak, Kraków 2011, s. 117.

 

[5] „Monastero di San Benedetto Newsletter. Community of Maria Sedes Sapientiae” nr 1 (2009), s. 3.

 


ks. Maciej Zachara

(1966), absolwent Papieskiego Instytutu Liturgicznego na rzymskim "Anselmianum", ojciec duchowny Seminarium Księży Marianów w Lublinie, rezbiter wspólnoty neokatechumenalnej na lubelskiej Poczekajce, odprawia Mszę św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego w kościele Niepokalanego Poczęcia NMP przy ul. Staszica w Lublinie. Stale współpracuje z miesięcznikiem "Oremus". Szczególne zainteresowania: historia liturgii chrztu i bierzmowania, rozwój obrzędów Mszy świętej, wzajemna relacja Mszałów Pawła VI i Piusa V.