Komentarze
2015.10.14 15:05

Czym jest kościelna pokusa władzy?

Kiedy takie pismo jak tygodnik „Newsweek” pochyla się z troską nad autorytetem Papieża ze smutkiem twierdząc, że jakaś część hierarchów ma krytyczne uwagi do sposobu w jaki odbywa się trwający właśnie synod, czytelnika powinna ogarnąć konsternacja. Zwykle bowiem kwestia autorytetu, a zatem władzy Kościoła jest przedstawiana zgoła inaczej. Zwykle Kościół jest tą instytucją, która uzurpuje sobie jak najszerszy dostęp do władzy, która chciałaby swoim totalnym sakralnym ego wessać laicki, czy też świecki spokój ducha. Konia z rzędem jednak temu, kto wskazałby bezpośrednią ekspansję władzy kościelnej w dziedzinie świeckiej, która odbywałby się poza demokratycznymi mechanizmami politycznej dystrybucji.

Larum zagrożenia kościelną ekspansją jest bowiem podnoszone szczególnie wtedy, gdy Kościół przypomina o tych elementach swojego nauczania, które są nie do zaakceptowania przez liberalne ośrodki władzy – od partii politycznych po rozmaite media. Te niestrawne dla liberałów elementy doktryny zwykle zresztą nie znajdują szczególnego posłuchu w społeczeństwach – nawet w polskim, które jest w znacznej mierze katolickie. Nie chodzi zatem w nowoczesnej niechęci do katolicyzmu o stawianie oporu ekspansji instytucji religijnej na państwo, ale pokazywanie, że sama niezależność Kościoła w kwestiach moralnych, etycznych, czy nawet politycznych (a także wiary) jest nie do zaakceptowania. Ponieważ w ramach pluralizmu trudno jest jednoznacznie zakazać głosić komuś swoje poglądy, dokonuje się przesunięcia znaczeń i głosy hierarchów (ale i co głośniejszych świeckich) za zachowaniem doktryny traktuje się np., jako zamach na świeckość lub żądzę władzy.

Wykonywanie tego rodzaju manewru bardzo ułatwia domyślne utrzymywanie w narracjach dualizmu pomiędzy Kościołem, redukowanym do duchowieństwa a wiernymi. Pozwala to wprowadzać do opisu rzeczywistości kościelnej elementy emancypacyjne tak jakby przynależność do Kościoła wiązała się z przymusem – być może nie tylko społecznym, ale w jakiejś mierze karnym, z rodzajem tyranii. Jest w tych mechanizmach “liberałów” pewna daleka analogia z przymusem, jaki Rzymianie chcieli wywierać na wyznawcach ekskluzywnego monoteizmu – radykalna odrębność religijna była postrzegana, jako zaburzanie porządku państwowego. Zatem o władzę powszechną i całkowitą zabiega raczej “powszechne imperium liberałów” niż Kościół.

Dlatego kiedy liberalne media, nie mające skrupułów by manipulować dowolnie odbiorcą, sugerują, że bronią Papieża, powinniśmy wiedzieć, że dzieje się coś bardzo charakterystycznego dla naszych czasów, choć być może nieco trudno uchwytnego.

W swojej głośnej książce „Prawo Boga”, wydanej niedawno w Polsce nakładem Teologii Politycznej, Remi Brague rozważając prawne i polityczne aspekty trzech religii – chrześcijaństwa, islamu i judaizmu wraca na krótki moment do kwestii ariańskiej, która jak się zdaje może stać się symbolem kościelnej pokusy władzy. Brague pisze: „Cesarstwu odpowiadał monoteizm nietrynitarny, bo mogło się uważać za ziemski obraz boskiej monarchii. […] Wielu ulegało tej pokusie”. Analogicznie dziś moglibyśmy powiedzieć, że kulturze liberalnej z jej ośrodkami władzy odpowiada monoteizm apofatyczny, ponieważ można go uważać za obraz ateistycznej demokracji. Za fasadą teologii apofatycznej kryje się bowiem agnostycyzm w jego szerokim sensie – rozumianym jako niemożliwość dotarcia do prawdy o Bogu, do prawdy moralnej, także jako relatywność wszelkich nauk religijnych, poza negatywnością „prawdy” mistycyzmu, „osobistych uczuć”, podważających wszelkie pozytywne formuły. Sytuacja niezdolności poznawczej jest uzasadnieniem dla przekonania, że w takiej sytuacji wszystkie kwestie jakie mogą pojawić się w horyzoncie ludzkiego życia leżą jedynie w ludzkich rękach - w zakresie decyzji naszej woli i technicznej rozumności. Wielu ulega tej pokusie uwzniaślając ją teoretycznie - choć jedynie wtórnie wobec oczekiwań ateistycznego liberalizmu.

Dobrze można rozpoznać tę pokusę w przyklaskiwaniu przez katolików propozycjom osłabiającym nauczanie Kościoła. W sposób jednak bardziej lub mniej świadomy tu właśnie widać najpoważniejsze niebezpieczeństwo związane z władzą i Kościołem. Chodzi o chęć by mówić razem z realną władzą jawiącą się zwykle, jako lampa przewodnia epoki którą tyranizuje. Tymczasem kryje się w tym złudzenie i pokusa utożsamienia historycznej formy dominacji określonych przekonań – szeroko rozumianej władzy politycznej – z prawdą religijną czy moralną. “Katolicy za aborcją”, “Katolicy LGBT”, “Katolicy za komunią dla rozwiedzionych w ponownych związkach”, “Katolicy za dobrymi wartościami wynikającymi ze związków homoseksualnych”, “Katolicy za kapłaństwem kobiet”, “Katolicy ze dekonstrukcją stereotypów płciowych”, etc.

Dlaczego zatem Newsweek broni autorytetu Papieża? Ponieważ zbiera żniwo z narracji o światowości Kościoła papieża Franciszka, ponieważ utożsamia go z autorytetem władzy liberalnej lub chociaż jakoś wobec niej uległego – świadomie lub też nie. Nie należy mieć złudzeń – liberałowie bardzo cenią Ewangelię – jej martwy, oderwany od wspólnoty Kościoła tekst może znakomicie pasować do bogatego zasobu „fundamentalnych tekstów kultury nowoczesnej”. Oczywiście po właściwej egzegezie, selekcji fragmentów i lekturze, która uwiedzie zatroskanych, poszukujących akceptacji katolików, a także tych marzących by znów znaleźć się w rozkoszach snu Konstantyna, nawet jeśli to Konstantyn liberalny. Prawda wiary lub władza - to realny dylemat stojący dziś przed Kościołem. Mieć trzeba nadzieję, że zamiast z liberałami i ich władzą, pójdziemy z Kościołem wszystkich czasów i jego prawdą o Chrystusie oraz znakami jakie nam pozostawił.

 

Tomasz Rowiński


Tomasz Rowiński

(1981), senior research fellow w projekcie Ordo Iuris: Cywilizacja Instytutu Ordo Iuris, redaktor "Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in "Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", "Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", "Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", "Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.