szkice
2018.11.27 15:35

Czy Papież może przekroczyć swój autorytet?

Kiedyś napisałem, krótki cykl komentarzy do książki Hansa Ursa von Balthasara pt. “Antyrzymski resentyment”, który to cykl ukazał się potem jako jeden artykuł pt. “Antyrzymski resentyment dzisiaj” - najpierw na łamach “Christianitas”, a potem w mojej książce “Bękarty Dantego”. Ponieważ sytuacja w Kościele katolickim od tamtego czasu się skomplikowała - szczególnie jeśli chodzi o rolę i pozycję w niej papiestwa - chciałbym powrócić z analogicznymi komentarzami. Tym razem będę się opierał na niewielkiej książeczce o. Jacka Salija OP, pt.: “Po co Kościołowi Papież?”

W serii:

Czy zawsze należy słuchać biskupa (Rzymu)?

Czy Papież może przekroczyć swój autorytet?

Szczególne miejsce Szymona Piotra wśród Apostołów jest bardzo dobrze udokumentowane w Nowym Testamencie. Szymon jest wyróżniany przez Chrystusa Pana, który nazywa go Piotrem, czyli Skałą (Skalistym), na której zostanie zbudowany Kościół. To pomiędzy Panem Jezusem i Piotrem rozgrywa się po Zmartwychwstaniu dialog zaczynający się od słów “Czy mnie miłujesz?”, a kończący zdaniem “Paść baranki moje”. Również św. Paweł nie zapomina by nazywać Piotra Skałą. Narratorzy tekstów Nowego testamentu wielokrotnie posługują się formułą, którą można uogólnić jako “Piotr i Apostołowie” podkreślającą jego znaczenie. Zatem to Piotr w jakiś sposób przewodzi kolegium apostolskiemu i nikt z tych, którzy zostawili świadectwa o czasach pierwotnego Kościoła nie ma co do tego wątpliwości. Kto z czytających jest ciekawy szczegółowych odniesień do tekstu biblijnego wystarczy, że sięgnie do rozdziału “Prymat Piotra w Nowym Testamencie” z książki, którą tu komentujemy, czyli “Po co Kościołowi Papież?”, o. Jacka Salija OP.

Jednak dla samego problemu papiestwa - także z perspektywy sporów pomiędzy Kościołem katolickim a chrześcijańskimi denominacjami - ciekawszym problemem wydaje się być to, czy charyzmat św. Piotra miał swoją kontynuację w osobach jego następców. Czy stał się urzędem? Z perspektywy dzisiejszych sporów o rolę Papieża wewnątrz samego Kościoła katolickiego ważnym będzie też pytanie o pochodzenie autorytetu Papieży.

O. Salij zwraca uwagę na pewną historyczną specyfikę spisanego przez św. Jana Apostoła i Ewangelistę, wspomnianego już dialogu, pomiędzy Chrystusem i Piotrem. Gdy Jan notuje jej przebieg św. Piotr od trzydziestu lat nie żyje. Czy zatem słowa Ewangelisty mamy traktować jako historyczną notatkę, poruszającą opowieść? Byłoby to zupełnie nie w stylu św. Jana, którego Ewangelia przesycona jest teologią, rozumieniem wydarzeń. Czy zatem może Chrystus wyznacza św. Piotra na jakiegoś dodatkowego pośrednika, który choć nie żyje już w doczesności to pośredniczy pomiędzy Panem Jezusem a ludźmi. Nie wydaje się to możliwe, nie mamy o tym śladu w tradycji Kościoła, a przecież ten schemat - nieco podobny do jakiejś neoplatońskiej gnozy - łatwo mógłby się stać w pierwszych wiekach chrześcijaństwa przynajmniej jedną z kościelnych teologii. W końcu neoplatonizm był intelektualną siłą tamtej epoki w świecie rzymskim. Jeszcze mniej wydaje się to prawdopodobne wobec sprawy najprostszej. Kościół nie stanowił jakiegoś rodzaju rozproszonej po świecie wspólnoty filozoficznej, której członkowie rozwijali indywidualne koncepcje. Kościół był wspólnotą, której członkowie w jedno wierzyli, często się znali lub przynajmniej korespondowali i takie szczególne quasi-anielskie pośrednictwo Szymona Piotra - sformułowane przez ostatniego z żyjących uczniów Chrystusa - nie pozostałoby bez echa w innych źródłach.

Trzeba zatem sądzić, że Jan przypomina swoim czytelnikom, że Piotr to nie tylko osoba, ale także - dziś byśmy powiedzieli - urząd w Kościele ze swoim charyzmatem. Co więcej, sprawa ta dość jasno rozwija się się w kolejnych świadectwach piśmiennictwa wczesnochrześcijańskiego. Klemens Rzymski około roku 95 pisze do bardzo odległej wspólnoty w Koryncie pouczający list zachęcający do zakończenia trwających w tej gminie sporów. Jednocześnie wysyła dwóch - być może pierwszych w dziejach - legatów jako sędziów i rozjemców dla rozwiązania problemu. Warto zwrócić uwagę, że w roku 95 żył w Efezie św. Jan Apostoł - wielki autorytet Kościoła. Efez był znacznie bliżej do Koryntu niż Rzym, a jednak koryncka sprawa jest rozstrzygana pod władzą trzeciego następcy św. Piotra a nie umiłowanego ucznia Pana. Wskazuje to na istnienie odrębnego autorytetu następców św. Piotra, o którego ustanowieniu w podobnym czasie pisze św. Jan w swojej Ewangelii.

Około trzynastu lat później skazany na śmierć św. Ignacy Antiocheński płynąc na egzekucję do Rzymu pisze do tamtejszej wspólnoty i potwierdza pozycję Kościoła Rzymskiego:

Kościołowi, który zajmuje pierwsze miejsce, a leży w miejscowości przez Rzymian zamieszkałej, który jest godny Boga, godny czci, godny chwały, godny uwielbienia, godny powodzenia, godny świętości, który pierwsze zajmuje miejsce w związku miłości; który posiada prawo Chrystusa i nosi imię Ojcowskie.

Dla wyjaśnienia należy dodać, że związek miłości nie jest tu tylko jakimś abstrakcyjnym i honorowym prymatem, co zresztą widać w powiązaniu z tekstem św. Klemensa oraz widocznymi tam specyficznymi elementami władzy i urzędu przynależnymi biskupowi Rzymu.

Św. Ireneusz z Lyonu, aktywny w drugiej połowie II wieku, zaleca (Pisze o tym w dziele Przeciw herezjom, 3,3,2) - dla uniknięcia wejścia we wspólnoty o błędnym nauczaniu - by szukać Kościołów lokalnych, które mają sukcesję apostolską i uznają władzę Kościoła w Rzymie. Ireneusz uzasadnia konieczności uznania władzy tego Kościoła ze względu na Apostołów-założycieli czyli Piotra i Pawła, ale też ze względu na tradycję apostolską jaka się tam zachowała. To ujęcie Ireneusza współgra z autorytetem jakim wykazał się już św. Klemens. Decydujący jest tu konkretny autorytet duchowy, a zatem autorytet, który nie jest tylko sukcesją samej władzy, ale i reprezentacji samego Chrystusa, Jego zbawczego dzieła i Jego nauczania. Jednocześnie widoczna w liście Klemensa do Koryntian władza Piotra jest przede wszystkim władzą rozsądzania - potwierdzenie tego znajdujemy w pismach synodu w Sardyce z 343 roku. Zatem biskup Rzymu w swojej duchowej władzy niczego nie ustanawia co jest z Prawa Bożego - jest namiestnikiem, rozsądza, oddziela prawdę od fałszu, potwierdza. Ojcowie synodalni pisali o Papieżu implicite, jako instancji raczej biernej niż czynnej, jako o kimś do kogo można się zwrócić by zatrzymał spór, by wsłuchiwał się w głosy wierzących i oddawał komu potrzeba sprawiedliwość według prawdziwej wiary. Nowe imię Szymona - nadane mu przez Pana - zresztą właśnie na to przecież wskazuje.

Na koniec tego komentarza chciałbym na chwile odejść od tekstu książki o. Jacka Salija i zatrzymać się nad wydarzeniem pojmania Pana Jezusa, a konkretniej nad momentem obcięcia ucha Malchusowi przez Piotra. Chrystus powstrzymuje akcję swojego przyjaciela, uzdrawia zranionego. Jest to bardzo wymowna scena, która ma wiele znaczeń w różnych kontekstach życia chrześcijańskiego, jednak wydaje się, że jest ona także znakiem dla władzy papieskiej. Niekoniecznie wcale tylko jako nakaz powstrzymania się od bezpośredniej przemocy przez apostoła, biskupa, czy kapłana, ale także jako nakaz wstrzymania się przed stosowaniem narzędzi politycznych w sprawach wiary. Papież nie jest po prostu monarchą, który rządzi i dzieli w każdej sprawie, w której chce to czynić.

To zaskakujące jak szybko znajdujemy się w centrum dzisiejszych kłopotów Kościoła i Papieża, który chciałbym dynamicznymi ruchami miecza rozstrzygnąć kwestie, jakie wydają mu się problematyczne. W perspektywie powyżej zarysowanego obrazu charyzmatu Piotra trzeba zapytać, czy dynamiczne papiestwo ostatnich przynajmniej stu pięćdziesięciu lat nie jest drogą na nadużycie własnego autorytetu. Poważniejszym niż skomplikowane historycznie podziały wśród chrześcijan, ponieważ dotyczącym samej treści wiary. Piotr własną wolą wdając się w walkę z chcącymi pojmać Chrystusa z pewnością by się od Niego oddalił, czy ocaliłbym w ten sposób siebie? Czy nie zgubiłby swoich współbraci? Benedykt XVI w swoim eseju “Nowe porywy Ducha” w pewnym sensie powracał do tej tradycyjnej wizji roli następców Piotra. Papież ma przede wszystkim szukać miejsca w Kościele tym którzy w zgodzie z jego wiarą szukają sposobu na spotkanie z Bogiem, nawet jeśli są to sposoby dotychczas nie znane. Często to wymaga pracy ogrodnika - trudnej i dla tego kto trzyma narzędzie, i dla tego kto jest poddawany takiej pedagogice. Bliskim nam przykładem takiego działania było przyjęcie do Kościoła katolickiego odnawiających wspólnotę z Rzymem anglokatolików. Praca ogrodnika jest z pewnością czymś znacznie bardziej subtelnym niż praca żołnierza i takiej subtelności Chrystusa oczekiwał nawet od porywczego Piotra.   

Tradycja prymatu piotrowego nie jest tradycją autokratyczną, można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że tam gdzie taką się ona stawała - czyli gdzie sama władza przeważała nad wiarą - niejednokrotnie następował podział. Oczywiście, czasem podział następował przez sam fakt osądzenia przynależny władzy papieskiej, to już jednak inny wątek.     

Tomasz Rowiński


Tomasz Rowiński

(1981), senior research fellow w projekcie Ordo Iuris: Cywilizacja Instytutu Ordo Iuris, redaktor "Christianitas", redaktor portalu Afirmacja.info, historyk idei, publicysta, autor książek; wydał m. in "Bękarty Dantego. Szkice o zanikaniu i odradzaniu się widzialnego chrześcijaństwa", "Królestwo nie z tego świata. O zasadach Polski katolickiej na podstawie wydarzeń nowszych i dawniejszych", "Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu", "Anachroniczna nowoczesność. Eseje o cywilizacji przemocy". Mieszka w Książenicach koło Grodziska Mazowieckiego.