Komentarze
2018.10.11 11:27

Czy Papież Franciszek „powie prawdę”?

Czy papież Franciszek „powie prawdę”?

Miniona sobota i niedziela przyniosły odpowiedź papieskiej administracji na zarzuty arcybiskupa Carla Marii Vigana wyrażone w jego dwóch świadectwach związanych z aferą kardynała Theodora McCarricka. Dla przypomnienia, papież Franciszek, którego Vigano wskazał jako współwinnego promowania hierarchy o poważnej homoseksualnej przeszłości i którego wezwał, wraz z ludźmi odpowiedzialnymi za istnienie homoseksualnej siatki w Kościele, do dymisji – odmówił wszelkiej odpowiedzi na zarzuty. Szóstego października br. Papież zapowiedział jednak dogłębne przebadanie amerykańskiej sprawy i jej obiektywną ocenę [link]. Dzień później, siódmego października, pojawił się w mediach list otwarty [link] kard. Marca Ouelleta, prefekta Kongregacji do spraw Biskupów, będący odpowiedzią na wezwanie Vigana do dania świadectwa prawdzie. Abp Vigano wskazał bowiem kard. Ouelleta jako osobę, która – obok nuncjusza Pietro Sambiego – poinformowała go o grzesznym prowadzeniu się McCarricka. Mamy zatem odpowiedź Watykanu, na którą składa się zapowiedź śledztwa i osobista odpowiedź kardynała Ouelleta arcybiskupowi Viganowi.

Cóż jednak ona przynosi? Przede wszystkim rzuca się w oczy kuriozalny styl kard. Ouelleta, który udziela byłemu nuncjuszowi ostrej reprymendy za to, że ośmiela się mieszać w sprawę samego papieża Franciszka. Swą odpowiedź Ouellet redukuje bowiem do z góry przyjętej, politycznie poprawnej, interpretacji tekstu Vigana, zgodnie z którą tekst ten był przede wszystkim atakiem na Franciszka. O tym, że tak nie jest, świadczy fakt, iż Vigano wymienia z nazwiska wielu hierarchów, którzy, według jego niepełnej wiedzy, sprzyjali lub sprzyjają praktykowaniu homoseksualizmu, promują na szczycie władz Kościoła ideologię LGBT lub obsadzają kościelne stanowiska osobami przyjaznymi tej ideologii. Wśród wskazanych mamy więc m.in. kard. Tarcisio Bertone, który był znany z tego, że faworyzował promowanie homoseksualistów na odpowiedzialne stanowiska i miał zwyczaj zarządzania, które informacje uważał za właściwe, by przekazać je papieżowi; kard. Angelo Sodano, który usiłował tuszować skandal ks. Maciela, a jako Sekretarz Stanu posiadał list od o. Bonifacego Ramseya, w którym krytykował on poważne nadużycia popełnione przez McCarricka; kard. Pietro Parolina, który nie odpowiedział na list Vigana, w którym były nuncjusz pytał go o sankcje nałożone na McCarricka przez papieża Benedykta; kard. Leonarda Sandriego, Fernanda Filoniego i Angela Becciu, którzy jako substytuci sekretariatu stanu znali w każdym szczególe sytuację dotyczącą kardynała McCarricka; kard. Francesca Coccopalmeria i arcybiskupa Vincenza Paglię, którzy należą do nurtu homoseksualnego, dążącego do obalenia katolickiej nauki o homoseksualizmie; kard. Donalda Wuerla, który nieustannie oświadcza, nie wiedział nic na temat nadużyć popełnionych przez McCarricka, choć wcześniej wspomniał o odszkodowaniach dla dwóch ofiar; bpa Paula Bootkoskiego i abpa Johna Myersa, którzy tuszowali nadużycia popełniane przez McCarricka w ich diecezjach i wypłacili odszkodowania dwóm jego ofiarom; kard. Rodrigueza Maradiagę, który z woli papieża Franciszka stał się osobą wpływową w przypadku nominacji w Kurii i w Stanach Zjednoczonych i wraz z McCarrickiem i Wuerlem zorganizował nominacje Blase’a Cupicha do Chicago i Josepha W. Tobina do Newark[link]... Jest więc jasne, że Vigano nie bierze na cel Franciszka jako takiego, lecz Papieża w kontekście relacji z jego otoczeniem. Jeśli zarzuca Franciszkowi tolerowanie praktyk i ideologii homoseksualnej wśród jego hierarchów, to zarzuty te opiera na wysokim prawdopodobieństwie znajomości przez Papieża prywatnych spraw jego współpracowników, a czasem jednocześnie przyjaciół. Ouellet w swej odpowiedzi obiera linię, którą można zakwalifikować jako celowe unikanie wypowiadania się o całości problemu ujawnionego przez Vigana.

Pominąwszy to, list podaje dwie ważne informacje. Po pierwsze Ouellet pisze, że nie znalazł w archiwach żadnych pisemnych dowodów na nałożenie przez obecnego ani poprzedniego papieża kanonicznych sankcji na McCarricka. Kanadyjski kardynał pisze:

Były kardynał, który przeszedł na emeryturę w maju 2006 roku został poproszony o to, aby nie podróżował i nie występował publicznie, żeby nie prowokować innych krążących wokół niego plotek. Błędem jest prezentowanie podjętych wobec niego działań jako „sankcji” zadekretowanych przez papieża Benedykta XVI i anulowanych przez papieża Franciszka.

Kard. Giovanni Battista Re (poprzednik Ouelleta na stanowisku prefekta Kongregacji w latach 2000-2010) i sam Ouellet mieli „tylko” wzywać listownie McCarricka do dyskretnego stylu życia modlitwy i pokuty. Gdyby – pisze Ouellet – nuncjatura w Waszyngtonie lub inne źródło dostarczyło im nowszych i decydujących informacji dotyczących zachowania McCarricka (...),jego sprawa byłaby przedmiotem dalszych działań dyscyplinarnych.

Po drugie kard. Ouellet pisze, że 23 czerwca 2013 r., podczas prywatnej audiencji Vigana z Franciszkiem, McCarrick nie zainteresował papieża (...) ponieważbył emerytowanym arcybiskupem w wieku 82 lat i nie pełniącym urzędu od siedmiu lat.

Argumenty kard. Ouelleta nie przekonują jednak na miarę manifestowanego przez prefekta oburzenia, pozwalają bowiem wyprowadzić wnioski, które nie zdejmują z Papieża podejrzeń.

Przede wszystkim kard. Ouellet pisze jakoby Vigano oskarżał Franciszka o anulowanie pisemnych sankcji papieża Benedykta XVI. Tymczasem w drugim liście, z 29 września 2018 r., Vigano mówi jasno:

Istotą mojego świadectwa było to, że od przynajmniej 23 czerwca 2013 roku papież wiedział ode mnie, jak bardzo perwersyjny i zły jest McCarrick w swoich zamiarach i działaniach, a zamiast podjąć środki, które każdy dobry pasterz by podjął, papież uczynił z McCarricka jednego ze swoich głównych przedstawicieli w zarządzaniu Kościołem, jeśli chodzi o Stany Zjednoczone, Kurię, a nawet Chiny[link].

Po drugie, niezwrócenie uwagi na osobę McCarricka przez Papieża owego 23 czerwca 2013 r. wydaje się mało prawdopodobne. W 2013 r. Franciszek był w bliskich kontaktach z McCarrickiem. Istnieje zapis konferencji, jaką amerykański kardynał dał na uniwersytecie Villanova w USA w październiku 2013 r. Mówił wówczas, że w wieczór intronizacji (19 marca 2013 r.), Franciszek zadzwonił do niego, żeby zapytać o zdrowie w związku z doznaną przez McCarricka zapaścią serca. Podczas rozmowy Papież zażartował zresztą, że kardynał został przy życiu, bo diabeł nie wyszykował mu jeszcze pokoju [link].

Znana jest ponadto rola kard. McCarricka w negocjacjach Watykanu z chińskimi władzami komunistycznymi i w rozmowach z mianowanymi przez nią biskupami. W latach 1996-2016, a więc częściowo jeszcze za pontyfikatu Jana Pawła II, kardynał odbył prawdopodobnie osiem podróży dyplomatycznych do Chin. Jak podaje „Washington Post” z 16 czerwca 2014 r., poprzedniego roku [McCarrick] odwiedził tak kluczowe geopolitycznie kraje, jak Chiny i Irak w celu przeprowadzenia negocjacji na drażliwe tematy wolności religijnej i użycia broni nuklearnej [link]). Być może o tej misji mówił abp Vigano, gdy spotkał McCarricka 20 czerwca 2013 r. i gdy usłyszał od niego: Papież przyjął mnie wczoraj, jutro jadę do Chin.

W końcu, w 2014 r. McCarrick był jedną z „szarych eminencji” w delikatnej misji kubańskiej. Podczas wizyty Baracka Obamy w Watykanie 27 marca 2014 r., papież Franciszek postanowił pomóc w przełamaniu konfliktu kubańsko-amerykańskiego. Kilka dni później wysłał kardynała Francisca Roblesa Ortegę z osobistym listem mediacyjnym, najpierw do Raula Castro, a później do Obamy. Meksykańskiemu kardynałowi w Białym Domu towarzyszył kardynał McCarrick [link].

Powyższe fakty, podawane na amerykańskich i francuskich forach internetowych [link], częściowo potwierdzają domysły, jakie abp Vigano sformułował w wyżej cytowanej wypowiedzi odnośnie uczynienia z McCarricka jednego ze swoich głównych przedstawicieli w zarządzaniu Kościołem. Co więcej – jak na ironię – spełniają życzenie Papieża wyrażone 28 sierpnia 2018 r., aby wnioski z dokumentu Vigano wyciągnęli... dziennikarze. Co jednak w istocie znaczą? Tu ocena postawy Papieża musi być realistyczna.

Z jednej strony mamy troskę o czystość Kościoła, widoczną w odważnym akcie abpa Vigana, który w liście z 22 sierpnia 2018 r. apelował:

Należy obwieścić czas nawrócenia i pokuty. Należy przywrócić cnotę czystości wśród duchowieństwa i w seminariach. Należy walczyć z korupcją w postaci niewłaściwego wykorzystania środków i ofiar wiernych. Należy potępić powagę homoseksualnego zachowania. Siatki homoseksualne obecne w Kościele muszą zostać wyplenione, (...) Błagam wszystkich, w szczególności biskupów, by zabrali głos, by zwalczyć ten spisek milczenia, który jest tak powszechny i donosić o przypadkach nadużyć, o których wiedzą, do mediów i władz cywilnych.

Z drugiej jednak strony istnieje tzw. polityka realna, która czynniki etyczne umieszcza na drugim planie po to, aby mogły być zrealizowane dobra uznawane za większe. Kard. McCarrick był bardzo aktywnym dyplomatą. Wystarczy przypomnieć, że przypisuje mu się sukces uznania przez władze chińskie papieskiego zwierzchnictwa nad chińskimi katolikami, że był zapraszany – zapewne nie w charakterze prywatnym – do elitarnej amerykańskiej grupy refleksji strategicznej „Center for Strategic and International Studies” i że współzałożył fundację „The Papal Foundation”, która od 1990 r. zdobyła ponad 215 mln dolarów na wydatki Kościoła na świecie. Duszpasterstwo ma także i taki wymiar, choć są to kulisy Kościoła, o których wierni woleliby nie wiedzieć.

Problem w tym, że mamy do czynienia z obciążeniem ciężkimi grzechami ludzi wysoce skutecznych. W sprawie McCarricka wymiar działania miesza się z wymiarem moralnym. Wezwanie Vigana do oczyszczenia Kościoła z seksualnych nadużyć jest ze wszech miar sprawiedliwe, lecz jego wezwanie do tego, aby papież publicznie przyznał się do krycia przestępstw i podał do dymisji – utopijne. Jakkolwiek przejrzyste byłoby zapowiedziane dochodzenie, raczej nie da się wykazać, że w chwili obejmowania urzędu Franciszek znał przeszłość McCarricka, którego „odziedziczył” po swych poprzednikach. Podobnie nie da się ustalić, co konkretnie wiedział o jego postępkach w czasie swego pontyfikatu. Ta wiedza pozostanie tajemnicą papieskiego sumienia nie tyle z powodu rzekomego tchórzostwa, uwielbienia władzy czy chęci psucia Kościoła przez „Bergoglia”, jak się to mówi, myśli lub marzy w kręgach konserwatywnych. Pozostanie ona tajemnicą ze względu na nietykalność przypisaną urzędowi następcy św. Piotra. Jak powiedział kiedyś Michał Barcikowski, nie można przecież zmusić papieża do abdykacji, bo swoboda jego działania i wolność od nacisków jest na tyle wielkim dobrem, że warto dla jego ochrony zapłacić ryzykiem nadużycia immunitetu.

Mówiąc o immunitecie papieskim, wcale nie chcę „wybielać” Papieża. Codzienne doniesienia medialne pokazują, że tropy podane przez Vigana mogą zaowocować wieloma dziennikarskimi śledztwami i każdy z wymienionych przez byłego nuncjusza hierarchów może mieć swoje „mroczne dossier”. Komentując list Ouelleta do Vigana chcę zwrócić uwagę na to, że podstawową trudnością w rozwiązaniu postawionego przez Vigana problemu „lawendowej mafii” w Kościele jest milczenie Papieża na jego świadectwo. Milczenie to być może kryje winę, lecz jest także wyrazem niezbędnej nietykalności Ojca świętego, konieczności ochrony struktur kościelnych przed próbami rozmontowania ich przez wrogów Kościoła i – miejmy nadzieję – wyrazem zamiaru Franciszka, aby opanować kryzys środkami polityki wewnętrznej. Czy to tylko naiwna nadzieja – pokaże przyszłość.

 

Monika Grądzka-Holvoote


Monika Grądzka-Holvoote

(1970), romanistka, tłumaczka. Członek redakcji "Christianitas". Mieszka we Francji.