Traditionis custodes
2021.08.09 13:27

Co chciałbym powiedzieć papieżowi Franciszkowi

Ten artykuł, tak jak wszystkie teksty na christianitas.org publikowany jest w wolnym dostępie. Aby pismo i portal mogły trwać i się rozwijać potrzebne jest Państwa wsparcie, także finansowe. Można je przekazywać poprzez serwis Patronite.plZ góry dziękujemy.

 

Mija już prawie miesiąc, od kiedy papież Franciszek opublikował swoje motu proprio Traditionis custodes. Jest to akt prawny Stolicy Apostolskiej, na który być może ogromna większość katolików zareaguje jedynie wzruszeniem ramion. A szkoda, bo jak postaram się niżej pokazać, rzecz dotyczy samego serca wiary katolickiej, szczytu i źródła (fons et culmen), jak to mówiła konstytucja o liturgii Soboru Watykańskiego II Sacrosanctum concilium - tym szczytem i źródłem jest liturgia. Warto sobie uświadomić że bez liturgii tak naprawdę nie ma żywego Kościoła, nie ma żywej wiary, nie ma właściwie żadnej religii. Czyż można mówić o religii, gdyby w kościołach nie była odprawiana Msza święta? Zresztą mieliśmy pewną namiastkę tego doświadczenia wiosną ubiegłego roku, kiedy praktycznie zamknięto kościoły na Wielkanoc. Jak bardzo bolało wielu z nas, gdy nie można było pójść zwyczajnie w Wielki tydzień i Wielkanoc na wspaniałe obrzędy, którymi karmi się pobożność każdego katolika, którego wiara jest żywa.

Ale o co tak naprawdę chodzi? Czy to nie jest tak, jak mówił w audycji radiowej “Wiara tworzy kulturę” na falach Radia PiK, Michał Barcikowski, że gdzieś zza ściany dochodzą okrzyki ludzie się kłócą, a my  nie chcemy mieć z tymi kłótniami tak naprawdę nic wspólnego... Byle była cisza. A może takie odgłosy kłótni świadczą, że ktoś jednak został skrzywdzony i potrzebuje oraz oczekuje pomocy?

Zacznijmy jednak od początku. Sobór Watykański drugi uchwalił Konstytucję o liturgii. Ktokolwiek by w niej szukał przepisów, które potocznie odnosi się właśnie do Soboru, choćby o odwróceniu księdza przy ołtarzu czy też o odprawianiu Mszy w językach narodowych, mocno się rozczaruje. Uważna lektura tej konstytucji pokazuje, że Ojcowie soboru postanowili, że językiem liturgii ma pozostać łacina, choć pisali także, że należy przy nieco większej liczbie elementów Mszy dopuścić języki narodowe - dotyczyło to na przykład czytań. Postanowiono także, że należy przejrzeć księgi liturgiczne i odpowiednio je dostosować.

Prawdopodobnie w dniu zakończenia soboru, w 1965 roku, mało kto przypuszczał, że ten niewinnie brzmiący zapis stanie się początkiem liturgicznej rewolucji, którą wszakże planowały pewne środowiska, chcące upodobnić liturgię katolicką do protestanckiej, łudząc się, że doprowadzi to do przywrócenia widzialnej jedności chrześcijan. Rzecznicy zmian opracowali w komisji, nazwanej Concilium, projekt zupełnie nowej Mszy, nazwanej Missa normativa. Wprowadzała ona tak daleko idące zmiany w stosunku do Mszy tradycyjnej, że niektóre z nich nie uzyskały aprobaty ówczesnego papieża, Pawła VI. Ostatecznie jednak wypracowano pewien kompromis i Paweł VI od adwentu 1969 roku wprowadził nowy Mszał i nowy kalendarz liturgiczny.

Nowa Msza, oprócz tego, że była odprawiana w całości w językach narodowych i przy odwróconym do ludu ołtarzu, mniej akcentowała dokonującą się w tym obrzędzie ofiarę Jezusa Chrystusa, a bardziej przeżycie wspólnoty, które tworzy eucharystyczna uczta. Ogromna większość katolików przyjęła te reformy, to trzeba przyznać, jeśli nie z entuzjazmem, to akceptująco. Tak było również w Polsce. Były jednak nieliczne środowiska, które alarmowały, że w tych reformach tkwią niebezpieczeństwa, które mogą być groźne dla integralności wiary katolickiej.

Jednym z protestujących był arcybiskup Marcel Lefebvre, którego historia jest raczej znana. Utworzył on tradycyjne seminarium z tradycyjną liturgią, jednak władze kościelne nie wyraziły zgody na jego dłuższe trwanie i arcybiskup działał bez uregulowanego stanu kanonicznego. Ostatecznie, gdy w roku 1988 Lefebvre wyświęcił bez autoryzacji Stolicy Apostolskiej czterech nowych biskupów, papież Jan Paweł II ogłosił zaciągnięcie przez Lefebvre’a i nowych biskupów ekskomuniki. Jednocześnie jednak Jan Paweł II, widząc że problem liturgiczny nabrzmiewa, udzielił listem apostolskim Ecclesia Dei zezwolenia na odprawianie dawnej Mszy pod warunkiem uzyskania zgody miejscowego biskupa, jednocześnie zachęcając biskupów by takiej zgody udzielali. 

Arcybiskup Lefebvre zmarł, nie doczekawszy się zdjęcia ekskomuniki, co nastąpiło dopiero za Benedykta XVI w roku 2009. W roku 2007 Benedykt XVI wydał motu proprio Summorum pontificum, w którym potwierdził wcześniejsze ustalenia z lat 80, że tradycyjna Msza nigdy nie była i nie mogła być zakazana, a tym samym dozwolone by każdy kapłan mógł ją  odprawiać bez żadnych dodatkowych warunków. Papież Benedykt użył wtedy słynnego argumentu: "To, co dla poprzednich pokoleń było święte, także dla nas pozostaje święte i wielkie i nie może zostać nagle zabronione, czy wręcz uznane za szkodliwe".

Benedykt XVI zdawał sobie doskonale sprawę i pisał o tym w Summorum pontificum, że w dawnej Mszy zawiera się znaczna część Lex orandi, czyli prawa modlitwy Kościoła, a prawo modlitwy kształtuje wiarę. Papież Franciszek, ogłaszając swoje nowe Motu proprio zniósł całą przychylną dyscyplinę dotyczącą starszej formy liturgii, którą wprowadził Benedykt XVI w tej sprawie. Franciszek argumentował, że z ankiety którą rozesłał do biskupów, wynikało, że wśród wiernych uczestniczących w dawnej Mszy dochodziło do nadużyć, polegających na kwestionowaniu postanowień Soboru Watykańskiego II.

W tej więc sytuacji, jako skromny katolik, gdybym mógł zadać papieżowi Franciszkowi pytania, gdybym mógł swobodnie do niego powiedzieć co mnie boli i być wysłuchanym, powiedziałbym co następuje.

W rzymskim prawie obowiązywała taka zasada: abusus non tollit usum. W przekładzie na język polski oznacza to, że nadużycie w nie przekreśla normalnego użycia prawa. W konsekwencji nie można ukarać tego kto korzysta z prawa, z tego tylko powodu, że ktoś inny tego prawa nadużył. Zasada ta wydaje się sprawiedliwa i prosta. Dlaczego więc Ojciec Święty zechciał ją odwrócić i karać tych, którzy zwyczajnie chcą chwalić Boga, tak jak robiły to poprzednie pokolenia, z przekonaniem, że robiły to w sposób, podobający się Bogu? Czy teraz aubus tollit usum? Czy więc na przykład z uwagi na to że nauka doprowadziła do konstrukcji śmiercionośnych urządzeń takich jak bomba atomowa i kolejne generacje broni masowego rażenia, należy zdelegalizować lub potępić naukę?

Ale by nie wybiegać tak daleko. Co w takim razie zrobić z tymi którzy nadużywają nowej Mszy Świętej do rozmaitych ubolewania godnych jej zniekształceń, które przecież są nagminne od samego jej wprowadzenia? By nie być gołosłownym, zacznijmy od używania w liturgii muzyki rozrywkowej, a skończmy na lekceważeniu szat liturgicznych, czy odczytywaniu zamiast Pisma Świętego innej literatury? Nie mówiąc już o odprawianiu Mszy w dziwnych miejscach oraz na stołach, które nie są poświęconymi ołtarzami? Czy do nich też należy zastosować zasadę abusus tollit usum? Może z tego powodu w ogóle będzie odprawiana tylko jedna Msza w diecezji? Pomijając już to, dlaczego żadne z tych nadużyć nie doczekało się motu proprio ze strony papieża - czy nie jest to wobec rozmaitych problemó Kościoła przecedzanie komara a połykanie wielbłąda?

Jeszcze chciałbym zapytać Papieża o przytoczony już słynny argument Benedykta XVI. Czy to co było święte dla poprzednich pokoleń nie pozostaje świętymi dla nas? Czy może być uznane za zabronione lub tym bardziej za szkodliwe? Co się w tej sprawie zmieniło oprócz osoby papieża? A jeśli tylko osoba papieża, to czy decyzje Ojca Świętego są oparte o logiczne argumenty?

Dlaczego w motu proprio zawarty został zakaz rozwoju grupkorzystających z tradycyjnej liturgii? Czy wolno nam tak łatwo rezygnować z misjonarskiego potencjału zdobywania ludzi dla Chrystusa, który przecież wśród wiernych skupionych wokół tradycyjnych duszpasterzy był i jest ogromny…

Ojciec Święty wspomina o rzekomym zagrożeniu jedności, w sytuacji, w której w Kościele rozwijają się jednocześnie dwie formy rytu rzymskiego. Ale co jest zasadą jedności w Kościele? Czy jedność ma polegać na mechanicznej unifikacji wspólnoty, którą zamykamy w jednej zagrodzie i zmuszamy do jednakowych zachowań i mamy - na siłę - ewangeliczną jedną owczarnię? Czy może przeciwnie, jest to przede wszystkim jedność wiary i sakramentów polegająca na przyjęciu całej tradycji apostolskiej, w której znajdujemy różnorodność obrządków?

A skoro o jedności mowa, to mamy schizmy pełzające w Kościele, rozbijające właśnie jedność wiary i obyczajów, by za przykład wziąć Kościół w Niemczech i ich "drogę synodalną". Czy któraś z tych sytuacji doczekała się motu proprio papieża Franciszka? Dlaczego więc nie? Boleśnie wygląda na to, że Papież jest słaby wobec silnych i silny wobec słabych…

Tyle chciałbym powiedzieć papieżowi gdybym mógł zostać wysłuchany. Nie są to słowa ani miłe, ani dyplomatyczne. Syn nie zwraca się do ojca dyplomatycznie. Mówi wprost. Nie są to też słowa tylko moje, ale wielu innych braci, mających tego samego ojca w osobie Papieża i tego samego Ojca w niebie. Dlatego śmiem je wypowiedzieć.

Na zakończenie chciałbym przytoczyć mądre słowa opata wspólnoty benedyktyńskiej w Fontgombault, Jeana Pateau: "Aby być posłusznym, trzeba chcieć słuchać, przyjąć, zrozumieć. Odrzucanie Papieskiego dokumentu byłoby poważnym błędem i niesprawiedliwością względem Ojca Świętego. Każdy powinien poprawić w swoim postępowaniu to, co powinno być poprawione, powinien zadać sobie pytanie co Bóg chce nam powiedzieć przez ten tekst. Tylko tak odbuduje się zaufanie, bez którego nic nie będzie możliwe. Posłuszeństwo powinno także być inteligentne, proste i roztropne. Jest aż nazbyt jasne, że w tej dziedzinie, w której emocje są tak rozdmuchane, ślepe posłuszeństwo mogłoby zaszkodzić prawdziwemu dobru Kościoła. Jest rzeczą uprawnioną i słuszną, aby w Kościele było miejsce na wymianę opinii, aby była przestrzeń, w której można wypowiadać się z prawdziwą wolnością. Ojciec Święty sam do tego zachęca w różnych wypowiedziach. Celebracja liturgiczna nie może zostać wyłączona z tej zasady".

Michał Jędryka

----- 

Drogi Czytelniku, prenumerata to potrzebna forma wsparcja pracy redakcji "Christianitas", w sytuacji gdy wszystkie nasze teksty udostępniamy online. Cała wpłacona kwota zostaje przeznaczona na rozwój naszego medium, nic nie zostaje u pośredników, a pismo jest dostarczane do skrzynki pocztowej na koszt redakcji. Co wiecej, do każdej prenumeraty dołączamy numer archiwalny oraz książkę z Biblioteki Christianitas. Zachęcamy do zamawiania prenumeraty już teraz. Wszystkie informacje wszystkie informacje znajdują się TUTAJ.


Michał Jędryka

(1965), z wykształcenia fizyk. Był nauczycielem, dziennikarzem radiowym i publicystą niezależnym. Jest ojcem czwórki dzieci. Mieszka w Bydgoszczy.