Komentarze
2019.05.14 14:26

Celibat nie jest zboczeniem

W dyskusji wokół nadużyć seksualnych w Kościele powraca kwestia celibatu. Można odnieść wrażenie, że spora część osób różnych wyznań, przekonań i intencji widzi sprawę aż nazbyt prosto: źródłem pedofilii jest celibat, natomiast umożliwienie duchownym zawieranie związków małżeńskich skutecznie wyleczy chorobę u źródeł. W tej perspektywie bezżenność byłaby niezgodna z naturą człowieka. Obwinia się ją o podsycanie niezdrowych obsesji, a w najlepszym wypadku o bycie przyczyną niedojrzałości, czyli oddzielenia od prawdziwego życia i normalnego funkcjonowania. Nie trzeba dodawać, że tego rodzaju skojarzenie celibatu z pedofilią obraża duchowych i świeckich, którzy praktykują miłość przez zachowywanie czystości. W pewnym sensie uderza także w Pana Jezusa. Jest przecież mnóstwo zakonników, zakonnic i kapłanów, dla których rezygnacja z własnej rodziny jest naśladowaniem czystości Zbawiciela. On w całości oddał się Bogu i innym właśnie jako młody mężczyzna pozbawiony własnej rodziny. Nie można przy tym zapominać, że w Kościele są też osoby, które nie zawsze z własnej winy, „z przyczyn niezależnych od swej woli”, nie mogły zawrzeć związku małżeńskiego; oni także „przyjęli swoje położenie w duchu służby” (Familiaris Consortio, nr 16). A więc dopatrywanie się źródeł nadużyć seksualnych w celibacie jako takim logicznie prowadzi do przypisywania złych skłonności tym katolikom, dla których życie w pojedynkę prowadzi do uświęcenia.

Kościół mierzył się z zarzutami dotyczącymi czystości od bardzo dawna, a właściwie od samego początku. Dla czasów Ojców Kościoła charakterystyczny był fakt, iż jednym z najczęściej podejmowanych tematów stało się piękno dziewictwa. Widziano w nim drogę do pełnego ofiarowania się Jezusowi Chrystusowi w akcie miłości, która nie szuka swego (1 Kor 13,5), lecz jest wszystkim dla wszystkich, żeby w ogóle ocalić przynajmniej niektórych (1 Kor 9,22). W ciągu wieków powstawały również oficjalne dokumenty na ten temat, pisane bądź to w kontekście krytyki protestanckiej, bądź też w odpowiedzi na materialistyczne, redukcjonistyczne tendencje w antropologii filozoficznej. O tym, że dziewictwo nie wypacza natury człowieka pisał chociażby papież Pius XII w encyklice Sacra virginitas z 1954 roku:

Błądzą, ci wszyscy, których zdaniem naturalny instynkt seksualny to najważniejszy i najdonioślejszy z popędów natury ludzkiej, a przeto próba przeciwdziałania mu przez całe życie naraża człowieka na niebezpieczeństwa zaburzeń organicznych, zwłaszcza zaś systemu nerwowego, zakłócając równowagę psychiczną osobowości człowieka. Otóż zdanie takie rozmija się z prawdą, stwierdzoną przez osoby stateczne i stale uznawaną przez Kościół.

W dalszej części tego dokumentu papież podkreśla jednak, że wytrwanie w dziewictwie czy celibacie nie powinno wynikać z ucieczki od własnej tożsamości i prawdy o swojej płciowości, wszakże stworzonej przez Boga (mimo iż zranionej grzechem). Czystość nie może być kwestią niedojrzałości, ale wręcz przeciwnie – osiągnięcia takiej obfitości duchowej, która umożliwia „rozdanie” samego siebie innym:

Cnota czystości nie żąda od nas, żebyśmy nie odczuwali bodźca pożądliwości, lecz żebyśmy go poddawali rozumowi i prawu łaski, w miarę sił naszych dążąc do tego, co jest w naszym ludzkim i chrześcijańskim życiu szlachetniejsze. Do zdobycia tak zupełnego panowania duszy nad zmysłami ciała nie wystarczy powstrzymać się od czynów, które są bezpośrednio przeciwne czystości, lecz koniecznie trzeba ochoczo i wspaniałomyślnie zrezygnować całkowicie z tego wszystkiego, co choćby tylko z daleka niezgodne jest z tą cnotą: tylko wtedy duch w pełni panuje nad ciałem, swobodnie i w pokoju mogąc żyć życiem duchowym.

To między innymi ze względu na relacyjny charakter celibatu kapłańskiego (jego postulowane „bycie dla”) akty pedofilskie wśród księży oburzają znacznie bardziej, aniżeli te same czyny wśród innych kręgów czy grup zawodowych. Tych przypadków nie należy bagatelizować ani usprawiedliwiać, i nie zamierza tego uczynić autor niniejszych słów. Kiedy jednak powstaje pytanie o diagnozę oraz o to, gdzie dokonać cięcia, to należy przyznać otwarcie: rozwiązaniem nie jest zniesienie celibatu. A raczej: jest ono rozwiązaniem zastępczym, zbyt prostym i utopijnym, takim, które z pewnością nie dotknie istoty problemu i nie uzdrowi przyczyn choroby; po prostu niczego realnie nie dokona. Trudno jednoznacznie stwierdzić, jaka logika sprawia, że ktoś wyznaje taką oto wiarę: brak celibatu to brak pedofilii. Być może to jakaś pop-freudowska klisza, być może niewiara w powołanie i łaskę, a być może uprzedzenia wobec wartości wyrzeczenia. W każdym razie w świetle nauki Kościoła celibatariusz powinien być kimś, kto przeżywa czystość w pełnej zgodzie ze swoją naturą, w akceptacji dla zdrowych poruszeń swojej seksualności, potrafiący jednak nad nimi zapanować dzięki głębokiemu zaangażowaniu w modlitwę. Ksiądz nie może być – jak poświadczają o. Józef Augustyn czy o. Raniero Cantalamessa – osobą niezdolną do dojrzałej relacji z drugą osobą. Prawdziwy celibat to nie ucieczka, ale nadobfitość. Z samej swojej istoty wyrasta on z otwartości na zdrowe (budujące, a nie krzywdzące) relacje, przekraczając jednak naturalne pragnienie małżeństwa ku szerszej perspektywie. Dla Boga zarówno wybrana (zob. Mt 19,10-12; 1 Kor 7,1-40), jak i niewybrana bezżenność (zob. Iz 56,3-4; Mdr 3,14) może stać się źródłem wielkiego błogosławieństwa, nie tylko dla samych siebie, we własnej, osobistej relacji z Bogiem, ale także dla innych. Sugerowanie, że stan, w jakim żyją osoby samotne czyni z nich „potencjalnych zboczeńców” – jest z gruntu niesprawiedliwe i krzywdzące.

Człowiek zaburzony w sferze płciowości będzie te zaburzenia przenosił na życie w celibacie. Podobnie osoba doświadczająca seksualności w zły sposób, a przy tym zawierająca małżeństwo, najprawdopodobniej pozostanie osobą doświadczającą seksualności w zły sposób wewnątrz swojego małżeństwa. Stąd też pedofilia jest zjawiskiem znacznie szerszym, aniżeli sugerują krytycy kościelnej zasady bezżenności. Nadużycia seksualne dotyczą tyleż osób bezżennych, co żyjących w rodzinie. Obok dokumentu Tomasza Sekielskiego Tylko nie mów nikomu jest jeszcze słynny, nominowany do Oscara dokument Sprawa Friedmanów Andrew Jareckiego z 2003 roku. Ten drugi film w równie wstrząsający sposób ukazuje pedofilię (wydawałoby się) przykładnego ojca rodziny. Oczywiście, Sekielski porusza również problem systematycznego zamiatania problemu pod dywan. Jest to jednak osobny temat, którego nie sposób skomentować w ramach odpowiedzi na argument: „źródłem pedofilii jest celibat”.

Michał Gołębiowski

 

----- 

Drogi Czytelniku, skoro jesteśmy już razem tutaj, na końcu tekstu prosimy jeszcze o chwilę uwagi. Udostępniamy ten i inne nasze teksty za darmo. Dzieje się tak dzięki wsparciu naszych czytelników. Jest ono konieczne jeśli nadal mamy to robić.

Zamów "Christianitas" (pojedynczy numer lub prenumeratę)

Wesprzyj "Christianitas

-----


Michał Gołębiowski

(1989), doktor nauk humanistycznych, filolog, historyk literatury, eseista, pisarz, tłumacz. Stały współpracownik pisma „Christianitas”. Autor książek, m.in. „Niewiasty z perłą” (Kraków, 2018) czy „Bezkresu poranka” (Kraków, 2020), za którą został uhonorowany Nagrodą Specjalną Identitas. Jego zainteresowania obejmują zarówno dawną poezję mistyczną, jak również kulturę tworzoną w atmosferze tzw. „śmierci Boga” oraz dzieje ruchów kontrkulturowych lat 60. XX wieku.